Pokazywanie postów oznaczonych etykietą GLAM TIME. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą GLAM TIME. Pokaż wszystkie posty

piątek, 1 maja 2015

Podróże małe i duże...

Lubicie podróżować? Aktywniej spędzać weekendy poza domem? Albo wybieracie się często na dłuższe wojaże? To jesteście szczęściarzami :)) Nie ma nic przyjemniejszego, niż gdy czas na to pozwala, wsiąść w auto i poznawać nowe miejsca i ludzi. Lubię te momenty, gdy chociaż na chwilę mogę zapomnieć o zabieganym dniu, odetchnąć, odpocząć, nie myśleć o problemach. Dlatego tak cieszę się każdym jednym wyjazdem czy wycieczką. Tymbardziej, gdy jest to czas spędzony z moją ukochaną osobą przy boku :) Majówka, którą mamy, to dobry czas na to, żeby choć na troszkę wyrwać się z domu, mimo tego, że pogoda nas niestety nie rozpieszcza...



Ale ale, ten post nie będzie tylko o tym, że podróże i zwiedzanie to moje ulubione sposoby na spędzanie czasu wolnego. Bo my, drogie Panie, zawsze musimy czuć się i wyglądać znakomicie, nawet będąc poza domem, dlatego dzisiaj pokażę Wam moje małe kosmetyczne szaleństwa, które idealnie sprawdzają się w podróży. :)) Oczywiste jest chyba to, że na wyjazdy nie lubię tachać ze sobą tony kosmetyków pielęgnacyjnych, więc ograniczam wszystko do minimum. Mojej skórze też nie stanie się żadne kuku, jeśli przez kilka dni, tydzień lub dłużej nie będę jej smarować ulubionym kremem, dlatego chętnie biorę 'kosmetyki zastępcze'.



Mam już swoje ulubione i sprawdzone miniaturki kosmetyków, które idealnie mieszczą się w podróżnej, małej kosmetyczce. Zachęcam Was do zbierania różnego rodzaju próbek i miniaturek, potem będą one idealne właśnie tak jakiś wyjazd. Swoje bazowe wycieczkowe produkty mam głównie z Sephory i Clinique, ale dzięki kosmetykom z <kalendarza adwentowego> z Douglasa w moje ręce wpadły też całkiem nowe produkty. 
Dzisiaj, na szybciutko pokażę Wam różne produkty, z których może będziecie same chciały coś wypróbować i zabrać na jakiś wyjazd...




Na pierwszy ogień idą kosmetyki, które najczęściej zabieram ze sobą. Więcej mi nie trzeba, poza pojedynczymi dodatkami, jak na przykład płatki kosmetyczne, czy chusteczki peelingujące. 

Clinique, Anti-Blemish Solution, Clarifying Lotion, czyli inaczej tonik oczyszczający do twarzy. Bardzo lubię produkty 3 Kroków Clinique, i ten też pochodzi właśnie z takiego zestawu. Płyn jest oczyszczający, rozświetlający, złuszcza martwy naskórek i redukuje ilość wydzielanego sebum. 

Sephora, 2 in 1 Waterproof Eye Makeup Remove Gel, czyli inaczej żel do demakijażu oczu. Odrobina wystarczy na wacik, i makijaż zmyty. Lubię produkty pielęgnacyjne Sephory. Są naprawdę godne polecenia. 
Sephora, Waterproof Eye Makeup Remover, dwufazowy płyn do zmywania makijażu oczu, mój ulubieniec, który regularnie kupuję też w wersji pełnowymiarowej. Żaden makijaż nie jest mu straszny. :)
Clinique, Ani-Blemish Solution Treatment, beztłuszczowy preparat nawilżający, zmniejsza skłonność do powstawania wyprysków, nawilża i łagodzi skórę. Bardzo dobry do stosowania na noc, po dokładnym oczyszczeniu buzi.
Sephora, Instant Moisturizer Cream, lekki krem nawilżający do twarzy i szyi. Polubiłam go bardzo, zużyłam też już kilka pełnowymiarowych opakowań. Krem rzeczywiście jest leciutki, nie zapycha, ładnie nawilża. 
Sephora, Supreme Body Lotion, nawilżające mleczko do ciała, ma taki sam zapach, jak moje ulubione sephorowskie masło do ciała. Tubka niby mała, ale spokojnie starczy na wyjazd. 
Sephora, Instant Depuffing Gel, żel pod oczy, usuwający oznaki zmęczenia. Przeźroczysty, miły dla okolic oka żel, który pozwoli nam na mały relaksik i odpoczynek z wieczora.
Clinique, All About Eyes, krem pod oczy, który stał się jednym z moich ulubionych. Na pewno kiedyś zainwestuję w pełnowymiarowe opakowanie. Miniaturka i tak starcza na bardzo długo. 


Te kosmetyki najczęściej biorę ze sobą na wyjazd. To była taka moja bazowa, pielęgnacyjna mini kosmetyczka. W sumie oprócz kilku kosmetyków do makijażu więcej mi nie potrzeba, ale dzięki kalendarzowi adwentowemu z Douglasa poznałam kilka nowych produktów, które też dobrze poradzą sobie podczas jakiegoś szalonego wypadu. 




Jak widzicie, jest ich cała masa, dla każdego, co innego. No więc przedstawiam...
Douglas, Hair Repair Shampoo, proteinowy szampon regenerujący, ażeby i nasze włosy cieszyły się wyjazdem :) Tubka akurat na wyjazd. 
Douglas, Beauty System, Seathalasso Shower Gel, żel pod prysznic, który pachnie bardzo świeżo, morsko i ładnie się pieni. Dostałam kiedyś pełnowymiarowy produkt, ale jednak jest za drogi, bym chciała go kupić sama ;)
Venus, Cleansing Milk, mleczko kosmetyczne, nie zmywałam nim makijażu, ale będzie fajnie się nadawał do ogólnego odświeżenia buzi. Produkt, który u nas jest niedostępny, więc tymbardziej miło przetestować. 
Douglas, Beauty System, Seathalasso Body Lotion, lotion do ciała z tej samej serii zapachowej co żel. 
J.S.Douglas Söhne, Shower Gel Vitamine&Shea Oil, żel pod prysznic o bardzo fajnej, dosyć dużej pojemności i przyjemnym zapachu. Olejek shea sprawia, że skóra staję się gładziutka a witaminy zawarte w żelu dodatkowo ją odżywiają.
Douglas, XS Small, Velvety Body Lotion, delikatne mleczko do ciała, pojemność też dosyć duża, jak na miniaturkę. Balsam fajnie nawilża, zawiera ekstrakt z kwiatu wiśni i lotosu. Ładnie, delikatnie pachnie, jest idealny po depilacji :)
Douglas, Nails, Hands, Feet, Anti-Aging Handbalm, krem do rąk przeciw starzeniu się skóry ;) Można i takie cuda se sobą wozić ;) Ale szczerze, krem jak krem.. Miło się nim posmarować :)
Douglas, Beauty System, DBS Complex, Multi Talented Serum, wielozadaniowe serum, które zawiera wszystkie składniki aktywne, w skoncentrowanej formie. Ekskluzywny produkt. Daje skórze rozświetlenie i doskonałe nawilżenie :) szkoda, że jest go tak mało ;)
Venus, Aqua 24 Face Cream, krem na dzień, nawilżający, do twarzy. Przyjemnie się wchłania, delikatnie, miło pachnie. Mojej skóry nie podrażnił.
Douglas, Beauty System, Perfect Complexion Exfoliating Cream, DBS Complex, złuszczający krem do twarzy, a raczej delikatny peeling, zawierający mikrodrobinki, które mają działanie wygładzające i nawilżające. Potem dobrze jest nałożyć sobie serum z tej samej serii ;)
Douglas, Naturals, Face Cream Day with Argan Oil, miniatureczka kremu na dzień, produkt, którego nie widziałam w polskim Douglasie, wege kosmetyk, z certyfikatem Bio. Miło mieć :))
Toni Gard, My Honey, żel pod prysznic, owocowy, słodki i perfumowany. Zawsze się przyda. 




W każdej podróży przydatnym produktem są zawsze chusteczki nawilżające. Doskonale nadają się do szybkiego odświeżenia, czy zmycia makijażu w ekstremalnych warunkach.. Oprócz takich do twarzy, czy ciała, bardzo lubię też zabierać ze sobą dwustronne chusteczki peelingujące z Cleanic, które moja buzia bardzo lubi. 


Tak jak widzicie, ja mam w czym wybierać. Zachęcam Was dlatego do gromadzenia takich miniaturek albo próbek różnych produktów. Nie musimy od razu otwierać wszystkich, poza tym one też mają całkiem długie daty ważności, więc nie ma obawy, że zmarnują się tak szybko.. Oprócz Sephory i Douglasa, fajne pomysły oferuje nam także Rossmann, czy też inne drogerie. Najważniejszym plusem jest to, że oszczędzamy kupę miejsca w naszym bagażu, a nasza skóra mimo to nie odczuje żadnego dyskomfortu, czy braku właściwej pielęgnacji, a dodatkowo, często zdarza się, że miniaturowe produkty zdobywają nasze serce, i potem często goszczą z powrotem, ale w wersji pełnowymiarowej ;))




Majówka czas start! Macie już jakieś plany? Ja wybieram się na kilka dni do Gdańska, ale tydzień po Majówce - by uniknąć przesadnych tłumów, dzisiaj odpoczynek w domku, ale od jutra pewnie też gdzieś powędrujemy.. może w Góry... <3



niedziela, 15 marca 2015

WOLNA NIEDZIELA

Mam ten 'przywilej', że pracuje tylko od poniedziałku do piątku. I choć lubię swoją pracę, to dzięki Bogu weekendy mam wolne. W sobotę jest zazwyczaj czas na sprzątanie, zakupy, pichcenie 'lepszego' obiadu, niż te w tygodniu, potem znowu sprzątanie, pranie, może jakaś impreza (ale to już coraz rzadziej, starzeje się ;)), itp... a Niedziela? Niedziela to mój chillout :) Chociaż nie zawsze. Czasem nawet w niedzielę zdarzy mi się dzikie buszowanie po centrach handlowych, zresztą to zajęcie, które bardzo lubię :) 


Lubię ten czas, kiedy nic nie muszę, i kiedy mogę poleżeć brzuchem do góry, jak na rysunku powyżej. Nadrobić zaległości serialowe, poczytać książkę, posiedzieć w necie, i poczytać ciekawe strony, czy blogi, wybrać się na wycieczkę, czy do kina lub zapalić świeczkę i cieszyć się tym dniem, bo zaraz już przecież goni nieszczęsny poniedziałek... 
Dzisiejszy dzień przywitał mnie nieśmiało wyglądającym słonkiem, wstałam dosyć wcześnie, przygotowałam sobie cudownie pachnącą kąpiel, zjadłam pyszne musli i wypiłam mega pyszną kawkę, zrobiłam razem z moim chłopem pierwszy raz kaczkę na obiad, siadłam, i złapałam się na tym, że zapatrzyłam się na widok za oknem, i było mi tak dobrze i błogo mogąc patrzeć na szczęśliwie gruchające ze sobą na drzewie gołębie, na mojego zadowolonego, mruczącego kota, i na leżącego na kanapie, pochłoniętego drzemką mojego chłopa :)) Lubię czasem się zatrzymać, choć wiem, że równie fajnie byłoby spędzić ten dzień jakoś aktywniej. Ale czasem i taka chwila wytchnienia jest potrzebna. Latem natomiast dość regularnie wybieramy się na różne wycieczki, gdy jest ładna pogoda, raczej w domu nie wysiedzimy :)

Napisałam tego posta na szybko, z ciekawości jak Wy spędzacie swój wolny czas. W sumie dawno nic nie pisałam, więc dobre i to ;))

I tak oto mija czas od weekendu do weekendu. 

Ciekawa jestem jak Wy lubicie spędzać niedziele. Czy to dla Was taki sam dzień jak wszystkie inne, czy może jednak celebrujecie go w jakiś szczególny sposób. 





wtorek, 30 grudnia 2014

Plany na nowy , 2015 rok!

Znacie pewnie hasełka typu: 'w tym roku, to już na pewno', 'na 100%', 'tym razem się uda', 'z całą pewnością', 'dam radę', 'teraz, już na pewno', itp... jeśli tak, to nie jesteście 'w tym' sami. Mnóstwo ludzi, w tym i ja decyduje się zmieniać swoje życie wraz z końcem starego a początkiem nowego roku. Człowiek dochodzi wtedy do wniosku, że to dobry czas na zmiany i przemyślenia... Obiecujemy sobie wiele :)) W teorii wszystko wydaje nam się takie łatwe i realne do zrobienia, problem zaczyna się wtedy, gdy przychodzi co do czego i zaczyna się 'praktyka' ;)) Nie jesteśmy już tak bardzo konsekwentni, jak na początku, gdy wydawało się, że wszystko będzie przecież bardzo proste do wykonania :)) Okres Świąteczny, sprawia, że bardziej nam się chce, że mamy większą motywację, że góry możemy przenosić :) A wszystko przez dodatkowy czas wolny, który mamy w Święta, bo sprzyja refleksji i zastanowieniu się nad sobą. 


Zazwyczaj chcemy zmieniać wszystko... Ulepszać, i ulepszać. I ja, mam parę takich, do odfajkowania na swojej liście planów... Nie muszę rzucać palenia, bo nigdy nie paliłam i palić nie zamierzam, nie chcę też obiecywać sobie, że regularnie będę odwiedzała kluby fitness, bo ani nie mam na to czasu, ani chęci (choć ruszać się mam jednak zamiar więcej!). Nie chcę planować nie wiadomo czego, chciałabym skupić się na małych, prostych i konkretnych nawykach, które pomogą mi co dzień stać się lepszą wersją mnie samej... Myślę, że ważna jest metoda małych kroków. Branie na siebie zbyt wiele na raz na pewno się nie uda i nie sprawdzi. Nie o duży 'rozmiar celu' tu chodzi, tylko o konsekwencję w jego realizacji, krok po kroku :) 
By łatwiej było to wszystko zrealizować, dobrze jest zrobić sobie plan. Spisanie 'przeciwnika' na kartkę sprawi, że łatwiej będzie nam się 'z nim' rozprawić ;)) Sprecyzować dokładnie.. co, gdzie, kiedy, od kiedy, i co chcemy osiągnąć... Noworoczne planowanie, wydawało by się - prosta rzecz - wymaga jednak trochę więcej chęci i zaangażowania. Nasz cel powinien stać się stałym elementem naszego stylu życia. 

Moje cele są proste i zwykłe...
Chciałabym...:

Bardziej dbać o osoby, które kocham i na których mi zależy.
Mieć czas na bliskość i przyjaźń, zadbać o lepsze relacje, o spędzanie ze sobą wolnych chwil. Chciałabym mieć więcej czasu na rozmowę. Na życie 'ze sobą' a nie tylko 'razem pod jednym dachem', na spontaniczność i małe szaleństwo od czasu do czasu a nie pomału wkradającą się nie rutynę. Na to by zawsze mieć czas...

Nie rezygnować z marzeń
Kiedyś, gdzieś przeczytałam taki tekst, który utkwił mi w pamięci i z którym zgadzam się w 100% :) "Nie chcę rezygnować ze swoich marzeń tylko dlatego, że są one dalej niż na wyciągnięcie ręki. Chcę marzyć. Podstawie sobie krzesło, skrzynkę i drabinę, i sięgnę po nie, bo warto". :)) Marzenia to życie. To 'nadzieja na tęczę'. :)


Cieszyć się z małych szczęść
Lubię refren z jednej z piosenek Piaska, i zawsze jak mam jakiś podlejszy nastrój, to przypomina mi się ta piosenka :)
'...Szczęście jest blisko, 
co w głowie się nie mieści.
Szczęście jest blisko,
na wyciągnięcie ręki!...'
Komentarz zbędny ;)

Być bardziej kreatywna 
Chciałabym mieć więcej pomysłów w głowie. By móc fajniej zaplanować i spędzić weekend, by móc wymyślać mega ciekawe tematy na bloga ;), by włosy na głowie stawały dęba z zachwytu i podziwu :) By mieć pomysł na odjazdowy obiad ;) Chciałabym mieć więcej powera w sobie, siłę na wszystko. 'By moja wewnętrzna karuzela mogła się ciągle kręcić...'

Znaleźć czas dla siebie!

Mimo masy obowiązków, jaka spada na nasze zabiegane codzienne życie, chciałabym czasem móc zapomnieć i nie martwić się o wszystko dookoła, a pomartwić się trochę o siebie. Usiąść i w spokoju poczytać gazetę bez obaw i myśli, że jeszcze przecież tyle do zrobienia i że może jednak potem..., chciałabym mieć czas na relaks w łazience od czasu do czasu, bez krzyków i pukania, 'czy długo tam jeszcze będę siedzieć', chciałabym tak czasem, móc pochodzić po sklepach, spokojnie i bez pośpiechu, że po pracy muszę pędzić szybko do domu, gotować obiad :) Od czasu do czasu sprawić sobie dla siebie taką małą przyjemność :))


Być zdrowa...
To najważniejszy cel, moje małe wyzwanie, bo w zdrowym ciele, zdrowy duch. Nie mówię tutaj oczywiście o jakiś nieplanowanych chorobach (które mam nadzieję ptfu ptfu, się nie zdarzą) i o wypadkach losowych tylko o własnym wpływie na moje zdrowie. O zdrowszym, świadomym odżywianiu (swoją drogą 'Wiem, co jem' to jeden z moich ulubionych programów;)), o ruchu, który mnie trochę dotleni, o uśmiechu, żeby ten mój duch w ciele miał też trochę weselej ;) 


I pamiętaj !!!



Trzymam kciuki za samą siebie i za Was - jeżeli też macie jakieś plany do zrealizowania - by tym razem noworoczne postanowienia, nie były tylko słowami rzuconymi na wiatr. 

HAPPY NEW YEAR :) 

czwartek, 25 grudnia 2014

Merry Christmas, Christmas Merry !!! :)

Wszystkim blogerom i blogerkom na te Święta życzę cudownych, rodzinnych chwil, mnóstwa nowych pomysłów i natchnienia, inspiracji na kolejne, szalenie ciekawe posty, lekkiego pióra, 
no i zdrówka przede wszystkim :))) 


poniedziałek, 22 grudnia 2014

Silesia Bazaar / Moje wrażenia



Sobotnie popołudnie spędziłam 'dosyć aktywnie' ;) czyli na szopingu. W katowickim Spodku odbyła się pierwsza edycja fajnej, ciekawej imprezy 'Silesia Bazaar', czyli targi mody niezależnej i dizajnu. Pierwsza zimowa edycja wydała mi się na tyle interesująca, że postanowiliśmy wybrać się tam z czystej ciekawości, i powiem Wam, że bardzo mi się podobało, więc na edycję wiosenną wybiorę się też z pewnością :))




Wybraliśmy się tam z ciekawości, bo nigdy wcześniej nie byłam na tego typu imprezie. 
Znudzona ubraniami z sieciówek pomyślałam, że to ciekawa alternatywa a przy okazji fajny sposób na spędzenie popołudnia. Organizatorzy imprezy mówią o wydarzeniu, że 'mamy już za sobą czasy oversizowych t-shirtów z jednej sieciówki i jesteśmy zmęczeni tym, że ogromne loga znanych marek zasłaniają elewacje galerii handlowych. Teraz chcemy czegoś bardziej niestandardowego. Chcemy także czuć, że kupując ubrania oddajemy głos na zdolnych, niezależnych designerów. Ich malutkie atelier, show romy i butiki w różnych miastach Polski są dla Ślązaków trudno osiągalne. Stąd pomysł zaproszenia wszystkich projektantów do jednego miasta - Spodka, ikony Górnego Śląska'.





Po powrocie do domu, mogę stwierdzić, że to naprawdę fajne wydarzenie, kto nie był a miał blisko, niech żałuje. :)) Można było tam znaleźć mnóstwo pomysłowych stoisk, z pracami niezależnych twórców. Produkty (czy to ubrania, czy dodatki) zazwyczaj wykonane były ręcznie (hand made) i muszę przyznać, że to urzekło i spodobało mi się najbardziej.  Wszystko było tak starannie i pięknie wykonane, że z przyjemnością się to oglądało i macało :)) 



Wnętrze Spodka podzielone zostały na kilka stref. Znajdowała się tam strefa dizajnu (gdzie dostępny były produkty dekoracyjne i użytkowe do wnętrz, pachnące kosmetyki, zabawki, biżuteria i nie tylko), strefa z artykułami dla dzieci, nazwana 'strefą bajtle', strefa fashion (odzież i dodatki wykonane przez młodych, pomysłowych projektantów), strefa gastro (można było capnąć co nie co i wypić pyszną kawę, dzięki przystanek śniadanie, które w Kato jest już dosyć znane, oraz strefa zabaw (w której dzięki firmie 'W Krainie Czarów' dzieciaki mogły miło, aktywnie i wesoło spędzić czas).



Produkty były naprawdę starannie wykonane, wszystko prezentowało się na najwyższym poziomie. Wszystko pakowane było do papierowych toreb, więc dodatkowy plus, bo eko :)) Na każdym stole oprócz fantastycznych produktów prezentowały się wizytówki danej firmy (były tak pięknie i starannie wykonane, że aż cieszyły oko - młodzi to teraz mają pomysły, nie ma co ;)) Spędziliśmy tam nieco ponad dwie godziny, popołudniu ludzi było dosyć sporo, jednak więcej ciekawskich było już przed nami, dlatego dobrze, że nie trzeba było się przepychać i wszystko móc pooglądać w spokoju. 





Niektóre produkty były tak pomysłowo stworzone, że aż uśmiech sam pojawiał się na twarzy. Szczególnie dla nas - ludzi mieszkających na Śląsku. Kto nie chciał by torby na zakupy, podpisanej 'babsko tasza', albo 'torby na maszkiety' :)) Super pomysł. Najbardziej spodobały mi się pomysły twórców sklepu 'g r y f n i e', który ma w swoim asortymencie koszulki, bluzy, torby, skarpetki, ubrania dla dzieci, kubki, a nawet zaproszenie ślubne z fajnymi, wesołymi tekstami po śląsku :)) Cieszę się, że sklep ma swoją siedzibę w Kato, a dodatkowo mają fajny sklep on-line :))



Mnóstwo i pięknie wykonanych było także produktów do dekoracji wnętrza naszych domów (magnesy, zawieszki, obrazki, ramki, lampy z drewna!, ręcznie wykonane naczynia i kubki), oraz dosłownie masa, jeżeli chodzi o ilość rzeczy dla dzieci. Zabawki, ubranka, wyposażenie, dosłownie wszystko. I wszystko starannie zrobione, w przecudnych kolorach, z mięciutkich, milusich, przyjaznych materiałów :)) 







Jeżeli chodzi o ceny, to były one przeróżne. Produkty nie były jakoś kosmicznie drogie (chociaż i takie widziałam;)), ale wiadomo też, że za tak oryginalną i pomysłową robotę, trzeba czasem zapłacić troszkę więcej. Teraz przynajmniej wiem, czego po takich targach mogę się spodziewać, na jakie 'towary' warto zwrócić uwagę, więc na edycję wiosenną będę już lepiej przygotowana :) I więcej rzeczy wpadnie to mojej torby :)





Nie byłabym sobą, gdybym czegoś nie kupiła :)) 
Zaraz po wejściu moje oczy zakochały się w poduszce sowie, którą natychmiast kupiłam :) W ogóle stwierdziłam, że sowy to chyba jeden z lepszych motywów w tym roku, bo takich produktów było tam mnóstwo :)) (dodam, że ja mam na sowę zajawkę już chyba ponad dwa lata i uwaga, ...to nie mija ;)) Dorwałam też pięknie wykonaną bransoletkę, która może też służyć jako naszyjnik. Kolorów i wzorów było od groma, dla każdego, co innego. Kupiłam dwa mydełka, mandarynkowe i lawendowe (lawendę też kocham nad życie), i dwie sole do kąpieli. Jako, że znajdowało się tam stoisko O.P.I, to łapnęłam dwa lakiery do paznokci, w tej fajnej mniejszej pojemności. Chciałam koszulkę z napisem 'rzygam tęczą', ale nie było już mojego rozmiaru :/ Ciekawych ubrań było tam dosyć sporo, wiosną na pewno coś sobie capnę :)) 



Zapraszam także do odwiedzenia strony internetowej imprezy Silesia Bazaar, gdzie możecie poczytać więcej o tej imprezie, tam także dostępna jest lista wszystkich wystawców, którzy brali udział w tej edycji (z odnośnikami do ich stron i twórczości).
Jestem godna podziwu dla organizatorów, należy im się masa pochwał, za tak fajne zorganizowanie tego eventu :) Fajna sprawa, doczekać się już nie mogę wiosennej edycji :)






__________________________________________________________
niektóre zdjęcia pochodzą z serwisu 'naszemiastokatowice' lub ze strony internetowej danego wystawcy. 

czwartek, 13 listopada 2014

Za co lubię jesień!?

Już wcześniej wspominałam, że jesień to moja ulubiona pora roku. Jest magiczna, pełna uroku, ma jedyny w swoim rodzaju klimat. 
Jesienna ze mnie dziewczyna, pewnie dlatego tak się lubimy z tą porą roku :))))




Za co lubię jesień???! <3

Za litry wypitych herbat... Tylko jesienią piję hektolitry różnych, przeróżnych rodzajów herbat i tylko jesienią smakują one tak wyjątkowo. No dobra, zimą też. :)) Ale faza na herbaty zaczyna się właśnie jesienią. Mam swoją dosyć sporą kolekcję, głównie zielone, czerwone, białe, ziołowe, wyszukane różniste owocowe, w tytkach, do zaparzania, przeróżne. Obowiązkowo z miodem, cytryną, czasami lubię sobie wrzucić goździki, czy dolać soku malinowego :) Zimą natomiast mam zawsze wielką chcicę na kakao, czy gorącą czekoladę. Zimą smakuje najlepiej :))



Lubię jesienne spacery i wycieczki (jeśli akurat nie grzmi burza), ale na szczęście w tym roku, jesień mamy piękną :) Mało deszczu, dużo słonka! Góry najpiękniejsze są właśnie jesienią, nie zimą, nie latem, właśnie jesienią. Widok pięknych, kolorowych liści i drzew cieszy oczy, i ładuje akumulatory lepiej niż dzbanek kawy. Czasami, gdy jest brzydka pogoda wściekam się, że mokną mi nóżki a ja dalej nie mam swoich wymarzonych kaloszy (a oglądałam miliony różnych i najbardziej podobają mi się zwykłe, błyszczące, czarne Huntery, ale cena jest dla mnie zabójcza :/). Za to parasolek mam do wyboru, do koloru ;)



Jesienią zawsze mam taki zwyczaj, że kupuję kolorowe wrzosy, które pięknie wyglądają na moim kuchennym parapecie. Są tanie, wybór jest dosyć spory, w tym roku kupiłam niebieskie, pomarańczowe i zielone, i cudnie wyglądają w mojej ikejowej podłużnej doniczce :) Ostatnio ktoś powiedział mi, że nie powinno się mieć wrzosów w domu, bo to podobno nie wróży nic dobrego, ale dzięki temu, że nie znam się na przesądach, to nie przejmuję się tym zbytnio :)) 



Wieczorem lubię palić w domu świece, woski zapachowe i olejki. W całym mieszkaniu roztacza się piękny, miły, ciepły zapach, w zależności od tego, jaki mam nastrój i na jaki mam ochotę. Nawet mój chłopak przyzwyczaił się już do tych pachnidełek. Najczęściej palę woski yankee candle w kominku. Mam ich milion rodzai, także co dzień, co innego. 



Jesień to niestety nie zawsze ładna pogoda, czasem bywa, że jest szaro i mglisto, lubię wtedy wieczory, czy dnie z laptopem na kolanach, pod mięciutkim kocem, czy oglądanie ulubionych seriali, na które nie mam normalnie czasu. 




Wieczorne rytuały w łazience swój początek mają właśnie jesienią. Uwielbiam różnego rodzaju sole do kąpieli, pachnące płyny do kąpieli, oleje, i wszystko co wrzucić można do wanny. Ten klimat, kilka minut odprężenia po całym szalonym dniu. Szybki prysznic jest fajny na lato, ale na jesienne (coraz chłodniejsze) wieczory dobrze jest czasem wygrzać te nasze kości w pięknie relaksującej i pachnącej wannowej pianie. O moich ulubionych solach do kąpania możecie poczytać T U T A J. Mini - wieczorne domowe spa, maseczki i drobne zabiegi, które mogę wykonać na swoje ciało i twarz sama, też podobno najlepiej zapoczątkować jesienną porą. O ulubionych maseczkach na twarz był już kiedyś fajny post T U T A J



Jesień można pokochać za wiele rzeczy. Za to że mimo przemijającego lata jest ciepła, kolorowa, nastawia pozytywnie, ładuje nową energią i delikatnie pomaga nam przestawić się na zimę, którą niespecjalnie lubię. Najbardziej urocze, pamiętane z dzieciństwa, zabawy z kasztanami, bawią i cieszą dalej nawet takiego starego pryka jak ja :))




A Wy, lubicie jesienną aurę??? :)))






zdjęcia: Źródło - internet.

środa, 27 sierpnia 2014

photomix z wakacji

Jako, że wakacje już prawie dobiegają końca, a urlop mi się niestety kończy postanowiłam zrobić takie małe zdjęciowe podsumowanko wakacyjne tego roku. Udało mi się w czasie urlopu zobaczyć i odwiedzić parę ciekawych miejsc, przygotowałam więc takie małe wspomnienie tamtych chwil... i tak powstał pierwszy na moim blogu photomix (chociaż ta nazwa niespecjalnie mi się podoba - muszę wymyśleć jakąś inną ;)) 
Będzie to w wieeeeelkim skrócie oczywiście, bo tak, czy siak, zdjęcia nie oddadzą klimatu i wspomnień jakie zostały w głowie :) W tym roku wakacje spędziłam w górach stołowych, które są fantastyczną bazą wypadową na różne wycieczki i wyprawy, czy to po górach, czy to po mieście :) Byłam tam już drugi raz, i mam nadzieję, że jeszcze wrócę! :) Mieszkaliśmy i nocowaliśmy w Kudowie Zdrój i każdemu polecam tę miejscowość. Pięknie tam i zielono, aż oczy się same cieszą. W końcu to uzdrowisko! Poza tym wszędzie blisko. Nie sposób się nudzić. 

Wszystkie zdjęcia są mojego autorstwa.


1. 2. 3. Ośrodek Czarna Góra w Siennej / Masyw Śnieżnika
4. 5. Muzeum Papiernictwa / Duszniki Zdrój
6. Park / Dworek i Pomnik Chopina / Duszniki Zdrój



1. 2. 3. Kopalnia Złota w Złotym Stoku.




Praga (w Pradze zakochałam się już dwa lata temu, wtedy, kiedy pierwszy raz tam byłam. Zdjęcia nie oddadzą tego fantastycznego klimatu i uroku, jaki tam tam pasuje - trzeba przeżyć to samemu :D Jeśli ktoś ma możliwość to bez zastanowienia polecam <3)

1. Średniowieczny zegar astronomiczny na rynku
2. Pałac prezydencki
3. Most Karola
4. Pomnik Karola na Starym Mieście



1. Park Zdrojowy / Kudowa Zdrój
2. Pijalnia wody / Kudowa Zdrój
3. 4. W drodze do domu - Pałac / zamek w Mosznej (piękny i bajkowy jak z bajek Disney'a)



1. 2. 3. Zoo Safari w Dvur Kralove / Czechy (super sprawa, bo oprócz normalnego zwiedzania jeździ się takim safari busem bezpośrednio wśród zwierząt, fajne przeżycie:))

4. 5. Twierdza w Kłodzku (kręcili tam podobno niektóre sceny '4 Pancernych i Psa' ;))
6. Centrum Kłodzka, miniatura praskiego mostu Karola




1. 2. 3. 4. Góry Stołowe - Szczeliniec Wielki (na szczyt prowadzi kręty szlak, składający się z 665 schodów)




Jeszcze przed urlopem udało się nam zaliczyć dwie małe wycieczki
1. 2. 3. Zamek w Będzinie (fajny, mały zamek, położony w centrum miasta)
4. 5. 6. Miasteczko Westernowe Twinpigs w Żorach (bardzo fajna sprawa, będzie się tam podobać zarówno dorosłym jak i dzieciom) 




Wakacje nasze miały wyglądać całkiem inaczej, mieliśmy pojechać w Dolomity włoskie na objazdową wycieczkę (na którą bardzo bardzo się cieszyłam), niestety różne okoliczności (w tym urlop w innym terminie) spowodowały, że musieliśmy poprzestawiać troszkę nasze wakacyjne plany. Kudowa to takie nasze wymyślone last minute, ale nie zmienia to faktu, że bardzo mi się podobało. Najważniejsze to odpocząć, zregenerować siły, i wrócić z nową dawką energii, a to się jak najbardziej udało. Na szczęście w Polsce mamy wiele naszych, pięknych miejsc wartych odwiedzenia. Do domu wracałam zregenerowana i wypoczęta, ale smutna, że przygoda się kończy :) 
oj fajnie było, fajnie... :)

A Wy, jakie miejsca odwiedziłyście w tym roku?