Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Yves Rocher. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Yves Rocher. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 14 grudnia 2014

Szybkie zakupy, szybki post... (#2)

Come back, bo już jakiś czas temu pojawił się na moim blogu pierwszy post tego typu <t u t a j>, który przyznam pisało mi się bardzo miło, szybko, no i przyjemnie. Postanowiłam od czasu do czasu wprowadzić na swoim blogu taki właśnie 'cykl' pokazujący na szybko, w błyskawiczny sposób moje małe zakupy, czy nowości. Będzie szybko i sprawnie, bez zbędnego rozpisywania się. 


Większość kupiona w Rossmannie, przy okazji zwykłych zakupów w markecie do domu... Ah, no bo te Rossmanny są wszędzie na pasażach, no i żal nie wejść, bo przecież ZAWSZE jest coś potrzeba akurat... Jak ja to mówię zawsze mojemu chłopakowi.. 'no chodź na chwilkę, tylko coś chciałam zobaczyć..'. No i choćbym niczego nie potrzebowała, to i tak zawsze z czymś wylezę :) 

Isana, Body Oil, olejek do ciała w spray'u, 150 ml, około 14 zł, ja kupiłam go taniej, na promocji. Fajnie, że jest w spray'u, poza tym butelka ma fajny kształt i wygodnie trzyma się w ręku. Olejek szybko się wchłania, nie spływa i nie klei się. Ma przyjemny zapach, który mi bardzo odpowiada ;)) Kojarzy mi się z 'zapachem niemowlaka' ;)) Psikałam się nim głównie na uda, nogi i brzuch, i bardzo dobrze nawilżał skórę. Zawiera olej arganowy, migdałowy, słonecznikowy, makadamia i olej z awokado. Na zimę jak znalazł :)

Aussie, Lightweight Conditioning Spray, odżywiająca mgiełka do włosów przesuszonych, zawierająca olejek z australijskich orzechów makadamia. Pojemność 250 ml, ceny nie pamiętam, ale była akurat na promocji, więc ją wzięłam. Miałam kiedyś szampon tej marki i byłam zadowolona, dlatego szukając odżywki sięgnęłam po Aussie. Ma ładny, delikatny zapach, który nawet utrzymuje się na włosach. Szukałam produktu, który trochę odżywi moje włosy i sprawi, że będą się mniej elektryzować pod czapką (sezon na czapki to dla moich włosów makabra ;))) Poużywam, zobaczę, jak na razie jestem zadowolona z zakupu. 

W Rossmannie kupiłam także krem do rąk Kamill Hand Repair, z 5% mocznikiem, w pompce. Nie lubię smarować rąk kremem (tak, wiem, że to zbrodnia!), ale nie umiem wyrobić sobie tego nawyku, więc zapominam o tej czynności. Zresztą, nie miałam też większych problemów ze skórą dłoni, niestety chyba aż do teraz. To pewnie skutek zimnych, mroźnych dni, i moje dłonie zrobiły się makabrycznie przesuszone. Kremów do wyboru, do koloru, ale ten spodobał mi się najbardziej, bo ma pompkę. Poza tym czytając skład mogę stwierdzić, że to też jeden z lepszych na rynku. Zawiera 5% urea, który sprawia, że skóra jest meeeega nawilżona, krem zawiera także wyciąg z rumianku, i panthenol, jest treściwy, bezzapachowy i szybko się wchłania. Myślę, że to był dobry wybór a moim dłoniom przyniesie ulgę :)

Będąc w Hebe, poszalałam i z manierą gwiazdy, kupiłam sobie Wypełniacz Ust, marki DermoFuture. :) Kupiłam głównie z wielkiej ciekawości, czy rzeczywiście sprawi, że moje usta będą widocznie większe, i to bez żadnej chirurgicznej ingerencji. Producent obiecuje, że każde użycie nadaje naszym ustom niepowtarzalny blask, a po pełnej 28-dniowej 'kuracji' usta staną się widocznie powiększone i wypełnione, a zmarszczki wokół nich znikają :) Podobno badania kliniczne potwierdzają działanie. Eh, taki gadżet na poprawę nastroju. Błyszczyk ma formę przeźroczystej, bardzo gęstej i lepkiej mazi, która rzeczywiście sprawia, że usta optycznie wydają się trochę większe, świecąc się przy tym jak tafla lodu :) Po chwili od momentu aplikacji maź zastyga na ustach i bardzo delikatnie mrowi, a producent radzi by dla lepszych efektów kilkukrotnie w ciągu dnia nakładać produkt na usta. Szału nie robi, poza tym nie stosuję tego regularnie, tylko od czasu do czasu, więc też nie mogę wypowiedzieć się na temat rzeczywistego działania. Ale nie żałuję zakupu :) Fajnie było wypróbować. 


W Yves Rocher kupiłam sobie wodę toaletową o zapachu karmelizowanej gruszki. Mam żel do mycia z tej serii i przepadłam za tym zapachem. Piękny jest :) Bardzo lubię wody toaletowe z serii Les Plaisirs Nature, mam już w domu uwielbiany przeze mnie kokos i malinkę. Na razie wzięłam sobie mniejszą wersję 20 ml (choć bardziej opłaca się ta większa butelka), bo będzie idealna do torebki. Zapach jest przepiękny, idealny na zimę i świąteczny czas, myślę, że produkty z tej gamy fajnie sprawdzą się jako prezent. 

Dodatkowo, w Yves Rocher pani dorzuciła mi miniaturkę kremu do rąk 'Świąteczna Spiżarnia, Czarne Owoce', a że kremu nigdy dosyć (teraz, bo potem znowu pewnie zaniedbam), to ucieszyłam się bardzo. Zapach dosyć ładny, a pojemność 30 ml idealnie nada się do torebki. Krem jest bardzo leciutki, pachnie leśnymi owocami i jeżyną. 



To by było na tyle, jeśli chodzi o moje ekspresowe zakupy z ostatniego wypadu po 'jedzenie' do marketu. Ale same przydatne. No może oprócz Wypełniacza, ale to z czystej babskiej ciekawości i na poprawę humoru :)) 
Wy też tak macie, że zawsze podczas zwykłych codziennych zakupów, zawsze coś wywęszycie? Pewnie taak, bo każda kobieta tak ma :)) (a co dopiero blogerka!;)) Życzę zatem bystrego oka, i udanych łowów :))









niedziela, 21 września 2014

Moja pielęgnacja twarzy

źródło: internet.

Jak już po tytule można się domyśleć, chcę Wam dzisiaj pokazać moje ulubione (i nie tylko) kosmetyki do pielęgnacji twarzy. Produkty przedstawione tutaj to oczywiście nie jedyne, jakie stosuję. Lubię czasem na przemian używać na przykład dwóch różnych kremów albo peelingów, jednak tylko tych, które mam sprawdzone, bo czasem moja skóra jest jednak kapryśna. Mimo wszystko pielęgnacja mojej twarzy jest banalna i prosta.
Rano wygląda to trochę inaczej, niż wieczorem. Ale o tym później. 
Zaczniemy od początku. Moja cera.. Kiedyś, dzięki wizycie (przypadkowej!) u kosmetyczki dowiedziałam się, że miałam atopową, wręcz odwodnioną skórę twarzy, ale dzięki bardzo dobrej ochronie i kosmetykom (głównie aptecznym), które mi poleciła wszystko na szczęście wróciło do normy. Problemem były źle dobierane kosmetyki, i myślę, że z takim problemem boryka się wiele kobiet, które po prostu nie wiedzą jaki mają dokładnie rodzaj cery, i używają kosmetyków niekoniecznie dobrych dla swojej skóry. Mam cerę wrażliwą, mieszaną, w kierunku do suchej, więc nie każdy kosmetyk jest dla mnie dobry. Jednak mam kilka, już sprawdzonych, które mnie dodatkowo nie przesuszają i spisują się dobrze. Karnację mam jasną, z piegami na nosie (do których już przywykłam i które zaakceptowałam).

Poukładałam sobie ten post wg produktów, których (aktualnie) używam. Moja pielęgnacja twarzy jest banalnie prosta i szybka i naprawdę skrócona do minimum. Nie wydziwiam z produktami i nakładaniem tony różnych rzeczy na twarz, a kosmetyki które używam są ogólnie łatwo dostępne.



PŁYNY I TONIKI


Na początek nie do końca pozytywnie, ale potem będzie już tylko lepiej ;) Pierwszy produkt, to dwufazowy ekspresowy płyn do demakijażu z Garniera, który kupiłam w Hebe pod wpływem mega pozytywnych opinii, jakie wyczytałam w internecie. Wszystkie achy i ochy sprawiły, że zapragnęłam mieć go i ja. Lubię produkty dwufazowe, nie przeszkadza mi oleista formuła, ucieszyłam się też że zmywa makijaż wodoodporny. Niestety trochę się zawiodłam, spodziewałam się po nim czegoś więcej. Nie zmywa dokładnie makijażu, muszę się trochę namachać płatkiem, a nazwa mówiła że będzie ekspresowo. W porównaniu do innych dwufazowych płynów jakie miałam, ten zostawia naprawdę silnie tłustą i nieprzyjemną warstwę na skórze. Parę razy zdarzyło się, że rano budziłam się z czerwonymi, piekącymi oczami. Męczę  jednak buteleczkę do końca, lecz na pewno nie wrócę do niego niestety ponownie. Płyn ma w składzie argininę, która ma poprawiać kondycję i wzmacniać rzęsy, jednak takiego efektu też nie zauważyłam. Drugi produkt, który też niekoniecznie pokochała moja buzia, ale który już się prawie kończy to tonik matujący ogórek&limonka z Bielendy. Ma ładny orzeźwiający zapach, plusem jest też to, że jest antybakteryjny i bezalkoholowy i to tyle pozytywów. Trochę mi się twarz klei po jego użyciu, a po paru godzinach miałam wrażenie że twarz robi mi się bardziej tłusta. Nie podoba mi się też to, że ma kolor zielony, i to na waciku, i to gdy nakładam go na twarz. Nie zauważyłam, żeby dokładnie oczyszczał twarz, a co dopiero matował. Skończę go jednak, bo nie lubię wyrzucać kosmetyków, ale już do niego nie wrócę. Może dla kogoś innego będzie się nadawał idealnie, ja niestety się z nim nie zaprzyjaźnię... Mój ulubieniec to tonik/płyn do codziennej pielęgnacji z Clinique. Kiedyś w Douglasie kupiłam sobie taki mały zestaw startowy 3 kroków z Clinique, typ skóry II, czyli mieszana w stronę do suchej. I zakochałam się, najbardziej polubiłam się właśnie z tym płynem, i wiedziałam, że jak skończy mi się ta miniaturka 100ml (która i tak starczyła mi na bardzo długo), to kupię sobie pełnowymiarowe opakowanie. Akurat Clinique otworzyło swoją stronę internetową, a że przesyłka była darmowa, i dodatkowo można wybrać sobie fajne miniaturki w gratisie, to się skusiłam. Mój płyn złuszczający ma pojemność 200ml i kosztował 79zł (jest jeszcze mega pojemność 400ml i kosztuje 125zł). Starcza na bardzo długo, jest bardzo wydajny. Na początku można się troszkę przerazić, bo wszystko co mamy niedoskonałe na buzi, wychodzi na zewnątrz, ale pani w Douglasie uprzedziła mnie, że tak właśnie działa ten płyn. Jednak jest to stan przejściowy, i potem można się cieszyć pięknie oczyszczoną, gładką i świeżą skórą. Płyn początkowo delikatnie mrowił mi  skórę, ale to tylko oznaka, że dobrze działa. Jest to najlepszy płyn/tonik jaki miałam, i absolutnie nie żałuję ani jednej wydanej na niego złotówki. Dzięki temu zestawowi startowemu poznałam się z marką Clinique, dlatego cieszę się, bo mimo, że mają niestety drogie produkty ale za to świetne jakościowo i warte tej ceny. Ostatni produkt, to też jeden z moich ulubieńców. Mowa tu o dwufazowym płynie do usuwania makijażu wodoodpornego z Sephory. Mam pojemność 125ml (w Sephorze dostępne są trzy wersje: 50ml - 15zł, 125ml - 29zł, i 200ml - 45zł). To mój absolutny ulubieniec, jeżeli chodzi o zmywanie makijażu oczu. Jednym pociągnięciem wacika i to bez tarcia schodzi dokładnie wszystko. Jest bardzo wydajny, ta średnia pojemność wystarcza mi naprawdę na dosyć długo. Nie podrażnia, mimo swojej konsystencji nie zostawia na skórze tłustej warstwy. Nie wyobrażam sobie wyjazdu, czy nawet codziennej pielęgnacji bez niego. Raz się zdarzyło, że nie miałam do Sephory po drodze, kupiłam ten z Garniera i dupa :) Bardzo też lubię dwufazowy płyn z Ziaji de-makijaż, jest dla mnie porównywalny właśnie do tego z Sephory, a do tego dużo tańszy.



ŻELE DO MYCIA TWARZY


Mam swoje trzy ulubione. Effaclar z La Roche Posay to mój stały bywalec łazienki. Nie stosuję go codziennie, ale świetnie oczyszcza i eliminuje zanieczyszczenia. O dziwo nie wysusza ani nie przesusza mojej skóry, mimo że polecany jest do skóry wrażliwej i trądzikowej. Zawiera wodę termalną, która nawilża i koi. Nie pasuje mi troszkę jego zapach, ale po tak długim czasie naszej znajomości już się przyzwyczaiłam. Drugi mój ulubieniec to żel oczyszczający Pure Zone z L'oreal. Ma dołączoną super gąbeczkę, która idealnie nadaję się do mycia buzi. Żel zapobiega błyszczeniu się skóry i dogłębnie oczyszcza. Jest wart kupienia dla samej szczoteczki, chociaż działanie samo w sobie jest zadowalające. Ostatni produkt to nowość w mojej łazience. Żel - peeling z Ziaji, z zielonej, nowej serii Oczyszczanie. Jest to produkt typu 2 w 1. Zawiera ekstrakt z liści manuka, działa antybakteryjnie, oczyszcza skórę, działa też nawilżająco i łagodząco. Cała ta seria ma ładny zapach (przynajmniej dla mnie), taki świeży i 'higieniczny' (może to ta manuka..) Peeling ma małe drobinki, które nie drażnią skóry.



PEELINGI DO TWARZY


Moje absolutne must have to chusteczki nawilżane do peelingu z Cleanic. Kupuję je w Rossmannie, miałam je na wakacjach, dzięki temu nie musiałam tachać kolejnej tubki z kolejnym kosmetykiem. Są dwustronne - jedna strona pokryta jest mikrogranulkami, a druga normalna, tak jak nawilżana chusteczka. Chusteczki są dosyć ostre, oczyszczają skórę ekspresowo, ale trzeba ich używać delikatnie, żeby nie podrażnić. Bardzo głęboko oczyszczają i wygładzają skórę twarzy, dają efekt dermabrazji. Chusteczki są dosyć duże, spokojnie mogłyby być o połowę mniejsze. W opakowaniu jest 10 sztuk. Kiedyś bardzo lubiłam takie aloesowe, w zielonym opakowaniu, dwustronne, peelingujące chusteczki, które kupowałam w Super Pharm. Nazwy nie pamiętam, a na półce ich dawno nie widziałam, ale też były dla mnie idealne. Moje ulubione dwa 'tubkowe' peelingi to gruboziarnisty peeling Argan Oil z Eveline i enzymatyczny aktywny peeling z Dermiki. Peeling z Eveline wcale nie jest taki strasznie gruboziarnisty jak nazwa wskazuje, powiedziałabym raczej że ma delikatne drobinki. Nie wiem, jak ja to kupowałam, że nie przeczytałam na opakowaniu, że peeling nadaję się do skóry mieszanej i tłustej (a ja mam raczej mieszaną w kierunku do suchej), ale na szczęście nie robi mi on kuku, i nad wyraz dobrze się sprawdza. Zawiera olejek arganowy, który odnawia komórki, i kwas hialuronowy, który nawilża i wygładza. Drobinki peelingujące nie są ostre, konsystencja jest dość gęsta, nie ścieka nam z twarzy, bardzo dobrze oczyszcza i odświeża twarz. A do tego jest wydajny i niedrogi (coś około 10 zł). Troszkę nie potrafię się jeszcze przekonać do peelingów enzymatycznych. Ale powoli próbuję. Aktywny peeling enzymatyczny Dermiki z serii Pure kupiłam na promocji w Super Pharm już jakiś czas temu. Ucieszyłam się że był na promocji, bo już jakiś czas jego zakup chodził mi po głowie, wydawał mi się produktem takim trochę luksusowym, ale że był trochę drogi (około 40 zł), to się wstrzymywałam. Dobrze działa, i powoli przekonuję się do jego formuły. Nie ma drobinek, trzeba go nałożyć tak jak a'la maseczkę, odczekać chwilkę i zmyć. Jest bardzo wydajny, końca nie widać... Pachnie glinką, którą zawiera w swoim składzie, ma jednolitą, musztardową, gładką konsystencję. Stosuję go maksymalnie raz w tygodniu, a czasem nawet i rzadziej. Nie podrażnia i nie powoduje pieczenia skóry. Lubię go, ale szału nie ma :D Cieszę się, że kupiłam na promocji. Ostatni produkt to pasta do głębokiego oczyszczania z Ziaji. Jak widzicie nowa seria Ziaji bardzo mi się spodobała. Pasta jest bardzo fajna, ale już zauważyłam, że przy codziennym używaniu raczej wydajna nie będzie. Dzięki Bogu jest tania, bo na pewno będę do niej wracać. Rozprowadzam pastę na dłoniach i myję twarz jak żelem, czy peelingiem. Podciągłam ją pod peelingi, bo może być dobrą alternatywą dla peelingu enzymatycznego z Dermiki. Ma właściwości złuszczające, mam wrażenie że cała ta seria dobrze się Ziaji udała :) Używam prawie codziennie do wieczornego oczyszczania twarzy.


KREMY DO TWARZY


Kremów do twarzy mam kilka, co nie znaczy, że po kolei nakładam je warstwami :D To są aktualnie wszystkie moje ulubione, które używane są przeze mnie na zmianę. Służą mi dobrze, więc na razie nie mam potrzeby rozglądać się za czymś innym. Kremy, które stosuję na dzień, idealnie mi służą nakładane pod makijaż.
Moim ulubionym (jak na razie ;)) jest Hydrolipidowy krem ochronny do twarzy z SF 50+ z firmy Pharmaceris o którym pisałam już osobną recenzję KLIKNIJ TUTAJ. Nakładałam go całe lato, i mimo, że jego pojemność to 50 ml, to myślę, że wystarczy mi jeszcze na jakiś czas, bo jest bardzo wydajny. Odkąd poznałam się z kremem z filtrem, teraz nie wyobrażam sobie bez niego mojej pielęgnacji. Wszystko co z filtrem rządzi! :)
Bardzo też lubię opalizujący krem z Ziaji z serii Sopot. Ma fajną konsystencję, lubię jego zapach, poprawia delikatnie koloryt skóry i dodaje blasku. Jest nasz polski, łatwo dostępny i tani. Na wakacjach, na zmianę z Pharmaceris używałam nawilżającego kremu z Sephory. Krem ma leciutką konsystencję, błyskawicznie się wchłania, nie klei się. Ma fajną, podręczną pojemność 30ml, przyjemnie, delikatnie pachnie. Pierwszy raz kupiłam go dzięki jakiejś szalonej promocji (kosztował wtedy 9,99zł) i teraz często po niego sięgam (jest to już moje 3 opakowanie). Od czasu do czasu, gdy czuję, że moja skóra twarzy jest ściągnięta i wysuszona sięgam po uniwersalny krem z Yves Rocher. Ma sporą pojemność 125ml, i nadaje się także do całego ciała. Ma trochę gęstą, ale jednak aksamitną konsystencję, dobrze sprawował mi się nałożony pod makijaż.
Na noc ukochałam  sobie mikrozłuszczający krem z kwasem migdałowym z Ziaji z tej nowej, zielonej serii Ziaja Oczyszczanie. Już wcześniej chciałam sobie kupić ten krem z kwasem z Pharmaceris, więc fajnie, że Ziaja wypuściła coś podobnego, za to w dużo bardziej przystępnej cenie. wiem, że niektórzy bardzo narzekają na zapach kremu - ja natomiast mam na odwrót, bardzo lubię ten zapach. Krem ma za zadanie złuszczać i odnawiać naskórek, oczyszczać skórę z zaskórników a przy tym nawilżać. Stosuję go na zmianę z olejkiem z Rossmanna ale o tym później :)



KREMY POD OCZY


Kremów pod oczy mam mnóstwo i muszę się przyznać, że niestety nie stosuję ich regularnie. Na zdjęciu widzicie moje dwa ulubione. Nawilżający krem marki Nuxe, ma działanie kojące i odżywcze. Lubię jego zapach, jest taki jakby lekko ziołowy, kojarzy mi się z leśną polaną :D. Jest dobry dla mojej suchej skóry, szybko się wchłania, niestety jest drogi, więc pewnie nie zawita do mnie ponownie. Mam też żel fizjologiczny pod oczy firmy Iwostin, który kupiłam dlatego, bo szukałam takiego, który nie uczula i jest hypoalergiczny. Żel ma delikatną formułę, i jest przeznaczony dla odwodnionej skóry, zmniejsza obrzęki i cienie pod oczami.
Zapomniałam wspomnieć, że na wakacjach zachwycił mnie krem pod oczy z Clinique All About Eyes. Robiąc zakupy na stronie internetowej Clinique, mogłam wybrać sobie zestaw miniaturek, i jedną z tych, które wybrałam była właśnie miniaturka kremu pod oczy. Miniaturka jak się okazało wcale nie była tak mała, bo mam ją do teraz. Krem pięknie wygładza i odżywia skórę wokół oczu. Jest bezzapachowy, ma piękny słoiczek i nawilża nieziemsko. Nie wiem jednak czy byłabym skłonna wydać ponad 100 zł na krem pod oczy, natomiast jeśli będę robić zakupy na stronie Clinique, to na pewno wybiorę znów miniaturkę tego kremu jako gratis.



SERUM I OLEJE


Wieczorem, po oczyszczeniu twarzy rzadko stosuję krem (chyba, że ten z Ziaji), natomiast królują u mnie olejki. Suchy pielęgnacyjny olejek z Nuxe mam już nie wiem od jakiego czasu. Jest mega wydajny, nie wiem kiedy (i czy w ogóle) mi się skończy. Pachnie przepięknie. Jest mega uniwersalny. Nadaje się na twarz, na ciało, włosy, paznokcie, i gdzie tam macie ochotę. Wchłania się błyskawicznie, nie pozostawia tłustej, oleistej warstwy. Na lato nadaje się na codzień na całe ciało. Posmarowane nim nogi i ręce wydają się smuklejsze i bardziej glam :) Jest jeszcze wersja ze złotymi drobinkami, ale nie przemawia do mnie wygląd jak świecidełko z choinki, chociaż pewnie pięknie prezentuję się na opalonej skórze. Niestety jest troszkę drogi (ja swój wyjęczałam i w końcu dostałam w prezencie od swojego chłopa ;)). Dobrze nawilża i wygładza skórę. Ma ładne, aczkolwiek trochę ciężkie, szklane opakowanie. Ale nie wyobrażam sobie go na przykład w plastiku. Opakowanie sprawia, że produkt wydaję się być bardziej ekskluzywny. Godny polecenia. Troszkę go niestety ostatnio zaniedbałam na rzecz nowo kupionego olejku do twarzy z granatem Bio z Alterry z Rossmanna. Olejek przeznaczony jest do skóry suchej i bardzo suchej. Ma w swoim składzie olej z pestek granatu i olej migdałowy. Nakładam go na twarz co wieczór, po oczyszczeniu. Ma fajną, małą, poręczną buteleczkę z pompką. Jest bardzo wydajny, mam go już jakiś czas a prawie nic nie ubyło :) Był tani, posiada certyfikat, ma naturalne składniki, robi dobrze mojej buzi więc na pewno wart jest polecenia :) Co jakiś czas lubię też na wieczór użyć sobie żelu nawilżającego Rival de Loop z Rossmanna. Dla mojej skóry to raczej takie bardziej a'la serum niż żel. Żel ma ładną, szklaną buteleczkę z pompką. Jest odświeżający i odżywiający. Szybko się wchłania, dobrze nawilża i koi. Strasznie podoba mi się zapach, jest taki specyficzny, ale nie umiem określić. Stosowałam parę razy pod makijaż, dobrze się sprawował, ładnie wygładzał skórę twarzy. Zawiera podwójny hialuron i pantenol. Był tani, ale nie pamiętam ile kosztował, bo mam go już jakiś dosyć spory czas. Wydajność też całkiem przyzwoita, żel jest zbity i gęsty. Najfajniejsze jest dla mnie to, że produkt daje odczuwalne uczucie chłodzenia i wyraźnego odświeżenia. 


RESZTA



Ostatnie dwa produkty są dla mnie również niezbędne i nieocenione podczas pielęgnacji mojej twarzy. Raz na jakiś czas, gdy czuję, że moja skóra lekko się przesuszyła lubię sięgnąć po nawilżające kapsułki pielęgnacyjne do twarzy z Rival de Loop z Rossmanna. Są tanie, a poleciła mi je moja pani kosmetyczka (podczas wizyty o której pisałam na samym początku). Niby taki zwykły, tani produkt z Rossmanna a uwierzcie, że potrafi wiele :) W opakowaniu jest 7 kapsułek, które zapewniają mega intensywną i szybką regenerację suchej skóry. Zawartość kapsułki wyciskamy na umytą twarz i to cała filozofia. Nie wyobrażam sobie także demakijażu bez płatków Lilibe z Rossmanna. Przetestowałam już różne płatki i zawsze wracałam do tych Rossmannowych. Są niezastąpione. I taniutkie. Zawsze miałam te zwykłe opakowanie, teraz  szaleńczo pokusiłam się o wersję z aloesem :P. 

Ważną częścią pielęgnacji mojej twarzy jest też nakładanie raz na jakiś czas maseczki :) Pisanie posta o maseczkach pamiętam, że sprawiło mi ogromną radość, a moje wypociny możecie poczytać TUTAJ


Jak widzicie, nie używam produktów jakoś specjalnie wyszukanych, tylko raczej takich ogólno-dostępnych. Moja pielęgnacja jest prosta jak budowa cepa :) A wy jakie macie swoje ulubione rytuały albo tricki pielęgnacyjne? Jakich kosmetyków lubicie używać?





Miłego dnia życzę! :)

środa, 10 września 2014

Wrześniowe zakupy - kosmetyki do pielęgnacji






Początkiem września wybrałam się parę razy na zakupy (czyli dziki szoping :)) w celu upolowania fajnych jeansów. Jak to zazwyczaj bywa, spodni nie znalazłam, więc na pocieszenie wstąpiłam do Rossmanna, SP i paru tam jeszcze po drodze. To zazwyczaj wystarcza, żebym wróciła do domu bardziej uśmiechnięta, nie poszalałam za bardzo, to jedynie same przydatne rzeczy (hehe, czy ja w ogóle kupuje jakieś niepotrzebne..:P )
Będą dwa posty, bo nie chciało mi się aż tak rozpisywać, więc rozdzieliłam moje zakupy, dzisiaj będzie o kosmetykach do pielęgnacji a na dniach do makijażu.






Na początek rzecz przydatna bardzo czyli żele pod prysznic. Przy okazji zwykłych zakupów zawsze upatrzę jakiś nowy, fajny zapach, a że zazwyczaj kosztują grosze, to żal nie brać :D



Isanowe żele kosztują grosze a dodatkowo były jeszcze na promocji, więc nawet się nie zastanawiałam..
Limonkę&mięte znają i lubią chyba wszyscy. Jest fajnie orzeźwiająca, pobudzająca, musiałam chapnąć ją znów :) Mój ulubiony to olejek melon&gruszka. Pięknie, słodko pachnie. No i jest to bardziej olej pod prysznic, niż żel, więc konsystencja jest bardziej delikatna. Dwa nowe, których wcześniej nie miałam przyjemności poznać; marakuja&kokos pachnie bardzo ciekawie. Słodko ale nie mdli. Ciekawa jestem, zobaczymy. I drugi; witaminowo&jogurtowy pachnie bardzo delikatnie, ale też przyjemnie. Żele jak to żele, mają za zadanie umilać nam prysznic :) Nie wymagam zbyt wiele, te z Isany zawsze spisywały się u mnie dobrze, więc są sprawdzone, tanie i godne polecenia.


Żele część druga :) Upatrzony na promocji żel Fa melonowo&witaminowy przypadkowo trafił do koszyka. Ale czuję, że będę zadowolona, bo też pięknie, świeżo pachnie. W ogóle zauważyłam, że lubuję się coś ostatnio w słodkich zapachach. Większa część mojej łazienki jest 'słodka' :) Mój facet za to wierny jest tylko kokosowym i miodowym zapachom, chociaż jak czasem wywącha jakiś fajny, to mi podbierze :) Ten z Yves Rocher Purple Lilac dostałam przy okazji zakupów. Miałam go już kiedyś. Bardzo lubię zapach bzu, więc dobrze, że zagości na półce, bo przypomni jesienną porą trochę wiosny. Żel z Oriflame z Natur Secrets gości u mnie pierwszy raz. Ale cieszę się bardzo, bo wszystko co lawendowe sprawia mi ogromną radość :)


Biovax bardzo lubię, mają świetne produkty, a że po wakacjach moje włosy troszkę osłabły, to postanowiłam zaopatrzyć się w końcu w jakąś maskę do włosów (chociaż nie lubię używać odżywek i masek) i kupiłam intensywnie regenerującą maskę do włosów słabych ze skłonnością do wypadania. Akurat była na promocji, więc lepiej dla mnie. Już dwa razy stosowałam, miałam potem mięciutkie włosy, więc myślę, że się polubimy. W zestawie z maseczką jest czepek, dzięki któremu produkt może lepiej zadziałać. Moje ulubione chusteczki do higieny intymnej facelle z Rossmanna kupuję zawsze na zapas jeśli są w promocji a ja jestem akurat w Rossmannie. Godne polecenia, bo najlepsze jakie miałam. Odżywka a raczej olejek arganowy do włosów z Douglasa już podbił moje serce. Pięknie pachnie, nie klei włosów, ładnie odżywia. Wmasowuję go po myciu w wilgotne włosy, prawie codziennie i już zauważyłam, że włosy się ładnie błyszczą i regenerują. Odżywił moje końcówki a do tego był na promocji, więc tymbardziej żal było nie kupić. Aaa i już zauważyłam, że będzie mega wydajny. Nic a nic się go nie zużywa, wystarczą dwie małe kropelki. Pasta do zębów, która już kiedyś u mnie gościła i byłam zadowolona, więc kupiłam ją ponownie. Pearl Drops hollywood smile, delikatnie wybielająca pasta do zębów (niby z systemem 4d - jakich to bajerów teraz nie wymyślą). Ma ładny, delikatny smak (nie wykrzywia mi buzi, jak większość, a tego nie lubię), bezpiecznie oczyszcza i rozjaśnia odcień zębów. Ostatni produkt ze zdjęcia to nowość, na którą miałam wielką ochotę, ale jeszcze nie testowałam. Miałam kupon rabatowy z SP, więc postanowiłam wykorzystać i skusiłam się na lakier żelowy utwardzający Sechce Vite. Nakłada się go na mokre, pomalowane paznokcie i ma dać efekt takiej a'la hybrydy. Ciekawa jestem bardzo, zobaczymy. Czytałam bardzo dużo pozytywnych opinii, więc mam nadzieję, że okaże się przydatny. 


Krem CC do ciała z Bielendy chciałam kupić już latem (w sumie nie wiem, czemu kupiłam go dopiero teraz, jak już kończy się sezon na krótkie galotki :)). Użyłam parę razy, ładnie pachnie (na szczęście nie tak, jak balsamy brązujące, bo zawsze drażnił mnie ten zapach), ma rozświetlające drobinki, pielęgnuje jak balsam, ma wygodną tubę. Na początku wystraszyłam się brązowego koloru, ale nie barwi i szybko wnika w skórę. Trochę spóźniony zakup, bo na lato byłby idealny. 


I ostatnie dwa produkty. Krem do pielęgnacji twarzy na dzień z filtrem z Palmersa kupiłam, bo był na promocji. Ot tak po prostu miałam ochotę wypróbować. Lubię tą markę, mam sporo produktów i zawsze jestem zadowolona, więc kupiłam w ciemno, ale myślę, że się polubimy. Krem jest w tubie, ma lekką, szybko wchłaniającą się konsystencję i ładnie pachnie (jak to produkty z Palmersa). Smaruję rano, pod makijaż na zmianę z tym z Pharmaceris o którym pisałam wcześniej KLIK. Olejek do twarzy Alterra z granatem bio pokochałam od razu. Zawsze wieczorem po myciu i oczyszczeniu nakładam go na twarz zamiast kremu. Rano mam mięciutką, gładziutką i nawilżoną skórę. Kosztował w Rossmannie grosze, a jest lepszy (przynajmniej dla mnie) niż niejedno drogie serum. Pachnie cudownie, jest wydajny i dobrze się wchłania. 



Dobrego tygodnia Wam życzę! :)

sobota, 2 sierpnia 2014

Yves Rocher



Dzisiaj chciałam Wam tak na szybko pokazać moje ostatnie zamówienie na stronie sklepu Yves Rocher. Lubię tę francuską markę, niektóre kosmetyki i zapachy są naprawdę bardzo fajne a że często przez internet są różne promocje, to nawet lepiej kupować online niż stacjonarnie. Ja załapałam się na darmową dostawę, tym bardziej kusiło, by coś kupić. 



Z zakupów jestem jak najbardziej zadowolona, dlatego też polecam Wam te produkty. Są naturalne, nie uczulają (przynajmniej mnie). Ponadto uniwersalne, no i przydatne. 

Pierwszy zakup to krem do twarzy i ciała na dzień Pure Calmille - jest go 125 ml, ma duże, poręczne, odkręcane opakowanie. Ładny design, który przyciąga wzrok. Kosztuje około 16 zł, ale ja kupiłam go taniej, bo był na promocji. Jest  mega uniwersalny i mega wydajny krem. Bardzo przyjemnie pachnie, sprawdza się w każdej sytuacji, łatwo się rozprowadza i dobrze wchłania. 



Krem ma dosyć gęstą konsystencję, a jednocześnie nakładając go, sprawia wrażenie takiego lekkiego. Stosowałam go nawet parę razy z rana na twarz pod makijaż i spisywał się rewelacyjnie... Jest uniwersalny jak Nivea, i mimo, iż Nivea jest dużo tańsza, to warto wypróbować. 
Stosowałam go też na ciało, bo lubię jego zapach, krem dobrze sobie radził także na małe podrażnienia, sprawdzał się też po goleniu. 



Kolejnym produktem który kupiłam była maseczka do twarzy z lini Pure System. Kosztowała niecałe 5 zł,   a bardzo fajnie oczyszcza skórę twarzy. Jest przygotowana dla cery trądzikowej, ja takowej nie mam, ale nie przeszkadzało mi to, by wypróbować. Świetnie radzi sobie z niedoskonałościami na twarzy. Doskonale oczyszcza skórę, jednocześnie nie podrażnia, tylko koi skórę. Opakowanie podzielone jest na dwie saszetki, mi jedna starczyła na dwa razy. W składzie znajduje się kwas salicylowy, który ma właściwości antybakteryjne, a także wyciąg z miąższu aloesu bio, który łagodzi podrażnienia. 


Maseczka jest godna polecenia, poręczne opakowanie łatwo jest zabrać np w podróż. Efekt działania bardzo mnie zadowala, skutecznie likwiduje wągry, zmniejsza pory, doskonale odświeża, skóra jest gładziutka i świeża. Maseczka ma gęstą konsystencję, dobrze się ją nakłada, nie spływa nam z twarzy, jest prosta w użyciu - nakłada się ją na kilka minut a potem spłukuje. 

Z serii Pure System kupiłam jeszcze głęboko oczyszczający tonik do cery trądzikowej. Wybrałam go nie dlatego, że mam cerę trądzikową, tylko dlatego że jest on w formie żelu. Nigdy wcześniej nie stosowałam toniku w tej formie, a że ma on dodatkowo właściwości antybakteryjne to tym lepiej. 



Tonik ma taki sam skład, jak wspomniana wcześniej maseczka. Ma działanie antybakteryjne, oczyszczające, jednocześnie nie wysusza i nie podrażnia skóry. Nie zawiera parabenów. Ma przyjemny zapach, ładnie matowi skórę. Czytałam, że cała seria Pure System z YR jest godna polecenia, nie mam jednak skóry trądzikowej, i zawsze miałam obawy, że takie kosmetyki bardzo wysuszają skórę. Te  YR nawilżają i odświeżają, koją podrażnienia i pielęgnują. Tonik dobrze przygotowuję skórę przed nałożeniem kremu, daje poczucie odświeżenia i czystości. 


Gratis dostałam widoczną na zdjęciu miniaturkę płynu micelarnego 50 ml, (a także spray - mgiełkę opalającą, która nie załapała się na zdjęcie), która jako jedyna niespecjalnie przypadła mi do gustu. Niedokładnie zmywa makijaż, muszę się trochę jednak pomęczyć, żeby ''wymyć'' moje oczy. Na dzień dzisiejszy mam swoją świętą trójcę miceli, które uwielbiam, są to dwufazowe micele z Sephory, Ziaji i mój ostatni nabytek z Garniera.. :-) Ale o tym kiedy indziej... 

Jednak pozostała trójka sprawdziła się u mnie znakomicie, więc przy okazji zachęcam do wypróbowania, tymbardziej, że na stronie YR często (prawie non stop ;-)) są rewelacyjne promocje.






Pozdrawiam <3