Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nivea. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nivea. Pokaż wszystkie posty

sobota, 17 stycznia 2015

Szybkie zakupy, szybki post... (#3)

Jako, że od jakiegoś czasu męczy mnie zapalenie ucha, i nie mam ochoty ani nastroju za bardzo na nic, dzisiaj będzie trzeci post z serii 'szybko i na temat' :)) Jeszcze przed Świętami ogarnął mnie szał zakupów (jak chyba każdego), dlatego dzisiaj chciałam Wam pokazać jego mały zalążek i przedstawić Wam moje nowe maleńkie przedświąteczne nabytki, które używam i stosuję, dlatego mogę się już z Wami podzielić moim pierwszym wrażeniem.... są to jednak maleńkie, drobne zakupy, dlatego też nie spodziewajcie się Bóg wie jakiego obszernego posta ;))



Tonik delikatnie oczyszczający Nivea Pure&Natural
Kupiłam go spontanicznie podczas zakupów w Super Pharm, bo po prostu potrzebowałam jakiegoś oczyszczającego toniku. Produkt przeznaczony jest do każdego typu skóry, ma odświeżać i delikatnie oczyszczać skórę. I rzeczywiście oczyszcza bardzo, ale to bardzo delikatnie. Tak jak ma w nazwie. Mimo tego, że w składzie zawiera alkohol jest naprawdę bardzo delikatny. Dla mnie to niestety minus, bo mam wrażenie, że nie jest tak 'dokładny', jak bym tego potrzebowała. Wacik po oczyszczeniu makijażu jest praktycznie czysty. Mimo wszystko, tonik bardzo ładnie pachnie i jest dosyć wydajny, dlatego będę go męczyć jeszcze przez jakiś czas. Stosuję go zazwyczaj po prostu do odświeżenia, bo z resztkami makijażu nie radzi sobie kompletnie. Produkt ma fajny skład, zawiera olejek arganowy, aloes, pozbawiony jest parabenów, silikonów i barwników. Dla kogoś, kto nie ma większych wymagań co do oczyszczenia cery i lubi takie bardzo delikatne działanie będzie ok, jednak w moim odczuciu jest on niestety za słaby i dosyć przeciętny w porównaniu do innych, dostępnych na rynku tego typu produktów. Szału nie ma, dupy nie urywa ;)

Alterra, mydło roślinne z ekstraktem z drzewa sandałowego
Od jakiegoś czasu lubię mydełka w kostce, i spontanicznie kupuję jakieś ciekawe zapachowo, które wpadną w moje ręce. Drzewo sandałowe kusiło mnie od jakiegoś czasu, poza tym bardzo lubię mydełka z Rossmanna. Producent twierdzi, że w 100 % zawiera czyste oleje roślinne, nie zawiera syntetycznych substancji konserwujących, ani składników pochodzenia zwierzęcego. Zapach jak dla mnie nawet taki przyjemny. Taki trochę męski.. 

Kobo Professional, Make Up Fixer Spray
Kupiony w Naturze, na promocji. Naoglądałam i naczytałam się o różnych fixerach i magicznych sprayach, które mają przedłużyć trwałość naszego makijażu i zapragnęłam mieć takie coś. Marzeniem byłaby oczywiście wychwalana mgiełka z Maca, ale póki co, kupiłam fixer, dużo tańszy marki Kobo. Pachnie trochę jak lakier do włosów, i używa się go dokładnie tak samo, tyle, że pryskamy na buzię. Dobrze utrwala makijaż, przydaje się najbardziej wtedy, gdy pogoda nas nie rozpieszcza, będzie więc idealny na deszcz, wiatr, czy upał. Jednak muszę poużywać go troszkę dłużej, by wyrobić sobie bardziej szczerą opinię na temat działania. 

4 Long Lashes by Oceanic, serum przyspieszające wzrost rzęs
Kupiłam na promocji w Super Pharm, i muszę przyznać, że pokładam w nim wielkie nadzieje. Zaczęłam już codziennie używać, i czekam na efekty. Cała blogosfera mówi, że działa cuda, więc mam nadzieję, że i ja będę miała rzęsy do nieba :) Serum na za zadanie nie tylko wydłużyć rzęsy, ale także zagęścić je i wzmocnić. Poużywam i zobaczę. Ale jak na razie jestem mega pozytywnie nastawiona. 

Ostatni produkt to krem do rąk Isana, Harmony i pantenolem i masłem shea
Krem kupiłam w Rossmannie, pochodzi z edycji zimowej, limitowanej. Największy plus, to to, że produkt ma pompkę! :)) Stoi w łazience, i ładnie się prezentując, zaprasza do 'pokremowania rąk' po ich umyciu. Muszę przyznać, że nie pamiętam nigdy, żeby posmarować ręce kremem po umyciu, a że myję ręce dosyć często, pomyślałam więc, że będzie to idealny produkt do łazienki. Ładnie pachnie, nawilża i pielęgnuje. Szybko się wchłania no i ma fajną butelkę :)) 



Życzę Wam miłego (zdrowego!) weekendu, pogoda póki co nas rozpieszcza, więc nic, tylko korzystać :)) <3 Buziaki!







sobota, 27 grudnia 2014

Małe zakupy / Nowości kosmetyczne

Dzisiaj chciałam Wam pokazać moje małe zdobycze, które zostały kupione w ostatnim czasie. Są to kosmetyki do makijażu. Zapraszam. 


W Naturze skusiłam się na nowość, o której czytałam już na paru blogach, a że dodatkowo urzekła mnie szata graficzna produktu, tym bardziej postanowiłam kupić. Tusz do rzęs Lash Princess z Essence, to chyba jeden z najładniejszych tuszy, jakie miałam :) Najpierw nigdzie nie mogłam go zdobyć, a potem, kiedy już olałam moje poszukiwania - tusz leżał sobie w szafie i czekał na mnie, jak gdyby nigdy nic ;))


Producent zapewnia, że maskara lash princess ze specjalnie wygiętą szczoteczką w kształcie głowy kobry pokryje każdą rzęsę i pozwoli wyczarować królewską objętość i zachwycające, urocze, powłóczyste spojrzenie. dla intensywnego makijażu oczu. Jest unikalna, jak każda księżniczka, dlatego ubrana jest w wieczorową suknię. princess(ence)! 
Maskara 'ubrana' jest w uroczy gorsecik, który wykonany jest z gumy, dzięki temu bardzo wygodnie leży w ręku i nie ślizga się. Jestem zachwycona efektem jaki ten supertani, zwykły, drogeryjny tusz daje :) Maluje się nim na zmianę, z moim ulubionym z Benefit They're Real. Fajny kształt szczoteczki sprawia, że lepiej ona 'wyczesuje' rzęsy. Daje widoczny efekt pogrubienia i wydłużenia, nic mi się też nie osypuje ani nie podrażnia. Bardzo lubię stosować ją w duecie z bazą pod tusz Lash Base z Essence, którą kupiłam przy okazji tych samych zakupów w Naturze. To pierwsza moja baza pod tusz do rzęs, jaką mam przyjemność używać. Kupiłam z ciekawości, no i z myślą, że przyczyni się do tego, że moje rzęsy będą jeszcze dłuższe. 


Baza pod tusz z Essence, to stosunkowo nowy produkt w szafie tej marki (przynajmniej ja nie widziałam wcześniej). Kosztowała coś około 10 zł. Opakowanie wygląda jak zwykły tusz do rzęs, jest widoczne i białe. Szczoteczka jest zwykła i prosta. Bardzo dobrze 'chwyta' rzęsy. Są mocno umazane białą mazią, do której świetnie przylega tusz. Dużo lepiej tusz do rzęs prezentuje się na oku, gdy mam nałożoną tą bazę. Zauważyłam też, że tusz się nie osypuje, i ładniej trzyma się przez cały dzień. 

Kolejne produkty to kosmetyki do pielęgnacji ust. Błyszczyk, masełko i szminka. 



Błyszczyk do ust Sephora, Kiss Kiss Universal Pink Gloss ze świątecznej, nowej kolekcji skradł moje serce. Piękna, czarna, metalowa puszka, z przesuwanym wieczkiem kryje w sobie 15 g produktu. Myślałam, że produkt dostępny jest tylko online, i gdy w Sephorze w Katowicach zobaczyłam go przy kasach, od razu buchnęłam do mojego koszyka. Kosztował chyba około 20 zł, już nie pamiętam. Idealny na mały prezent, dodatkowo ma uroczy kartonik, na którym można napisać dla i od kogo :) Ładnie pachnie i ma delikatny, różowy kolor, który podkreśla kolor naszych ust. 

Kolejny produkt to okrągłe masełko do ust z Nivea. Wersja kokosowa. Coś mam słabość do mazideł w puszeczkach :)) Opakowanie zaprojektowane na podobiznę puszki kultowego kremu z Nivei. Kupiłam z myślą o nawilżaniu ust na zimę, zawsze mam w torebce. Jest wiele różnych wariantów zapachowych. Mam jeszcze ochotę na karmel (toffi?), ale i tak nie zużyję, więc szkoda, żeby leżało. 



Pomadka z Avon, to taki raczej zakup w ciemno, niestety nie za bardzo trafiony. W katalogu prezentował się bardziej ciekawie. Produkt z serii ColorTrend, kolor Amethyst. Myślałam, że to będzie taki zgaszony róż a kolor niestety okazał się całkiem inny, niż na zdjęciu :/ Taka babcina szminka (ale pachnie dosyć ładnie), chociaż nawet mojej babci nie spasowała :)) Będzie leżeć, może kiedyś się do niej przekonam... 

Kolejny duet znalazł się na zdjęciu razem zupełnie przypadkowo :) 



Korektor pod oczy Nyx High Definition HD Photogenic Concealer Wand. Ten korektor chodził za mną już od dawna. I gdy nadarzyła się okazja zakupów w Douglasie, wzięłam bez wahania :) Czytałam mnóstwo pozytywnych recenzji o tym produkcie, a jeszcze bardziej ucieszył mnie fakt, że jest idealnie jasny do mojej bladej twarzy :) Mam kolorek 01 Porcelain, najjaśniejszy. Korektor bardzo ładnie stapia się ze skórą, i dosyć dobrze kryje moje cienie pod oczami. Ma twardy aplikator, wystarczy odrobina, zbyt duża ilość uwydatnia zmarszczki mimiczne...  Trzeba go szybko szybko i precyzyjnie rozprowadzać, bo po nałożeniu zastyga i gęstnieje. Jeden z lepszych jakie mam. Mój Ci on! :))



Cień do powiek 3D z Essence, to też ostatnio jedne z moich ulubionych cieni (niepaletkowych) na codzień. Mam już kilka kolorków, tym razem kupiłam sobie nowość odcień 01 Irresistble fox-trott. Podwójny cień ma lekką, satynową teksturę i nadaje metaliczne i lśniące wykończenie. Może być aplikowany na sucho i na mokro. Piękny odcień brzoskwini i brązu ładnie prezentuje się na oku. Cienie niestety nie są jakoś mega napigmentowane, i troszkę osypują się przy nakładaniu, dlatego najlepiej używać ich razem w duecie z bazą. 

Ostatnie produkty to mozaikowe pudry i róże do policzków, które nabyłam w ostatnim czasie. Mój aktualny ulubieniec, używany prawie codziennie, to puder brązująco-rozświetlający Hello Autumn z Essence. Kosztował coś koło 10 zł, ale przez ciągłe promocje w Naturze dokładnie nie pamiętam. Ładna mozaika w kształcie liści pięknie prezentuję się w opakowaniu, co dodatkowo cieszy oko. Jest to edycja limitowana, więc zachęcam do kupna, jeśli jeszcze spotkacie. Bardzo ładnie, subtelnie, delikatnie rozświetla i dodaje blasku. Idealny dla jasnej karnacji. Kuku sobie nim nie zrobimy. Wielofunkcyjny. Może służyć jako bronzer i rozświetlacz, czy róż do podkreślenia policzków. Dzięki temu produktowi możemy wyczarować sobie złotą jesień na policzkach :)) Gorąco polecam. Jeden z lepszych jakie mam. 



Kolejny produkt kupiony podczas promocji w Naturze, to róż do policzków marki Pierre Rene, Rouge Powder, 01 Soft Rouge, ładny kolor chłodnego różu. Mam już parę kosmetyków tej marki i uważam że robią naprawdę dobre produkty, za niską cenę. Kolor jest trwały i idealny, właśnie takiego szukałam od jakiegoś czasu. Mam taki sam odcień pomadki, więc idealnie mi współgra. Dobry zamiennik  tego drogiego z MACA. Poza tym to nasza polska, rodzima marka, więc warto wspierać :))

Róż z Sephory, kupiłam podczas promocji 2 + 1. Mam numerek 20 Orange Neon. Dosyć drogi, standardowo kosztuje około 39 zł, więc trzeba polować na promocje. Fajny kolor pomarańczy, w sam raz, dla takiej jesiennej dziewczyny jak ja :)) Wystarczy tylko delikatnie musnąć w nim pędzel, by uzyskać pożądany efekt, nie trzeba nakładać dużej ilości. Lubię róże do policzków z Sephory, są naprawdę dobrej jakości, buzia wygląda świeżo. 



Ostatni produkt, to mozaika marki Nyx, odcień MPB11 Truth. Jest kilka odcieni do wyboru. Rewelacyjny kosmetyk, jednak myślę, że bardziej na te cieplejsze, letnie dni. Idealny jako bronzer. Jest dobrze napigmentowany, wystarczy odrobina na pędzel. Ma idealny kolor, ciepłe tony idealnie pasują do mojej karnacji. Trochę osypuję się przy nakładaniu, ale wystarczy dobrze strzepnąć pędzel :) 

To by było na tyle, pochwalcie się czy macie któryś z tych produktów, i co o nich sądzicie.