Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mtbo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mtbo. Pokaż wszystkie posty

środa, 7 grudnia 2011

Za co kocham MTBO

MTBO, czy inaczej RJnO to Rowerowa Jazda na Orientację. Odkąd odkryłam, że taka forma zawodów odbywa się co jakiś czas w okolicach Warszawy, staram się raz na jakiś czas wystartować. Są to zawody bardzo szybkie, gdy porównać je do maratonów na orientację. Organizują je profesjonaliści od orientacji sportowej - Jan Cegiełka i Henryk Marcinkiewicz. Nieraz można pościgać się z kadrowiczami, na przykład z sympatyczną Anią Kamińską, naszą Mistrzynią Świata z 2010 roku w RJnO.

Na czym polega RJnO? Podobnie jak w biegach na orientację punkty kontrolne są rozstawione bardzo gęsto, mapa jest specjalnie przygotowana do jazdy rowerem, uwzględnia m.in. możliwe prędkości na ścieżkach i ich szerokość. Dystanse, na których startowałam wahały się od kilkunastu do około 25 km. Lampiony tu i ówdzie prześwitują między drzewami, zwłaszcza w listopadzie, gdy nie ma już liści ;)

Nie jest to zatem dystans, na którym liczy się ekstremalna wytrzymałość. Raczej szybkość i dobra technika w jeździe po piasku, patykach, błocie. Maksymalnie dwie godziny jazdy to prosta taktyka - jak najszybciej do celu! Ale którędy? Punkty zwykle stoją w tak „złośliwych” miejscach, że na pierwszy rzut oka trudno ocenić, który wariant przejazdu jest korzystniejszy. Czy krótszy, ale przez wydmę, czy może okrężny, twardą, płaską ścieżką? Łatwiejszy nawigacyjnie, lecz dłuższy, czy śmiały skrót dziesiątkami małych ścieżek? Nie dość, że stale trzeba rozwiązywać tego typu łamigłówki, to jeszcze ani na chwilę nie można stracić koncentracji na mapie. Kilka chwil nieuwagi i już człowiek stoi w środku lasu i zastanawia się, gdzie właściwie jest!

O ile mapa nie sprawiałaby problemu, gdyby z nią sobie po prostu spacerować (jest bardzo dokładna i przedstawia wszystkie leśne ścieżki), to już przy nieco szybszej jeździe łatwo stracić głowę, wyłączyć się. Nawet obrotowy mapnik i kompas na ręku nie zawsze gwarantują płynną jazdę bez błędów. A decyzje trzeba podejmować naprawdę szybko!

Bardzo podoba mi się tak duży procent nawigacji w tak krótkich zawodach. Blisko domu można pogłówkować, trochę się zmęczyć. Atmosfera zawsze kameralna, wesoło. W jeden z listopadowych weekendów tak właśnie bawiliśmy się w Wesołej i w Lesie Sobieskiego. W kategorii kobiet wygrała Klara, mi udało się zająć drugie miejsce, z łączną stratą za dwa dni - 6 minut. Udało mi się nie zgubić, nie popełnić większych błędów i mimo nie zawsze optymalnych wariantów, uznaję zawody za udane. Dokładnie dwa lata temu pojechałam w "owczym pędzie" za innymi zawodnikami (błąd!), kompletnie się zgubiłam, nie wiedziałam, gdzie jestem, na metę przyjechałam po limicie i zostałam zdyskwalifikowana... Postęp jest!

Przede wszystkim miałam dużą motywację, żeby pomimo zachmurzonego, listopadowego dnia i temperatur tuż powyżej zera trochę pokręcić po lesie, a to zawsze cieszy :)

Zimą ta sama ekipa organizuje zawody na orientację na biegówkach. Zupełnie inaczej, ścieżki nie zawsze są przedeptane - jest przygoda! A na wiosnę kolejny sezon MTBO. Więcej informacji na stronie mtbo.pl.

środa, 27 października 2010

Mapnikowcy kontra reszta lasu

W ostatni weekend, słoneczny i zachęcający do spędzenia go niekoniecznie w kapciach, pojechałam na zakończenie sezonu MTBO pod Warszawą. Konkurencją, na którą wszyscy czekali, był scorelauf-bonus. Mówiąc w skrócie - ściganie, w którym na punktach zgarnia się całkiem realną kasę. Start masowy, ostry początek na wysokim tętnie, taktyka (które punkty zgarnąć jako pierwsze? - liczba bonusów jest ograniczona) - jednym słowem emocje sięgające zenitu...

Mimo to, tłumu w lesie nie było. To znaczy był, ale wcale nie wariatów z mapnikami. Leśne dukty przemierzali natomiast liczni jeźdźcy na koniach oraz nieco zapóźnieni grzybiarze. Współczynnik "rowerzysta na kilometr kwadratowy" nieco zawyżały rozgrywane na wydmach w tym samym czasie zawody XC. A mapnikowcy pojawiali się rzadko, jak rodzynki w kupnym serniku... Bonusów można było zgarnąć całkiem sporo.

Szwecja, lata 60., 20-tysięczne miasteczko:

"Wieczorem i nocą sprowadzono posiłki. Morell skontaktował się między innymi z przewodniczącym miejscowego Klubu Biegu na Orientację i zaapelował o telefoniczne wezwanie członków do pomocy w przeczesywaniu terenu. O północy otrzymał wiadomość, że pięćdziesięciu trzech czynnych sportowców, głównie z sekcji juniorów, stawi się w osadzie nazajutrz o siódmej rano".
Stieg Larsson "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet"

Dla przypomnienia tylko - Warszawa z przyległościami ma ponad 2 mln mieszkańców :)