Szparagowy szal wciaz trwa :) Choc smialo mozna powiedziec ze zjedlismy ich juz cale kilogramy wcale sie nie nudza. W dodatku do tej pory nie sprobowalismy nic nowego, mamy chec na stare i sprawdzone dania. Dlatego robiac ostatnio risotto szparagowe postanowilam stara recepture chociaz troche 'odswiezyc'.
Na wielkanocny obiad jedlismy risotto z bruscansi czyli dzikimi szparagami. Akompaniowalo je guazetto di scampi. Guazzetto z reguly to zypa z ryb lub tzw. owocow morza, ale w naszym przypadku byly to krewetki z bardzo esencjonalnym sosem powstalym z ich gotowania. Calosc dekorowal kleks czarnego 'kawioru'. Risotto bylo wspaniale, zreszta szef kuchni weronskiej restauracji 'Hostaria la Vecchia fontanina' Marco Segattini wielokrotnie zostal nagrodzony za 'risottowe' kreacje, a ja moge sie tylko z tym zgodzic. Gdy bedziecie niedaleko polecam zajrzec do jego restauracji i skosztowac tych delicji :)
Dlatego gdy gotowalam moje standardowe risotto ze szparagami, a w lodowce znalazlam i scampi (to takie wieksze krewetki) i czarny 'kawior' postanowilam sie zainspirowac kreacja Marco. I co tu duzo mowic, to prawdziwa pychota :) W dodatku tym razem dalam minimalna ilosc masla i sera i danie bylo rownie pyszne, a do tego lzejsze. Przy dobrej jakosci ryzu te dwa dodatki, wydawaloby sie tak potrzebne do uzyskania idealnej konsystencj okazaly sie praktycznie zbedne. A, jeszcze jedna bardzo wazna rzecz. Do dania tego uzylam wspanialego bulionu warzywnego Gordona Ramsaya, przepis znalazlam u Malgosi. Zdecydowanie polecam.
Tylko Marco ogladajac zdjecia z prestensja w glosie powiedzial: "A guazzetto? Nie zrobilas guazzetto. Powiedz, ze z guazzetto jest na pewno lepsze". Obiecuje, ze kiedys zmusze go, by nauczyl mnie robic to guazzetto( bo pierwszy raz o nim slysze) i sie z Wami tymi tajnikami podziele ;)
Risotto ze szparagami, krewetkami i czarnym 'kawiorem'
dla 4 osob
- ok.600g szparagow
- 1 cebula drobno pokrojona
- 2 lyzki delikatnej oliwy
- 300g ryzu Vialone Nano
- kieliszek prosecco lub bialego wina (uzylam wloski spumante brut)
- ok 1,5 l warzywnego bulionu
mantecatura:
- lyzka tartego parmezanu
- lyzka masla
do serwowania:
- 16 krewetek ugotowanych na parze
- 4 lyzeczki czarnego 'kawioru'
Szparagi umyc, oderwac lykowata czesc. Odciac czubki i odlozyc je na bok. Reszte pokroic na nieduze kawalki. Cebule podsmazyc na oliwie na bardzo malym ogniu, gdy juz zmieknie dodac szparagi i podsmazac przez ok. 5 minut. Nastepnie dodac ryz, zamieszac i podsmazac, az zacznie sie przyczepiac do scian garnka. Wtedy dodac wino i poczekac, az odparuje alkohol. Od tego momentu malymi porcjami dodawac bulion warzywny. Gdy ryz bedzie al dente, dodac czubki szparagow, zamieszac i zdjac garnek z ognia. Dodac maslo i parmezan i energicznie wymieszac. Wylozyc na talerz porcje ryzu i udekorowac krewetkami i kawiorem.
Monday, April 27, 2009
Risotto ze szparagami, krewetkami i czarnym 'kawiorem'
Friday, April 24, 2009
Szparagi z jajkiem w koszulce
Kiedy zaczyna sie szparagowy sezon, ilosc kupowanych przez nas jajek drastycznie rosnie. Bo czy jest cos pyszniejszego niz te zielone warzywa w zlotym niemalze zoltku? Dlatego bylam bardzo rozczarowana, kiedy na wielkanocny obiad, zamiast takiej wersji podano mi biale szparagi z Mambrotty z jajkiem ugotowanym na twardo. Zjadlam z ochota, ale gdy tylko mialam dostep do kuchni przez 3 dni gotowalam tylko jajka w koszulce i podsmazalam kilogramy szparagow, by nasycic glod ktory kumulowal sie od zeszlej wiosny;). Polaczenie idealne!!
Szparagi z jajkiem w koszulce
- 200g mlodych szparagow
- 2 jajka
- 1l wody
- 2 lyzki octu z bialego wina
- 2 lyzki oliwy
- sol i pieprz
- tymianek
Szparagi obrac, umyc, skropic oliwa i krotko posmazyc na patelni grillowej. Doprawic sola i pieprzem. Wode z octem zagotowac. Jajka pojedynczo wybic na talerz i delikatnie zsunac do wrzatku. Po chwili cedzakowa lyzka narzucic ugotowane bialko na zoltko (czynnosc, ktora mi NIGDY nie wychodzi ;) ), gotowac przez 2 minuty, a nastepnie przelozyc jajko na moment do miski z zimna woda. Szparagi ulozyc na talerzu, nastepnie na nich jajko w koszulce. Doprawic sola i pieprzem i udekorowac swiezym tymiankiem.
Thursday, April 16, 2009
Tarta Tatin na slono z karczochami
Chcialam Wam przede wszystkim podziekowac za tyle milych swiatecznych zyczen. U mnie minely bardzo szybko i tak jakby przypadkiem. Jedyny akcent swiateczny jaki sie pojawil to tradycyjny tutaj Wielkanocny obiad. Dostalam wiele maili z pytaniami co do swiat we Wloszech wiec mysle, ze wkrotce pokaze jak wygladal nasz wielkanocny posilek(ale to juz w mojej, ulepszonej wersji ;). Tradycji Lanego Poniedzialku tutaj nie ma, i choc ku nieszczesciu mojego ukochanego, ja zazwyczaj dale upust polskim zwyczajom w tym roku nawet ta czesc zostala pominieta. W poniedzialek obudzilam sie pozbawiona glosu i jakikolwiek dzwiek probuje sie wydostac z mojego gardla przypomina jedynie stekniecia starej foki;) Najwazniejsze, ze mamy juz dostep do internetu no i do kuchni co oznacza, ze w koncu mozemy jesc normalnie. Wprawdzie mysle, ze bez kanapek jedzonych w biegu niestety sie nie obejdzie, ale mimo wszystko mam nadzieje dac upust mojej wielkiej ochoty do gotowania.
Przyznam, ze obawialam sie, ze sezon na karczochy juz sie skonczyl, ale ku mojemu ogromnemu szczesciu udalo mi sie kupic piekne Mamme czyli karczochy rzymskie. To moja ulubiona odmiana. Maja wyrazny smak, sa miekkie wiec gotuja sie bardzo szybko ale bardzo czesto jemy je takze surowe. Co bardzo wazne dla mnie: nie czarnieja tak bardzo jak inne odmiany i nawet dlugie pieczenie nie pozbawia ich pieknych kolorow zieleni wpadajacej w fiolet. Kupilam od razu wieksza ilosc, ale ze w sobote wracam na kilka dni domu, do Florencji, postanowilam upiec cos pozwoliloby zuzyc je wszystkie. W pamieci mialam tarte tatin, ktora pojawila sie rok temu lub dwa w gazecie Sale e Pepe, wiec bazujac sie na zdjeciu, ktore utkwilo mi w pamieci na tak dlugo, postanowilam sprobowac stworzyc cos podobnego. Najwiecej czasu zajmuje obranie karczochow, reszta pracy to naprawde kilka chwil. Ja uzylam ciasta francuskiego na mace razowej, ale mozna uzyc takze kruche. Tarta zniknela doslownie w mig, a ze wstydem przyznam, ze jedlimsy ja we dwojke (tak naprawde we trojke, bo nasz pies Bill jest takim samym fanem karczochow jak my i juz w trakcie robienia zdjec uzywal wszystkich znanych mu sztuczek, by ukrasc chociaz kawalek;)
Tarta Tatin z karczochami
- 8-10 karczochow
- szklanka bulionu warzywnego (moze byc z kostki)
- ok.50 g wedzonego sera lub mozzarelli
- 3-4 lyzki tartego parmezanu
- kilka bardzo cienkich plastrow wedzonej szynki speck lub innej
- ciasto francuskie lub kruche
Tortownice o srednicy 24cm wylozyc papierem do pieczenia. Karczochy obrac i przyrzadem do robienia kulek z owocow (na pewno ma nazwe ale za nic nie moge sobie przypomniec) wyczyscic srodki. Lodygi odciac przy podstawie i takze oczyscic. Do niskiego garnka wlac bulion i wrzucic karczochy na ok. 3 minuty, by lekko sie obgotowaly. Nastepnie wyjac, osuszyc i do kazdego srodka wlozyc po malutkiej kostce sera. Ulozyc dowolnie w tortownicy (najlepiej kwiatem do dolu, ale ze moje karczochy nie byly rowne przecielam je na pol i ukladalam naciecieciem wypelnionym serem do gory). w szparach pomiedzy kwaitami ulozcy lodygi. Obyspac wszytsko parmezanem, ulozyc plastry szynki, a nastepnie polozyc ciasto francuskie zaginajac boki do dolu. Podziurawic ciasto gdzieniegdzie widelcem i wstawic do piekarnika nagrzanego do 170 stopni na ok 25 minut. Pyszna i na cieplo i na zimno.
Saturday, March 28, 2009
Lasagne bardzo warzywne
Juz zaraz swieta. Dla mnie w tym roku beda zupelnie niz inne. Nie bedzie ani rodziny, ani przyjaciol. Jedyne co nas pociesza, ze swiateczny obiad zjemy w naszej ulubionej restauracji, o ktorej zartujemy, ze jest nasza trzecia rodzina :) Ale gdybym zostala we Florencji, na nasz zwyczajowy juz wielkanocny piknik przygotowalabym cos naprawde specjalnego...
Gdy niedawno swietowalismy urodziny naszego przyjaciela, jednym z podanych dan byly lasagne prawie wegan. Prawie, bo makaron byl jajeczny. Ale reszta skladnikow to same warzywa i oliwa. Przyznam, ze danie bylo bardzo malo atrakcyjne ze wzgledu na brazowy kolor sosu. Jednak zapach sklonil mnie do degustacji i doznalam prawdziwego smakowego olsnienia. Nigdy bym nie pomyslala, ze lasagne wcale nie potrzebuja beszamelu czy sosu pomidorowego. Z ciekawoscia zapytalam Laure, autorke przepisu o skladniki, na wiecej nie bylo niestety czasu. Nastepnego dnia wracajac do domu przechodzilam obok 'mojego' straganu, zobaczylam, ze sa wszystkie potrzebne do tego dania skladniki i postanowilam zaryzykowac. Przyznaje sie: i wizulanie i smakowo moja lasagne roznila sie bardzo od oryginalu, tak naprawde to nieprzypominaly sie w ogole. Ale nie zmienia to faktu, ze to co wyjelam z piekarnika, bylo rownie niebianskie w smaku.
Gdyby tak przygotowac je w aluminiowej foremce, zabrac ze soba papierowe talerzyki i drewniane sztuce, w towarzystwie kubka Chardonnay brut, bylyby idealne do zjedzenia na plazy :) A w przypadku deszczu w domu, przekrzykujac sie nawzajem podczas gry w nowa wersje Taboo - XXL, w ktora tak namietnie ostatnio gramy ;)
W zeszlym roku padalo wiec pikinik zorganizowalismy w domu i grajac w Trivial Pursuit zajadalismy Lebneh- przepyszne kulki jogurtowe:)
Do tego dania uzylam gotowego swiezego makaronu Sfogliavelo firmy Rana, ktorego nie trzeba gotowac, co pozwala przygotowac calosc w niewiecej niz 20 minut. Gdy ostatnio bylam w Polsce widzialam, ze mozna znalezc coraz wiecej produktow tej firmy. Jesli macie zamiar uzyc suchy, mysle, ze byloby lepiej go chwilke podgotowac.
Karczochy smialo mozna zastapic zielonym groszkiem, lub nawet obgotowanym bobem.
Lasagne baaaaaaaardzo warzywne
- 5-6 platow swiezego makaronu
- 2 pory
- 1 zabek czosnku
- 4 cukinie (ja uzylam 8 mlodziutkich, jeszcze b.malych)
- 3 lyzki oliwy
- ok. 4 duze marchewki (uzylam duzy peczek mlodych)
- 3 karczochy
- ewentualnie troche bulki tartej, by uzyskac chrupiacy wierzch
- sol i pieprz do smaku
Na patelni rozgrzac oliwe wrzucic posiekane pory, czosnek i cukinie, i dusic do miekkosci (mozna dodac odrobine wody). Gdy beda gotowe doprawic, przelozyc do blendera i zmiksowac na krem. Marchewki obrac i obieraczka wyciac cienkie plastry*. Podgotowac na parze lub na patelni w odrobinie wody. Karczochy obrac, pokroic na cwiartki i podsmazyc na odrobinie oliwy. Na dno foremki wylozyc odpowiednia ilosc sosu, na to wylozyc makaron, ponownie sos a na to marchew i karczochy. Przykryc platem makaronu, znowu sos, na to warzywa i znow makaron. Kontynuowac az do ukonczenia skladnikow, przy czym ostatnia wartwa to sam makaron i sos. (Ja wierzch dodatkowo ozdobilam mlodymi marchewkami i posypalam odrobina bulki tartej). Wsatwic do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na okolo 30 minut. Pyszne takze na zimno.
*marchewki mozna takze zetrzec na tarce i dodac do sosu cukiniowo-porowego.
Grazie Laura!!!:)
Wednesday, March 25, 2009
Salatka z zielonym groszkiem, cytryna i feta
Procz ciecierzycy, ktora jem naprawde czesto jest jeszcze jedno warzywo, bez ktorego nie potrafie sie obyc. Jest to zielony groszek. Ten mlody to prawdziwa delicja i ciesze sie jak dziecko za kazdym razem jak jest na niego sezon. Niestety nie trwa on zbyt dlugo. Na szczescie kilka lat temu odkrylam, ze ten mrozony zupelnie mu nie ustepuje. Od tamtej pory w zamrazarce mam zawsze duze zapasy i tak jak ciecierzyce wrzucam tam gdzie sie da. Ostatnio namietnie jem salatke (jesli w ogole mozna to nazwac salatka) gdzie jedynym skladnikiem jest groszek doprawiony cytryna i ser. Wiem, ze to banalne ale smak jest nie do opisania. A ze obiecalam Ali, ze jak tylko bedzie mlody gorszek wstawie tutaj zdjecie i przepis to slowa dotrzymuje :)
Polecam rowniez pyszna salatke, gdzie zamiast groszku skladnikiem sa grillowane warzywa.
Salatka z zielonym groszkiem, cytryna i feta
- ok. 400g zielonego groszku (moze byc mrozony)
- 2-3 lyzki oliwy
- zabek czosnku
- sok z jednej cytryny
- ok. 100g fety lub owczej ricotty
- sol i pieprz do smaku
- ewentualnie liscie mlodego szpinaku lub miety
Na patelnie wrzucic zabek czosnku i podsmazyc na oliwie. Gdy zacznie sie rumienic dodac groszek (jesli mrozony to mozna go rozmrozic, by przyspieszyc gotowanie). Podsmazyc kilka chwil. Nastepnie dodac sok z z cytryny, przyprawy i pokruszyc ser. Wymieszac wszystko energicznie i serwowac same lub na listkach mlodego szpianku czy miety.
Monday, March 23, 2009
Hummus z papryka
Na pewno kazdy z Was ma ‘awaryjne’ danie lub male conieco. Gdy pusto w lodowce i nikomu nie chce sie isc na zakupy. Gdy po powrocie do domu marzysz tylko o lozku, ale rozsadek mowi, ze trzeba cos zjesc. Gdy nie chce sie gotowac, bo jest goraco. Gdy w planowany samotny wieczor dzwoni dzwonek, a za drzwiami przyjaciele, ktorzy oznajmuja, ze bedzie wieczor z Trivial Pursuit lub Taboo. Gdy rozmowa o gotowaniu na Skypie jest tak wciagajaca, ze wiesz, ze tego dnia juz nic nie ugotujesz;). Przyznam, ze u mnie kroluje ‘awaryjne’ jedzenie. Zazwyczaj sa to rozne sosy. Szybkie, smaczne i zdrowe. Wystarcza pokrojone warzywa i podpieczony na bruschette chleb i po wszystkim. Moim asem w rekawie od zawsze jest hummus. Kiedys namietnie robilam wylacznie ten prawdziwy. Ale pewnego dnia na cinie Bajaderka podala przepis na hummus z pieczona papryka i to zmienilo wszystko. O tego czasu w hummus wmiksowalam juz chyba wszystko. Ale moja ukochana wersja to ta z dodatkiem swiezej czerwonej papryki. Wprawdzie bardzo sfalszowana (chocby przez fakt, ze pomijam zupelnie paste sezamowa), ale pozwala uzyskac sos lekko slodki, a przede wszystkim bardzo swiezy. Poza tym nie bez znaczenia jest fakt, ze dzieki duzej zawartosci wody w papryce, sos nabiera odpowiedniej konsystencji przy minimalnej ilosci oliwy. Samo zdrowie!
Falszywy hummus z papryka
- 1 puszka ciecierzycy (odsaczonej)
- sok z polowy cytryny
- 2 lyzki oliwy
- zabek czosnku
- garsc natki
- ok.1/4 papryki czerwonej swiezej, lub 2-3 platy papryki grillowanej
- sol i pieprz do smaku
Wszystkie skladniki zmiksowac na gladka mase. Podawac z warzywami lub smarowac na chlebie.
Friday, February 27, 2009
Pikantne kotleciki ziemniaczane (lub ziemniaczano-rybne)
Czesto jestem zla na siebie jak ugotuje czegos za duzo, jednak w przypadku ziemniakow i ryb robie to z premedytacja. Bo to swietna okazja, zeby zrobic te pyszne kolteciki. Wprawdzie robie je za kazdym razem inaczej, wrzucajac co mi wpadnie pod reke, ale by moc wpisac przepis poodmierzalam wszystkie skladniki. Wcale nie trzeba sie tego trzymac. Na pewno wyjdzie cos wyjatkowego :)
Kotleciki ( naprawde malutkie, takie na dwa kesy) sa bardzo smaczne we wszystkich wersjach. Gdy glownym skladnikiem sa same ziemniaki dodaje bardzo duzo przypraw, by byly bardzo pikantne. W wersji z dodatkiem ryby staram sie nie przesadzac z dodatkami, bo calkowicie zostanie przykryty jej smak ( polecane dla ‘rybich niejadkow’;) ). Danie na zdjeciu przygotowane zostalo z miesem krabowym. To zdecydowanie moja ulubiona wersja.
Pikantne kotleciki ziemniaczane lub ziemniaczano-rybne
- 4 duze ugotowane ziemniaki przecisniete przez praske (lub dwa ziemniaki i ok. 170g miesa krabowego lub bialej ryby wczesniej ugotowanej)
- 3 lyzki siekanego szczypiorku
- 3 lyzki siekanej natki
- 1 cm startego imbiru
- skorka starta z polowy cytryny
- duza szczypta kurkumy
- duza szczypta chili lub dwie male swieze papryczki drobno pokrojone
- sol i pieprz do smaku
- 1 lyzka maki
- 1 jajko
- 3 lyzki oleju do smazenia
Wszystkie skladniki wrzucic do miski i dokladnie wymieszac. Uformowac kotleciki, ulozyc je na talerzu, przykryc i zostawic na godzine w lodowce. Po tym czasie rozgrzac olej na patelni i smazyc, az kotlety beda zlote. Serwowac z jogurtem naturalnym.
Sunday, October 12, 2008
Pomidorki confit
Moda nie omija kuchni. Przynajmniej tu we Wloszech. Co jakis czas pojawia sie ‘cos’ (moze to byc jakis skladnik albo cale danie) co w bardzo krotkim czasie, moze w roznej formie, ale pojawia sie w prawie kazdej restauracji, na kazdym wiekszym przyjeciu i co za tym idzie- wkrotce takze w kazdym domu. A przynajmniej w moim, bo juz mam taki nawyk: kazda rzecz ktorej sprobuje i mi posmakuje w restauracji powtarzam we wlasnej kuchni :) Tego lata takim hitem zdecydowanie byly pomidorki confit.
Slowo confit pochodzi z jezyka francuskiego confire. W moim slowniku znalazlam dwie definicje: krystalizowac (zazwyczaj owoce, co wydaje mi sie podobne do kandyzowania) oraz konserwowac mieso (ktore polega na bardzo wolnym gotowaniu go z przyprawami, tak by uwolnilo caly tluszcz, ktory stanie sie wlasnie konserwantem). Wprawdzie pomidorki confit nie odpowiadaja ani jednej ani drugiej definicji, ale sa dwie rzeczy ktore je lacza: cukier i wolne pieczenie, wiec moze wlasnie stad ta nazwa. Ja predzej bym je nazwala zapiekanymi lub poduszanymi w piekarniku, ale slowo confit brzmi zapewne bardziej hmm... luksusowo? Moze ktos z Was wie skad ta nazwa?
Jedno jest pewne: tak przygotowane pomidorki calkowicie podbily nasze podniebienia. Mozna nimi doprawic makaron, swietnie pasuja do mies i ryb, a zwykla bruschetta nimi oblozona staje sie bruschetta de lux;). Ja podjadam takze same i za kazdym razem nie moge sie nadziwic jak takim malym kosztem pracy mozna uzyskac cos tak pysznego. Zazwyczaj obok pomidorkow klade takze glowki czosnku, podczas pieczenia traci on swoja ostrosc i jest idealnym dodatkiem do tak przyrzadzonych pomidorow i nie tylko.
Pomidorki confit
- pomidorki koktailowe
- oliwa z oliwek
- cukier trzcinowy
- fleur du sel
- ulubione przyprawy i ziola
Pomidorki przekroic na pol i ulozyc na blaszce, skropic dobrze oliwa, obsypac przyprawami, ziolami i cukrem. Wstawic do piekarnika nagrzanego do ok. 120 stopni i ‘piec’ przez okolo godzine.