Pokazywanie postów oznaczonych etykietą chwile. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą chwile. Pokaż wszystkie posty

7 września 2015

Skrzydła

Niedzielny poranek. Niby zwykłe śniadanie, a potokiem myśli rozlało się po głowie. Hulają teraz po niej jak ten wiatr co za oknem brzózkę w pół gnie. 
Trzy naleśniki. Pierwszy ociekający orzechową słodyczą rozpuszczonej nutelli prosto ze sklepowego słoika, taką którą trzeba później czymś choćby ciut kwaskowym przełamać. Drugi więc z śliwkowymi powidłami od sąsiadki zza płota. I trzeci, muśnięty cieniutką warstwą konfitury wiśniowej z tego samego źródła. Dwa małe słoiczki pełne przyjaźni, wspólnych wspomnień, wielogodzinnych rozmów przy winie wśród radości i wśród  łez.

Gdyby tak każdy zdobył się na co dzień na więcej serdeczności, ciepłych myśli, dobrych chęci, chwilotrwania ... Pięknie byłoby ...

Lubię gdy zdarzy się coś co wyrwie mnie z szarego życia biegu, wytrąci ze stanu ignorancji, wprowadzi w radości zachwyt ...

Gdy zdarzy się, że do pracy ktoś w sumie obcy, przyniesie specjalnie z myślą o mnie szeleszczący pakuneczek, a w środku domowe eklerki z przepysznym śmietanowym kremem. Tak po prostu, by sprawić komuś radość, bo ktoś kogoś lubi ...

Smakowite wegańskie przesyłki od Martyshki powoli stają się normalnością. Spiesząc się do pracy znajdzie chwilę by podrzucić mi "coś na ząb", by czymś smacznym się podzielić ...
Bywa, że sposób zapakowania sprawia, że żal psuć cały kunszt by zajrzeć do środka ... Ta to dopiero potrafi sprawić radość! Czasem myślę sobie, że uszczęśliwianie innych jest wpisane w jej życiową misję.




W sezonie orzechowym pewien starszy pan co dzień rano przychodzi po gazetę, którą to od lat ma odkładaną do opisanej odręcznie jego nazwiskiem teczki, i to właśnie wtedy kieszenie ciążą mu od całych garści orzechów włoskich, i codziennie rano wysypuje na ladę zawartość tych kieszeni wraz z mokrą ściółką, trawą i okruszkami, i codziennie, niezmiennie od lat przeprasza, że dziś ich tylko tyle (choć to aż tyle) ... Od zeszłego roku fakt ten tłumaczy niechybną kradzieżą łupinowego owocu ... Niknie w oczach staruszek w swoim świecie.

Sąsiadka z najpiękniejszej kamienicy idąc do piekarni, po drodze zagląda, by spytać czy aby nie potrzeba mi chleba, a może drożdżowca bym chciała ... ? Dziś pewnie będą mieli, bledziutki, z dużą ilością kruszonki, taki jak lubię ... Pewnie że chcę. Poproszę.
I kupuje, przynosi, odbiera swoją gazetę, zamieni kilka słów, dziękuje i odchodzi. Czasem wraca, bo przypomni jej się że ma dla mnie słoiczki z kulkami dyni w occie / bo ktoś obdarował ją skrzynką marchewki, której sama nigdy nie zje/ bo bzu tyle na gałęziach, że te aż uginają się pod tym ciężarem, a konwalie zaraz przekwitną, więc może bym ich sobie narwała ... Zajść do tej kamienicy, która od dziecka mnie fascynowała,  do ogrodu, który wtedy nie był w zasięgu dziecięcych oczu - nigdy nie odmawiam sobie tej przyjemności. 




Pewna pani wracając z zakupów zadowolona ze zdobyczy lubi się nimi pochwalić, a uzyskawszy aprobatę odchodzi bogatsza o jeden uśmiech i serdeczne słowo. Ale najpierw częstuje tym co akurat smacznego wygląda z jej torby.  Jabłko, śliwka, małe pączusie serowe ... Gdy w jej ogrodzie rozkwitną konwalie, pewnego ranka w drodze do pracy zachodzi do mnie, i dostaję obłędnie pachnący bukiet.

Uwielbiam gdy ktoś przynosi dla mnie uśmiech.
Chwile, momenty ...
Kiedy życie staje się bardziej niż znośne. ..
Kiedy czujesz na plecach skrzydła, lekkie jak piórko, delikatne jak babie lato  ...

Konkursową pracę chciałam zacząć od słów niewiele mi w życiu wyszło ...
Poleciała w wirtualny świat ze zmienionym początkiem.
Bo życie każdego z nas jest niezwykłe, jedyne, a to jak je widzimy zależy jedynie od nas samych.



14 lipca 2015

Nalot niedospania

Deszcz siąpi na Mniejsze Miasto od samego rana na zmianę ze słońcem zakrywając niebo.
Zimno i wilgoć puka do okien by za chwilę przygrzać przez szybę parzącym promieniem.
Ciągła gra pogody w kotka i myszkę.
Atmosfera  nostalgii rozciągnęła się nad miastem.
Senny klimat dopadł mieszkańców domu na górce. Nie obca jest im nuda. Towarzyszy jej powłóczysty krok połączony z szuraniem ciepłym papciem.
Może to chandra ... , a może tylko na codzienności nalot niedospania . . . ?
A niedospanie  skutkiem intensywnego = udanego weekendu. Z niedzielnym wspólnym porankiem, szybkim śniadaniem, z nieobecnością domową w tle (którą ostatnimi czasy kochamy i która wyznacznikiem wakacyjności  naszej), z rodzinnymi basenowymi harcami, obfitą gościną u Kogoś z wielkim brzuchem :), z ciągiem dalszym gościny tejże na górce, w towarzystwie kolejno dojeżdżających niespodziewanych miłych gości, z głośnymi rozmowami przy stole, ze śmiechem rubasznym, z wesołym harmidrem, z bezwiednymi wycieczkami do kuchni (tu wszystkim najlepiej się gada ), z dymem szarym znad grilla wdzierającym się tam gdzie się go wcale nie chce, z grillem deszczem zroszonym, spotkaniem spontanicznością nakreślonym.
Im bardziej dzień "na wariata" spędzony, tym większy rogal na wszystkich buźkach zagości.
Więc dziś syndrom odstawienia.
Wszak początek tygodnia pisze się stałymi ramami i porządkami.
Ubolewamy.
Wieczór za rogi z pewnością schwytamy.
Chyba że wcześniej pośniemy ...
Kiedyś  w końcu trzeba ten dziki pęd odespać.



Antek, wyłaź! Czekamy :))


24 czerwca 2014

Smakując czerwiec




 Tak, wiem ...
Miało być jedno zdjęcie ;)

I odpiszę na komentarze, odpiszę na komentarze, odpiszę na komentarze ...
Wcale nie usnę ...


28 października 2012

Małe rzeczy

Mając niewiele doceniamy to bardziej. 
Ostatni czas znów pokazał mi, co jest tak naprawdę ważne. 
Priorytety, ich hierarchia ... to wszystko może zmienić się z dnia na dzień. 
I to prawda, że złe chwile wyostrzają zmysły, pozwalają zobaczyć w zupełnie innym świetle nasze małe rzeczy, nasze małe szczęścia. 
"Cieszmy się z małych rzeczy, bo wzór na szczęście w nich zapisany jest."
Nasze zeszłotygodniowe migawki. 
Nasze chwile, miłe chwile. 
Łapiemy je jak cytrynkę i mocno wyciskamy z nich ile się da. 
Wbrew temu co za oknem ... , drocząc się z śniegiem otulającym delikatną warstewką wszystko dookoła - tu ciepła, słoneczna jesień. Taką lubimy. Być może na kolejną taką przyjdzie nam czekać cały rok.





 


 

 

24 sierpnia 2012

Komu w drogę temu samochód

Uwielbiam prowadzić samochód. Odkrywam to na nowo. Miałam bardzo długą przerwę i mimo, że tego się nie zapomina (tak jak jazdy na rowerze :), to nadal się uczę. Jeszcze rok temu samotna eskapada wydawała mi się niemożliwa, a teraz właśnie takie wyjazdy cieszą mnie najbardziej. Choć sama nie uważam się już za "niedzielnego kierowcę", są tacy (taki jeden :P) co to zawsze się do czegoś przyczepią. Tak sobie ostatnio kursuję między K. a T., a Pan Mąż siedzi obok (na fotelu pasażera, o zgrozo!) i liczy mi punkty :D - odejmuje je za przekroczenie prędkości i inne drobne "niedoskonałości", a dodaje za np. płynną jazdę. I jakoś kurczę zawsze jestem na małym minusie :P . Dopatruję się tu zbyt surowej oceny z delikatną nutką męskiego szowinizmu. 


22 sierpnia 2012

Time of times

Burzowo dziś u nas. 
Szarobure niebo i niewróżący nic dobrego wiatr nie zachęcają do migracji domowej.
Spokojnie, błogo, leniwie. 
Nigdzie się nie spieszymy. 
Brakowało mi tego ... 
Najchętniej zakopałabym się na cały dzień w pościeli. Z dobrą książką i kubkiem gorącej czekolady ^^ 
Póki co musi wystarczyć kawka. Po południu czeka mnie kilka zobowiązań.
Lecę więc powoli szykować się.






Miłego popołudnia!!!