Spoglądam na kalendarz ...
STOP! Ty nie spoglądasz na kalendarz! Ty nawet porządnego jegomościa nie posiadasz! Wstyd! Ten z wizerunkiem Wioletty, znajdujący się obecnie pod łóżkiem Starszej, się nie liczy (wciąż czeka biedaczysko aż go kto na gwoździu zawiesi ... Tylko że szkoda ścianę dziurawić dla takiego szkaradztwa!). - wygarnie na jednym wdechu licho.
A ten książkowy upchnięty w nocnym stoliku ... ? - zapyta kąśliwie jeszcze.
Ten nie zachęca do częstych oględzin - odpowiem szybko.
STOP! Ty nie spoglądasz na kalendarz! Ty nawet porządnego jegomościa nie posiadasz! Wstyd! Ten z wizerunkiem Wioletty, znajdujący się obecnie pod łóżkiem Starszej, się nie liczy (wciąż czeka biedaczysko aż go kto na gwoździu zawiesi ... Tylko że szkoda ścianę dziurawić dla takiego szkaradztwa!). - wygarnie na jednym wdechu licho.
A ten książkowy upchnięty w nocnym stoliku ... ? - zapyta kąśliwie jeszcze.
Ten nie zachęca do częstych oględzin - odpowiem szybko.
(Nie lubimy się wszak z planowaniem :/)
I zapominasz przez to o wielu istotnych datach! Jak chociażby o Dniu Psa! (przedwczoraj przecież!) - i tu głos karcąco zawiesi licho.
Ty tylko szybko zerkasz na datownik w prawym dolnym rogu komputera, tudzież innych urządzeń drukująco-notujących!!! Cenny czas przepuszczasz przez bylejakości praskę ... Dniem dzisiejszym żyjesz, jutrzejszym się nie martwisz, wciąż uważasz, że jeszcze ze wszystkim zdążysz, a później tylko oczy ze zdziwienia wybałuszasz, że już hen daleko za tobą kolejny miesiąc, a ty dalej stoisz w tym samym martwym życia punkcie. - zakończy dobitnie złośliwe jak zwykle licho.
I tak każdego
miesiąca ...
odzywa się niepytane licho w mej głowie ...
Boleśnie w bok trąca,
nie czeka co człek w obronie odpowie ...
I tak każdego
miesiąca ...
odzywa się niepytane licho w mej głowie ...
Boleśnie w bok trąca,
nie czeka co człek w obronie odpowie ...
Patrzę i nie dowierzam ...
Toż to lipiec.
Uśmiechniętą siódemką do mnie macha ...
Uśmiechniętą siódemką do mnie macha ...
Nie wiem doprawdy kiedy i jak minął jego poprzednik ...
Rozpłynął się gdzieś pomiędzy miseczką pełną czereśni, truskawkowym koktajlem, a ciastem z rabarbarem ...
Roztrwonił cenne chwile na hulanie po parkowych alejkach, ozłoconych słońcem chodnikach, skąpanych w słońcu placach zabaw ...
Zdarzyło mu się też nie raz w kałuży odbity promień słońca ujrzeć ...
Humorzasta towarzyszyła mu pogoda.
Raz nocną porą zawędrował do lasu i w scenę zamienił leśną polanę ...
Zdarzyło mu się też nie raz w kałuży odbity promień słońca ujrzeć ...
Humorzasta towarzyszyła mu pogoda.
Raz nocną porą zawędrował do lasu i w scenę zamienił leśną polanę ...
Jednego dnia wskoczył na rower, drugiego pognał za psem nie wiadomo gdzie ...
Spił kawę w czyimś ogrodzie, pogadał o kapryśnej pogodzie ...
i z latem przywitał się.
i z latem przywitał się.
Mam wrażenie, że ktoś złośliwie wyrywa z mojej codzienności po dwie kartki na raz.
Im więcej lat na mym karku, tym szybciej upływa moja codzienność i tym częściej myślę o tym, że wcale mi się to nie podoba ...