Książek wydaje się teraz tyle, że czasem nawet jak coś się spodoba, trudno potem znaleźć czas żeby domknąć cykl, bo najpierw długo czekasz na zakończenie, a gdy ono przychodzi nie pamiętasz już początku historii.
Tak trochę miałem z serią od Marty Mrozińskiej, tak teraz też mam z Agnieszką Mielą. W obu przypadkach dwa tomy za mną, zdaje się że trzecie już są, ale za cholerę jakoś nie mam już takiego parcia, bo zainteresowanie trochę opadło, a wracać do początku trochę szkoda czasu. Takie to przekleństwo długich historii, w których mocne powiązanie nie pozwala na ich czytanie odrębnie.
Cykl Dzieci starych bogów to zresztą trochę mój wyrzut sumienia, bo długo czeka na swoją notkę - z tego co pamiętam pierwszy tom czytałem już z pół roku temu, ale przynajmniej postaram się zebrać z grubsza te wrażenia, które jakoś zapamiętałem.
sobota, 22 listopada 2025
Dzieci starych bogów - Agnieszka Miela, czyli o Śmiechu diabła i o Grzechach ojców
piątek, 3 października 2025
Zapadły pałac - Marta Kisiel, czyli czy z nami jest coś nie tak?
Martę Kisiel pokochałem za Dożywocie, potem trafiło się jeszcze kilka poważniejszych historii, jak głupi cieszyłem się z historii dla dzieci, a oto teraz mamy… coś dla nastolatków. W końcu dzieci dojrzewają i potrzebują trochę innych historii. Nowy cykl to historia o licealistach, niby wpisująca się w nurt dark academy, ale jednak również pokazująca jak można zupełnie inaczej rozłożyć akcenty.
Przyjaźń, pragnienie akceptacji, może nawet rodzące się uczucie, czym jakieś sekrety i mroczne, niebezpieczne przygody wciąż stanowią ważny element fabuły, umiejscowienie ich jednak w polskich realiach i jakiejś zwyczajności, nadaje dużo świeżości tej historii. Zdecydowanie nie jest płasko, a przyglądanie się nie tylko jednej postaci, ale kilku, pozwala też pokazanie różnych motywacji, punktów widzenia, problemów, charakterów.
piątek, 12 września 2025
Dziadku wiejemy, czyli wyobraźnia to nie wszystko
Poniedziałki - muzyka, wtorki - kącik dla wytrawnych kinomaniaków, środa kryminalna, sobota na fantastykę, niedziela na literaturę piękną. No to zostały dwa dni bez planu i zobaczymy co z tego wyjdzie, ale spróbuję w piątki dawać coś familijnego. Może nie czytam/nie oglądam takich rzeczy wiele, ale jak wpadnie coś w łapki, to mam sporo frajdy (czasami) odkrywają w sobie emocje dziecka, ale i włączając tryb pedagoga, który ocenia to pod kątem wartości do wykorzystania.
Przy Dziadku wiejemy niestety frajdy nie poczułem. Jest potencjał, bo sekwencje animowane są ładnie włączone w całość, Agnieszka Grochowska, Janusz Zborowski i Jan Peszek to obsada na której można budować fajne historie, a i młodziutka Anna Nowak ma w sobie fajną energię.
Niestety Olga Chajdas poległa na sklejaniu tego w spójną całość. To już nie kino drogi, szalona wyprawa w ramach której wnuczka ucieka z dziadkiem w poszukiwaniu przygód, ale jakaś przedziwna mieszanka niedopowiedzeń, traum, sekretów i żalów. W dodatku kompletnie niespójna, geograficznie od czapy (to niby drobiazg, ale po co robić wodę z mózgu młodym widzom) i pełna żenujących scen, które nie wiadomo co mają wnosić albo czasem nawet obrażają inteligencję widza. Dzieciakom naprawdę nie warto fundować idiotyzmów, chyba że cały film idzie w takiej konwencji.
piątek, 22 sierpnia 2025
Skrzat. Nowy początek, czyli a podobno jesteś na to za duża
Wróciłem z kilku dni wędrowania, pewnie będzie ciężko przyzwyczaić się do normalnego rytmu, ale póki nie ma pracy, zasiadam jeszcze do bloga i na dziś mam coś familijnego.
Co prawda oficjalna premiera dopiero 19 września, może jednak uda się Wam zapolować na jakieś pokazy przed tą datą? Cieszy odradzanie się kina familijnego w Polsce, bez zadęcia, dydaktycznego smrodku, ale przygodowego, opowiadającego o ważnych dla młodych sprawach. Choćby jak tu: o żałobie, o nowej szkole, przyjaźni i zaufaniu.
Tak jak drażnią mnie produkcje podobno dedykowane starszym (tu brakuje jakiegoś mądrego przekazu, zwykle to tylko wygłupy i imprezowanie, czasem kac w obliczu tragedii), to w przypadku młodszych zaczyna być coraz fajniej. I choć jeszcze czasem drażnią pewne sztuczności (ech ta banda prześladowczyń), to ogląda się to raczej bez uczucia zażenowania. Ba - jeżeli pójdziecie razem z pociechami, jest o czym potem porozmawiać, a to ważne. Po prostu za mało czasu spędzanego razem, rozmów, mocno potem wpływa na to że młodzi ludzie tracą kontakt z rodzicami i mają coraz więcej problemów.
czwartek, 31 lipca 2025
Kairos - Maciej Siembieda, czyli moja moje miasto granicą podzielone
Kończę kolejny miesiąc blogowania powieścią Siembiedy, ciesząc się, że sobie trylogię dawkowałem powoli, że nie spieszyłem się z lekturą. Niby każda z tych powieści mniej lub bardziej delikatnie łączy się ze sobą różnymi postaciami, warto jednak dać sobie przestrzeń na to by chłonąć je osobno, by się nie zlewały. Podobieństwa pewnych wątków nie przeszkadzają w takich sytuacjach, a to co smakowite, docenia się podwójnie.
O poprzednich tomach - jak zwykle kierunek poszukiwania notek - zakładka Przeczytane na górze.
Pan Maciej znowu kreśli historię o tym jak osoby sobie bliskie może rozdzielić los. Czy mamy na to wpływ co nas czeka, czy możemy wszystko przewidzieć? Oczywiście nie. A pojedynczy człowiek jest jak ziarenko, którym wiatr rzuca to w jedną, to w drugą stronę. To politycy i ważni na górze decydują o granicach, wyrażają swoje oczekiwania, postanowienia, a ci malutcy muszą jakoś w tym wszystkim się odnaleźć. Nawet jak czasem los sobie z nich kpi. Tak jak w rodzinie Pyków. Dwaj bracia, których podzieliły poglądy polityczne, wizja tego co dla ich rodzin lepsze. Jeden deklaruje się jako Polak, drugiemu bliżej do Niemiec. A cały dowcip polega na tym, że ten pierwszy musi mieszkać po stronie niemieckiej, a drugi po polskiej.
piątek, 11 lipca 2025
Makrabrama i Neomama, czyli Marcin Szczygielski niby dla dzieci ale w klimacie horroru
Urokliwa seria. Takie połączenie Rodziny Adamsów, Magicznego krzesła - troszkę horroru i niesamowitości, trochę humoru i dziwactwa, sporo przygody młodych bohaterów i lekcji życia. Doceniaj rodzinę i rodzeństwo, bo może przyjść chwila gdy do nich zatęsknisz :)
O dwóch pierwszych tomach cyklu pisałem jakiś czas temu (możecie odnaleźć w przeczytanych), teraz coraz bardziej te opowieści mrocznieją ale i łączą się ze sobą. Widać jeden tom nie wystarcza na zamknięcie wszystkich wątków, więc historia jest kontynuowana w kolejnym, szkoda jedynie że w takiej sytuacji musimy czekać długo na kontynuację. To chyba jedyna wada takiego pomysłu.
Przedstawmy naszych bohaterów. Rodomiłowie to rodzina wyjątkowa - od pokoleń zajmują się tępieniem różnych demonów i stworów, które plączą się po naszym świecie. Przekazują tą wiedzę od dawna, choć niezbyt ona pasuje do naszych czasów i niewiele osób wierzy w to czym się zajmują. Dopóki oczywiści nie padną ofiarą jakiegoś mniej lub bardziej złośliwego potwora, chochlika, czy innej strzygi. Te jakoś niespecjalnie przejmują się tym, że świat już o nich nie opowiada, tym bardziej z radością po nim harcują, przekonane o swej bezkarności, bo nauka nie ma na nie odpowiednich narzędzi do obrony.
poniedziałek, 23 czerwca 2025
Zegarek z kopertką - Jacek Getner, czyli czy jeszcze potrafimy ze sobą rozmawiać
Dla mnie jednak to przede wszystkim opowieść o tym jak możemy się różnić w dzisiejszym świecie i co może niestety wpływać na to, że słabo się dogadujemy. Może to wynikać z różnych doświadczeń, warunków w jakich żyjemy, wychowania, wartości jakie nam się przekazuje, norm społecznych, ale i np. dominujących w przekazach postaw albo interpretacji zdarzeń. Żeby się zrozumieć, trzeba spędzić z sobą trochę czasu, przełamać pewną niechęć, otworzyć się na zrozumienie tej drugiej strony. Na pewno jednak trzeba do tego chęci z obu stron.
środa, 18 czerwca 2025
Koniec mapy - S.J. Lorenc, to miała być zwykła wycieczka
Wydawnictwo Mięta, dotąd być może kojarzone z fantasy, literaturą bardziej dla kobiet (słowiańskie klimaty, dużo wątków kobiecych), widać że otwiera się coraz bardziej na inne rzeczy. W ubiegłym roku pojawiły się pięknie wydane dwa dość mocne thrillery trochę w stylu Kinga, a teraz znowu pojawia się kilka powieści kryminalno-sensacyjnych. "Koniec mapy" można by uznać generalnie nawet jako powieść katastroficzno-przygodową, choć przez większość fabuły skupiamy się raczej na napięciach między poszczególnymi bohaterami, a nie na tym, co jak czujemy czeka nas w finale.
Od początku znamy bowiem finał, czyli dość dramatyczne zdarzenia w radzieckiej stacji badawczej, gdzie pod wpływem znalezionego wirusa, z ludźmi dzieją się bardzo dziwne rzeczy. Autor co i rusz podrzuca nam jakieś informacje z dziennika jednego z naukowców, ale większość fabuły skupia się na rejsie w okolice podbiegunowe niewielkiego jachtu wycieczkowego. Łatwo więc domyśleć się, że i oni zostaną wplątani jakoś w całą aferę związaną z zagrożeniem epidemiologicznym, długo jednak musimy czekać na to powiązanie dwóch wątków.
Czy to znaczy że jest w takim razie nudno?
Niekoniecznie.
niedziela, 11 maja 2025
Niemożliwe życie - Matt Haig, czyli czy warto porzucić swoje przyzwyczajenia i schematy
Dziwna, ale i intrygująca historia. Niby jest pewien element fantastyczny, nie jest to jednak na pewno literatura fantastyczna. Matt Haig po prostu snuje opowieści o ludziach. O samotności. O lęku. O zmianie.
Gdy już jest się na takim etapie życia, że wydaje się iż nic cię nie czeka, chciałbyś już tylko świętego spokoju, raczej nie przyjmujesz życzliwie zaproszenia do podróży. I pewnie gdybyś wiedział, że będzie to początek wielkich zmian, może jeszcze mniej chętnie byś wyruszał. Coś jednak jest takiego co cię tam woła - może to poczucie - skoro uznała mnie za osobę bliską, może trzeba spełnić jej prośbę, może ciekawość...
I tak Grace Winters, dojrzała już kobieta, emerytowana nauczycielka matematyki wyrusza na Ibizę. Jej opowieść nie jest adresowana jedynie do nas jako czytelników, to tak naprawdę odpowiedź na przejmujący i dramatyczny list jednego z jej dawnych uczniów. Ona napisał o swoim zwątpieniu, bezsilności a ona próbuje pokazać mu, że nie ma rzeczy niemożliwych.
Jest tylko jedna kwestia: czy w to uwierzymy, czy pójdziemy za jakimś impulsem, co będzie wymagało też tego, by trochę nauczyć się ufać ludziom, słuchać ich i podążać za znakami.
sobota, 26 kwietnia 2025
Zapomniany horyzont - Simon Stålenhag i Electric State, czyli jak spieprzyć ciekawy pomysł
Sobota to od jakiegoś czasu na blogu czas na wątki fantastyczne i choć zalega mi już kilka tytułów, o których chciałbym napisać, wybieram książkę i jej ekranizację. Trochę z premedytacją bo przy jednym można się zachwycić, a przy drugim załamać, a to jako żywo gdzieś współgra z moimi dzisiejszymi emocjami.
Targi fantastyki - byłem chyba po raz trzeci, nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że i odbiorca się zmienia jak i zmieniają się stoiska. Dawniej królowały postacie z komiksów czy seriali, dziś raczej z filmów anime i z gier do nich nawiązujących. Ludzi w moim wieku niewielu, a i towarów dla nich też raczej dużo nie zobaczysz. Za to naklejek, świeczek, przypinek i obrazków z postaciami z obrazów które ci niewiele już mówią, całe zatrzęsienie.
Pojawiła się więc trochę taka refleksja, że niedługo może i na polconie, czy innych tego typu imprezach nawet nie znajdziesz tematyki nawiązującej do klasyki gatunku, bo młodzi szukają czegoś innego. A i twórcy podążają za nimi. Co tam mroczny klimat, jakaś zagadkowość, liczy się akcja, humor i odniesienia do popkultury.
I w ten sposób przechodzimy płynnie do tematu notki.
sobota, 19 kwietnia 2025
Namiestnik - Adam Przechrzta, czyli jak nie kulą to zaklęciem
W czytanie tom trzeci, o pierwszym pisałem tak trzeba więc przynajmniej kilka zdań dopisać również o tomie drugim cyklu Materia Prima Adama Przechrzty.
Realia końcówki I wojny światowej, sporo polityki, trochę postaci autentycznych z tamtych czasów, ale to przede wszystkim fantastyka. Nawet wojna i pierwsze ruchy Polaków, by przeciwstawić się zaborcom, mocno powiązane są z magią, która mocno zmienia tą rzeczywistość.
Istnienie praktycznie w każdym większym mieście świata strefy magicznej, nad którą ludzie nie mają za bardzo kontroli, kiedyś może szokowało, dziś staje się normą. A co więcej - niektórzy nauczyli się czerpać stamtąd pewne moce, które można wykorzystywać do leczenia, do umacniania swojej potęgi, ale i do zabijania. Nic więc dziwnego, że wśród rosnących napięć między Rosją i Niemcami, wszystkie siły (w tym również Polacy) szukają pomysłu by to właśnie dzięki magii uzyskać przewagę nad przeciwnikami.
Nawet fakt iż przeklęci, potworne moce próbują przeniknąć ze stref do naszego świata, nie paraliżuje już ludzi ze strachu, chyba oswoili się z zagrożeniem, a w dodatku niektórym udaje się udowodnić iż nawet z nimi można negocjować albo podjąć walkę.
wtorek, 11 marca 2025
Magiczne eliksiry i nic poza tym, czyli Księgarnia napojów księżyca i Great Library of Tomorrow (księga mądrości1)
Dużo ciekawych szkiców o spektaklach, książkach i filmach jeszcze przede mną, kilka takich gdzie koniecznie chcę napisać mimo że chcę pomarudzić, ale jest też garść rzeczy, które wpadają jakoś tak przy okazji i w sumie dla zasady powinienem o nich coś napisać. Nie mogę się jednak jakoś zmusić do tego, a potem jak poczekają trochę, to już niewiele nawet pamiętam, tak szybko ulatują z pamięci, bo nie ma w nich wiele wartego uwagi.
Raz na jakiś czas wrzucę więc i taką notkę. Dziś dwie pozycje powiedzmy, że raczej z obszaru YA czy fantasy, cholernie popularnego, natomiast mam wrażenie, że mimo ilości ukazujących się pozycji coraz trudniej znaleźć tam coś oryginalnego.
Ot choćby Księgarnia napojów księżyca Seo Dongwon - przecież to jedynie trochę podkręcone magią i udziwnione Zanim wystygnie kawa. Kto przeczytał tamto, raczej nie będzie zaskoczony, choć moja starsza córa na przykład stwierdziła że to lepsze. Co kto woli - tam było bardziej realnie, emocjonalnie. A tu niby wciąż krąży się wokół emocji, wokół żalu, tęsknoty, chęci naprawy przeszłości, ale to wszystko jest oblane sporą dawką jakiejś kosmicznej historii, w której lokal prowadzony dla ludzi potrzebujących takiego doświadczenia jest jedynie jakimś niedużym fragmentem. Jakieś książki z naszymi życiorysami, jacyś strażnicy bibliotek, wróżki, opiekunki gwiazd... Rety - gdyby może to rozbudować może i mogłaby z tego wyjść jakaś historia, ale tu w efekcie jest jakiś dziwny miszmasz z którego niewiele wynika.
sobota, 1 marca 2025
Grom. Wojna runów - Marcin Mortka, czyli przeciągnąć na swoją stronę Ukryty Lud
Marcina Mortkę kojarzymy w ostatnich latach z powieściami pełnych humoru, przygód i akcji, ale ci którzy znają jego wcześniejsze pisarskie próby, pewnie pamiętają trylogię nordycką i jego dwie pasje: zainteresowanie historią II wojny światowej oraz mitologią skandynawską. Raz na jakiś czas powraca do pewnych wątków (choćby w "Pasie Ilmarinena"), ale oto pojawia się okazja by powrócić do tamtych pierwszych historii, w trochę odświeżonym wydaniu.
Wznowienie "Wojny runów" ze zwróceniem uwagi w tytule na Grom to świetna propozycja dla tych, którzy lubią połączenie powieści wojennej oraz odrobiny fantastyki. Raczej przewaga jest tego pierwszego w pierwszej połowie książki, wszystko jest bardzo w poważnych tonach (w odróżnieniu od "Pasa..." gdzie trochę tego humoru było), nacisk jest na oddanie realnej atmosfery konkretnych wydarzeń pierwszych miesięcy wojny. Marcin Mortka jednak nie byłby sobą gdyby nie dodał do tego trochę fantazji na temat zmagań ludzi wywiadu, którzy mają za zadanie zajmować się poszukiwaniem artefaktów i ludzi z mocami paranormalnymi. Gdyby tak zdobyć takie siły dla swojego kraju (ale i dla siebie), jakaż władza byłaby w twoich rękach...
sobota, 18 stycznia 2025
Pas Ilmarinena - Marcin Mortka, czyli wyprawa straceńców
Dziś może niekoniecznie będzie to czysta fantastyka, bo to bardziej powieść wojenna, przygodowa, awanturnicza, ale ma przecież wątki paranormalne, które są w niej dość istotne. Zresztą Marcin Mortka niejednokrotnie udowadniał, że ma lekkie pióro i potrafi łączyć różne konwencje. Tym razem sięgnął po mało nam znany fragment historii jakim był atak ZSRR na Finlandię i opór na jaki się natknęli Rosjanie. Na bazie tego jednak, jak to on, rozpisuje akcję ratunkowej, która nosi znamiona dość szaleńczej, brawurowej, w dodatku dodaje do tego trochę magii, tajemnicy, humoru... Niby można rozpoznać styl Mortki, lekturę połyka się błyskawicznie, natomiast może zaskakiwać tło, które jest trochę bardziej realistyczne i surowe. W kontekście agresji na Ukrainę (zdaje się że ze sprzedaży część idzie na pomoc dla ofiar), jeszcze bardziej zaciskają nam się pięści ze złości na bezmyślną żądzę władzy tyranów, którzy szafują życiem tysięcy ludzi jak by to była jakaś gra. Napaść, podporządkować, narzucić swoją dominację, a koszty nie są istotne, choćby naród przymierał głodem z powodu zbrojeń.
Jest więc ciut poważniej, ale nie zabraknie szalonych pomysłów. Jak choćby biblioteka artefaktów, które mają magiczne moce, gromadzonych przez grupę ludzi, raczej nie pragnących ujawnienia. Córka jednego z nich właśnie wykonywała misję na zlecenie ich organizacji, badając wierzenia ludów Finlandii, ucząc się od szamanów ich metod uzdrawiania. Saamowie niby w nosie mają państwa, granice, byle ich zostawić w spokoju, jednak nie zamierzając być zupełnie bierni wobec napaści wroga, który porywa ich kobiety. To samo może grozić również Brytyjce.
piątek, 17 stycznia 2025
Rok zająca - Arto Paasilinna, czyli wzywa się do powrotu do dawnego stylu życia
A na razie kontynuuję przygodę czytelniczą z Arto Paasilinnem. Po "Las powieszonych lisów" (kliknij a przeczytasz co napisałem) stwierdziłem, że trzeba odgrzebać na półce książkę, którą kiedyś otrzymałem i trochę o niej zapomniałem. "Rok zająca" ma w sobie chyba jeszcze większą dawkę dość absurdalnego humoru i połyka się to nawet szybciej i przyjemniej. Nawet nie za bardzo wiem do czego to porównać, bo choć może kojarzyć nam się to z humorem czeskim, to jednak klimat jest ciut inny (i nie chodzi jedynie o temperaturę). Bohater nie jest tak podporządkowany losowi jak np. Szwejk, on po prostu w którymś momencie postanowił płynąć "pod prąd". Uznaje bowiem, że dotychczasowe życie go znudziło, z żoną od dawna się nie dogaduje, w pracy dziennikarza już niewiele go kręci. Może by więc tak po prostu wybrać życie tułacza, nie przejmując się tym co będzie jutro?
A impulsem do tego stało się jedno, wydawałoby się mało znaczące zdarzenie - gdy z kolegą jechali na kolejne zlecenie, potrącili zająca. Kaarlo Vatanen postanowił wysiąść, sprawdzić co się z nim stało i się nim zaopiekować, a kolega zniecierpliwiony pojechał dalej. Nie pozostało nic innego jak spędzić noc w lesie. A skoro jedna okazała się taką odmianą w jego życiu, dała mu jakiś oddech, po niej nastąpiły kolejne przygody.
sobota, 4 stycznia 2025
Adept - Adam Przechrzta, czyli Wy Polacy to macie w sobie jakąś przekorę
Dunder albo kot z zaświatu - Radek Rak, czyli a co będzie jeśli...
Na okładce widzicie napis Gra książkowa i pewnie zadajecie sobie pytanie co to takiego. Kto zetknął się z paragrafówkami nie będzie zaskoczony. Masz książkę z ciekawą historią, tyle że pociętą na części porozrzucane przypadkowo między stronami i z wieloma rozgałęzieniami - od Ciebie zależy którą wersję rozwinięcia i zakończenia poznasz. Wspólny jest tylko początek. Potem już każda decyzja prowadzi Cię coraz dalej i dalej. I może doprowadzić do zupełnie innego miejsca.
Dunder jest kotem, ale jak prawie każdy kot, ma swoje wyjątkowe zdolności. On akurat potrafi gadać i nie pytajcie czy to dlatego że trafił do pewnej kobiety, która kontynuując misję swoich przodkiń, została wiedźmą. Tak po prostu jest i tyle. Jemu jest dobrze u niej, a ona... Cóż, czasem traci cierpliwość, ale przecież kota nie można przestać kochać, nawet jak czasem zalezie za skórę, prawda?
Ów kot będzie nam przewodnikiem w tej historii, a może to właśnie my będziemy jego przewodnikiem? Pójdzie bowiem tam, gdzie wybierzemy, nawet jeżeli będzie miał wątpliwości i wprowadzimy go do piekła. Kot sobie poradzi :)
czwartek, 19 grudnia 2024
Nemezis - Maciej Siembieda, czyli ależ to jest historia!
Z jednodniowym opóźnieniem, bo to zwykle środa jest na klimaty kryminalne, ale powieść Maciej Siembiedy tak naprawdę wykracza poza ramy gatunku. Możecie zerknąć na spis przeczytanych gdzie pisałem o pierwszej części tego cyklu, nie kryjąc zachwytu. A dziś o Nemezis.
Ale zanim parę zdań o książce jeszcze kilka słów o tym co na dniach. Do końca roku już tylko 12 dni, w tym 3 dni na podsumowania roku 2024, więc muszę szybko decydować o tym, które z rzeczy jakie widziałem pojawią się jeszcze w tym roku, a o czym napiszę dopiero w przyszłym. Wszystko jednak wskazuje na to, że liczbę 366 notek, czyli jednego wpisu dziennie uda się zachować. Juppi!
Czekajcie zatem na podsumowania, a poza nimi pojawią się jeszcze dwa kryminały ze świętami w tle, powieść tegorocznej noblistki, kapitalna choć czytana przeze mnie ponad rok powieść, dwa filmy z krótkiej listy oscarowej i jedna recenzja nowego spektaklu.
sobota, 14 grudnia 2024
Widzący - Franciszek M. Piątkowski, czyli Nawia, Prawia, Jawia i jedna wielka naparzanka
Znajoma zgromadziła chyba wszystkie części cyklu, podrzuca mi więc kolejne a ja powoli poznaję ten świat, który dotąd był dla mnie raczej obcy. Owszem, w fantasy panuje ostatnio moda na słowiańczyznę, magię i dawnych bogów, ale u Piątkowskiego to nie jest jedynie pretekst by opowiadać jakieś historie, a samo centrum fabuły. Wszystko podporządkowane jest elementom wiary w dawnych bogów, oni są jednymi z ważnych postaci, które wpływają na losy bohatera. Ludzie rzadko są dla nich ważni, ale fakt iż odchodzą od wiary, na pewno ich osłabia.
niedziela, 1 grudnia 2024
Teatr Niewidzialnych Dzieci - Marcin Szczygielski, czyli zwykle nas nie dostrzegacie
Kalendarze adwentowe wręczone rodzinie, można chwilę przerwy w pracy zrobić i wrzucić coś na bloga. Grudzień postanowiłem zacząć czymś dla młodszego czytelnika, ale akurat z tym autorem myślę, że i wielu dorosłych będzie miało podobnie jak ja - nie będą się mogli oderwać. Marcin Szczygielski po raz kolejny sprawił, że zakręciła mi się łezka w oku.
Najpierw czeka nas dość długi wstęp, w którym 11 letni Michał opowiada o realiach w Domu Dziecka. Trochę o jego przeszłości, trochę o kolegach, o szkole, o wychowawczyniach, jakieś psikusy dziecięce... Rozkręca się to dość powoli, ale czułem że to dopiero prolog i się to potwierdziło. Michał zaprzyjaźnił się mocno z dużo młodszym od siebie chłopcem, a gdy okazało się, że po wakacjach zniknął zarówno on, jak i jego ulubiona wychowawczyni, coś w nim pękło i wpadł w jakiś dziwny marazm. Nie chciał jeść, myć się, nic robić, nawet do toalety nie chciał chodzić. Wszyscy czuli, że będzie potrzebował wyjątkowej pomocy...