Wróciliśmy! Tegoroczne wakacje z powodu sytuacji koronawirusowej nieco nam się pozmieniały i postawiliśmy na zwiedzanie naszego pięknego kraju. Udało nam się w sierpniu wyłuskać kilka dni wolnego i wyjechać w przepiękne rejony Kotliny Kłodzkiej. A tam, ku naszej wielkiej radości i satysfakcji, udało się nam, po czterech (!!!) latach wrócić do zdobywania szczytów Korony Gór Polski. I dzisiaj o jednym z nich Wam opowiem. :)
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Polska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Polska. Pokaż wszystkie posty
niedziela, 23 sierpnia 2020
czwartek, 16 maja 2019
Mój własny Kraków: majówka w ZOO i co się w nim zmieniło po pięciu latach ;)
Ależ nam ten maj niemajowy się zrobił. Strasznie słaba ta wiosna, ciągle mam wrażenie, że na nią czekamy i doczekać się nie możemy. Podobnie było w długą tegoroczną majówkę, więc wszelkie nasze plany wyjazdowe wzięły w łeb i nie ruszaliśmy się nigdzie poza Kraków. Drugiego jednak maja wyszło na kilka chwil słońce, zrobiło się ciut cieplej i szybko postanowiliśmy wykorzystać to okienko pogodowe i wybrać się do krakowskiego ZOO, gdzie ostatni raz byliśmy grubo ponad pięć lat temu. Trochę się od tego czasu tam pozmieniało. Oczywiście na lepsze. :)
poniedziałek, 1 stycznia 2018
Żeby 2018 nie był gorszy! :)
Tradycyjnie na zakończenie roku pisałam notkę podsumowującą, która teraz nieco się obsunęła w czasie i zamiast na koniec, będzie na początek nowego roku. ;) 2017 był dla mnie całkiem udany i dość mocno zakręcony, więc taka zmiana idealnie do niego pasuje. :) A od jutra już nie patrzymy wstecz, tylko przed siebie, bo znów głowę pełną marzeń, pomysłów i planów mam. Pytanie tylko jak z ich realizacją wyjdzie, gdyż ostatnio z czasem na wszystko mam mały problem, ale może w tym roku się uda. W końcu kupiłam sobie planner, więc może i zaplanować się coś uda! ;p A Wam wszystkim z całego serduszka życzę wszelkiej pomyślności w tym nowym roku i spełniania kolejnych marzeń! I zapraszam na krótkie podsumowanie ostatnich trzystu sześćdziesięciu pięciu dni. :))
| w stronę słońca! |
Etykiety:
Andaluzja,
Chorwacja,
Hiszpania,
Instagram,
Jezioro,
Kastylia - La Mancha,
kujawsko-pomorskie,
Lifestyle,
Mazury,
Mierzeja Wiślana,
Morze,
Polska,
Targi,
Warmia,
warmińsko-mazurskie,
zachód słońca,
żagle
wtorek, 17 października 2017
Magiczna Polska: jesienny spacer po Ojcowskim Parku Narodowym.
Ależ cudowna pogoda się zrobiła, aż ciężko uwierzyć, że niedawno było jeszcze tak paskudnie. Oczywiście ja się nie mogę z niej cieszyć, bo zaległam w łóżku z jakimś paskudnym wirusem i do końca tygodnia mam zakaz wychodzenia dalej niż do łazienki. Dodatkowo jeszcze mnie tak szalenie głowa boli, że nie mogę się na niczym skupić, więc głównie leżę i patrzę jak słońce przepięknie oświetla moją szafę. ;) Postanowiłam jednak trochę zebrać się w sobie i napisać coś na blogasku, bo biedak też leży odłogiem i czuje się samotny. Z bogatych zasobów mojego dysku wyciągnęłam ostatnią wyprawę do Ojcowskiego Parku Narodowego, która miała miejsce dwa tygodnie temu, gdy jesień jeszcze nie miała tak łaskawego oblicza, ale i tak prezentowała się niezwykle uroczo. :) I w taką podróż dzisiaj Was zapraszam! :)
niedziela, 27 sierpnia 2017
Magiczna Warmia: Dobre Miasto jest dobre! ;)
Sierpień powoli dobiega końca, a wraz z nim mija kolejne lato. Wyjątkowo burzliwe, wyjątkowo pomotane, ogólnie wyjątkowe. Teraz siedzę sobie na podłodze, z laptokiem na kolanach, obok mnie buszują w klatce moje świntuchy - spokojna, leniwa niedziela. I właśnie w taki dzień chciałabym Was zabrać w odwiedziny do pewnego miasta, w którym nocowaliśmy zaledwie dwa tygodnie temu. Aż ciężko uwierzyć, że tak mało czasu minęło, bo osobiście mam wrażenie, jakbyśmy tam ze dwa miesiące temu byli. Jest to miasto z dumną nazwą, na którą w pełni zasługuje, jak się przekonaliśmy po krótkim tam pobycie. Zapraszam Was do Dobrego Miasta! ;)
niedziela, 20 sierpnia 2017
Magiczna Polska: migawki z Warmii i Mazur. :)
Nie wiedziałam, że człowiek po trzydziestce jest permanentnie zmęczony. ;) Chociaż może się to bardziej wiązać z faktem, że przez ostatnie kilkanaście dni naprawdę sporo się działo, nawet te z założenia wolne dni nie do końca takie były. Ale tak się dzieje, gdy jedzie się w nieznane miejsce i chce się w krótkim czasie zobaczyć jak najwięcej. ;) Do tej pory bowiem na Mazurach bywałam jedynie od strony wody i część lądowa (nie wspominając już o Warmii) to dla mnie zdecydowanie terra incognita. Przygotowałam sobie zatem przed wyjazdem bogaty plan zwiedzania, który, o dziwo, udało nam się w całości (i nawet dorzuciliśmy coś więcej) zrealizować, ale skutkowało to właśnie totalnym zmęczeniem. Po powrocie do Krakowa były dwa szalone dni w pracy, teraz w weekend ciut odpoczywamy, aczkolwiek tak naprawdę to się chyba dopiero zrelaksuję w Chorwacji we wrześniu. ;) Ale żeby nie było, że ciągle marudzę, to dzisiaj pokażę Wam migawki z tego co udało nam się zobaczyć w tej bajkowej i sielskiej krainie jaką są Warmia i Mazury. :)
| jezioro Juno. |
środa, 26 lipca 2017
Jak dobrze nam zdobywać góry: Waligóra. :)
Totalnie niewakacyjne mam te wakacje. ;) Ale liczę po cichu, że sobie to odbiję we wrześniu, gdy znów pożeglujemy po chorwackim wybrzeżu i w listopadzie, bo znów lecimy do Hiszpanii. Także na razie staram się nie narzekać, aczkolwiek chwilami mi to nie wychodzi, zwłaszcza w tak pochmurne dni, jakie ostatnio się w Krakowie przydarzają. Przypominają mi one dzień, gdy w zeszłym roku byliśmy na wyjeździe w Sudetach i od rana padało. Dzień wcześniej zdobyliśmy tamtejszą królową, więc pozostały nam już tylko te mniejsze szczyty należące do Korony Gór Polski. Niestety pogoda nie chciała nam pójść na rękę i od rana padało, a my wyjątkowo nie mieliśmy nic przeciwdeszczowego. Nie chcieliśmy jednak marnować dnia i ruszyliśmy do Wałbrzycha w poszukiwaniu najzwyklejszych pelerynek. I uwierzcie, zjechaliśmy chyba z piętnaście różnych miejsc (począwszy od hipermarketów, po zwykłe sklepy, a kończąc na drogeriach i stacjach benzynowych) i nigdzie nie było ani sztuki. Rozczarowani życiem zamelinowaliśmy się w samochodzie pod McDonaldem i czekaliśmy aż przestanie padać. Akurat spokojnie zdążyliśmy zjeść po zestawie (w tym ja dziecięcy, bo były figurki Pokemonów i koniecznie chciałam mieć własnego Pikachu ;p) i rozpogodziło się na tyle, że postanowiliśmy zaryzykować i podjechać kilkanaście kilometrów pod schronisko "Andrzejówka" w Rybnicy Leśnej, skąd najłatwiej (i najszybciej) można zdobyć Waligórę. :)
poniedziałek, 1 maja 2017
Kwietniówka, czyli alternatywna majówka - Golub - Dobrzyń. ;)
I wreszcie przyszedł maj! ;) I dobrze, bo kwiecień chyba wszystkim dał mocno w kość i tęsknić za nim nie będziemy. U nas trochę się przez ten miesiąc działo, co powoli mam zamiar pokazywać na blogasku, nieco ostatnio zaniedbywanym. Nadrabianie zaległości zacznę zaś od naszej alternatywnej majówki, czyli tak naprawdę kwietniówki, bo wybraliśmy się na nią w pierwszy weekend kwietnia (a dokładniej na przełomie marca i kwietnia). Patrząc po obecnych prognozach pogody, był to pomysł idealny, bowiem miesiąc temu było zdecydowanie ładniej i przyjemniej. Cały wyjazd zaplanowaliśmy już miesiąc wcześniej (czyli pod koniec lutego), gdy narodził się w naszych głowach pomysł adopcji kolejnej świnki morskiej, która zapełniłaby pustkę powstałą po śmierci Nataszki. I tak jakoś wyszło, że najbardziej zapragnęliśmy świnki z Bydgoszczy i do tego właśnie miejsca dorobiliśmy całą wycieczkę. Zaczęła się już w piątek, gdy po pracy zapakowaliśmy się do samochodu i ruszyliśmy prosto do Golubia-Dobrzynia, gdzie czekał na nas nocleg w krzyżackim zamku. ;) I o nim będzie dzisiejsza opowieść, na którą serdecznie Was zapraszam. :)
wtorek, 18 kwietnia 2017
Zakochaj się w Mierzei Wiślanej po raz drugi. :)
Święta, Święta i po. ;) W tym roku Wielkanoc była dla mnie ciut dłuższa, bo wzięliśmy wolne i wyruszyliśmy ku Mierzei Wiślanej już w czwartkowy poranek, a wracamy do Krakowa dopiero dzisiaj. I chociaż prognozy były fatalne, to pogoda zrobiła nam piękny prezent i nie było jakoś najgorzej. Fakt, trochę wiało i było dość zimno, ale za to nie padało (za często ;p) i można było uskuteczniać wędrówki i spacery, ba nawet na wycieczkę się raz wybraliśmy. ;) I dzisiaj w ramach takiego wprowadzenia do kolejnego cyklu opowieści o Mierzei zapraszam Was na przegląd całego wyjazdu w postaci instagramowych migawek. ;)
| Wesołego Alleluja! :) |
poniedziałek, 6 marca 2017
Szukanie wiosny w Ojcowie. :)
Wreszcie jest! Przyszła! Nieśmiało, bo nieśmiało, ale ten weekend zdecydowanie był totalnie wiosenny. Pogoda absolutnie przepiękna, trochę wiatru, więc powietrze czyste - idealne warunki do spacerów i wypraw. I dlatego też nie mogliśmy usiedzieć w domu i po sobotnim śniadaniu zapakowaliśmy się do samochodu i pojechaliśmy do Ojcowa poszukać wiosny w terenie. :)
środa, 25 stycznia 2017
Jak dobrze nam zdobywać góry: Królowa Śnieżka. :)
Strasznie kiepski ten styczeń jest pod względem zdrowotnym - Tomasz znowu chory, Nataszka znowu dostała krwotoków i przez dwa kolejne tygodnie męczymy się ze strzykawkami. Na razie jednak poprawy brak, co nie wróży dobrze na przyszłość, bo jedyne co zostało to operacja. ;/ Z rzeczy zaś weselszych będziemy się za kilka tygodni przeprowadzać, ja szukam pracy i ogólnie myślę co by tutaj dalej w życiu robić. I w ramach tego ogarniania się przygotowałam wreszcie podróżniczą opowieść, bo w tym temacie zdecydowanie się opuściłam. Dzisiaj jednak chcę Was zabrać na przepiękną wędrówkę w Karkonoszach, gdzie zdobywaliśmy nasz kolejny szczyt z Korony Gór Polski - majestatyczną Śnieżkę (1602 m.n.p.m.). :)
sobota, 31 grudnia 2016
Żeby nadchodzący nie był gorszy. :)
I już tradycyjnie na zakończenie roku notka podsumowująca o takim samym zacnym tytule będącym zarazem najszczerszym życzeniem noworocznym. Osobiście bardzo się cieszę, że ten rok przeleciał bardzo szybko i że się już kończy, bo do najlepszych nie należał. Nie ma się jednak co oglądać za siebie, trzeba zrobić wszystko, żeby 2017 był lepszy. Pomysłów i planów mam sporo, zobaczymy co będzie z ich realizacją. ;) A na razie życzę Wam wszystkim z całego serduszka wszelkiej pomyślności w tym nowym roku i spełniania kolejnych marzeń! I zapraszam na krótkie podsumowanie ostatnich trzystu sześćdziesięciu pięciu dni. :))
środa, 21 grudnia 2016
Blogmas: dzień 21. - świąteczna Częstochowa. :)
Dzisiaj środa, dzień dwudziesty pierwszy, powoli zbliżamy się do końca naszego blogmasu, który wypadnie w Wigilię. :) Te ostatnie trzy tygodnie były zdecydowanie szalonym czasem, dzięki któremu mogliście codziennie przeczytać coś nowego i czegoś nowego dowiedzieć się też o mnie. Na podziękowania będzie jeszcze czas, a dzisiaj chciałabym Wam pokazać moje rodzinne miasto w świątecznym wydaniu. Praktycznie każde mniejsze czy większe miasto na Święta się stroi i świeci się jak miliony monet, a Częstochowa nie jest tutaj żadnym wyjątkiem. W tym roku dekoracje na głównym placu miasta (jakim jest zdecydowanie Plac Biegańskiego) zachwycają wszystkich, szczególnie tych mniejszych mieszkańców. :) Niech zachwycą też i Was. :)
poniedziałek, 28 listopada 2016
Mój własny Kraków: bliskowschodnie klimaty na Szerokiej po raz drugi. :)
Huhuha, taka zima zła. Przyszła dzisiaj do Krakowa i przykryła miasto białą pierzynką. Może to i lepiej, bo ta wszechobecna szarość już trochę mnie dołowała. Ale nie ma, nie dajemy się smutkowi, bierzemy się w garść i tuptamy przed siebie z wysoko podniesionym czółkiem (albo coś w tym stylu ;p). W ramach psychoterapii blogowej wymyśliłam (i trochę podpatrzyłam na innych blogach, trza się inspirować przecież ;p), że zrobię wyzwanie typu blogmas, czyli coś na kształt kalendarza adwentowego na blogasku. I w związku z tym od pierwszego grudnia aż do Wigilii notki będą pojawiały się codziennie. Takie wyzwanie! Będzie się działo, to na pewno mogę Wam obiecać. ;)
A ostatnio znów stwierdziliśmy, że fajnie będzie wyjść z domu, bo tyle dobrych miejsc w Krakowie jest. Trochę się zastanawialiśmy, gdzie by tu sobie coś dobrego zjeść, aż padło na miejsce dobrze nam znane. Ba, nawet już o nim pisałam, prawie trzy lata temu. I tak w nawiązaniu do tej notki wylądowaliśmy w sobotnie popołudnie na krakowskim Kazimierzu, gdzie mieści się lokal o nazwie Hamsa hummus & happiness israeli restobar. Czy i tym razem nam smakowało? Zapraszam do lektury. :)
A ostatnio znów stwierdziliśmy, że fajnie będzie wyjść z domu, bo tyle dobrych miejsc w Krakowie jest. Trochę się zastanawialiśmy, gdzie by tu sobie coś dobrego zjeść, aż padło na miejsce dobrze nam znane. Ba, nawet już o nim pisałam, prawie trzy lata temu. I tak w nawiązaniu do tej notki wylądowaliśmy w sobotnie popołudnie na krakowskim Kazimierzu, gdzie mieści się lokal o nazwie Hamsa hummus & happiness israeli restobar. Czy i tym razem nam smakowało? Zapraszam do lektury. :)
piątek, 11 listopada 2016
Magiczna Polska: Kolorowe Jeziorka. :)
Jedenasty listopada to data, którą w naszym kraju powinien znać każdy. Sama poznałam jej znaczenie w szkole podstawowej, gdzie zwrot, że nasza ojczyzna odzyskała niepodległość po 123 latach zrobił na mnie tak wielkie wrażenie, iż od tamtej pory historia stała się moją pasją. Z czasem rozszerzyłam swoje zainteresowania poza historię naszego kraju, chociaż zawsze jest mi ona bliska. Podobnie było z podróżami - najpierw zaczynałam od tych najbliższych mi kierunków, stopniowo powiększając zasięg moich wyjazdów. I chociaż ostatnio ukochałam szczególnie mocno południe naszego kontynentu, to jednak nadal uważam, że i u nas jest mnóstwo przepięknych miejsc, które warto zobaczyć. I właśnie o takim jednym dzisiaj chciałam napisać, bo uważam, że jest stosunkowo mało znane. Napisałam "stosunkowo", bo sama dowiedziałam się o nim czytając blogi podróżnicze, zaś większość moich znajomych nie miała pojęcia o jego istnieniu, ale tam na miejscu panuje spory tłok, co zupełnie mnie też nie dziwi. Jest tu naprawdę uroczo. I w myśl powiedzenia "cudze chwalicie, swego nie znacie" zapraszam Was dzisiaj na wyprawę w Rudawy Janowickie, gdzie znajdują się Kolorowe Jeziorka. :)
środa, 31 sierpnia 2016
Hiszpańskie opowieści: w chmurach.
Ostatni dzień sierpnia. Strasznie szybko zleciały te wakacje i z każdym kolejnym dniem denerwuję się coraz bardziej zbliżającym się egzaminem. Dodatkowo ciągle ciężko jest mi się przestawić po wyjazdach na tryb naukowy i nieco to wszystko kuleje. Generalnie kryzys mam, ale liczę, że szybko się z nim uporam, w przeciwnym razie będzie kiepsko. Nie ma jednak co marudzić i zapeszać, co ma być to będzie, a będzie dobrze! ;p Dzisiaj przygotowałam notkę podniebną, przeniesiemy się bowiem kilka kilometrów w górę. Nasza podróż do Hiszpanii składała się łącznie z trzech lotów i każdy z nich obfitował w piękne widoki, szczególnie poranny lot z Santiago do Madrytu, gdy mogliśmy podziwiać wschód słońca. ;) W zeszłym roku takowy widzieliśmy w Bieszczadach, w tym gdzieś nad Madrytem. I oba mnie oczarowały. I reszta widoków też. Sami zobaczcie! :)
niedziela, 31 lipca 2016
Mój własny Kraków: Zakrzówek i trzecie urodziny blogaska!
Lato w pełni, połowa wakacji za nami, sezon urlopowy w pełni, wszyscy zwiedzają świat, a ja siedzę i się uczę kolejny miesiąc. Trochę mam wrażenie, że czas przecieka mi między palcami, ale innego wyjścia nie mam, trzeba się uczyć i koniec. Przez to lipiec praktycznie cały siedzieliśmy w domu i nic ciekawego się nie działo (no, poza ślubem mojej młodszej siostrzyczki, który celebrowaliśmy tydzień temu), czego wyrazem jest niezwykle zaniedbany blogasek. Mam z tego powodu ogromne wyrzuty sumienia, ale z drugiej strony mam je też, gdy się nie uczę, więc koło się zamyka. Dzisiaj postanowiłam wreszcie wziąć się w garść (bo wczoraj pół nocy zakuwałam) i napisać coś nowego. Zwłaszcza że kilka dni temu strzeliła nam trzecia rocznica blogaskowa i głupio przerywać pisanie po takim czasie. I z tego powodu wrócimy dzisiaj do cyklu o moich ulubionych miejscach w Krakowie i wybierzemy się na Zakrzówek, którego zdjęcia na instagramie robiły ostatnio furorę. ;) Zapraszam! :)
poniedziałek, 20 czerwca 2016
Jak dobrze nam zdobywać góry: Mogielica po raz drugi.
Ależ niesamowite tempo ma ten czerwiec, już ponad połowa za nami. Obecnie skupiam się głównie na nauce, przerywanej meczami piłki nożnej, bo powoli Mistrzostwa Europy nabierają tempa. Powiem Wam szczerze, że wczoraj był pierwszy dzień, gdy nie było trzech meczy dziennie i czułam się wyjątkowo nieswojo. Nie ma to jak małe uzależnienie, ale cierpieć zacznę dopiero po finale dziesiątego lipca. ;) Z racji tych wszystkich faktów, a także tego, że ostatnio Tomasz ma szalenie zamotany okres w pracy, niewiele raczej podróżujemy. Na szczęście, sporo ciekawych miejsc odwiedziliśmy wcześniej, a że nie pisałam o tym na blogasku, to czas najwyższy sięgnąć do przepastnych zasobów mojego dysku i trochę powspominać. Na pierwszy ogień pójdą góry i zdobyta tuż przed moimi imieninami Mogielica, którą odwiedziliśmy po raz drugi. Za pierwszym razem byliśmy na niej dwa lata temu w sierpniu (relacja tutaj) i to właśnie od niej rozpoczęliśmy naszą przygodę z Koroną Gór Polski. Z racji swojego usytuowania można na nią wejść z czterech stron świata, więc tym razem postanowiliśmy sprawdzić zupełnie inną trasę. I poszło całkiem nieźle. ;)
piątek, 27 maja 2016
Mój własny Kraków: Bezogródek.
Końcówka maja obfituje w piękne i wolne dni. Wczorajszy Dzień Matki spędziłam z moją rodziną, która wpadła nas odwiedzić w Krakowie i przy okazji podrzucić nam trzecią świnkę do kompletu. Teraz mamy prawdziwe stado i radosne kwiki i tupot małych nóżek rozlega się co kilka chwil na podłodze. Wolne dni to także czas, który zwykle staramy się wykorzystać jak najlepiej i dlatego wczoraj wieczorem wybraliśmy się z Tomaszem na krakowskie Błonia. I wówczas narodził się w głowie mej pomysł na nowy cykl na blogasku, który zatytułowałam "mój własny Kraków". Będę w nim przedstawiała swoje ulubione miejsca, gdzie lubię bywać, gdzie można dobrze i fajnie zjeść, gdzie po prostu czuję się dobrze. Czasem prosicie mnie o polecenie jakiegoś miejsca, więc teraz wszystko będzie zebrane w jednym miejscu na blogasku. Na pierwszy ogień pójdzie nasze wczorajsze odkrycie - Bezogródek.
poniedziałek, 23 maja 2016
Jak dobrze nam zdobywać góry: Trzy Korony.
Niezwykle zmienny i niepewny jest tegoroczny maj. Pogoda zmienia się jak w kalejdoskopie i zwykle, gdy tylko planowaliśmy jakiś wypad, to się psuła. Na szczęście ostatni weekend był pod tym względem niezwykle łaskawy i wreszcie mogliśmy powrócić na górskie szlaki, na których notabene nie było nas od końca sierpnia zeszłego roku. Tęsknota więc była ogromna i chęci też, ale musieliśmy wziąć pod uwagę stan naszej kondycji i na początek wybrać jakąś lekką trasę. Padło na Pieniny i ich najpopularniejszy szczyt, czyli Trzy Korony. Każde z nas już tam kiedyś było, ale razem jeszcze nie, więc nie zastanawialiśmy się długo. W sobotę się wyspaliśmy i wyruszyliśmy w kierunku miasteczka Sromowce Niżne, gdzie rozpoczynał się nasz szlak. :)
| tam właśnie się wybieramy! ;) |
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)