29 lutego to szczególna data, która zdarza się raz na cztery lata. I z
tej szczególnej okazji, zamiast paść na pysia po kolejnym długim i
ciężkim dniu pracy, postanowiłam przezwyciężyć zmęczenie i napisać kilka
słów na blogasku. Zaniedbywanym dość haniebnie w ostatnich czasach, co
uczciwie stwierdzam i kajam się, obiecując zarazem poprawę. A okazji do
niej w marcu nie zabraknie, bo wreszcie uda się rozpocząć sezon
wyjazdowy. I to dość nietypowo jak na mnie, ale szczegółów na razie
zdradzać nie będę, niech będzie niespodzianka. A dzisiaj, żeby trochę
przełamać schematy, postanowiłam zrobić notkę tematyczną. Na wielu
blogach można spotkać przeróżne wyliczenia i klasyfikacje i inspirowana
właśnie nimi stworzyłam swoją własną listę pięciu ulubionych destynacji
podróżniczych. Szczerze mówiąc myślałam, że będę miała problem z
wymyśleniem aż pięciu miejsc, ale koniec końców nie było to wcale takie
trudne. A nawet wprost przeciwnie - ciężko było wybrać tylko pięć i
dlatego ograniczyłam się wyłącznie do tych nieco dalszych kierunków,
leżących poza granicami naszego pięknego kraju. Stało się tak bynajmniej
nie dlatego, że tutaj nigdzie mnie nie ciągnie, po prostu będzie o tym
osobna opowieść. Dzisiaj skupimy się na europejskiej zagranicy i nie
przedłużając zatem zapraszam Was na moją subiektywną listę pięciu
ulubionych destynacji podróżniczych.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Toskania. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Toskania. Pokaż wszystkie posty
poniedziałek, 29 lutego 2016
piątek, 26 czerwca 2015
Magiczne i niepowtarzalne zachody słońca. :)
Oj, przeleciał mi ten czerwiec w oka mgnieniu, zdominowany głównie różnymi akcjami na uczelni, walką z pracą magisterską (ale wreszcie oddana w całości czeka na ostatnie poprawki, a i termin obrony został wyznaczony) i pracą. Na podróże i inne aktywności czasu niestety zabrakło, ale będziemy nadrabiać już od przyszłego tygodnia. ;) A dzisiaj postanowiłam wprowadzić na blogu mój własny (i przez to niezwykle subiektywny) przegląd zachodów słońca, do których mam ogromną słabość. Gdziekolwiek jestem, zawsze próbuję się na niego załapać. Oczywiście najbardziej fotogeniczny jest nad wodą różnoraką, stąd też większość zdjęć właśnie z takich miejsc będzie pochodzić. A pomysł na notkę narodził się jako inspiracja z mojego instagrama, gdzie ostatnimi czasy najczęściej pojawia się zachód słońca fotografowany wprost z mojego krakowskiego mieszkania. Okazało się, że całkiem niezły punkt widokowy mamy z okna na piętrze i można czasem złapać bardzo ciekawe ujęcia. Sami zresztą zobaczcie. :)
niedziela, 29 marca 2015
Włoskie opowieści: Kapryśna Lukka.
Ostatnio mam wrażenie, że doba powinna mieć czterdzieści osiem godzin, żeby się ze wszystkim na spokojnie wyrobiła, dlatego też zabranie dzisiaj jednej godziny traktuję jako wyjątkową ironię losu. Nie ma jednak co marudzić, zwłaszcza że idą Święta i będzie można w spokoju pochylić się nad magisterką, bo termin oddania kolejnego rozdziału zbliża się nieubłaganie. A tutaj jeszcze trzy miliony rzeczy na uczelni się pojawiły i ten ostatni semestr należy do wybitnie zamotanych, chociaż powinien niby być spokojny. Stąd też wynika mój (a i Tomasza też, bo również siedzi nad swą magisterką) brak czasu na wycieczki i dlatego dzisiaj powrócimy, po raz kolejny, do pięknej Toskanii, która gościła nas w zeszłą Wielkanoc. :)
wtorek, 6 stycznia 2015
Włoskie opowieści: niezapomniana Florencja.
Nowy Rok rozpoczął się wielkim lenistwem, brakiem motywacji do jakiejkolwiek aktywności życiowej i zakupem biletów do Bergamo i Mediolanu, gdzie wylądujemy za nieco ponad dwa tygodnie. ;) W ten zupełnie niespodziewany sposób (tanie bilety lotnicze to bardzo dobry argument przy spontanicznych wyjazdach) rozpoczniemy nasz sezon wycieczkowy już w styczniu i to dodatkowo we Włoszech, które przecież w kwietniu zeszłego już roku pokochałam od pierwszego wejrzenia. I dzisiaj właśnie znowu do nich powrócę, tym razem w najbardziej odwlekanej przeze mnie opowieści o Florencji- stolicy pięknej Toskanii. :)
sobota, 22 listopada 2014
Włoskie opowieści: najcudowniejsza Siena na świecie. :)
Ostatni tydzień mocno dał mi w kość, dlatego tym bardziej się cieszę, że zaczął się upragniony weekend i można chwilkę odpocząć. Nie za długą, bo jednak sterta obowiązków ciągle czai się gdzieś w świadomości, ale dzisiaj z czystym sumieniem się obijam i zostaję w łóżku w piżamce. I nadrabiam zaległości. A że pogoda generalnie jest do niczego, to postanowiłam, że coś bardzo słonecznego powinno pojawić się na blogu i padło na długo (zdecydowanie za długo) odkładaną opowieść o najpiękniejszym mieście we Włoszech, które odwiedziliśmy podczas kwietniowego wyjazdu. Siena zrobiła na mnie niesamowite wrażenie, żałowałam, że tylko kilka godzin tam byliśmy, bo to zdecydowanie była miłość od pierwszego wejrzenia. :)
środa, 2 lipca 2014
Włoskie opowieści: w klimacie Assassin's Creed.
Zaczęły się wakacje i oczywiście pogoda musiała się popsuć, od kilku dni jest po prostu zimno i pada deszcz. Nie, żebym miała jakieś szczególne plany do zrealizowania na zewnątrz, wprost przeciwnie- powinnam siedzieć i rozpakowywać swoje rzeczy, ale zdecydowanie bardziej wolałabym, żeby świeciło słońce, a nie ciągle ten deszcz uderzał w dach. Uroki mieszkania na poddaszu. ;)
W ramach poprawy nastroju i wprowadzenia się w klimat nieco bardziej wakacyjny, powracam do słonecznej Italii, chociaż w dzisiejszym poście za wiele słońca nie będzie. Ale i tak będzie ładniej niż obecnie w Krakowie. :)
W ramach poprawy nastroju i wprowadzenia się w klimat nieco bardziej wakacyjny, powracam do słonecznej Italii, chociaż w dzisiejszym poście za wiele słońca nie będzie. Ale i tak będzie ładniej niż obecnie w Krakowie. :)
sobota, 7 czerwca 2014
Włoskie opowieści: średniowieczny Manhattan.
Czerwiec, zbliżający się wielkimi krokami początek sesji, wreszcie piękna pogoda, tyle rzeczy do zrobienia i nagle znienacka dopada Cię wirus czegoś, co podziałało bardzo źle na żołądek i jedyne o czym marzysz- to żeby się skończyło. Cokolwiek- choroba, dzień, świat. Na szczęście już mi lepiej i można zacząć nadrabiać zaległości w nauce i pracy. A najlepiej napisać notkę. A co. ;)
Dzisiaj już czwarta część włoskich opowieści, dotycząca miasteczka, które było numerem jeden na naszej liście odwiedzin. I faktycznie, zrobiło na mnie ogromne wrażenie i żałowałam, że nie mogliśmy w nim spędzić więcej czasu niż jedno krótkie popołudnie.
Dzisiaj już czwarta część włoskich opowieści, dotycząca miasteczka, które było numerem jeden na naszej liście odwiedzin. I faktycznie, zrobiło na mnie ogromne wrażenie i żałowałam, że nie mogliśmy w nim spędzić więcej czasu niż jedno krótkie popołudnie.
| tam w oddali już widać cel naszej podróży. |
wtorek, 27 maja 2014
Włoskie opowieści: tajemnicza Volterra
Końcówka maja to od kilku lat niezmiennie niezwykle szalony czas- przygotowania do egzaminów, zaliczenia, kolokwia, prezentacje i przepiękna pogoda, która skutecznie zniechęca do nauki. W tym roku jest podobnie, chociaż szalejące ostatnio burze nieco ostudzają zapał i sprawiają, że jednak czasem chce się posiedzieć w domu. Albo w pracy. ;p
A od kilku dni chodzę uśmiechnięta jak świnka w deszcz, bowiem na jednym z blogów, które lubię/obserwuję/czytam z przyjemnością pojawił się post, gdzie zostało napisanych parę ładnych słów dotyczących mojego bloga. Nigdy się czegoś takiego nie spodziewałam i nawet nie myślałam, że może się to przydarzyć, więc moje zaskoczenie było tym większe, gdy kliknęłam w link i znalazłam się u siebie. Daje to niesamowitego kopa i sprawia, że blogowanie nabiera sensu. Dziękuję. :)
| taka uśmiechnięta ja. |
piątek, 16 maja 2014
Włoskie opowieści: słoneczna Piza.
Panująca za oknem pogoda zmusiła mnie do rewizji moich blogowych planów, bo jest tak szalenie paskudnie, że tęsknota za słońcem i ciepłem jest przeogromna. Od dwóch dni wychodzenie z domu to największy koszmar, jaki można sobie wymyślić w maju (no dobra, chociaż weekend majowy z opadami śniegu też plasuje się wysoko). Dzisiaj dotarłam do pracy przemoczona od pasa w dół, bowiem deszcz tak szalenie zacinał, że moje spodnie po ściągnięciu można było postawić w pionie, a parasol ani kurtka przeciwdeszczowa z kapturem nie były w stanie ich ochronić. Dobrze jednak, że w pracy znalazła się suszarka i pierwsze pół godziny spędziłyśmy w bliskim kontakcie. Najgorsze, że cały weekend ma być taki sam, więc najpewniej zalegniemy z Tomkiem i będziemy usiłowali się uczyć do sesji, co zapewne skończy się kolejną misją w Heroes of Might & Magic 3. ;)
niedziela, 4 maja 2014
Włoskie opowieści: niesamowita Toskania.
Wychodząc z założenia, że majówka jest przereklamowana i wszyscy wtedy gdzieś jadą, postanowiłam zrobić ją dwa tygodnie wcześniej. Okoliczności były sprzyjające- święta wielkanocne i związane z tym wolne w pracy i na uczelni pozwalały na tygodniowy wyjazd. Od kilku lat zwykle w tym czasie lądowałam na Mazurach, ale po pięciu latach nadeszła pora na zmianę kierunku i zamiast północy naszego pięknego kraju padło na równie piękne południe kontynentu, czyli na Włochy. W planie pierwotnym miała być Hiszpania, ale ceny biletów jednoznacznie przekonały nas, żeby jednak wybrać Włochy, a dokładniej Toskanię. I był to strzał w dziesiątkę.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)