Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mleko kokosowe. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mleko kokosowe. Pokaż wszystkie posty

29 listopada 2015

Raffaello z kaszy jaglanej bez pieczenia

To jest jest jeden z tych przepisów, które miałam pokazać w swojej książce. Jednak zaczęły pojawiać się w sieci receptury na jaglane raffaello w postaci kulek i ciast, więc zrezygnuję z tego przepisu w wydaniu książkowym, bo bardzo bym chciała, by pojawiły się tam w miarę nowatorskie pomysły, o które - przy tak ogromnej ilości blogów - jest coraz trudniej, ale pokażę go tutaj.
Deser dla wielbicieli kokosowych smaków, potrójnie kokosowy, z użyciem kokosowego mleka, wiórków i oleju, prosty w wykonaniu, nie wymagający piekarnika.



Składniki
(na tortownicę o średnicy 22 cm)
masa
szklanka kaszy jaglanej
1 i 1/2 szklanki mleka kokosowego (lub pół na pół kokosowe z innym roślinnym)
2 szklanki wiórków kokosowych + duża garść do obsypania boków i wierzchu ze świeżo otwartej paczki
2 czubate łyżki zapachowego oleju kokosowego
laska wanilii (opcjonalnie)
8 łyżek dowolnego słodu lub według uznania

spód
(cienki, jeśli wolicie grubsze spody, użyjcie podwójnych proporcji)
szklanka orzechów laskowych lub migdałów
czubata łyżka suszonych żurawin
2 czubate łyżki oleju kokosowego rozpuszczonego do płynnej postaci
szczypta soli

Wykonanie
Składniki spodu mielę w blenderze do rozdrobnienia orzechów, wykładam do tortownicy wyłożonej papierem, rozprowadzam sprawiedliwie po całej powierzchni dość mocno dociskając tylną stroną łyżki, wkładam do zamrażarki na czas przygotowania masy.
Kaszę przelewam wrzątkiem na sitku, płuczę pod bieżącą wodą, przekładam do garnka, zalewam dwiema szklankami wody, zagotowuję, zmniejszam płomień na mały i gotuję przez kilka minut, aż woda się wygotuje, a kasza zaskwierczy, zamykam pokrywką i odstawiam na kilkanaście minut.
Po tym czasie, wlewając mleko miksuję na jak najbardziej gładki budyń. Dodaję zmiksowane w blenderze wiórki razem z laską wanilii, mieszam i słodzę, moim zdaniem 8 łyżek jest w sam raz, ale działajcie według własnych preferencji, na koniec mieszam z olejem kokosowym, masa powinna być jeszcze ciepła, więc olej sam się rozpuści. Wykładam na zastygnięty spód, wyrównuję i wkładam do lodówki na kilka godzin. Po wyjęciu z lodówki, wierzch i boki oprószam dodatkową porcją wiórków.



Oceń przepis:

11 czerwca 2015

Pudding chia z truskawkami pieczonymi w occie balsamicznym

Nasyciliśmy się już częściowo pierwszymi truskawkami zjadanymi bez dodatków, czas więc na wariacje i przetwórstwo, a tutaj nie ma lepszej opcji niż truskawki pieczone w occie balsamicznym. Pieczenie wyciąga z truskawek to, co w nich najlepsze: słodycz, smak i kolor. Doskonałość!
Piekę je co drugi dzień lub nawet codziennie i wykorzystuję do deserów, naleśników, kompotu, owsianek, czy puddingów.
Dzisiejsza wersja jest aromatyzowana płatkami dzikiej róży, wystarczy mała garstka, a cały dom pachnie kwiatami! Jeśli jednak nie zdobędziecie różanych płatków, zróbcie opcję bez nich, chociaż bardzo polecam wersję różaną.



Truskawki pieczone w occie balsamicznym, aromatyzowane różą
Składniki
1 kg bardzo dojrzałych truskawek
2 łyżki octu balsamicznego
4 łyżki dowolnego słodu (ryżowy, orkiszowy etc.)
nieduża garść płatków dzikiej róży

Wykonanie
Wypłukane truskawki pozbawiam szypułek, kroję na pół przekładając do żaroodpornego naczynia, mieszam z octem balsamicznym i słodem, mieszam, wkładam do piekarnika nagrzanego do ok 200 st C i piekę przez 40 minut. Na 5 minut przed końcem pieczenia dorzucam wypłukane, osuszone, pozbawione białych końcówek, porwane płatki róży. Tak przygotowane truskawki wykorzystujemy na ciepło lub po wystudzeniu, jedna i druga opcja pyszna, u mnie dzisiaj w puddingu z nasionami chia.

Teraz wrażliwi na tzw. modny superfood mogą zakończyć lekturę, będzie o chia. Drobne nasiona szałwii hiszpańskiej mają podobne działanie i właściwości do siemienia lnianego: poprawiają trawienie, dodają energii, obniżają cholesterol, wpływają na pracę mózgu, a przede wszystkim są bogatym źródłem błonnika i kwasów omega. W porównaniu do lnu, nie trzeba ich mielić, a nasionka żelują bez podgrzewania, wystarczy kilka potrząśnięć w zamkniętym pojemniku lub zmiksowanie w blenderze z płynem. 

Robiąc pudding z chia, używam proporcji: szklanka płynu na łyżkę nasion, z tym, że ja jednak miksuję pierwszą łyżkę nasion, potem dodaję drugą i mieszam, dzięki temu lepiej żelują i mniej się ich zużywa na raz. Do puddingu najlepiej nada się mleko orzechowe, a spośród nich, najlepszym wyborem będzie kokosowe oczywiście.



Pudding chia z pieczonymi truskawkami
(4 małe porcje)
2 szklanki mleka kokosowego
2 czubate łyżki nasion chia
po kilka łyżek na porcje truskawek w occie balsamicznym z powyższego przepisu

Wykonanie
Mleko przelewam bo blendera, dodaj łyżkę chia i chwilę miksuję, aż mleko się spieni, mieszam porządnie z kolejną łyżką nasion, przelewam do słoika, wkładam do lodówki do schłodzenia, tam bardziej zgęstnieje. Może to być godzina, ale dobrym pomysłem jest schowanie wieczorem na poranne śniadanie. Następnie, po wyłożeniu porcji do miseczek, dodaję do każdej z nich kilka łyżek boskich truskawek. Jedząc mieszamy pudding z owocami.



Oceń przepis:

25 stycznia 2015

Tajska II

Zupę tajską pokazywałam już jakiś czas temu na blogu (klik), choć wiedziałam, że brakuje jej pewnych niuansów.
Jednak dopiero, gdy na imprezę sylwestrową, para znajomych przyniosła własną wersję tej zupy, zdałam sobie sprawę, jak daleka od prawdziwie tajskiej zupy, była moja mocno niedociągnięta wersja w smakach i aromatach.
Emilia i Piotr wielokrotnie podróżowali do Tajlandii, więc dobrze wiedzieli jakie powinny być przyprawy i proporcje, by odzwierciedlić smak zupy Tom Kha Gai. Tajska została przygotowana w dwóch wersjach, opcja wegetariańska zawierała pieczarki, gdyż jak twierdzą moi przyjaciele, tak właśnie wersja bezmięsna jest podawana w oryginale.
Postanowiłam w niedługiej przyszłości powtórzyć ją samodzielnie, gdyż smak za bardzo utkwił w mojej pamięci. Okazja nadarzyła się całkiem niedawno, kiedy zostałam obdarowana dwiema doniczkami aromatycznych ziół: kolendry i tajskiej bazylii, zebrałam pozostałe składniki i wzięłam się do roboty.
Tej roboty nie jest znowu tak dużo, przyszykowanie zupy jest dość szybkie i proste, ale nietanie i to jest jej jedyny minus. Myślę jednak, że od czasu do czasu warto sobie dawkować takie przyjemności.
Do swojej zupy, oprócz pieczarek, dorzuciłam również zielony groszek, którego słodycz doskonale równoważy ostre smaki oraz jarmuż.




Składniki
(6 - 8 porcji)
pół małej papryczki chili
4 źdźbła trawy cytrynowej świeżej lub około 10 kawałków marynowanej
czubata łyżeczka startego na drobnej tarce korzenia imbiru
sok z jednej limonki
6 suszonych liści limonki Kaffir
łyżeczka zmielonych ziaren kolendry
łyżeczka zielonej pasty curry (używam marki Kanokwan: chili 30%, trawa cytrynowa 20%, czosnek 15%, szalotka 10%, sól, galangal, kumin, limonka kaffir)
3 szklanki delikatnego bulionu warzywnego (opcjonalnie wody)
garść posiekanej świeżej kolendry
garść posiekanej tajskiej bazylii
1/2 kg drobnych pieczarek
2 szalotki
garść posiekanego jarmużu
2 szklanki mrożonego zielonego groszku
3 szklanki mleka kokosowego
2 łyżki sosu sojowego lub więcej
4 łyżki oleju


Wykonanie
W garnku o grubym dnie rozgrzewam olej, dodaję zmieloną kolendrę, drobno pokrojoną chili, imbir, pastę curry, pokrojoną, lekko rozgniecioną trawę cytrynową i cienko pokrojone szalotki, podgrzewam przez minutę.
Dodaję pieczarki ( w całości, dlatego warto wybrać te małe) z uciętymi trzonkami, mieszam, zamykam pokrywką i podgrzewam przez ok 10 minut, w połowie mieszam.
Wlewam bulion, dodaję liście limonki, zagotowuję i gotuję pod uchyloną pokrywką przez ok 20 minut.
Dodaję posiekany jarmuż, mleko kokosowe i sok z limonki, gotuję przez 5 minut, wrzucam przepłukany na sitku groszek i po kolejnych 5 minutach wyłączam gaz.
Część groszku (razem z jarmużem - jeśli się trafi - wyjęłam i zmiksowałam w blenderze, dla dodania słodkiego posmaku zupie, lekkiego zagęszczenia i chwilowego cudnego pastelowego koloru, który zaraz zepsujemy, przez dodanie sosu sojowego. Jeśli zdecydujecie się pominąć sos i przyprawić zupę solą, będzie ona nie tylko pięknie pachnieć, pysznie smakować, ale również przyjemnie wyglądać.
Wrzucam posiekaną świeżą kolendrę oraz bazylię, dodaję 2 łyżki sosu sojowego (potem można dodać więcej) i wyłączam gaz. Kładę pokrywkę i daję przeniknąć się smakom przez 10 minut. 
Żdźbła trawy cytrynowej czy liście limonki, nie są oczywiście przeznaczone do konsumpcji, można je wyłowić, ja zostawiam , by wykorzystać ich smak i aromat w 100%.



Oceń przepis:

26 września 2014

Dhal z kalafiorem i szpinakiem

Na blogu pojawił się już wiosenny dhal z botwinką (klik), letni wersja z fasolką szparagową i cukinią (klik), czas na opcję jesienną tego rozgrzewającego gulaszu, w najlepszej smakowo konfiguracji.



Składniki
(dla 4 osób)
średni kalafior
3 duże garści świeżych liści szpinaku
szklanka czerwonej soczewicy
kilogram bardzo dojrzałych pomidorów
mała papryczka chili
czubata łyżeczka startego na drobnej tarce imbiru
po czubatej łyżeczce lubianej mieszanki curry, zmielonej kolendry i kuminu
pół szklanki mleka kokosowego
4 suszone liście limonki kaffir lub sok z połowy limonki
2 duże ząbki czosnku
4 łyżki oleju
sól
opcjonalnie garść posiekanej natki pietruszki lub kolendry

Wykonanie
Soczewicę moczę przez minimum godzinę, można namoczyć ją wieczór wcześniej lub rano przed wyjściem do pracy.
W szerokim garnku o grubym dnie rozgrzewam olej, dodaję curry, kolendrę i kumin i prażę przez niecałą minutę na małym ogniu. Dorzucam imbir i drobno pokrojoną, pozbawioną pestek chili, a po chwili podzielony na małe różyczki kalafior. Podgrzewam przez kilka minut mieszając.
Dodaję pomidory (sparzone, z obraną skórką, odrzuconym drewnianym środkiem i pestkami, pokrojone w kostkę) i łyżeczkę soli, kładę uchyloną pokrywkę, i podgrzewam przez kilka minut. Gdy pomidory wytworzą sos, dorzucam przepłukaną soczewicę i liście limonki, całość gotuję przez ok 15 minut, soczewica powinna być ugotowana, a kalafior chrupki. Teraz dodaję posiekane liście szpinaku i mleko kokosowe, gdy liście zmiękną - wciskam przez praskę czosnek i wyłączam gaz. Doprawiamy według własnego uznania: solą lub sosem sojowym, posypujemy natką lub świeżą kolendrą, zjadamy z ryżem, kaszą lub kromką chleba.

Oceń przepis:

31 maja 2014

Młoda kapusta po tajsku

Ja znowu z wiosenną kapustą, ale tym razem w zupełnie innej - nieco egzotycznej odsłonie. Bardzo udana fuzja smaków, o dziwo - smakowała nawet córce, której np. wersja z curry i mlekiem kokosowym wyjątkowo nie podeszła. Mam nadzieję, że zadowoli również i Wasze podniebienia.



Składniki
(dla 4 osób)
2 nieduże główki młodej kapusty
1/2 szklanki grubo pokrojonych nerkowców (można zastąpić niesolonymi orzeszkami ziemnymi)
pełna łyżka utartego na drobnej tarce imbiru
2 ząbki czosnku
4 większe suszone liście limonki Kaffir
sok z połowy limonki lub 2 trawy cytrynowe
suszone chili do smaku (w sezonie można użyć świeżej papryczki i dodać ją na chwilę przed imbirem)
pół szklanki mleka kokosowego
2 czubate łyżki sezamu
garść posiekanej kolendry lub natki pietruszki
sól, opcjonalnie sos sojowy
4 łyżki oleju
opcjonalnie kilka kropli oleju sezamowego
dodatkowo garść makaronu ryżowego i 4 szklanki gorącego bulionu warzywnego (jeśli nie macie bulionu, użyjcie posolonej wody, jednak wersja bulionowa jest bogatsza i smaczniejsza

Wykonanie
Makaron płuczę pod bieżącą wodą, przekładam do garnka/ miski, zalewam gorącym bulionem, kładę pokrywkę i zostawiam do zmięknięcia.
W szerokim garnku o grubym dnie rozgrzewam olej, wrzucam orzechy i podgrzewam na niewielkim ogniu mieszając do zezłocenia. Dodaję imbir, po chwili poszatkowaną kapustę, czubatą łyżeczkę soli i liście Kaffiru. Kładę pokrywkę i podgrzewam przez ok 10 minut, w trakcie warto zamieszać kilka razy.
Dorzucam makaron, mleko kokosowe i sok z limonki i podgrzewam przez kilka minut mieszając. Wciskam przez praskę czosnek, wyłączam gaz, przyprawiam mieloną chili, dodatkową porcją soli (lub sosem sojowym), posypuję sezamem i posiekaną zieleniną.

Oceń przepis:

25 listopada 2013

Muszle nadziewane szpinakiem

Na początek kilka słów wyjaśnienia, pytacie, więc odpowiadam.
Moja pasja nie wygasa, choć ma swoje górki i doły. Podobnie jak każdy z Was - mam lepsze dni i gorsze, a kiedy jest słabo - nie potrafię radośnie pisać o krojeniu kapusty. Dodatkowo, koniec roku jest dla mnie zawsze tak pracochłonny, że nie mam czasu na sen, w weekendy trochę nadrabiam, ale są też inne obowiązki, jest dziecko, mąż, mieszkanie i prawie setka domowych kwiatów do ogarnięcia, blogowanie schodzi na dalszy plan, wybaczcie.
Pytacie o książkę. Tak, jest plan wydania moich przepisów na papierze, ale jest on na chwilę obecną tak szkicowy, że nie ma jeszcze czym się chwalić, kiedy wszystko się bardziej wyklaruje - dam znać :)
Gotuję ostatnio szybko i mało finezyjnie, stosując głównie sprawdzone patenty, dzisiaj prosty makaron- duże muszle - nadziewany szpinakiem w sosie z mleka kokosowego, do tego posypka z mielonych migdałów i płatków drożdżowych (klik). Córcia wyczyściła talerz do czysta, a to dla mnie główny sygnał, że przepis warto polecić.



Składniki
(na 20 muszli, ale warto przyszykować więcej)
1/2 kg mrożonego szpinaku lub podwójna ilość świeżego (jeśli szpinak mrożony kupowany - polecam liście)
ok 3/4 szklanki roślinnego mleka
4 pełne łyżki neutralnego kleiku ryżowego dla dzieci (np. Bobovita)
3 łyżki oleju/ oliwy
czubata łyżeczka przyprawy curry
spora szczypta startej gałki muszkatołowej
2 ząbki czosnku
sól, pieprz

Sos
szklanka mleka kokosowego
po sporej szczypcie soli, curry, startego cynamonu i gałki muszkatołowej

Wykonanie
Jeśli używamy szpinaku mrożonego, wieczór wcześniej przekładamy go do miski i wstawiamy do lodówki, gdy się rozmrozi, przekładamy na gęste sito i odcedzamy nadmiar wody, liście warto pokroić na mniejsze kawałki.
Makaron gotuję al dente z dodatkiem soli i oliwy, przerzucam na sitko i przelewam zimną wodą, wytrząsam jej nadmiar, mieszam z niewielką ilością oleju.
Na patelni rozgrzewam 3 łyżki oleju, sypię curry i prażę na niewielkim ogniu przez ok minutę, dorzucam szpinak i podgrzewam przez ok 5 minut, wciskam przez praskę czosnek i wyłączam gaz. Zalewam mlekiem wymieszanym z kleikiem, przyprawiam masę solą, pieprzem i gałką.
Mleko kokosowe przyprawiam solą, curry, cynamonem i gałką, wylewam do większego naczynia żaroodpornego, i układam wypełnione farszem muszle. Piekę w piekarniku nagrzanym do ok 200 st C przez ok 15 minut. Wykładając na talerze polewam sosem, posypuję posypką migdałową i świeżo zmielonym pieprzem.
Do następnego! :)




Oceń przepis:

19 sierpnia 2013

Krem curry z cukinią i pieczoną ciecierzycą

Też cierpicie na typową dla tej pory roku klęskę urodzaju cukinii? Na szczęście są to tak wszechstronne warzywa, że ich obrabianie nie stanowi wielkiego problemu.
Dzisiaj zapraszam Was na pyszny krem z cukinią w roli głównej i posypką z pieczonej ciecierzycy, która jest nie tylko smaczną przekąską samą w sobie, ale świetnym uzupełnieniem kremowych zup i sałatek.


Krem z cukinii z curry i mlekiem kokosowym
Składniki
(dla 3 - 4 osób na 2 dni)
ok 1 i 1/2 kg cukinii (najlepiej młodych z miękką skórką bez rozwiniętych gniazd nasiennych)
2 średnie marchewki
nieduża pietruszka
3 średnie ziemniaki
kawałek pora
czubata łyżeczka curry
pełna łyżeczka zmielonego kuminu
pełna łyżeczka zmielonych ziaren kolendry
szczypta gałki muszkatołowej
3 ząbki czosnku
szklanka mleka kokosowego
sok z połowy cytryny
3 łyżki oleju/ oliwy
sól
opcjonalnie chili lub pieprz dla zaostrzenia smaku


Wykonanie
W szerokim garnku o grubym dnie rozgrzewam olej, wrzucam curry, kumin i kolendrę i prażę na niewielkim ogniu przez minutę. Dorzucam obrane i pokrojone marchewki, pietruszkę i seler, mieszam, po chwili dorzucam pokrojone cukinie (jeśli są starsze - trzeba je obrać i wydrążyć środki), sypię czubatą łyżeczkę soli i duszę pod uchyloną pokrywką przez kilka minut. Wlewam litr wody, zagotowuję, dorzucam obrane i pokrojone ziemniaki, por, liście laurowe i ziele angielskie (jeśli macie nać selera, warto dorzucić 1 - 2 łodygi), kładę uchyloną pokrywkę i gotuję na wolnym ogniu przez 25 - 30 minut. Wyławiam pora, liście laurowe, ziele angielskie, łodygi selera i większą część marchewki (jeśli nie zależy Wam na kolorze, można je zostawić), wciskam przez praskę czosnek, dodaję mleko kokosowe, sok z cytryny i miksuję na gładki krem. Przyprawiam gałką muszkatołową i dodatkową porcją soli. Można dodać posiekaną natkę pietruszki, u mnie również z dodatkiem pieczonej ciecierzycy, którą dowolnie możecie doprawić lubianymi przyprawami i ziołami, ja tym razem dodałam wędzoną paprykę w wersji ostrej, curry i sól, ale równie dobrze może to być kumin, papryka słodka i ostra 1:1, czosnek itp. Polecam jako przegryzkę na imprezę, dodatek do kremowych zup czy sałatek.

Pieczona ciecierzyca
Składniki
szklanka ciecierzycy
sól
5 łyżek oleju/ oliwy
czubata łyżeczka curry
czubata łyżeczka wędzonej papryki ostrej


Wykonanie
Ciecierzycę moczę na noc, następnie płuczę, wrzucam do garnka, zalewam nową wodą (ok 5 szklanek), zagotowuję, zbieram szum i gotuję pod uchyloną pokrywką na niedużym ogniu przez ok godzinę, wysypuję na sitko, przelewam zimną wodą.
Oliwę mieszam z papryką, curry i kilkoma szczyptami soli, porządnie łączę z ciecierzycą, wykładam jedną warstwą w naczyniu do pieczenia, piekę w piekarniku nagrzanym do ok 200 st przez 20 - 30 minut, im dłużej, tym będą bardziej chrupkie, po 20 minutach sprawdźcie jak ziarna smakują, najlepsze są chrupkie na zewnątrz, miękkie w środku; w trakcie pieczenia mieszam 2 razy.



Oceń przepis:

25 lipca 2013

Wegańskie lody kokosowo - daktylowe

Jeden z pomysłów na wegańskie lody przedstawiałam w zeszłym roku (klik), owocowe i sorbetowe, do zjadania na szybko, zaraz po przygotowaniu.
Tym razem patent na lody kremowe... również bez cukru, bez maszynki, bez potrzeby rozbijania masy w trakcie mrożenia, wymagają tylko 3 składników lub nawet dwóch, jeśli pominiecie laskę wanilii (ale bardzo ją polecam). Inspiracją był przepis od Matki Weganki (klik), ja zamieniłam cukier na daktyle i dodałam laskę wanilii.


Składniki
(na 8 gałek)
ok 10 czubatych łyżek gęstej części odstanego w lodówce mleka kokosowego
6 - 8 suszonych, niesiarkowanych, miękkich wypestkowanych daktyli
laska wanilii
dowolne dodatki do podania: orzechy, owoce itp


Wykonanie
Gęstą część mleka przekładam do blendera, dodaję wypłukane, pokrojone daktyle (jeśli są twardsze, warto je namoczyć) i wydłubane ziarenka wanilii, miksuję przez kilka minut do uzyskanie gęstego, napuszonego kremu. Wstawiam do zamrażarki na kilka godzin, albo na całą noc, jeśli masa będzie się mroziła przez noc, należy ją wystawić na kilka godzin przed konsumpcją. Ja swoją masę mroziłam w metalowej misce przykrytej folią spożywczą. Należy pamiętać, by mleko było dobrze schłodzone i podzielone na dwie części: gęsty krem i wodę kokosową, wody nie dodajemy, bo może wyjść nam lód, a nie lody :) Smacznego!

Oceń przepis:

23 lipca 2013

Pampuchy orkiszowe z polewą jagodową

Pampuchy, parowańce, bułki na parze, kluski na parze, pyzy parowane, buchty, kluchy na łachu... smak dzieciństwa, koniecznie z jagodami! Można je również podać z gulaszem czy sosem pieczarkowym - zmniejszamy wtedy ilość słodu do 2 łyżek, ale mi osobiście kojarzą się z latem i smakiem jagód.
Można je nadziewać niewielką ilością owoców, ale przy tym jest więcej pracy i zagrożenie wypłynięcia soku na wierzch bułeczek, przygotowuję więc polewę owocową, którą zalewam pampuchy i tak je zjadamy śniadaniowo.


Nauczyłam się robić parowańce i wegańsko i orkiszowo, bardzo polecam Wam razową mąkę orkiszową drobno mieloną, jest i zdrowsza od zwykłej pszenicznej, a smak razowy bez domieszki lżejszej mąki jest nienachalny i tolerowany nawet przez dzieci.

Pampuchy
(na ok 20 sztuk)
5 szklanek mąki orkiszowej drobno mielonej + odrobina do podsypania blatu
1/4 szklanki oleju
2 łyżki oliwy
25 g drożdży
1 i 1/2 szklanki mleka roślinnego
6 łyżek dowolnego słodu lub syropu z agawy
płaska łyżka soli


Wykonanie
Mleko podgrzewam w garnuszku, chwilę, by było ciepłe (ale nie gorące!), dodaję słód i kruszę drożdże, mieszam, odstawiam na kilka minut, aż mleko się zapieni.
Do miski przesiewam mąkę (przesiewam każdą, również razową, dla napuszenia, a otręby dorzucam do przesianej mąki), mieszam z solą.
Do zaczynu dolewam olej i przelewam całość do mąki mieszając, wyrabiam ciasto przez kilka minut, aż zacznie odstawać od miski, jeśli jest bardzo klejące, możecie dodać jeszcze nieco mąki. Dolewam oliwę i wyrabiam przez chwilę, aż ciasto wchłonie tłuszcz, ale pozostanie lekko tłuste. Zakrywam ściśle folią spożywczą (lub ściereczką) i zostawiam do podwojenia objętości - godzina lub nieco dłużej.
Ciasto dzielę na 18 - 20 w miarę równych części, toczę w dłoniach kulki i wykładam na oprószony mąką blat, zostawiam na 10 minut pod ściereczką do ponownego napuszenia.
W garnku z wkładką do gotowania na parze zagotowuję wodę - taką ilość by sitko nie było zanurzone w wodzie. Jeśli nie macie takiego garnka, możecie zmontować prowizoryczny parowar prostym sposobem: na garnek należy położyć ściereczkę i przymocować ją sznurkiem do garnka, wtedy na szmatkę kładziemy kluski (kluchy na łachu!) i przykryć metalową miską.
Paruję po 4 sztuki na raz, zaczynając od tych, które powstały najwcześniej (reszta grzecznie czeka na swoją kolejkę pod szmatką) pod przykryciem przez ok 15 minut. Warto pamiętać, by po zagotowaniu wody, zmniejszyć ogień na mały, żeby woda lekko pyrkała, a nie buzowała. Po tym czasie wyciągam je - podważając drewnianą łopatką lub łyżką i wykładam na talerze.

Sos jagodowy można przyrządzić na wiele sposobów, jagody można podgrzać lub zmiksować na zimno, w każdym przypadku pamiętając o porządnym ich umyciu (bąblownica!). Można je zmieszać z mlekiem kokosowym lu śmietanką kokosową, dosłodzić słodem lub daktylami, eksperymentujcie i wybierzcie najlepszą dla siebie opcję. Mleko można wybrać inne oczywiście, jednak osobiście bardzo lubię kokosowe.
Tym razem sos zrobiłam ze śmietanką kokosową i suszonymi daktylami.

Sos jagodowy
1 i 1/2 szklanki jagód
5 czubatych łyżek gęstej części odstanego w lodówce mleka kokosowego
6 miękkich, bezpestkowych, niesiarkowanych daktyli lub więcej


Wykonanie
Daktyle kroję (jeśli są twarde- trzeba je namoczyć wcześniej i użyć takich, które dadzą się bez problemu zmiksować w blenderze), wrzucam do blendera wraz z kokosem i miksuję przez kilka minut, dodaję szklankę jagód, miksuję przez chwilę (sprawdzamy czy sos jest wystarczająco słodki, jeśli uznacie, że nie- dorzućcie jeszcze 2 - 3 daktyle lub domieszajcie słodu), mieszam z pozostałymi świeżymi owocami, można dorzucić garść malin czy truskawek w sezonie. Smacznego!





Oceń przepis:

6 czerwca 2013

Botwinka z mlekiem kokosowym

Dzisiaj sezonowo, już jest botwinka! Pyszne młode buraczki, z których obowiązkowo gotuję zupę. W zeszłym roku pokazywałam jedną opcję (klik), dzisiaj wersja prostsza: z mlekiem kokosowym zamiast moczonych nerkowców, bez smażenia, za to koniecznie z zeszłorocznym burakiem, przecierem pomidorowym, sokiem z limonki (cytryny) i dużą ilością świeżego koperku. Pycha na ciepło lub jako chłodnik.
Najsmaczniejsze buraki, a z nich zupa, to ćwikłowe - podłużne - jeśli będziecie mieli sposobność, koniecznie kupcie właśnie takie. Z okrągłych też wyjdzie smaczna, ja tym razem zrobiłam właśnie z takich, gdyż ćwikłowe mam jeszcze zbyt małe, ale nie miałam już cierpliwości, by na nie czekać, musiałam już dzisiaj ugotować zupę botwinkową. Mój mały przeciwnik wszelkich większych kawałków zieleniny w zupach, w tym liści botwinki, zjadł dzielnie cały talerz :)




Składniki
(dla 3-4 osób na 2 dni)
ok 800 g botwinki wraz z łodygami i liśćmi
2 średnie marchewki
nieduża pietruszka
1 większy zeszłoroczny burak
szklanka gęstego przecieru pomidorowego (passaty) lub soku
1 i 1/2 szklanki mleka kokosowego
sok z połowy limonki lub cytryny lub kilka łyżek soku z kiszonych ogórków
3 liście alurowe
4 ziarenka ziela angielskiego
garść świeżego koperku, można dodać również posiekany szczypior
sól

Wykonanie
W garnku zagotowuję 2 litry wody, wrzucam obrane i starte na tarce o drobnych (lub grubych) oczkach marchewki, pietruszkę, burak oraz liście laurowe, ziele angielskie i płaską łyżkę soli. Zmniejszam płomień na mały, kładę uchyloną pokrywkę i gotuję przez ok 25 minut.
W tym czasie rozprawiam się z botwinką. Nieobrane, wyszorowane buraczki kroję na plasterki, jeśli są maleńkie zostawiam w całości, większe kroję najpierw na pół, dodaję do zupy. Po ok 5 minutach dorzucam drobno pokrojone łodygi, wlewam przecier pomidorowy i mleko, mieszam. Po kilku kolejnych minutach wrzucam posiekane liście, podgrzewam tylko tyle by zmiękły. Wyłączam gaz, dosmaczam sokiem z limonki, posypuję koperkiem. Dodam od razu, że odstana zupa zyskuje na smaku, zostawcie więc ją na pół godziny (lub dłużej) pod pokrywką, potem ewentualnie doprawcie. Można też ją przygotować wieczór wcześniej. Dodatkiem do zupy mogą być (wg niektórych nawet muszą) ugotowane lub pieczone ziemniaki, szczodrze posypane koprem, podane na oddzielnych talerzykach. Smacznego :)








Oceń przepis:

13 marca 2013

Tajska

Trochę ostra, trochę słodka, trochę kwaśna. Rozgrzewająca, tak jak lubię o tej porze roku. Lekko egzotyczna, odświeżająca, w cudownym pastelowym kolorze.
Co prawda bez świeżej kolendry, tajskiej bazylii, galangalu i tych cudnych kolorowych warzyw, ale przygotowana na miarę aktualnego sezonu i składników, które byłam w stanie zdobyć. Najważniejsze, że smakowała całej rodzince, więc dzielę się przepisem z Wami.



Do zupy wykorzystałam domowy bulion (klik), tofu, makaron ryżowy, curry, imbir, świeżą trawę cytrynową (nie polecam suszonej), suszone liście limonki kaffir, sok z limonki i mleko kokosowe. Jeśli nie macie liści kaffiru lub trawy cytrynowej- możecie pominąć jeden z dodatków i zwiększyć ilość drugiego. Do tego posypka z sezamu i płatków chili (te ostatnie - raczej dla dorosłych). Można do niej dodać grzybki mun lub shiitake, u mnie - niejadalne, dobrym dodatkiem będą boczniaki czy pieczarki, ja po ostatniej boczniakowej inwazji, muszę od tej sekcji odpocząć :) W sezonie można dodać brokuły, paprykę, świeżą chili itp.

Składniki
(dla 6 osób)
1 i 1/2l bulionu warzywnego
100 g makaronu ryżowego (soba też będzie ok)
300 g tofu naturalnego
1 i 1/2 szklanki mleka kokosowego
2 źdźbła trawy cytrynowej
2 suszone liście limonki kaffir
sok z jednej limonki
czubata łyżeczka przyprawy curry
czubata łyżeczka startego na drobnej tarce korzenia imbiru
3 łyżki oleju/ oliwy
sól lub sos sojowy
sezam i chili do posypania (opcja)
garść posiekanej natki pietruszki (opcja)




Wykonanie
Makaron płuczę pod bieżącą wodą, przekładam do miski, zalewam 2 szklankami gorącego bulionu, przykrywam i odstawiam.
W garnku o grubym dnie rozgrzewam olej, dodaję curry, prażę przez minutę mieszając, dodaję imbir, po chwili - pokrojone w niedużą kostkę tofu, porządnie mieszam, by dobrze pokryło się przyprawami. Zalewam pozostałą częścią bulionu, zagotowuję, zmniejszam płomień na mały, dodaję przekrojoną i lekko utłuczoną trawę, liście limonki, kładę uchyloną pokrywkę i gotuję przez ok 20 minut. Po tym czasie dodaję makaron wraz z bulionem, w którym się moczył, mleko kokosowe, sok z limonki, mieszam i gotuję przez kilka minut. Można dorzucić posiekaną natkę pietruszki (aktualnie z mrożonki). Na talerzach posypuję sezamem i chili, smacznego!

Oceń przepis:

14 stycznia 2013

Zupa z soczewicą i mlekiem kokosowym

Dzisiaj bez zbędnych wstępów i adekwatnie do pogody: rozgrzewająca, pyszna zupa z soczewicą, przecierem pomidorowym i mlekiem kokosowym w rytmie indyjskim. U nas, w okresie szczypiących mrozów, obowiązkowo raz w tygodniu!
Tym razem dodałam do niej upieczone kawałki kokosa- jako przekąska w sama sobie nie przekonuje- ale w zupie sprawdziły się idealnie. To miły dodatek, ale nie jest niezbędny, zupa jest pyszna i bez niego.

Składniki
(na 6 dużych porcji)
 szklanka czerwonej soczewicy
2 średnie marchewki
nieduża pietruszka
5 średnich ziemniaków
szklanka mleka kokosowego
szklanka przecieru pomidorowego (passaty) lub soku
czubata łyżeczka przyprawy curry
czubata łyżeczka startego na drobnej tarce korzenia imbiru
pół płaskiej łyżeczki zmielonej kolendry
pół płaskiej łyżeczki zmielonego kuminu
sok z jednej limonki (opcja, ale polecana)
3 większe ząbki czosnku
3 liście laurowe
4 ziarenka ziela angielskiego
4 łyżki oleju/ oliwy
sól
opcjonalnie natka pietruszki

Wykonanie
Soczewicę płuczę, moczę przez noc lub przez godzinkę- dwie (tak, ja moczę wszystkie strączki, te "szybkie również).
W garnku o grubym dnie rozgrzewam tłuszcz, sypię curry, kolendrę i kumin i prażę na niewielkim ogniu przez minutę, dodaję imbir, po chwili starte na grubej tarce warzywa (marchew i pietruszkę) i podgrzewam przez chwilę porządnie mieszając by dobrze pokryły się masalą. Zalewam wodą (1 litr), zagotowuję, wrzucam pokrojone ziemniaki i przepłukaną soczewicę, dodaję liście laurowe, ziele angielskie i płaską łyżkę soli, gotuję z uchyloną pokrywką przez ok 30 minut. Dodaję przecier, sok z limonki i mleko, po kolejnych 10 minutach wciskam przez praskę czosnek, mieszam i wyłączam gaz. Dosmaczam- jeśli trzeba. Zjadamy w takiej formie lub zmiksowanej, częściowo lub na krem, ja najczęściej miksuję częściowo. Posypujemy natką, jeśli mamy. Smacznego!

Oceń przepis:

4 października 2012

Domowe mleko z wiórków kokosowych

Ostatnio wkręciłam się bardzo w produkcję mleka roślinnego DIY: cały czas coś moczę, kręcę, odcedzam i przy każdym satysfakcjonującym efekcie myślę sobie "jak mogłam pić mleko pochodzące od innych zwierząt?", które dodatkowo bardziej szkodzi niż pomaga.
W temacie domowej produkcji naturalnego mleka polecam praktyczne informacje na stronie Wegan (tu i tu) oraz w książce Bożeny Żak- Cyran "Odżywiaj dziecko w zgodzie z naturą".
Mleka kokosowego używam w kuchni namiętnie, ale od kiedy okazało się, że lista składników na kupowanym przeze mnie do tej pory mleku A- Tip jest w rzeczywistości większa niż dwa (kokos i woda) zaczęłam kręcić mleko sama.
Jak zrobić mleko kokosowe z orzecha, wie chyba (prawie) każdy, ale co począć gdy mamy w domu tylko wiórki? Można, można :) Wychodzi aromatyczne, smaczne, idealnie nadające się do potraw curry, sosów czy zup.

domowe mleko kokosowe
Takie mleko można przygotować na dwa sposoby.

Sposób pierwszy

podobny do tego, o którym pisali Weganie, jednak ze zmienionymi proporcjami
1 szklanka wiórków
2 szklanki gorącej wody
Wykonanie
Wiórki zalewam na początek jedną szklanką gorącej wody, zostawiam pod przykryciem na ok 2h, po tym czasie przerzucam do blendera, zalewam 1/2 szklanki wrzątku i mielę przez kilka minut. Przekładam zawartość na gazę ułożoną na sitku ustawionym nad garnkiem/ miską, jak chwilę przestygnie, wyciskam porządnie płyn, przekładam wytłoczyny z powrotem do blendera, zalewam znowu 1/2 szk wrzątku, blenduję i ponownie wyciskam przez gazę. Wiórki po namoczeniu można od razu zmiksować ze szklanką wrzątku, jednak dzięki podwójnemu blendowaniu uzyskacie bardziej pożywne i smaczniejsze mleko.

domowe mleko z wiórków kokosowych

Sposób drugi

(szybszy- wiórek nie trzeba moczyć, jednak "trochę" zajmuje ich wstępne blendowanie i wymagają większego wkładu materiału głównego)
2 szklanki wiórków
2 szklanki gorącej wody
Wykonanie
Do blendera wrzucam szklankę wiórek, blenduję przez kilkanaście minut (robiąc krótkie przerwy by dać odpocząć maszynie i ściągać kokos ze ścianek), aż masa stanie się nieco oleista i wydobędzie piękny kokosowy aromat. Dorzucam kolejną szklankę i miksuję dalej do uzyskania efektu jak w pierwszym etapie. Optymalnym wynikiem będzie uzyskanie chlupoczącej masy czyli masła kokosowego (klik), ale jeśli nie macie cierpliwości- przerwijcie wcześniej. Teraz dodaję szklankę gorącej i mielę przez kilka minut. Przekładam zawartość na gazę ułożoną na sitku ustawionym nad garnkiem, jak chwilę przestygnie, wyciskam porządnie płyn, przekładam wytłoczyny z powrotem do blendera, zalewam znowu szklanką wrzątku, blenduję i ponownie wyciskam przez gazę. Tak jak w sposobie pierwszym- można od razu dodać 2 szklanki wrzątku, ale ja stosuję zasadę podwójnego blendowania.
Mleko robione zarówno pierwszym jak i drugim sposobem wychodzi smaczne, z drugiego minimalnie wygrywa, ale jest bardziej tłuste, wymaga większego wkładu pracy i materiału. Wytłoczyny właściwie spełniły swoją rolę, jednak możecie ich użyć jako posypki na kanapki, do sałatek, owsianki, zup, deserów itp.

wytłoczyny

Mleko przechowujemy w lodówce w zamkniętym pojemniku (słoiku) przez kilka dni. Po odstaniu kilku/ nastu godzin mleko dzieli się na grubszą i chudą część- podobnie jak w mleku puszkowym, im dłużej stoi tym bardziej się rozwarstwi (oczywiście do pewnych granic). Z grubej części można ubić śmietankę kokosową w blenderze. Jeśli używamy standardowo do curry np, przed użyciem należy porządnie wstrząsnąć zawartością.
Mleko nadaje się również do kawy. Smacznego :)


Oceń przepis:

16 czerwca 2012

Truskawki z makaronem i śmietanką kokosową

połączenia idealne, których nic nie jest w stanie zastąpić, jak pomidory i bazylia, ciecierzyca i szpinak, suszone pomidory i prażony słonecznik, orzechy włoskie i ocet balsamiczny, bób z koperkiem i solą, truskawki ze śmietaną i makaronem. Korzystamy więc każdego dnia na śniadanie lub kolację, młoda życzy sobie "takie obiady" każdego dnia ;) Powracający smak dzieciństwa w nowej odsłonie :)

truskawki ze śmietaną kokosową i makaronem

Zamiast cukru- słód, aktualnie używam ryżowego, ale może być każdy inny- jaki preferujecie; brakujący "kleks" śmietany, bez którego to nie do końca jest "TO"- ubita śmietanka z puszki mleka kokosowego, dla ozdoby listki mięty, które uparcie są wydłubywane przez córkę i niegotującego ;), a mam ich sporo, więc sypię ;)
Puszka mleka (400 ml) starcza nam na kilka dni, na raz używam go niewiele, ale jest IMO konieczne.
Każdy ma swój patent, u mnie zasada jest taka: dominują truskawki (surowe, bez gotowania, lekko rozdrobnione, najlepiej widelcem, bez blendowania, masa nie może być za rzadka, a kawałki owoców muszą być wyczuwalne), bo i pora roku tego wymaga i krótki sezon truskawkowy, smak i przyzwoitość, śmietany niewiele, makaronu garść.

Składniki
(dla 3- 4 osób)
ok 800 g truskawek
puszka odstanego w lodówce mleka kokosowego (kupuję puszki 400 ml, ale jedna taka starcza nam do 4 "podejść")
2 łyżki preferowanego słodu (u mnie ryżowy), ewentualnie cukru; ilość "dosładzacza" będzie zależna od posiadanych truskawek- kultury ich uprawy oraz aury, a także od poziomu Waszej słodkości, także musicie sami wypracować ilość
makaron w ilości rozsądnej (wszak to truskawki ze śmietaną i makaronem, a nie odwrotnie), u nas uwielbiane przez młodą świderki
sól i woda do gotowania makaronu
listki mięty /pozdrawiam rodzinkę! ;)/ do dekoracji- opcja niekoniecznie pożądana ;)

truskawki ze śmietanką kokosową i makaronem

Wykonanie
Truskawki płuczę, szypułkuję i wyrzucam na sitko, jak nieco przeschną- przerzucam je partiami do miski i lekko ugniatam widelcem (można użyć ugniatacza do ziemniaków, ale wolę widelec). Makaron gotuję w osolonej wodzie wg przepisu na opakowaniu /;)/, przerzucam na sitko, przelewam zimną wodą. Z puszki mleka wybieram połowę grubej części wyraźnie oddzielonej od wody kokosowej (resztę chowam do lodówki- najlepiej w zamykanym pojemniku), dodaję 2 łyżki słodu i miksuję na śmietankę, do tego używam małego blendera- blenduję z przerwami, żeby nie zagotować masy, delikatnie mieszam z truskawkami. Na talerze wykładam po porcji makaronu, mieszam z masą kokosowo- truskawkową, teraz można ewentualnie dosłodzić; czasami posypuję szczyptą sproszkowanego cynamonu i/ lub świeżo zmielonym pieprzem, dekoruję listkami mięty /oczywiście! ;)/. Smacznego!


Oceń przepis: