Córki Bogini Mokosz
- Kategoria:
- fantasy, science fiction
- Format:
- papier
- Cykl:
- Leszygród (tom 1)
- Seria:
- Słowiańskie Światy
- Data wydania:
- 2024-06-04
- Data 1. wyd. pol.:
- 2024-06-04
- Liczba stron:
- 400
- Czas czytania
- 6 godz. 40 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788368135138
[Wydanie z barwionymi brzegami]
Pełna mrocznych sekretów opowieść ze świata wierzeń pradawnych Słowian.
W burzową noc na świat przychodzi niewidoma dziewczynka, której matka umiera przy porodzie. Dziecko wychowuje rodzeństwo dorastające pod ciężką ręką ciągle pijanego ojca.
Kiedy ten sprzedaje najstarszą córkę Wszeborę żercy na służbę bogini Mokosz, drogi braci i sióstr rozchodzą się. Przeznaczenie jednak sprawi, że rodzeństwo znów połączy siły, by ocalić Wszeborę, choć każdemu z nich po piętach depcze Śmiercicha.
Leszygród. Kuszące pięknym śpiewem topielice, dziewicze kapłanki Matki Mokosz, opasły żerca liczący tylko srebrne monety, plemię dzielnych wojowniczek z Szepczącego Lasu oraz rudowłosa skazana na stos za czary – tak wiele barwnych postaci, ale nie wiadomo, komu z nich można ufać, a kogo trzeba się wystrzegać.
Kup Córki Bogini Mokosz w ulubionej księgarni
W naszej porównywarce znajdziesz książki, e-booki i audiobooki z najpopularniejszych księgarń internetowych. Niektórzy partnerzy przygotowują dla użytkowników naszego serwisu specjalne rabaty, dlatego warto kupować książki przez lubimyczytać.pl. Oferty są prezentowane w trzech kategoriach: „Oferta dnia” (promocje partnerów),„Polecane księgarnie” (sprawdzeni partnerzy handlowi, z którymi współpracujemy na podstawie umów) oraz „Pozostałe”. W każdej kategorii kolejność prezentacji zależy od ceny produktu przekazanej przez księgarnie lub dostawcę porównywarki. Lubimyczytać.pl nie prowadzi sprzedaży i nie uczestniczy w procesie zakupowym po przekierowaniu na stronę sklepu. Mimo że dokładamy starań, aby wszystkie linki i informacje były aktualne, nie mamy wpływu na ewentualne nieścisłości cenowe, błędne przekierowania lub zmiany w ofertach księgarni. Jeśli zauważysz nieprawidłowość, prosimy o zgłoszenie jej na adres: admin@lubimyczytac.pl. Dzięki Twojej informacji możemy jeszcze lepiej dbać o jakość działania naszej porównywarki.
Patronaty LC
Inne książki autora: Elwira Dresler-Janik
Książki podobne do Córki Bogini Mokosz
Co czytać po książce Córki Bogini Mokosz
Tagi i tematy do książki Córki Bogini Mokosz
Oceny książki Córki Bogini Mokosz
Poznaj innych czytelników
978 użytkowników ma tytuł Córki Bogini Mokosz na półkach głównych- Chcę przeczytać 506
- Przeczytane 456
- Teraz czytam 16
- Posiadam 132
- 2024 31
- 2025 24
- Audiobook 11
- Fantastyka 10
- Chcę w prezencie 10
- Fantasy 9
Cytaty z książki Córki Bogini Mokosz
W każdej szczelinie starej stodoły skrywał się dziecięcy płacz, a między długimi źdźbłami słomy pełzały ciche prośby o litość.
OPINIE i DYSKUSJE o książce Córki Bogini Mokosz
Pozycja stara się wiernie wpasować w tematy słowiańskie, wraz z wierzeniami oraz zachowaniem ówczesnych ludzi.
Jest brutalna - tak jak zapewne brutalne było życie przed dobrze nam znanymi standardami. W końcu fantastyka oparta na słowiańszczyźnie bez pudrowania.
Styl autorki jest dość prosty, mam wrażenie że trochę się gubi pomiędzy historią rodzeństwa, przez co można się poczuć chaotycznie odbierając tę książkę
Według mnie pozycja godna uwagi.
Pozycja stara się wiernie wpasować w tematy słowiańskie, wraz z wierzeniami oraz zachowaniem ówczesnych ludzi.
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toJest brutalna - tak jak zapewne brutalne było życie przed dobrze nam znanymi standardami. W końcu fantastyka oparta na słowiańszczyźnie bez pudrowania.
Styl autorki jest dość prosty, mam wrażenie że trochę się gubi pomiędzy historią rodzeństwa, przez co można się...
Na początku muszę zaznaczyć, że powieść czytałem w wersji elektronicznej (i numery stron do niej się odnoszą) oraz że czytanie słowo po słowie porzuciłem gdzieś w jednej trzeciej, skanując wzrokiem resztę tekstu, starając się wyłapać fabułę i ogólny sens. Stały za tym dwie przyczyny, o których powiem więcej w dalszej części tej recenzji, czy raczej opinii lub czegoś tam.
Cóż przyciągnęło mnie do książki? Tag fantasy (nie tylko na Lubimy Czytać, ale także samo wydawnictwo umieściło książkę w kategorii: Fantastyka i groza, literatura współczesna, którą to kategorię, sądząc po krótkim przeglądzie, wydawnictwo traktuje dość szeroko) oraz opis zapowiadający „opowieść ze świata wierzeń pradawnych Słowian”.
Z racji na powyższe, zacznę właśnie od postawienia pytania, czy „Córki bogini Mokosz” to fantasy (lub choćby można zaliczyć ją do fantastyki)? Zanim dam odpowiedź na to pytanie, postawię trzy pytania pomocnicze.
Pierwsze, czy w powieści znajdziemy elementy fantastyczne?
W zasadzie nie. Takowe pojawiają się dopiero gdzieś za połową książki. Są, co prawda, fantastyczne, ale nie na sposób fantasy, nie jest to także Zła Czarownica z „Królewny Śnieżki”, to nawet nie duchy zmarłych z „Dziadów” Mickiewicza, to coś bliższe strzydze lub duchom krzyżowców z „Krzyżowców” Zofii Kossak, jakiś osobowy przejaw sił przyrody: opiekuńczych oraz niebezpiecznych.
Drugie pytanie pomocnicze, czy świat przedstawiony jest światem fantastycznym, a więc odmiennym, wiarygodnym i realistycznym, choć rządzący się własnymi prawami?
Nie. To świat baśniowy, starczy spojrzeć na nazwy własne z mapki (chyba jedynego elementu typowego dla fantasy z całej powieści). „Zielona dolina”, „Czerwona zatoka”, „Lśniące jezioro” itp. A jakaś geopolityka w tym świecie z jednym krajem? Miastem? Czy też wioską? Jakieś wyjaśnienie, dlaczego centralna część lądu zwana „Zieloną doliną” znajduje się między „Górami Skalistymi”, a „Śnieżnym Pasmem”, a w górnym biegu rzeki „Strugi” są „Mokradła”? W mojej ocenie ten świat to prosta fantazja, bez ambicji stworzenia wiarygodnego obrazu. To resztki po średniowieczu (jest tam jakiś król i miasto, i miecz też się trafi). To współczesność podciągnięta pod zasłyszane od ciotki, której to opowiedziała psiapsiuła, że kiedyś to był jakiś król i zamek, i ludzie mieszkali w chatach ze strzechami, mieli pola i chodzili do roboty, płacono im monetami miast od razu przelew na konto, mieli dużo dzieci i zamiast ciągników konie.
Trzecie pytanie, jakieś lore? Cóż, wszystkich tych, którzy lubią zagłębiać się w uniwersa fantastyczne, muszę rozczarować, w powieści nie ma nawet jego śladowych ilości, nikt uczulenia nie dostanie.
Podsumowując, w mojej ocenie powieść nie jest fantasy, nie jest nawet baśnią, jest za to baśniowa, ale właściwie pozbawiona elementów fantastycznych. Pod tą baśniowością kryją się: 1. uproszczone charaktery postaci: te dobre, które są piękne, i nad ich życiem zawsze czuwa jakaś siła wyższa; te złe, które są brzydkie, cuchnie im z ust, źle się uśmiechają i nawet jeśli zostają zamordowane (odnoszę się do miejsca, w którym żona zabiła swego męża) i tak przedstawiane jest to w taki sposób, aby czytelnik miał poczucie, że stało się coś dobrego; 2. świat składa się z jednego domu, obok, którego jest karczma, dalej „miasto” z portem, kościółek, a za miedzą las z amazonkami; 3. pewien morał, czy też idee, że nad dobrymi i pięknymi (przynajmniej według pojęć moralnych narratora) czuwają siły wyższe, które doprowadzą ich losy do szczęśliwego końca.
Nie jest to zatem fantasy, ale może za to „opowieść ze świata wierzeń pradawnych Słowian”
Też nie. Jeśliby pozbyć się nazw własnych, które nieznośnie się rymują i zlewają ze sobą (połowa postaci to jakieś „miry”),jeśliby z topielic zrobić nimfy, to nic absolutnie by się nie zmieniło. Świat przedstawiony, jak już wspominałem, to nie coś stylizowane na X wiek na terenach Polski, to XXI wiek, to rolnik dorabiający na budowie, to wszechobecne konie zamiast aut, to chram zamiast kościoła, to jacyś wołchwowie (zlituj się Matko Mokosz!) zamiast księży i milczące dziewice zamiast zakonnic, to Mokosz zamiast Boga i Navie (czemu pisane przez „v”?) zamiast Nieba.
Dowody na chrześcijańskość owych słowiańskich bóstw i religii? Na stronie 12 pada „Niech Mokosz błogosławi ci za twoje dobro”. Życzenie to wypowiada matka, która nie jest w stanie się odpłacić za wyświadczoną pomoc. „Błagały Matkę Mokosz, żeby uchroniła brata przed karą” na stronie 13, a chodzi o karę niesprawiedliwą. Bogini Mokosz to właśnie taki Bóg/Maryja: karze złych, nagradza sprawiedliwych i nawiązuje nieco do przyrody. Ma także swój Raj dla niepoznaki zwany Navią „…udała się do navii do synów, którzy już na nią czekali”, jak czytamy na stronie 17, a chodzi o synów, którzy zmarli młodo i aby co złego uczynili, nic mi nie wiadomo. No, i jakżeby inaczej, nieco „przemocowy” kler. Jest nawet jakiś odpowiednik Ducha Świętego zwany „Duchem Wiary Przyrody”. Bardzo słowiański element poświadczony w setkach kronik, wierzcie mi, nawet w indyjskiej „Kamasutrze” na niego natraficie, tak jest słowiański.
Koniec końców fantastyki w powieści nie znalazłem, nie znalazłem również żadnej słowiańskości, chyba że pod tą rozumieć współczesną katolicką (post-katolicką?) kulturę Polski. Powieść ta jest w takiej mierze słowiańska, w jakiej mierze słowiańską jest obecna Polska. I z tych powodu w zasadzie bierze się moja ocena.
Wszystkich tych jednak, którzy pomimo to sięgną po książkę, muszę przestrzec przed stylem i sposobem jej napisania. Nie dlatego, aby był on sam w sobie zły, ale, dlatego że próba naśladowania Reymonta (nie tylko w wątku fabuły) ma w sobie duży potencjał na wywrotkę. Trzeba do tego posiadać solidny warsztat i czuwającą redakcję. Oto kilka przykładów:
„Nić życia, utkana przez rodzanice w dniu narodzin…” str. 5 - taki kwiatek już na początku. Czy wy też kiedyś próbowaliście tkać nici? Co ciekawe tylko rodzanice tkają nici w tej książce, inni już je splatają.
„Na obficie zmoczonym progu rozlały się duże kałuże wody i spłynęły po sosnowych deskach podłogi” – ze strony 7. Jak na progu rozlały się kałuże? I to duże? Co to znaczy? I jak spłynęły po deskach podłogi, kiedy były na progu? Może chodzi o to, że się potworzyły i spłynęły NA deski podłogi?
„…została im tylko jedna stara jałówka” – ze str. 30. Na Matkę Mokosz, ale na co oni trzymali tę krowę dziewicę?
„Ciemna noc przysłoniła słońce, zarzuciła aksamitny płaszcz i spowiła całą okolicę, a na niebie rozsiała błyszczące drobinki, nad którymi górował srebrzysty sierp. Delikatny wiaterek błądził wśród koron drzew, nucił słodką kołysankę i tulił w ramionach do snu” – fragment ze strony 40. Noc, która przysłania słońce, brzmi dziwnie, jeśliby przysłoniła dzień, to co innego. Nie przeciwstawia się nocy słońcu. Jeśli już przysłoniła słońce, a była od razu ciemna, po co robi drugi raz to samo i „zarzuca aksamitny płaszcz itd.”? Wiatr błądził wśród drzew, nucił kołysankę – komu? Tulił w ramionach – kogo? Korony drzew, w których błądził?
„…a rumieńce emocji nie schodziły jej z twarzy” – ze str. 42. Też czasem macie na twarzy rumieńce emocji? Na przykład ze znudzenia?
Takich niezręczności i cudów, przynajmniej w jednej trzeciej, książki jest, w moim odczuciu, dużo. A że książka składa się z Reymontowskich opisów (fabuła, świat i postacie są tam mniej istotne),to jeśli ktoś zwraca uwagę na kwestie językowe, może mieć trudności z przebrnięciem przez całość.
Czy mimo tego wszystkiego książka jest zła, dobra, uda, nieudana? Tego nie wiem. Jestem czytelnikiem fantasy i z tej perspektywy oceniam. Być może gdybym wiedział, czym ta książka jest, być może, gdyby dopracować ją warsztatowo, gdyby pozbyć się tego „cosplayu” słowiańskości i „mapki fantasy”, to byłaby to całkiem fajna, baśniowa powieść o tym, jak ważną postacią jest ojciec w rodzinie i że dobro i sprawiedliwość zawsze zwyciężą. Niestety albo i stety wyszło, jak wyszło. Na pewno wpisanie się w trend słowiańskości pomógł w promocji książki.
Na początku muszę zaznaczyć, że powieść czytałem w wersji elektronicznej (i numery stron do niej się odnoszą) oraz że czytanie słowo po słowie porzuciłem gdzieś w jednej trzeciej, skanując wzrokiem resztę tekstu, starając się wyłapać fabułę i ogólny sens. Stały za tym dwie przyczyny, o których powiem więcej w dalszej części tej recenzji, czy raczej opinii lub czegoś...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toChoć na co dzień nie jestem fanką fantastyki, tę książkę czytało mi się zaskakująco lekko i z dużą przyjemnością. Autorka stworzyła brutalny świat, w którym pobrzmiewają echa słowiańskich wierzeń i mitów. "Pobrzmiewają", bo momentami brakowało mi tej słowiańskości. Chciałabym więcej, więcej bóstw, rytuałów, słowiańskiego klimatu.
Poza tym to pięknie wydana książka, która dumnie zdobi moją półkę i już sam jej wygląd sprawia, że chce się ją mieć na widoku.
Choć na co dzień nie jestem fanką fantastyki, tę książkę czytało mi się zaskakująco lekko i z dużą przyjemnością. Autorka stworzyła brutalny świat, w którym pobrzmiewają echa słowiańskich wierzeń i mitów. "Pobrzmiewają", bo momentami brakowało mi tej słowiańskości. Chciałabym więcej, więcej bóstw, rytuałów, słowiańskiego klimatu.
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPoza tym to pięknie wydana książka, która...
Im głębiej, tym gorzej.
Może zacznę od plusów. Piękne wydanie - ta okładka, te malowane brzegi, aż chce się czytać takie cudo. Grubość też obiecuje, że czeka nas wiele przygód z bohaterami, ale po otwarciu okazuje się, że litery są wielkie, byle tylko zbudować złudzenie, że jest o czym czytać… Ktoś zadbał też o to, by książka była napisana poprawnie, co wbrew pozorom nie jest teraz tak powszechne i umila czas podczas czytania. Zdania są zbudowane fajnie i dopieszczone, szczególnie opisy, co do których autorka ma talent - a przynajmniej tak myślałam na początku, zanim zauważyłam ten niezbyt przyjemny dla mnie zabieg opisywania świata na początku rozdziału przez bitą stronę, by w całej reszcie danego rozdziału niemal zapomnieć o opisach i o tym, jak potrafią fajnie budować atmosferę i wyjaśnić czytelnikowi co się dzieje.
Jeśli już mówimy o stylu, to jest dość słaby - głownie właśnie przez to, jak mało angażująco pisze autorka. Dialogi są drętwe i na poziomie nastolatki. Często wydają się jakieś niedokończone, urywają się, przez co brakuje w nich puenty lub celu. Autorka kiepsko radzi sobie z fabułą i akcją, wplatając pomiędzy jakieś przydługie refleksyjne opisy, które wyglądają jak typowe lanie wody w rozprawce na maturze. Wszystko jest opisane, a nie pokazane, przez co nie czuć emocji bohaterów - my o nich jedynie czytamy i to jeszcze w bardzo przesadzony sposób. Np. Bolemir, który już na początku książki ucieka z domu przez ojca, którego nienawidzi, gdyż ten go bije, przez długie lata go nie widzi i kompletnie się nim nie interesuje, po czym, gdy dowiaduje się, że ojciec nie żyje, odgrywa scenę rozpaczy rodem z Szekspira. Brakuje, żeby dźgnął się sztyletem, wyjąc do nieba. Wiele jest podobnych przesadzonych reakcji.
Z bohaterami też sobie autorka nie poradziła. Jest ich sporo i nie sposób wybrać jednego, jako głównego, jednak wydaje się, jakby się czytało o jednym i tym samym bohaterze - tak bardzo postacie się zlewają, niczym nie wyróżniają i tak bardzo są mdłe i bez głębi. Wiele z ich wyborów nie ma sensu: ojciec, który tak bardzo kochał pierworodnego syna, że gdy ten umarł to nagle z kochającego ojca stał się paskudnym człowiekiem, który bije i sprzedaje resztę dzieci? Czy nie większy sens by miało, że po stracie pierwszego i przez to, jak bardzo tę stratę przeżywa, stałby się nadopiekuńczy dla reszty swoich dzieci? Może nawet w chorobliwy sposób? No ale dobra, może tak to przeżywa, każdy jest inny. Z tym, że niemal wszystkie wybory bohaterów pozostawiają wiele do życzenia. Chłopak zakochujący się w dziewczynie w pierwszym dniu, jej strach przed nim, żeby godzinę później marzyć, by z nim uciec. Później ona wydana za jego ojca, zabija go, a ten z nią ucieka bez krzty zastanowienia nad losem ojca. Miłość trwająca dwa dni, by zginął z rąk topielicy, jej rozpacz trwająca może jeden dzień i życie dalej, jakby nigdy nic. Jeszcze jakby to była jedna sytuacja, ale tu każdy bohater ma swoje nielogiczne momenty.
Widać też, że autorka właściwie nie wie co robi. Nie ma tu żadnej głównej linii fabularnej. Rzeczy się po prostu dzieją. Często widać, jak autorka chce koniecznie, aby jedna rzecz się wydarzyła, więc robi coś mało logicznego, jak np. Bolemir upierający się, że musi wyruszyć na wyprawę po topielicę. Zostawia obóz z żoną i dziećmi, godzinę później obóz jest zaatakowany, a on wraca tuż po ataku. Nie dlatego że usłyszał atak. Nie dlatego, że złapał topielicę. Wygląda na to po prostu, że zdecydował się po godzinie zawrócić, bo tak, ale nie możemy być tego pewni, bo właściwie nie widzieliśmy tej wyprawy. Widzieliśmy tylko, że wyszedł i wrócił chwilę później. Cel? Żona miała zostać porwana. A cel fabularny? Po co miałaby zostać żona porwana? Czy bohater przejdzie przemianę? Czy go to rozwinie? Nie. Nie wiadomo. Tak po prostu miało być.
Wszystko dzieje się też szybko, bez szansy, żeby przywiązać się do bohaterów lub aby pogłowić się nad ich rozterkami i celami (których przecież nie ma). Wiele scen do niczego nie prowadzi.
Zastrzeżeń mam jeszcze o wiele więcej, ale chyba już napisałam wystarczająco. Przeczytam kolejne części, bo je mam i bo słyszałam, że są lepsze, ale ogólnie to nie polecam.
Im głębiej, tym gorzej.
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toMoże zacznę od plusów. Piękne wydanie - ta okładka, te malowane brzegi, aż chce się czytać takie cudo. Grubość też obiecuje, że czeka nas wiele przygód z bohaterami, ale po otwarciu okazuje się, że litery są wielkie, byle tylko zbudować złudzenie, że jest o czym czytać… Ktoś zadbał też o to, by książka była napisana poprawnie, co wbrew pozorom nie...
Uwielbiam książki o tematyce słowiańskiej, szczególnie jeśli duża część jest poświęcona bogom i ogólnie wierzeniom... I właśnie tego mi w tej książce zabrakło. Mimo że bardzo na to liczyłam. Powieść jest brutalna i straszliwie smutna. Aż ten nastrój zaczął mi się udzielać. Chyba najsmutniejsza książka fantasy jaką kiedykolwiek czytałam. A ogólnie z tego gatunku to znajdziecie tu tylko topielice. Dla mnie nic więcej jej do fantasy nie kwalifikuje. Trochę mało... Magii, słowiańskich bogów i klimatu słowiańskiego brakuje ogromnie. Jest za to cierpienie, rozłąka, płacz, kilka morderstw, przemoc psychiczna i fizyczna. Jednak szukałam czegoś innego. Jest to pierwszy tom i muszę się dobrze zastanowić czy chcę sięgać po następne.
Uwielbiam książki o tematyce słowiańskiej, szczególnie jeśli duża część jest poświęcona bogom i ogólnie wierzeniom... I właśnie tego mi w tej książce zabrakło. Mimo że bardzo na to liczyłam. Powieść jest brutalna i straszliwie smutna. Aż ten nastrój zaczął mi się udzielać. Chyba najsmutniejsza książka fantasy jaką kiedykolwiek czytałam. A ogólnie z tego gatunku to...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toSeans bezsensownego cierpienia. Scenę bicia bohatera kończymy tylko żeby przejść do sceny bicia innego bohatera. Poziom dramy jest maksymalny. Na kolejny opis upadlania bohatera nie da się już zareagować inaczej niż przewróceniem oczami. Brak fabuły. Rozumiem że nie jest to powieść historyczna ale minimalna wiedza na temat realiów epoki, przy reklamowaniu książki jako słowiańskiego fantasy, by się przydała.
KROPELKI POTU, STRUŻKA KRWI, JĘKNĘŁA Z BÓLU
Seans bezsensownego cierpienia. Scenę bicia bohatera kończymy tylko żeby przejść do sceny bicia innego bohatera. Poziom dramy jest maksymalny. Na kolejny opis upadlania bohatera nie da się już zareagować inaczej niż przewróceniem oczami. Brak fabuły. Rozumiem że nie jest to powieść historyczna ale minimalna wiedza na temat realiów epoki, przy reklamowaniu książki jako...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPierwszej połowy książki mogłoby nie być — mało z tego zapada w pamięć. Bohaterowie mają różne osobowości w zależności od sytuacji, wprowadzało to dezorientację i brak wiarygodności. Szkoda, że autorka tak mało skupiła się na całej historii tych terenów i mitologii — ale może to celowy zabieg, że wiemy tyle, co bohaterowie.
Opisy brutalne, prawdziwe i szokujące w swojej prostocie — podobał mi się ten zabieg, nie zagrał jedynie przy scenie palenia na stosie, brakowało mi tam dynamiki i emocji.
Tytułowe córki BOGINI MOKOSZ są nimi trochę jakby na siłę, równie dobrze mógłby być zupełnie inny tytuł. Co z SYNAMI? O nich też jest ta historia.
Jestem nieco ciekawa, co z Łabudką, której wątek był najciekawszy, może siegnę po kolejny tom.
Pierwszej połowy książki mogłoby nie być — mało z tego zapada w pamięć. Bohaterowie mają różne osobowości w zależności od sytuacji, wprowadzało to dezorientację i brak wiarygodności. Szkoda, że autorka tak mało skupiła się na całej historii tych terenów i mitologii — ale może to celowy zabieg, że wiemy tyle, co bohaterowie.
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toOpisy brutalne, prawdziwe i szokujące w swojej...
PEŁNA RECENZJA: https://isap.info.pl/2024/10/09/odarte-z-nadziei-corki-bogini-mokosz/
„Córki Bogini Mokosz” zabierają nas w okolice wczesnego średniowiecza, do tajemniczego Leszygrodu 🌲. To debiut Elwiry Dresler-Janik, który – mimo że pierwszy – prezentuje się jako całkiem zacna powieść z dobrze wykreowaną historią 📖.
(...)
Sięgając po książkę o wdzięcznym tytule, spodziewałem się lekkiej literatury, tymczasem znalazłem w niej dużą dawkę nieszczęść, przemocy i agresji ⚡. Neutralna okładka, przypominająca scenę z Nocy Kupały, może zmylić – treść jest znacznie bardziej intensywna i emocjonalna.
(...)
Zdaję sobie sprawę, że nie każdemu przypadnie do gustu – ze względu na brutalność czy rozbudowane opisy przyrody 🌧️. Jednak moim zdaniem właśnie te elementy budują specyficzny klimat książki. Ból, zmęczenie, strach, chłód – wszystko jest tu wręcz namacalne.
Pisząc tę recenzję, kończę czytanie tomu drugiego – „Topielica z Mokradeł” – i już teraz zachęcam do dalszego poznawania losów rodzeństwa 🌀.
PEŁNA RECENZJA: https://isap.info.pl/2024/10/09/odarte-z-nadziei-corki-bogini-mokosz/
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to„Córki Bogini Mokosz” zabierają nas w okolice wczesnego średniowiecza, do tajemniczego Leszygrodu 🌲. To debiut Elwiry Dresler-Janik, który – mimo że pierwszy – prezentuje się jako całkiem zacna powieść z dobrze wykreowaną historią 📖.
(...)
Sięgając po książkę o wdzięcznym tytule,...
Nie będę ukrywać, że skusiłam się na tę książkę ze względu na piękne wydanie a dodatkowym plusem była tematyka, z którą ostatnio się polubiłam.
Książka czekała na półce na swój czas i on właśnie nadszedł a to za sprawą maratonu #słowiańskajesień
Zaczęłam czytać z ogromną ciekawością i muszę przyznać, że początek był bardzo dynamiczny i zapowiadało sie na mocno słowiańską, mroczną i intrygującą opowieść ale po mocnym wejściu autorka trochę przystopowała i jakby zwolniła.
Po kolei poznajemy bohaterów, ich losy a także więzi między nimi.
Książkę czyta się szybko i mimo, że akcja nie porywa od razu to powoli się rozkręca ukazując losy piątki rodzeństwa, które w swoim życiu zaznały wiele bólu, mroku i upokorzeń.
Warto też wspomnieć, że w książce nie znajdziemy żadnych wspaniałych i pięknych opowieści o ich życiu dostaniemy za to brutalną i szarą rzeczywistość, w której często leje się krew, jedyne poetyczne i piękne co znajdziemy w tej historii to opisy przyrody, których jest sporo ale o dziwo wcale mi one nie przeszkadzały.
Dla mnie też trochę za mało było samej słowoańskości, zabrakło mi trochę odniesień do bogów bądź upiorów, które mogły by jeszcze bardziej ubarwić treść.
Z racji, że jest to pierwszy tom wydaje mi się, że może to tak miało być i autorka specjalnie postawiła na przedstawienie postaci, żebyśmy w kolejnych tomach mogli bez problemu wejść w całą opowieść bez zbędnego wyjaśniania kto z kim i dlaczego.
Ja osobiście mimo tych kilku niedociągnięć mam zamiar dać szansę tej serii i na pewno sięgnę po pozostałe tomy, choćby z czystej ciekawości jak dalej potoczą się losy rodzeństwa i czy uda im się uratować siostrę 🤔
Nie będę ukrywać, że skusiłam się na tę książkę ze względu na piękne wydanie a dodatkowym plusem była tematyka, z którą ostatnio się polubiłam.
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKsiążka czekała na półce na swój czas i on właśnie nadszedł a to za sprawą maratonu #słowiańskajesień
Zaczęłam czytać z ogromną ciekawością i muszę przyznać, że początek był bardzo dynamiczny i zapowiadało sie na mocno...
Zastanawiała mnie niska ocena książki na portalach literackich i negatywne recenzje. Ciekawiło zatem, co też takiego tu się odjepaniło.
Książka zwróciła moją uwagę piękną okładką i nie interesuje mnie, jaki wkład tu miała AI do generowania obrazków. A mogła zostać użyta, bo na stronie tytułowej podpisany jest autor projektu okładki, natomiast nie ma autora ilustracji. Nie znam w końcu szczegółów jej opracowania, więc się nie wypowiem. Wizualnie się podoba, przyciąga wzrok, jest klimatyczna i chyba o to właśnie chodzi. Ma także kolorowane brzegi. Złapany na haczyk estetyki miałem skojarzenie z powieścią pełną mistycyzmu, magii, elementów mitologii słowiańskiej, która będzie o trzech dziewczętach. Czy słusznie?
Powiem tak: jeśli spodziewacie się magii – to się zdziwicie. Jeśli spodziewacie się słowiańskich bogów – to się zdziwicie. Jeśli spodziewacie się ogólnie fantastyki pełną parą – to... tak, dobrze się domyślacie – ZDZIWICIE SIĘ.
Powieści nie przeczytałem do końca, bo całości po prostu psychicznie już nie dałem rady. D.N.F. Zakończyłem na jakichś 85%, więc moja opinia tego dotyczy. Głównym powodem porzucenia lektury przed metą jest porażająca ilość skupionego w niej cierpienia. Nie przesadzę, jeśli napiszę, że to najsmutniejsza książka z gatunku "fantastyka", z jaką kiedykolwiek się spotkałem. Wywala od koryta nawet "Kwiaty dla Algernona". Nie widziałam chyba ani jednego zdania z humorem. Przez cały czas czytelnikowi towarzyszy przygnębiająca, depresyjna aura. Nawet opisy przyrody w pewnym sensie kojarzą się z grozą.
Teraz wymieńmy sobie składowe.
Molestowanie - jest.
Morderstwo - jest.
Zabójstwo - jest.
Samobójstwo - jest.
Handel żywym towarem, znęcanie się psychiczne, katowanie, okradanie, śmierć z powodu chorób czy przez przypadek, więzienie, strach, płacz, rozpacz, nienawiść, cierpienie. Jest, jest, jest, wszystko jest.
Bohater nawet nie może przejść swobodnie przez las, bo za każdym razem kończy się to okaleczeniem ciała. Zastanawia mnie, co kierowało autorką, że tak bardzo znęcała się nad bohaterami. Ich cierpienie wylewa się z tekstu na każdej stronie, poza początkami rozdziałów. Te ostatnie można odbierać na dwa sposoby: czytelnik albo będzie się nimi zachwycać, albo będą dla niego nużące. Autorka na początku każdego rozdziału, mniej więcej na pół strony-stronę, opisywała bowiem przyrodę na miarę powieści pozytywizmu. Jakby Reymont przyszedł do Sapkowskiego i mieli pisać w duecie. Przy okazji opisy trochę wyglądają jak wygenerowane z czatbota i obrobione przez człowieka. Niczego nie zarzucam ani o nic nie oskarżam, to jedynie porównanie i skojarzenie. Czytam Wattpada i te wygenerowane z czata teksty z opisami przyrody wyglądają tam po prostu podobnie.
Zobaczcie zresztą sami.
"Amarantowe smugi rozlewające się na wschodzie otuliły rozespane niebo, a delikatny wiatr zakołysał pudrowymi obłoczkami i zanucił cichą pieśń. Musnął pojedyncze źdźbła trawy i wprawił je w drżenie. Gdy głośny krzyk skowronka przemknął nad doliną i poniósł się echem między pobliskimi drzewami, pierwsze promienie jasnej poświaty wychyliły się zza wzgórza. Śmiało ozdobiły blaskiem drobne płatki złocieni wystrojonych w perły rosy, żeby podziwiać ich piękno.
Ładnie, prawda?
A potem ktoś się wiesza.
Jeśli chodzi o bohaterów, jest ich wielu i dominują mężczyźni ze świata patriarchatu. Każdy rozdział poświęcony został innej postaci. Ich staropolskie imiona mi się podobały, jak Tomiła, Bolemir, Wszebora czy Łabudka, choć miałem problem z zapamiętaniem kto jest kto, bo nazwy te są dla mnie obce.
Akcja rozgrywa się w fikcyjnej krainie zwanej Leszygrodem, stylizowanym pod względem wierzeń i kultury na czasy przedchrześcijańskie. Choć stylizacja to może za mocne słowo, bo mamy tu do czynienia głównie ze wsią, lasem wokół i wyspą, na której znajduje się świątynia. Opis otoczenia pasuje więc do dowolnej powieści medieval fantasy. Jeśli to rzeczywiście miało to być podobieństwo do dawnych ziem Polski, research został zrobiony nie za dobrze. Są tu takie rzeczy, jak palenie czarownic, meble malowane farbą, określenie "tę" wymawiane przez chłopa, słowa typu "refektarz", który kojarzy się z czasami Krzyżaków, czy często powtarzany "rant", pochodzący z języków skandynawskich, użyty po raz pierwszy prawdopodobnie pod koniec szesnastego wieku.
Sama historia zaczęła się nieźle: potężna burza, samotny domek wiejski, gdzie kobieta rodzi dziecko w towarzystwie innych swoich dzieci, starej zielarki i agresywnego męża-dziecioroba. Dziewczynka rodzi się ślepa, a kobieta niebawem umiera, bo nie stosuje się do zaleceń zielarki. Potem książka jest o nieszczęściach, które stale będą spadać na tę rodzinę, bez konkretnego wątku fabularnego, jakby były to zamienione w książkę pamiętniki bohaterów. Oczywiście, gdyby potrafili dobrze pisać. Postronni ludzie zachowują się nienaturalnie w stosunku do tej rodziny. Przykładowo wieśniacy z tej samej wsi nie mają problemu z zabraniem tej rodzinie resztek własności, ze świadomością, że poumierają z tego powodu dzieci, w tym jedno niepełnosprawne. Albo obok w lesie mieszka plemię wojowniczek powiązanych z rodziną, których w ogóle nie obchodzą jej losy i o wielu rzeczach dowiadują się przypadkiem.
Język jest monotonny. Brakowało bardziej urozmaiconych zdań, bo zwykle są one łączne, z użyciem spójnika "i", jak w tym losowo wybranym fragmencie:
"Gdy skończył jeść, wstał od stołu i przeszedł w stronę wnęki. Stare deski cicho i przeciągle jęknęły pod jego ciężarem. Rozsunął przybrudzoną zasłonkę i wszedł do środka. Snop jasnego światła wlał się wąskim strumieniem przez maleńkie zakurzone okienko i oświetlił posłanie z zapadniętym siennikiem. Klęknął, żeby schylić się i zerknąć pod łóżko. Nieprzyjemny tuman kurzu wdarł się do nozdrzy przy pierwszym oddechu i połaskotał, wywołując salwę głośnych kichnięć. Wytarł porządnie nos i zajrzał ponownie".
Dość często też zwracały uwagę błędy korekcyjne, a ścianom opisów brakowało akapitów.
Wracając jeszcze do wątków fantastycznych. Nie natrafiłem w książce na żaden. Chyba że za fantastykę uznać, że ktoś dziękuje w myślach bogini Mokosz czy widać jelenia, który może być bogiem.
Lektura zdecydowanie nie dla osób, które szukają w książkach odprężającego eskapizmu, bo tu natraficie jedynie na wielokrotnie już wspomniany smutek. Jak i nie dla tych, którzy od fantastyki oczekują, że będzie to jednak fantastyka. Cała reszta czytelników może spróbować.
Czy to zła powieść? Określiłbym ją jako przeciętną, zdecydowanie niedopracowaną językowo i merytorycznie.
Zastanawiała mnie niska ocena książki na portalach literackich i negatywne recenzje. Ciekawiło zatem, co też takiego tu się odjepaniło.
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKsiążka zwróciła moją uwagę piękną okładką i nie interesuje mnie, jaki wkład tu miała AI do generowania obrazków. A mogła zostać użyta, bo na stronie tytułowej podpisany jest autor projektu okładki, natomiast nie ma autora ilustracji....