Każda z nas czasem wyprodukuje jakiegoś UFO-ka. Co to jest UFO-k koleżanki blogowe dziewiarki są już dawno wyedukowane, więc nie będę o tym pisać, bo szkoda "czasu antenowego" ;-)
Jak sobie z nimi radzimy? No cóż, czasem prujemy z bólem. Czasem z bólem dziergamy... złorzecząc i irytując się ;-)
Dzisiaj
Dzisiaj chciałam Wam pokazać swojego UFO-ka, którego jak napotkam w czeluściach szafy, odkładam z irytacją. Powiem też czemu go nie kończę, ani czemu go nie pruję. Moim UFO-kiem jest duży w rozmiarze XXXL sweter dla męża. Leży sobie bidulek w szufladzie... i nabiera mocy. Już dawno nabiera mocy... i nic ;-) żadnej weny twórczej na niego nie czuję... zero!
Wzięłam się za niego ze dwa lata temu (a może nawet trzy nie bądźmy drobiazgowe) to na nim stwierdziłam, że pora okulary założyć na nos, bo bez nich nic już nie wiedzę. Owszem okulary założyłam, świat cudny na nowo odkryłam wraz z brudem wokoło, którego wcześniej nie widziałam, ale swetra nadal nie ukończyłam. I pewnie nie za szybko też ukończę.
A czemu go nie kończę? Nie kończę go, bo jest bidok czarny. I ten kolor powoduje u mnie niechęć. Niechęć robótkową. Szkoda mi go spruć, bo nadal mąż dzielnie na niego czeka. A i skończyć go.... determinacji mi zwyczajnie brakuje.
Jak widzicie jest duży... Rozmiar XXL druty 3 mm I naprawdę niewiele już brakuje, aby go skończyć.
Od pach do końca swetra to już zaledwie kawałek. I tylko praktycznie rękawy. Zimą odpadałam na nim z powodu tego, że bardzo męczył oczy. Teraz za pasem wiosna. Widno. Dobre światło będzie, braknie wymówki, że go nie kończę, bo światło kiepskie. Więc może się zmuszę i zrobię chociaż do końca ramion??
Tylko.... czemu ciągle mam inne pilniejsze drutowe sprawy i projekty????
A Wy?
Serdecznie Was pozdrawiam!