Obserwatorzy

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą piosenka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą piosenka. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 26 września 2013

Prezent urodzinowy :))

Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze ... i gdy post się ukaże, i przeczytają go pierwsze z Was to ja będę wysiadała z autka w środku Puszczy Noteckiej, złapię oddech i powędruję wgłąb lasu. Bez moich ukochanych najbliższych, w ciszy i spokoju, ze szwagrem-leśnikiem u boku.

To mój urodzinowy prezent, od siebie dla siebie :) I od męża, który będzie musiał sam (!) wyszykować się do pracy i jeszcze Marcina odwieźć do przedszkola, odebrać i spędzić z dzieciakami część popołudnia. Takie wypady to tylko zawodowo mi się zdarzały, a teraz egoistycznie robię w końcu coś dla siebie samej :)))

I będę sobie nuciła ulubione piosenki Starego Dobrego Małżeństwa, urodzinowe i nie tylko:

http://www.youtube.com/watch?v=BZUx1H4xJfc

(nie wiem czemu, ale niektórych piosenek nie mogę dodać bezpośrednio na bloga)

i w podziękowaniu, za te ileś tam lat ... i za wszystkich i wszystko co spotkałam do tej pory na swojej drodze :))


A może nawet jakiś grzyb się trafi??? 

Pięknego dnia życzę Wam ... i egoistycznie, sobie też :D

czwartek, 5 września 2013

Czerwone korale

Lubię jarzębinę. Najbardziej tą z końca sierpnia i początku września gdy jest bardziej pomarańczowa niż czerwona. Z niedzielnego spaceru wróciłam z pękiem różności i powstał wianek


(tabliczka od Qrki nareszcie doczekała się godnego i właściwego miejsca)


Posłuchacie Sławy Przybylskiej? 


W ramach mojego szydełkowego rozpędzenia (o którym był poprzedni post) powstał też m.in. serduszkowy breloczek, dla zaprzyjaźnionej ogrodniczki :) Przygotowałam też kilka innych drobiazgów, ale o tym będzie osobny post.




To mój pierwszy breloczek. Mam jeszcze problem z mocowaniem zawieszek, nie mam za bardzo koncepcji w jaki sposób to zrobić aby sobie swobodnie "dyndały". Może macie jakieś pomysły?


:*

P.S. Wianek zgłaszam na wyzwanie w Szufladzie  :))

czwartek, 1 sierpnia 2013

Piosenki nie tylko na dziś ...

bez politycznych podtekstów. Bez analizowania czy było warto i jaki był sens.
Jak słucham tych konkretnych wykonań ciarki po plecach mi przechodzą i cieszę się, że choć czasem niezbyt kolorowo, ale jest tak, jak jest  ...

A Wam się podobają?


http://www.youtube.com/watch?v=YmuKthK9i9A


i jeszcze jeden
http://www.youtube.com/watch?v=uNlzHrWWcb4


(Nie mogę znaleźć bezpośrednio z bloggera :/ )

Ściskam nostalgicznie.




sobota, 9 lutego 2013

Sean McMission i trochę wiosny w biurze :)

Karnawał ma się ku końcowi, właściwie kto może, dziś gdzieś się bawi :) Mi już od paru lat zabawy nie w głowie, chociaż może by i były w głowie ale nie mam z kim dzieci zostawić, nikt nie pała chęcią zaopiekowania się moimi skarbami, a właściwie tym młodszym mamisynkiem :( I tylko on w tym roku bawił się na balu przebierańców.

Gdy zerkam wstecz to przypominam sobie, że nieraz marudziłam szykując Julce stroje karnawałowe. Zawsze wymyślała coś na ostatnią chwilę i miałam mało czasu na przygotowania. A czasami trzeba było stworzyć i skleić mnóstwo kwiatów, piór itp. Ale to było nic.
Jak pisałam w ubiegłym roku (tutaj) wszelkie przebrania staram się robić sama bo frajda przy tym niemała a i zazwyczaj stroje są oryginalne i inne od tych z wypożyczalni, że o wydatkach nie wspomnę ;)
W tym roku Julka, już czwartoklasistka nie miała balu, a Marcin ... wymyślił, że chciałby się przebrać za Seana McMission. Dla niewtajemniczonych: to autko-superagent JKM z filmu Auta 2.
Hmmmmm, jak przebrać dziecko za samochód? Czasu miałam niewiele, bo przez jakiś czas słyszałam, że w ogóle się nie będzie przebierał. Po krótkim namyśle wymyśliłam, że zrobię cztery kartonowe koła, po jednym do rąk i nóg, uszyję pelerynkę (ręcznie bo nie mam maszyny) i zrobię maskę. Pewnie gdybym miała czasu więcej i jeszcze maszynę i synka bardziej cierpliwego (nie chciał nic przymierzyć i wszystko robiłam "na oko" więc maska jest zdecydowanie za mała i oczy za wysoko ;) ) to efekt mógłby być ciekawszy. Ale i tak myślę że nie wyszło najgorzej :))



Poniżej mój Sean bez maski :D W domu, już po balu, koła w ciężkim stanie :))



Całości dopełniały dwa pistolety - w przedszkolu :)



Znacie, pamiętacie jakieś nieprawdopodobne przebrania??? Podzielcie się, bo nie wiem kim Marcin będzie w przyszłym roku :))

A teraz trochę wiosny w  moim biurze, o którym pisałam już tutaj:





Niestety stolik  nie ma jeszcze docelowego blatu, bo chciałabym aby był solidny, drewniany, ale myślę, że i na to przyjdzie czas :)



A ten kącik czeka na zagospodarowanie. Chciałabym ożywić białe ściany, tylko nie wiem jeszcze czym i jak. Naprzeciwko biurka, obok wejścia wisi wianek od Graszki, dziękuję :* To wyjątkowy prezent i bardzo od serca :))


 Szampańskiej zabawy życzę wszystkim tym, którzy właśnie gdzieś się szykują ... Niestety ja na białą salę, ale za to w towarzystwie Urszuli Dudziak, której wspomnienia właśnie czytam. Nie jest moją ulubioną jazzową wokalistką ale podziwiam ją za pogodę ducha, za determinację, za to że jest przemiłą i ciepłą osobą. A tico tico bardzo lubię:


Miłego wieczoru :)



poniedziałek, 4 lutego 2013

Piosenka na dziś

Z tęsknoty za latem, ciepłem i słonecznikami :)
Dobrze znany Sting i mniej znany korsykański zespół I Muvrini. Podoba Wam się to wykonanie?




Jeszcze raz bardzo dziękuję za komentarze pod moim "krzyżykowym dziełem". Dodały mi sił i zapału :* :)

czwartek, 29 listopada 2012

Z cyklu ... Piosenka na dziś :)

Już nie chcę się skarżyć, że czasu na pisanie wciąż mało ... ale, żyję i daję znać o sobie od czasu do czasu na Waszych blogach.
Właściwie od początku istnienia bloga chciałam stworzyć taki cykl muzyczny, bo chociaż słoń na ucho mi nadepnął i talentu muzycznego nie mam nawet ociupinę to uwielbiam słuchać ... i chciałabym od czasu do czasu podzielić się z Wami moimi ulubionymi piosenkami, albo po prostu takimi, które odpowiadają mojemu nastrojowi, przywołują miłe wspomnienia.

Dziś bardzo smutno za oknem. Od rana nie mieliśmy w domu prądu, chociaż śniadanie (kanapki i zimny sok - gazu nie mamy) przy świecach miało swój urok :)

(Super, teraz w Gnieźnie też wyłączyli prąd, komputer pewnie za chwilę padnie).

Ale wracając do tematu piosenki. Pogoda za oknem byle jaka. Więc ... "Otulmy się miłością ..."


Podoba Wam się? Mi bardzo :)))

Dziękuję za komentarze pod poprzednim postem. Takie wspomnienia dzieciństwa są bezcenna, prawda?
Ściskam gorąco!

wtorek, 20 listopada 2012

Mój pierwszy raz ... SCRAP SCRAP SCRAP :)

Ach! Jak ten czas ucieka. Świat oszalał a ja pędzę razem z nim. Na szczęście widzę światełko w tunelu ... pomału poza bieżącą pracą nadrabiam zaległości, tylko ... jak nadrobię w domu to służbowe sprawy leżą, jak nadgonię w pracy to w domu kurz panoszy się na dobre a w suszarni rośnie góra nieuprasownych ubrań. I tak w kółko ...
Pozostaje mi tylko zaśpiewać z AMJ: "Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat, Ja wysiadam!"

http://www.youtube.com/watch?v=oa7y-nKGYA4

Czasu na moje ulubione "prace ręczne" mam tyle co nic :( A głowa pełna pomysłów na świąteczne dekoracje. Ale u mnie Boże Narodzenie to również urodziny mojej Mamy i Siostry. W tym roku postanowiłam zrobić własne kartki, bo i okazje są wyjątkowe - Mama kończy 60. lat a siostrzyczka wyjeżdża do pracy za granicę. Pierwsza kartka już jest, dla siostry. Nieśmiało trochę Wam się chwalę, bo to mój pierwszy raz i nawet nie wiem, czy można "to" nawać scrapbookingiem.
Hmmmm, oto ona, kartka z cytatem:


Bądź jak ptak, który,
gdy siada na gałęzi zbyt kruchej,
czu­je, jak spa­da, lecz śpiewa da­lej,
bo wie, że ma skrzydła.
                                   Victor Hugo


Oto "szczegóły" karteczki:





Zdjęcia, są jakie są, robione telefonem komórkowym w pracy. W pospiechu zapomniałam aparatu :/
Myślę, że karteczka pasuje do wyzwania "Ptasie trele" na blogu 123 scrapuj Ty i postanowiłam ją zgłosić do konkursu. Co prawda brakuje jeszcze napisu "W dniu urodzin" ... ale nad tym muszę jeszcze się zastanowić i nie chciałabym "zepsuć" swojej pracy.



Jeśli jeszcze do mnie zaglądacie to będę wdzięczna za komentarze, szczególnie krytyczne(!) bo sama nie wiem, czy jest w ogóle sens, żebym zabierała się za scrap.

Pozdrawiam Was bardzo gorąco!


poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Niedzica, Czorsztyn i zdjęcia z wakacji :))

W jednym poście nie uda mi się opisać i zilustrować moich wszystkich wakacyjnych wrażeń.  Nawet nie wiem od czego zacząć. Podzieliłam więc opis moich wakacji na kilka części.
Powiem tak: w górach czuję się cudownie! I nucę Balladę z gór Starego Dobrego Małżeństwa:
Góry, tu wszystko jest święte (klik)  - posłuchajcie, koniecznie!
Moje góry to Karkonosze, Pieniny, Góry Sowie. Nie znam Tatr i  chyba czuję przed nimi lęk pierwotny jako przed potężnym żywiołem. Jeśli kiedyś wybiorę się poza Dolinę Chochołowską albo Kościeliską to bez dzieci. Niestety, góry, mają to do siebie, że pogoda zmienia się jak w kalejdoskopie i zawsze trzeba być gotowym na wszystko. I choć teraz do Trzech Koron było tak blisko, jednak odłożyliśmy wędrówkę na później.
Przepraszam Was za ten chaos ale tyle różnych myśli przebiega mi przez głowę, że trudno ułożyć je w jakimś logicznym porządku.

Mając przed sobą ponad 500 km z Gniezna do Czorsztyna wyruszyliśmy o 5 rano. Bez nawigacji i z mapą z 1971 r. :))) I dotarliśmy. Bez większych problemów. Jechało się długo. Droga z Częstochowy do Katowic, choć dwupasmowa była strasznie zatłoczona i jak dla mnie, bardzo niebezpieczna. Potem autostrada, jak wieść gminna głosi (nie bez przyczyny) w remoncie i ... słynna Zakopianka. Do Myślenic dwupasmowa, którą jedzie się płynnie, potem zaczyna się koszmar czyli korek. Odbiliśmy w bok przed Rabką i jadąc drogami, których nie było na naszej mapie podziwialiśmy widoki. Mogłabym tak jechać i jechać ...
Dzieciom bardzo podobało się to, co widziały za szybami. Szczerze mówiąc, wiedząc do czego są zdolne moje pociechy, byłam bardzo mile zakoczona :) Pensjonat, w którym nocowaliśmy, choć miał być "sielski" był taki sobie, czułam się trochę jak w schronisku. Najgorzej nie było, ale też nie jestem skłonna go polecać. Dodatkowo jedzenie - najgorsze ze wszystkich w trakcie tygodniowych wakacji.
Po przyjeździe i szybkim obiedzie znaleźliśy jeszcze siły na wycieczkę do Niedzicy.

 (daleko w tle zamek w Czorsztynie)



Tutaj zamek w Czorsztynie po drugiej stronie zalewu jest bardziej widoczny (my rodzinnie po prostu uwielbiamy zamki).


Na dziedzińcu.

 Na dziedzińcu jest pięknie i zielono. Bardzo mnie zaskoczyły drewniane rynny (widoczne na zdjęciu).

Słodki całus i widok na zaporę.
Na dnie jeziora zostały zatopione góralskie chałupy i kościół. Podobno przy niskim poziomie wody widać wieżę kościoła. Podobno. Mimo wszystko chyba korzystniej, że zostało to zatopione pod kontrolą niż pozostawione żywiołowi, który nie oszczędza niczego i nikogo.

Drugi dzień wakacji spędziliśmy nie mniej aktywnie: najpierw Dębno i średniowieczny kościółek, znany m.in. z filmu o Janosiku. Ale mam nadzieję, że nie tylko :) Na Mszę św. o 11.00 dotarliśmy dość wcześnie i mieliśmy nadzieję, że spokojnie kościółek obejrzymy. Okazało się, że o 10.00 rozpoczynały się modlitwy i śpiewy (wszystkie panie obowiązkowo w góralskich chustach, czasami kompletnych strojach). Zdjęć wewnątrz robić nie wolno, z uwagi na ponad pęśćsetletnią polichromię. Przykro było mi patrzeć na turystów wchodzących i wychodzących z kościółka. Pełen urok można dostrzec po dłuższym czasie przebywania wewnątrz.
Modrzewiowo-jodłowy kościółek od zewnątrz:

Mnie zauroczył. Magia upływającego czasu? Może?
Dla zainteresowanych link parafialny: http://www.debno.diecezja.pl/kosciol.htm 
W samym Dębnie nie brakuje drewnianych zabudowań, którymi jestem oczarowana. Zdjęcia są dość przypadkowe, wykonane telefonem komórkowym, ale może choć odrobinę ukażą klimat tej niewielkiej miejscowości (polecam spacer bocznymi, krętymi, urokliwymi ulicami):




Połączenie starego z nowym, choć może budzić kontrowersje u mnie jest zrozumiałe i mimo wszystko budzi podziw. Byłam zaskoczona że stare zabudowania, chociaż czasem nie pasowały do "wypasionych" nowoczesnych domów zostały zachowane w pięknym stanie. Darzę ich właścicieli wielkim szacunkiem.

Tak jak wcześniej pisałam, nasz Nikon odmówił posłuszeństwa pokazująć Error na wyświetlaczu - jak się okazało, typowy błąd dla tych aparatów. Niestety, naprawa kosztuje kilkaset złotych i nikt nie zrobi tego w kilka dni. Wszystkie zdjęcia, które zamieszczam wykonuję albo 'komórką' albo typowym automatem. O ile w terenie wychodzą, po japońsku - jako tako :), to wewnątrz są kompletną porażką, za co przepraszam, bo w późniejszych postach trochę tych zdjęć będzie.

Z Dębna wybaliśmy się na przełom  Białki i do jaskiń, w których również 'kręcono' "Janosika". I jak tak patrzę na te skromne fotki to mimo wszystko zastanawiam się, jak można zamienić nasze cudne krajobrazy, tak różne i piękne na tropikalne uroki Turcji, Egiptu itp? Byłam i nie zamieniłabym. Dzieci były zachwycone wspinaczkami po górkach i kamieniach.



A potem zjedliśmy najsmaczniejszą rybę, jaką jadłam w życiu w Willi Jordanówka (klik). Pstrąg był wyjątkowo delikatny, bez "posmaku mułu" jak to zwykłam określać przy rybach słodkowodnych. Fantastyczny! Szkoda tylko, że nie można było najeść się 'na zapas'. Adres mam zapisany i jeśli mnie wiatry pognają w tamte strony, a wierzę, że tak, to na pewno się zatrzymam w Jordanówce :))
W czasie naszego obiadu, na szczęście gdzieś bokiem, nas tylko lekko smagnęła, przeszła burza. Bez koncepcji na popołudnie udaliśmy się na najdłuższy w Polsce tor saneczkowy u podnóża góry Wdżar. Poza tym, że było rewelacyjnie nie mam nic do dodania :))))) . Po zjeździe chłopaki pojechali wyciągiem na górę a my z Julką poszłyśmy próbować swych sił i hartu ducha na parku linowym. Czy będzie wielkim wstydem jak przyznam się, że ominęłam dwie przeszkody - przejście po drabince i wąskiej lince 8 m nad ziemią??? O ile siłowe przeszkody i te, które wymagają koordynacji przechodzę bez większych problemów to wysokość wciąż budzi mój niepokój. To przyszło mi z wiekiem. Starość nie radość, młodość nie wieczność. Może kiedyś uda mi się przełamać lęk przed wysokością i przestrzenią.
Ale i tak, było świetnie! :) Różne mięśnie, o których istnieniu nie miałam do tej pory pojęcia, bolały przez kilka kolejnych dni. Mimo to, przy następnej okazji znowu spróbuję swoich sił w parku linowym :)
A wieczorem ... wieczorem jedliśmy najlepsze lody jakie do tej pory jadłam. I choć brzmi to fantastycznie, dla wtajemniczonych powiem, że są nawet lepsze niż w gdańskim Misiu. Dotychczas myślałam, że to niemożliwe. Jednak lody okazały się bardziej wyraziste w smaku, i bez uczucia że konsumujemy aromat identyczny z naturalnym. Może to dieta, którą mimo wszystko, staram się utrzymać spwodowała takie wyczulenie kubków smakowych. Jakby nie było lody było cudowne i ich smak czuję do dziś. Potem w Krakowie jeszcze raz ich próowaliśmy i nie zawiedliśmy się. Są super!
Następnego dnia spakowliśmy walizki i wyruszyliśmy do Ściborówki. Jednak wcześniej zwiedziliśmy zamek w Czorsztynie. Choć nie tak dostojny jak w Niedzicy i niestety zrujnowany, jednak posiadający urok, kótrego nie da się tak po prostu zignorować.



Dla odmiany widok na Niedzicę z Czorsztyna :)

Dla tych górskich widoków tracę głowę ...



Kotek ma się lepiej, oczywiście jest już po kuracji odrobaczającej i w tym tygodniu będziemy walczyć ze "skaczącym przychówkiem". Pan weterynarz zalecił przerwę między odrobaczaniem a zastosowaniem preparatu na pchełki. Dziękuję za wszystkie rady, o kocim katarze nie słyszałam.
Dużo kociąt w różnym stanie przeszło przez moje ręce, kilka doczekało pogodnej starości w domu, inne znalazły nowych właścicieli, ale żadne nie było w tak opłakanym stanie jak to. Mam nadzieję, że będzie z niego jeszcze porządny kot :)))

poniedziałek, 14 maja 2012

Majowe piosenki ...

… te które jako pierwsze przychodzą mi do głowy pełne są zapachu, najczęściej zapachu bzu.
Mamy bez na Saskiej Kępie w Małgośce, jeden z symboli wiosny u Skaldów, tęsknotę za nim Mieczysława Fogga i moją ulubioną Balladę Starego Dobrego Małżeństwa:
Wielkopolski bez właściwie już przekwitł, zdjęcia poniżej robiłam kilka dni temu, niemalże o świcie, w większości w pięknym, zabytkowym parku. Kiedyś znajdowała się w nim bzowa alejka, dziś jest zaniedbana, zarośnięta, trudno się przez nią przedrzeć.  Gdy 10 lat temu się przeprowadziłam do Ż. alejką można było swobodnie przejść, dziś wygląda tak:




Robiąc te zdjęcia musiałam wyglądać dość dziwnie - czułam na sobie wzrok ludzi pracujących w pałacyku znajdującym się nieopodal. Ale nie wiem jak będzie park wyglądał za rok, więc postanowiłam nadszarpnąć opinię szanowanego obywatela Ż. :)) Przy okazji przytargałam trochę bzu do domu – w całości pochodził z połamanych gałęzi -aż boli ludzki brak szacunku do przyrody.
Bez całkowicie zakręcił mi w głowie więc wybacie tą ilość zdjęć, ale starałam się sfotografować wszystkie odmiany bzu, które udało mi się wypatrzyć.









Aby wykonać te zdjęcia musiałam przedrzeć się przez gęsty łan pokrzyw, sięgających do kolan (też ma swój urok):



Pozdrawiam Was majowo J
Zakręcona a.m

poniedziałek, 5 marca 2012

Wiosna, ach to Ty! :)

Za oknem tylko budzi się do życia, ale w domu zapraszamy ją na całego :)
Kilka dni temu przytargaliśmy z Marcinem trochę gałązek ze spaceru - "zrobimy sobie wiosnę" słusznie zauważył mój maluch.
W bukiecie znalazły się gałązki brzozy, wiśni, forsycji i derenia, dziś się żółci i zieleni ... i pachnie hiacyntami, których nie sposób ominąć przechodząc obok kwiaciarni.






Kawa w nowych wiosennych kubkach smakuje wyśmienicie :)

 Jeszcze chwila i zabierzemy się za porządkowanie naszego skrawka ziemi przy domu, to dopiero będzie wyzwanie!

W oczekiwaniu na tą prawdziwą za oknem słucham ...


Życzę wszystkim miłego, słonecznego tygodnia i dziękuję za wszystkie pozostawione ślady odwiedzin :)