Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kooperatywa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kooperatywa. Pokaż wszystkie posty

9 kwi 2018

Skąd brać dobre nasiona

Dziś temat wiosenny i garść wiedzy prosto od naszych ekorolników z opolskiej kooperatywy spożywczej (która działa już 6 lat!). Ale na początek przeczytajcie sobie wprowadzenie, czyli Nasiona - poradnik początkującego ogrodnika.


A teraz pytanie zasadnicze - jak zdobyć dobre nasiona do swoich upraw?
Cytuję panią Iwonę Frasek z Ekozagrody "Jabłoniowy Sad" w Szczedrzyku pod Opolem.
" - Najlepiej mieć swoje! Wtedy gwarancja kiełkowania, o ile dobrze się przechowało, jest dość wysoka. I oczywiście eko byłoby najlepsze, bo oznacza to, że roślina mateczna była uprawiana eko. Ale jak nie ma, a ktoś bardzo potrzebuje np. Salsefię, to co zrobić?
Uważałabym przede wszystkim na to, żeby nie było zaprawiane i GMO. Czyli jak ktoś szuka to kolejno 1. Swoje, 2. Eko, 3. Jak nie ma 1 i 2 to jakieś zwykłe niezaprawiane, wtedy można zebrać nasiona, 4. Jak chcemy coś, czego nie ma w oczekiwanej przez nas jakości, to może być ew. F1, ale to tylko na jeden plon


F1 zasadniczo nie jest jakimś złem. Mi ich nie wolno używać, bo muszę mieć tylko eko albo swoje, ale F1 nie oznacza nic innego, jak potomstwo dwóch różnych rodziców. W taki sposób można sterować kolorem, smakiem, wielkością, obfitością plonu itd. To nie GMO i jeżeli nie jest zaprawiane, to bym się tego nie bała. Problemem jest, że nie zachowują tych cech w następnej generacji czyli F2, a to oznacza, że uzależniamy się od firm nasiennych. Ale jeżeli mówimy o działeczce 2x2 to nie wpadajmy w paranoję."


Dla osób wyznających pogląd, że "chemia to zło" odnośnie środków ochrony roślin - polemika od Damiana Groszka, również ekorolnika z opolskiego :"Wszystko jest chemią! :) Te nazwy tam są szokujące, ale to oznaczenia międzynarodowe Środków Ochrony Roślin i oznaczają formulację środka. Proszę zagłębić się, czym są substancje biologicznie czynny tych środków - wodorowęglan potasu, Cu(OH)2 itp. Są również środki biologiczne np. Novodor (nomenklatura ta sama jak przy środkach chemicznych). To nie są substancje szkodliwe, a wręcz po zast. spełniają rolę np. nawozów lub zasilają bank mikroskładników z których rośliny potem czerpią (środki miedziowe lub siarkowe). Środki biologiczne to albo wyciągi z roślin egzotycznych, albo np. bakterie występujące w glebie, ale wyselekcjonowane i powielone spełniają rolę antagonistyczną w stosunku do fitopatogenów. Mimo to środki miedziowe, jak zauważyła Iwonka są stosowane w ostateczności i pod kontrolą :)


 
Jednak praprzyczyną są nieodpowiednie nasiona. Nie chodzi tu o nasiona eko, jakie są w sprzedaży, których "eko" polega na tym, że zostały zebrane z roślin konwencjonalnych uprawianych metodą eko. To całkowita pomyłka i przyczyna większości niepowodzeń. Jeszcze gorszą sprawa są nasiona przywlekane z hodowli zagranicznych, które wyrosły w zupełnie innych warunkach klimatycznych od naszych. Aby wykluczyć czynnik nasienny lub raczej go zminimalizować, należy prowadzić hodowlę odwrotną do uszlachetniającej, czyli "czyszczącą" z genów, które były dodawane w procesach hodowli ulepszającej i udomawiającej dany gatunek, aż do tzw. odmian lokalnych o których już większość niestety zapomniała :( "



Przy okazji - moi znajomi opracowali bionawóz, który jest naprawdę bezpieczny i organiczny. Bardzo długo nad nim pracowali i długo trwało wprowadzanie do produkcji, ale w końcu się udało. Więc gdyby ktoś chciał zajrzeć, to tu: Greenback. Produkowane w Polsce, z certyfikatami, bezpieczna "chemia" :-)



 

9 gru 2017

Film na niedzielę: Mafia i pomidory (La Nostra Terra)

Mafia i pomidory to film inspirowany prawdziwymi wydarzeniami, przynajmniej taka informacja pojawia się na początku onego. Fabuła nie jest zbyt skomplikowana - grupa osób zakłąda kooperatywę spożywczą na ziemi, którą wcześniej przejął lokalny mafioso. Oczywiście początki są trudne...
Temat może wydawać się śmieszny, ale rzeczywiście we Włoszech mafia kontroluje nie tylko biznes narkotykowy, ale także rolnictwo. Przejmowanie ziemi, składowanie niebezpiecznych odpadów, fałszowanie żywności, inwestowanie mafijnych pieniędzy w produkcję żywności - jakkolwiek egzotyczne nam się to wydaje, to się dzieje naprawdę (tu).
A film to w zasadzie komedia, a przynajmniej z happy endem. Może nie jest to mistrzowskie kino (raczej na pewno nie jest), ale jeśli akurat nie macie lepszych propozycji, to nie będziecie bardzo cierpieć przy oglądaniu. A już zwłaszcza zainteresowani mogą być fani kooperatyw, RWSów i spółdzielni socjalnych - kilka scen jest po prostu w punkt.
Obejrzeć można na przykład na CDA: Mafia i pomidory


26 lip 2016

Library of things - wypożyczalnia przedmiotów

Ostatnio, po wielu latach przerwy, częściej korzystam z biblioteki. Nie wiem, jak u was, ale w Opolu dużo zmian na lepsze - dużo nowości, swobodny dostęp do regałów, możliwość elektronicznego wyszukiwania i rezerwacji on-line, a oprócz książek można wypożyczyć także filmy, muzykę, audiobooki czy gry planszowe. Kocham biblioteki.
Tymczasem na świecie powstają Libraries of Things. Pomysłodawcy wyszli z założenia, że wiele rzeczy potrzebujemy sporadycznie - raz lub kilka razy do roku. A po co kupować, skoro można wypożyczyć? Takie hasło przyświeca np. wypożyczalni londyńskiej. Można tam za niewielką kaucją wypożyczyć np. narzędzia albo sprzęt sportowy. Biblioteka organizuje także warsztaty DIY i gotowania, pomagające oswoić nowe sprzęty i umiejętności, przy okazji tworząc i integrując społeczność użytkowników.

(fotka z fp Library of Things)

Sama kiedyś założyłam i prowadziłam wypożyczalnię zabawek, na wzór zagranicznych Toy Libraries, co wydawało mi się super pomysłem. Każdy rodzic wie, w jakim tempie przybywa zabawek w domu i jak szybko dzieci przestają się nimi bawić, kiedy mają je ciągle na widoku. Mamoteka działała przez 2 lata jako miejsce spotkań z okazją wypożyczenia prostych układanek, gier, instrumentów muzycznych czy nadmuchiwanych zabawek do skakania. W ofercie były także książeczki dla dzieci oraz książki dla rodziców - o tematyce związanej z macierzyństwem, rozwojem osobistym, czy wychowaniem dziecka. Niestety, wraz z utratą miejsca i finansowania dyżurów, Mamoteka straciła rację bytu. A szkoda. Jeśli jednak chcecie taką założyć u siebie, to poniżej znajdziecie kilka wskazówek (zapraszam także na priv :-) ):



I chociaż mam wrażenie, że kiedyś ogólnie było więcej wypożyczalni, zwłaszcza tych z filmami na kasetach wideo, a potem płytach CD/DVD, to jednak zwyczaj wypożyczania nie odszedł jeszcze do lamusa.

(mural we Wro - Anna Szejdewik)

 Ku mojemu zdziwieniu nadal działają wypożyczalnie sprzętu sportowego (moi rodzice w czasach PRL-u wypożyczali namiot, kiedy raz w roku jechaliśmy na wczasy). Istnieje dobrze prosperująca sieć miejskich wypożyczalni rowerowych. Zdarzają się także wypożyczalnie strojów karnawałowych, sukien ślubnych, samochodów oraz  sprzętu budowlanego, gastronomicznego, ogrodniczego lub rehabilitacyjnego. W internetach widziałam nawet wypożyczalnie torebek oraz... kwiatów/roślin :-) Już nie mówiąc o wakacyjnej wypożyczalni babć!


Fajnie by było mieć w sąsiedztwie Library of Things, z przedmiotami mniejszego kalibru - szlifierką, maszyną do szycia, fotelikiem samochodowym, drylownica, czy projektorem. W innej brytyjskiej rzeczotece SHARE można także naprawiać rzeczy podczas cotygodniowych sesji reperowania - cudowne połączenie. A gdyby gdzieś w pobliżu jeszcze postawić Givebox i freefoodową lodówkę albo regał, czyli jadłodzielnię to już w ogóle spędzałabym tam pół dnia :-)

Ale ale, jest jeszcze inna opcja - zamiast zakładać fizyczne miejsce, które będzie służyć jako wypożyczalnia - można użyć technologii, a konkretnie aplikacji Peerby. Wygląda prosto - kiedy potrzebujesz czegoś, sprawdzasz, czy ktoś w twoim sąsiedztwie ma daną rzecz do pożyczenia. Nie mam pojęcia, czy Polska wie o tej aplikacji (no, teraz już wiecie, prawda?), ale jak już się dorobię tego smartfona, to na pewno zainstaluję, żeby sprawdzić.

29 gru 2015

Ekopodsumowanie roku 2015

Kiedy jeszcze byłam redaktorką Ulicy Ekologicznej o tej porze roku publikowałam tzw. podsumowanie minionych miesięcy, czyli ekologiczne hity i kity roku (2012, 2013).
Tym razem postanowiłam zamieścić takie trochę bardziej osobiste zestawienie tutaj.
Zdecydowany hit roku i rzecz, z której jestem dumna to opolska grupa freecyklingowa i liczne imprezy wymiankowe, które za każdym razem przyciągały od kilkunastu do ponad setki osób. Było ich w sumie dziesięć, czyli z przerwą wakacyjną odbywały się co miesiąc. Zasady zawsze są takie same:
1. Przynosimy rzeczy, z którymi chcemy się rozstać i dorzucamy je do wspólnej puli.
2. Każdy może wybrać, co chce, z rzeczy przyniesionych przez innych.
3. Rzeczy, które nie znajdą nowych właścicieli, zostaną przekazane na cele charytatywne.
I już. Żadnych wymianek jeden do jednego, żadnych ograniczeń co do ilości przynoszonych i wynoszonych rzeczy, żadnych biletów wstępu. Działa to super, polecam.
Tak było na ostatnich, grudniowych:


Podobnie rzecz się ma z grupą freecyklingową, którą założyłam rok temu. Przechodziła kilka metamorfoz (przez jakiś czas była grupą wymiankową), a obecnie jest w niej ponad 1000 osób z Opola i okolic, które zamieszczają jedynie ogłoszenia typu "Szukam/przyjmę" lub "oddam", a czasem wrzucają zdjęcia gratów wystawionych w okolicznych śmietnikach (coś w rodzaju fp Uwaga, śmieciarka jedzie).
To był hit, czas na kit. A raczej na największe rozczarowanie roku. Był nim opolski RWS, czyli grupa Rolnictwa Wspieranego przez Społeczność. Zajarałam się tą ideą już kilka lat temu i kiedy na początku 2015 w końcu udalo się podpisać umowę RWS z rolnikami, niecierpliwie czekałam na początek sezonu. Niestety był to kiepski rok dla rolnictwa z powodu suszy, więc rolnicy nie byli w stanie dostarczać takich paczek, jak zaplanowali (czyt. warzyw było mało i niezbyt piękne). Kilka osób zrezygnowało już po 10 tygodniach, a dostawy skończyły się już na początku września, zamiast w połowie października. Szkoda, że się nie udało, a jeszcze większa szkoda, że kolejnej próby już raczej nie podejmiemy, bo wszyscy się zniechęcili... Dobrze, że chociaż kooperatywa nadal działa i ma się dobrze :-)

Największy smutek roku? Masowe wycinki drzew w całym kraju, podpalenie Chrobrego, wycinanie Puszczy Karpackiej i Białowieskiej, afera dębowa w Wołczynie... A na świecie pożary lasów na Borneo. Serce się kraje :-/ Czas na jakąś zmasowaną akcję obronną, bo niedługo drzewa będziemy pokazywać dzieciom tylko na ekranie tableta...




Ale żeby nie kończyć na smutno, to jeszcze największa nadzieja roku i lista nowych umiejętności (człowiek uczy się całe życie) :-)
Nadzieję budzi działalność stowarzyszenia Otwarte Klatki, działających na rzecz zwierząt hodowlanych. Mnóstwo udanych akcji, kampanii, wystaw, projekcji, ebooków z bezmięsnymi przepisami, Veganmanii i kuchni społecznych, śledztw i interwencji na farmach. Cieszę się, że i ja mogę w tym uczestniczyć :-)



Co do nowych umiejętności to rok 2015 był pełen upcyklingowych warsztatów i rękodzieła - wyszywanie makatek z Anią Zajdel, siedziska z opon, meble z palet, łapacze snów, biżuteria z guzików, papierowa wiklina, papier mache... Byłam też na świetnych warsztatach śpiewu afrykańskiego z Lydie Kotlinsky i w nadchodzącym roku też zamierzam wydobyć z siebie więcej głosu :-) Z wiedzy kulinarnej pokochałam i nauczyłam się kręcić wegańskie sushi (a wszystko dzięki Natalce), no i zainteresowałam się też kiszonkami (kimchi rządzi). A co los przyniesie? Okaże się.


20 sie 2015

Jak założyć kooperatywę?

Dzisiaj po prostu wkleję info z Cohabitatu, który jutro zaprasza na webinar na temat zakładania kooperatyw spożywczych:



"Chcesz kupować warzywa i owoce o najlepszej jakości w najniższej cenie? Może się to wydawać trudne. Trudne, ale nie niemożliwe !

Kristina Carrillo-Bucaram też bardzo tego chciała. Ona i cała jej rodzina kupowali ogromne ilości organicznych warzyw i owoców w sklepach ze zdrową żywnością, co było ekstremalnie drogie i niepraktyczne. Zebrała więc 12 swoich sąsiadów i ze swojego pokoju, w Huston w Texasie, zaczęła prowadzić kooperatywę spożywczą ! Polega to na zbiorowym zamawianiu żywności bezpośrednio od producenta, po to by było taniej, zdrowiej i sprawiedliwej. To także rozwijanie lokalnej gospodarki opartej o zaufanie i współpracę. Rolnicy zyskują stałego odbiorcę swoich produktów, a konsumenci dostęp do żywności organicznej za niższą cenę.

Założony przez Kristinę Rawfully Organic Co-op z czasem urósł do rozmiarów ogromnej społeczności i prężniej działającej inicjatywy. Takie przedsięwzięcia działają również w wielu miastach Polski ! Jeśli ciekawi Cię jak założyć kooperatywę spożywczą w twojej okolicy to już niedługo, 21 sierpnia, startuje nasz webinar, podczas którego Marcin Maserak - założyciel i koordynator Kooperatywy Spożywczej Wrocław, powie nam co i jak -> kooperatywa.evenea.pl !

A czy wy organizujecie się lokalnie lub korzystacie już z kooperatyw spożywczych w waszych regionach?

Adresy, już dzialających w Polsce, lokalnych kooperatyw znajdziesz w źródle!
---
źródło: https://kolektywnie.wordpress.com/2015/02/12/kooperatywy-spozywcze-2/
Rawfully Organic Co-op : https://www.rawfullyorganic.com/
 
I jeszcze o kooperatywach na Ekomanii: ekostyl.blogspot.com/search/label/kooperatywa

Przypomniał mi się mój hurraoptymistyczny wpis z 2012:
"W twoim mieście nie ma kooperatywy? To ją sobie załóż :-) Potrzebnych ci będzie na początek kilka, a  potem -naście/dziesiąt osób, w tym przynajmniej dwie z samochodem i 2 godzinami czasu raz w miesiącu. Przyda się też miejsce, czyli sala/pokój, gdzie można będzie po zakupach odebrać warzywa i owoce.
Przed zebraniem listy zamówień warto obdzwonić lokalne gospodarstwa i spisać ich ofertę. Jeśli brakuje rolników eko, to trzeba się dowiedzieć, gdzie i w jakie dni działa giełda warzywna/rolna, na której robią zakupy sklepikarze i drobni handlowcy.
A później - ustalić termin, zebrać pieniądze i zamówienia (można mailowo lub za pośrednictwem dokumentów Google), wybrać dwie osoby na zakupy, dopilnować żeby każdy dostał, to co zamówił i wrócić do domu ze świeżymi warzywami :-)"
 
No więc z perspektywy mogę powiedzieć, że założenie kooperatywy to pikuś w porównaniu z jej skutecznym prowadzeniem, koordynowaniem i rozwojem. Najważniejsze jednak, że opolska kooperatywa wciąż ma się dobrze (choć bywały trudne chwile). A w październiku odbędzie się czwarty już zjazd kooperatyw, tym razem organizacji podjęła się Kooperatywa Dobrze z z W-wy. Można się już zapisywać! Zakładajcie i przybywajcie :-)


5 cze 2014

Ach co to będzie za weekend

Jutro opuszczam Opole ogarnięte stetryczałą atmosferą festiwalu polskiej piosenki i wybieram się do Krakowa na III Zjazd Kooperatyw. Szykuje się dużo spotkań i rozmów z tzw. ciekawymi ludźmi. Niektórych znam już osobiście, niektórych wirtualnie, niektórych pewnie dopiero poznam :-) Będą też warsztaty i spotkania dla ludzi z kooperatyw zainteresowanych RWSem, czyli Rolnictwem Wspieranym Społecznie, permakulturą, przyszłością kooperatyw, formami działania i wszelkimi tematami pochodnymi. W niedzielę ma być piękna pogoda i piknik, a podczas niego targ lokalnych produktów i kolejna dawka wykładów i warsztatów (szykuję się zwłaszcza na crowdfunding z założycielami serwisu PolakPotrafi i warsztaty Akademii Bosej Stopy, Wymiennika i Sieci Sensownego Biznesu).


Poza zjazdem czeka mnie jeszcze spotkanie z joginką śmiechu, być może nocleg w Młynie Zabierzów i posiłek w którejś z licznych w Krakowie wegańskich jadłodajni (może nawet pizza z wegańskim serem?) :-)
I jak tu się nie cieszyć?

10 kwi 2014

W koopie siła!

Kooperatyw w Polsce przybywa, więc zjazd jest jak najbardziej na miejscu. Ale czy się odbędzie, zależy w dużej mierze od was :-) W poniedziałek ruszyła zbiórka funduszy na III Zjazd Kooperatyw. Byłam na pierwszym, nie byłam na drugim, ale na trzecim chcę być :-)
Tym bardziej, że program jest ciekawy, a ekipa z Wawelskiej Kooperatywy Spożywczej (pozdrowienia dla Kokosa i Zuzy) dokłada starań, żeby organizacja była jak najlepsza. I że to Kraków, w miarę blisko, w czerwcu powinno już być ciepło (piknik!). I że zjazd będzie skupiał nie tylko kooperatywy spożywcze, ale też inne inicjatywy spółdzielcze. Czy trzeba kogoś jeszcze zachęcać?


Zatem sprawa jest taka - jeśli podoba ci się ten pomysł, to wpłać kilka złotych jako wyraz poparcia. Złotówka do złotówki, a będzie zjazd :-)

28 gru 2013

Marzenia noworoczne, owszem mam :-)

Początkowo miało być o postanowieniach noworocznych, bo jak co roku o tej porze zaczynam myśleć o tym, że w końcu zacznę planować posiłki, ćwiczyć jogę, będę więcej czytać, a nie tylko siedzieć przy kompie, itd....
Kiedyś miałam do tego celu niebieski oldskulowy zeszyt w 3 linie, do którego wpisywałam swoje dziecięce marzenia/postanowienia. Teraz popisać sobie mogę na blogu.
I stanowczo wolę marzenia od postanowień, bo kiedy marzenie się nie spełni, to drzwi nadal pozostają otwarte, a niezrealizowane postanowienia przekształcają się często w prywatne wyrzuty sumienia :->
Generalnie moja mapa marzeń, zwana też czasami tablicą inspiracji lub wish list, to subiektywny wybór ekoinicjatyw, projektów DIY, wegańskich przepisów, książek i miejsc, które dodałam kiedyś do zakładki 'ulubione' (BTW: jak długą macie listę "ulubionych"? Moja liczy równo 230 pozycji, ykhm, chyba czas posprzątać). Takie mapy marzeń lub inspiracji ponoć działają motywująco, choć w moim przypadku jak widać niekoniecznie...
Ale na nowy rok chciałoby się czegoś specjalnego, więc wybrałam 10 ekologicznych marzeń - esencję esencji, creme de la creme, czyli coś co mnie kręci i nakręca :-)
Relaksująca to czynność, takie zestawienie ulubionych. Można do tego celu oczywiście użyć klasycznej tablicy korkowej i zdjęć, zrobić duży kolaż lub skorzystać z narzędzi wirtualnych typu Pinterest lub jakiegoś programu graficznego - wszystkie formy dozwolone.

1. Naturalny plac zabaw w moim mieście


2. Jadalny park chciałabym mieć w zasięgu spaceru :-)

3. Fab Lab + centrum DIY/kawiarenka naprawcza - również

4. Sprawnie działająca grupa RWS (bo kooperatywy, która nie współ-działa mam powoli dość)

5. Wegańska knajpa i bezgotówkowa kawiarnia w każdym mieście :-)

6.  Zamieszkać w earthshipie (alternatywnie spędzić weekend w hotelu na drzewie)


7. Pojechać znów na Rainbow (w tym roku Rumunia)


8. Żeby w każdym sklepie można było zrobić wegańskie i etyczne zakupy (marzenie obejmuje także odzież, kosmetyki oraz sprzęt elektrotechniczny)

9. Żeby każdy poczuł w sobie moc do zmieniania świata - we can do it!

10. May all beings be happy

a postanowienia kiedy indziej :-)

10 kwi 2013

Dzień czwarty nienażarty

Żeby nadrobić zaległości opiszę jeszcze dzień dzisiejszy, który pomału zbliża się do końca. Jego tematem przewodnim jest odżywianie. Na początek obliczyłam swój żywieniowy ślad węglowy. Niestety takie kalkulatory nie uwzględniają wielu czynników, ten dodatkowo robiony był dla mieszkańców UK, więc tam, gdzie wybrałabym opcję "produkt lokalny/polski", trzeba było wybrać UK. Nie za bardzo rozumiem też pytanie o sieci supermarketów, w których robię zakupy (ze znajomych było tylko Tesco, ale i tak wybrałam Pana Warzywniaka czyli local grocery shop). Trudno mi też było określić, skąd pochodzą banany, które czasem kupuję. Założyłam, że z Afryki, ale z jakiego kraju? Potem jednak znalazłam w kieszeni nalepkę Chiquita Equador... No, w każdym razie ślad spożywczy wyszedł mi 811,9 kg/rocznie, ale nie znalazłam jakiejś tabelki porównawczej, więc nie wiem, czy to dużo, czy mało, jednym słowem do kitu taki kalkulator :-)

Wracając do jedzenia, to choć rozumiem i popieram znaczenie odżywiania się lokalnego, to całkowita rezygnacja z cytryny, imbiru, czy awokado znacznie naruszyłaby moją strefę komfortu i przyzwyczajeń kulinarnych. O ile cytrynę (czasami kupuję niewoskowane w Lidlu) mogłabym od biedy zastąpić kwaskiem cytrynowym lub pigwą, to smak imbiru czy awokado jest niepodrabialny z żadną lokalną rośliną. Chyba, że o czymś jeszcze nie wiem?
W tym przypadku więc święta nie jestem. Żeby jednak nadrobić zagraniczne grzechy, odżywiam się prawie wegańsko (ino miód się ostał), próbuję działać w kooperatywie współpracującej z ekorolnikami, no i  sama próbuję sił w produkcji jedzenia. Na razie nieśmiało na parapecie, ale wkrótce przeniosę się z tym bajzlem na działkę. A moje zadanie na dziś? W końcu wysiałam sałatę i szpinak :-)
I jeden film mnie dzisiaj zachwycił, obejrzyjcie, bo krótki, a inspirujący. No, nie chcielibyście mieszkać w takim mieście-ogrodzie???



Ja bym bardzo chciała, więc od razu umówiłam się na spotkanie z panią, która w Opolu pracuje jako Miejski Ogrodnik. Ponoć planuje stworzenie dachu zielonego na Urzędzie Miasta, to może i do pomysłu miasta-ogrodu da się przekonać?

Jednym z ciekawszych pomysłów na dziś było poproszenie w restauracji o wodę z kranu. Do picia oczywiście. Jest to dość popularna praktyka w Czechach i to tam po raz pierwszy spotkałam się z piciem wody prosto z kranu. U nas w domu zawsze się ją wcześniej przegotowywało. Wg badań (zleconych przez BRITA - producentów filtrów do wody) - niesłusznie. W większości miejscowości w Polsce woda z kranu jest w pełni bezpieczna i można ją bez obaw konsumować. Jednak niewiele osób to robi.
A tymczasem produkcja wody butelkowanej jest megauciążliwa dla środowiska. Lepiej więc zainstalować filtr (jeśli ktoś nie jest w stanie się przełamać i napić kranówki) albo nosić ze sobą wodę w wielorazowych butelkach Bobble (które już mają w sobie filtr węglowy).

Infografika pochodzi z fanpage'a Piję wodę z kranu.

P.S. A, jeszcze muszę wspomnieć koniecznie o kuchennym recyklingu! Jest wiele sposobów (oprócz produkcji kompostu) na wykorzystanie resztek. Dziś starałam się gotować z resztek, żeby nie iść na zakupy, więc po przejrzeniu zawartości szafek i lodówki na obiad zrobiłam kaszę jęczmienną z tempehem oraz buraczkami, a dziecku odgrzałam wczorajsze kluski. Skromnie, lecz smacznie :-)

28 lut 2013

Kuchnia Społeczna

Jakiś czas temu zaczęłam wyłapywać informacje z Poznania i Krakowa o spotkaniach Kuchni Społecznej. Potem okazało się, że podobne spotkania odbywają się także w Lublinie, Białej Podlaskiej czy Wrocławiu.
KS Poznań opisuje się tak:  
"Poruszamy kubki smakowe i ważne tematy. Kuchnia społeczna to przestrzeń, w której jesz i rozmawiasz. Nie stronimy od ważnych i trudnych kwestii społeczno-politycznych. Nie zapominamy o tematach lżejszych, równie istotnych.

I Poruszamy żołądki: Zaczynamy od jedzenia, przynosisz potrawę*/płacisz 15zł - i jesz, smakujesz, próbujesz do woli. Ilość i jakość potraw zależy od wszystkich uczestników!

II Poruszamy myśli: Z pełnymi brzuchami dotykamy tematów, które nas dotykają, pokazujemy alternatywy, drażnimy, przełamujemy tabu. "



Co ważne - kuchnia społeczna jest wegańska. Poza tym pełna dowolność przynoszonych potraw i omawianych tematów. Można oglądać filmy, rozmawiać o prawach zwierząt i ludzi, o bieganiu, partyzantce ogrodowej czy GMO. Można się wymieniać przepisami, książkami, opiniami, czy ciuchami.
To kto chce spróbować? Zapraszam do Opola, już w sobotę o 15.00, do herbaciarni Masala (ul. Kośnego 46). Mam nadzieję, że będzie smacznie i cyklicznie :-)


16 paź 2012

Zrób coś w sprawie żywności

Jak obchodzicie dzisiejszy Światowy Dzień Żywności?

Niezbyt podoba mi się tegoroczne hasło Strajków Żywności (wegeprzewrażliwienie, choć idea zacna), ale hasło oficjalne akcji, czyli "Kooperatywy spożywcze kluczem do nakarmienia świata" już dużo bardziej.
Każdy ma prawo do jedzenia. I to do jedzenia zdrowego, bez syfnych dodatków, z lokalnych produktów, niemodyfikowanych genetycznie i nie podsypywanych sztucznymi nawozami.
I to nieprawda, że głód na świecie jest dlatego, że żywności jest za mało. Wręcz przeciwnie - jak w prawie każdej dziedzinie życia - tu też mamy do czynienia z nadprodukcją. Jedzenie się wyrzuca, marnuje, dystrybuuje w głupi sposób (sadzonki szkockich ziemniaków dojrzewają w Egipcie, żeby przetransportować je do Europy okryte irlandzkim torfem, aby zachowały świeżość - przykład z filmu  Autostradą na talerz). No, dajcie spokój.




Możemy bezrefleksyjnie być tym ostatnim ogniwem łańcuszka dostaw kupując to, co nam dostarczą z hurtowni do supermarketu, psiocząc na cenę, jakość, pestycydy i rząd. Możemy też skrzyknąć się w kilkanaście osób, pojechać  do rolnika i kupić od niego warzywa. Albo poprosić, żeby rolnik przyjechał do nas. Albo uprawiać razem działkę, czy założyć ogród na balkonie, zainteresować się permakulturą, zrobić akcję Partyzantki Ogrodowej, wymieniać się przetworami, sadzonkami i plonami, wesprzeć Banki Żywności, iść z dzieckiem na warsztaty kulinarne w ramach akcji Szkoła na widelcu, albo na Kuchnię Społeczną (działa w Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu, a może gdzieś jeszcze?), włączyć się w Food Not Bombs, przyjrzeć się krytycznie systemowi dystrybucji i marżom pośredników (Od rolnika do pośrednika, 3000 procent znika) i być może stworzyć alternatywny system, jak poznańskie Wiem, co jem
Możliwości jest mnóstwo i nie jesteśmy skazani na ziemniaki z Egiptu. Na szczęście.

17 kwi 2012

O-Ko-Spoko :-)

Dzisiejszy dzień, podobnie jak łikend, upłynął mi pod znakiem kooperatywy.
Wrażenia z warszawskiego zjazdu mam bardziej niż pozytywne. Mile zaskoczyła mnie ilość fanów i sympatyków spółdzielczości, z zazdrością słuchałam relacji zagranicznych kooperatystów/ek (lub kooperantów/ek) o ich prężnie działających grupach. Smakował wegański obiad (hummus, tempeh, pomidorki, kasze, kiełki, raj) przygotowany przez zgrany warszawski kolektyw i podawany na talerzykach otrębowych. No, i przede wszystkim poznałam w realu osoby znane dotąd z wirtuala (pozdrawiam FreeLab i Lokalną Żywność), wzięłam udział w warsztatach przeklinając w duchu brak umiejętności klonowania się. Nie żałuję więc sobotniej pobudki o 4.30 i w ogóle niczego nie żałuję :-)
Natomiast dzisiaj miały miejsce pierwsze zakupy kooperatywy opolskiej, które miałam okazję koordynować i przeżyć. Zakupy - u miejscowego ekorolnika, czyli pana Teofila Furgola - zakończyły się sukcesem.

 Jako bonus dostaliśmy siatkę zielska, czyli krwawnika, pokrzywy i mniszka, szklankę domowego soku z jabłek oraz przepisy na miksturę jajeczną i domową chałwę :-) Po szaleństwie ważenia i rozdzielania zamówień nastąpiło pierwsze spotkanie kooperatywy, na które przyszło ok. 20 osób. Co prawda prochu nie wymyśliliśmy, ale czasem miło jest spotkać ludzi, którzy lubią warzywa...
A to mi przypomina o trwającym od niedzieli Tygodniu Weganizmu, któremu staram się ostatnio hołdować. Co prawda na przeszkodzie odżywiania się w 100% wegańsko stoi mi gorące uczucie do miodu i czekolady z okienkiem, ale pocieszam się, że nawet 77% się liczy. 

27 mar 2012

Zrób se kooperatywę

Jakiś czas temu pisałam, gdzie mieszczuch może kupić ekowarzywa i obiecałam wpis o kooperatywach spożywczych.  Bo postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i założyć taką u siebie :-) Zapraszam więc do kooperatywy opolskiej, czyli O-Ko-Spoko :-)
Niedawno ruszyła też kooperatywa w Toruniu, skrzykuje się Poznań i Szczecin.
Przypomnę, że najdłużej hula kooperatywa warszawska i łódzka. Lubelska też daje radę :-)
Gdańsk szuka nowej ekipy i działa. Wrocławska chyba się nie rozkręciła, może czas założyć nową?
A wszyscy mogą się spotkać na zbliżającym się I Otwartym Zjeździe Kooperatyw w W-wie (14-15 kwietnia). W programie spotkania z gośćmi z zagramanicy, warsztaty i wiele atrakcji :-)


W twoim mieście nie ma kooperatywy? To ją sobie załóż :-) Potrzebnych ci będzie na początek kilka, a  potem -naście/dziesiąt osób, w tym przynajmniej dwie z samochodem i 2 godzinami czasu raz w miesiącu. Przyda się też miejsce, czyli sala/pokój, gdzie można będzie po zakupach odebrać warzywa i owoce.
Przed zebraniem listy zamówień warto obdzwonić lokalne gospodarstwa i spisać ich ofertę. Jeśli brakuje rolników eko, to trzeba się dowiedzieć, gdzie i w jakie dni działa giełda warzywna/rolna, na której robią zakupy sklepikarze i drobni handlowcy.
A później - ustalić termin, zebrać pieniądze i zamówienia (można mailowo lub za pośrednictwem dokumentów Google), wybrać dwie osoby na zakupy, dopilnować żeby każdy dostał, to co zamówił i wrócić do domu ze świeżymi warzywami :-)

24 maj 2010

Kooperatywa

czyli tak jakby spółdzielnia, czyli Warszawska Kooperatywa Spożywców. Pomysł jest prosty - on line skrzykuje się grupa osób, które chcą wspólnie kupować produkty na giełdzie rolnej.  W ten sposób obniżają koszty (marża handlowców to często nawet 50% ceny) i wybierają alternatywny obieg żywności. Do wspólnych zakupów dołączyć może każdy z Warszawy (a wkrótce i z innych miast), wystarczy zalogować się na stronie Kooperatywy, wybrać produkty i poczekać aż wybrane osoby zrobią zakupy, a potem odebrać swoje (no, i zapłacić) na codwutygodniowych spotkaniach. Zainteresowanie tą inicjatywą rośnie i mam nadzieję, że wkrótce kooperatywy ruszą w każdym większym mieście, umożliwiając tańszy zakup ekologicznej żywności. Warszawscy kooperanci oferują za darmo program do obsługi takich zakupów, wystarczy więc zebrać grupę chętnych w waszej okolicy i do dzieła!