Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Herdwick. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Herdwick. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 22 stycznia 2013

Postępów jakby mało

Wszystko zaczynam, niewiele kończę. Jedyną skończoną rzeczą są, jak się należało domyślać, skarpetki. Tym razem jak góralskie, tylko z Herdwicka. Puchatek pożyczył mi nóg do zdjęć.


Bo skarpetki nie są dla niego. Marlena podpowiedziała mi kiedyś, że mojemu znakomitemu listonoszowi, Panu Marcinowi, za to, że te kłaki w ilości przemysłowej bez szemrania mi przynosi, powinnam odwdzięczyć się ciepłymi skarpetkami na mrozy. To ostatnio nieśmiało zapytałam, czy by chciał. Chciał! A że parametry nożne ma takie jak Puchatek, miałam się do czego domierzyć.


Są grubaśne, a z Herdwicka muszą być ciepłe. Może się nadadzą. Puchatek nadal odmawia noszenia wełnianych skarpetek, więc nawet nie puchnie z zazdrości. Za to odkąd obejrzał Celtic Collection Alice Starmore, widzę, że koncepcja swetra w dziewięciu kolorach "podobnego do" ewoluuje w kierunku "taki kolorowy jak z tej książki". Obawiam się więc, że zanim sprzędę tę alpakę, sobie będę mogła zrobić sweter "podobny do", bo on już będzie pewny, że chce "taki jak z książki".
Kurz: Ich habe einen außergewöhnlich zuverlässigen Briefträger, der mir immer die großen Pakete mit  bestellter Wolle bringt - er muß es nicht machen, er kann mir nur die Mitteilung lassen, das meine Pakete im Postamt warten. Eine der Kolleginen hat mir vorgesagt, daß ich ihm dafür warme Socken stricken kann. Ich habe also im Sommer gesponnene Herdwickwolle genommen und ihm die Socken gestrickt. Sein Fuß ist ähnlich den Füßen meines Mannes, ich hatte also kein Problem. Mein Mann möchte keine Wollesocken, ich habe also wieder kein Problem - er ist auf die Socken nicht neidisch. 

A właśnie - Pan Marcin przyniósł mi wczoraj alpakę w kolejnym kolorze.


Zdjęcie robione z lampą, w realu kolor jest ciut ciemniejszy, takie ciemne toffi. Pokazuję ją, żeby świat wiedział, co się powinno dostawać od cywilizowanego hodowcy. Nie ma co przebierać, tylko włożyć do siatki i przeprać. Żadnych paprochów.
Kurz: Gestern hat mir mein Briefträger noch ein Paket mit Alpaka gebracht. Ich habe das Bild gemacht, damit alle wissen, wie Alpaka vom guten Züchter aussieht - keine Verunreinigungen, fast sauber, man kann gleich waschen oder auch gleich spinnen.

W zeszłym tygodniu ufarbowałam trochę merynosa superwash. Spieszyłam się, więc wyszedł łaciaty. 



I cienki merynos, i cienkie BFL zawsze sprawiały mi trochę kłopotu, bo chwytały barwnik z wierzchu i jeśli ich nie rozgrzebałam i nie nasączyłam farbką dokładnie, nie wychodziły równe, zwłaszcza w jasnych kolorach. Superwash farbowałam drugi raz. Poprzedni była to jednak wełna Shropshire, która pięknie przyjęła kolor. Jak chodzi o merynosa, wniosek nasuwa mi się taki, że w wersji superwash jest w farbowaniu jeszcze bardziej niewdzięczny.
Kurz: Vorige Woche habe ich ein bißchen Merino superwash gefärbt. Ich habe mich beeilt und die Wolle ist scheckig. Ich hatte immer Probleme mit Merino und BFL - ich musste es sehr genau, auch im Inneren der Band mit Farbe durchtränken. Mit Merino superwash geht es mir noch schwieriger.

No i wiadomość miesiąca: drumek od Asi (Appolinar) już jest u mnie.


Dziś będę się z nim zapoznawać. A w folii otulającej drumka znalazłam od Asi prezent. Po prostu bajeczny.


To jest skorupka prawdziwego, wielgachnego jajka. Leży sobie w gniazdku z wełnianej czesanki, zapakowane w przezroczystą tubę.
Na górze ma śliczne wieszadełko.


A powieszone prezentuje się doskonale, tylko warunki świetlne do robienia zdjęć u mnie marne.


Cudne jest. Jeśli ktoś jeszcze nie widział jajek Asi z zeszłego roku, proponuję zajrzeć tutaj. Jak koronka, jak haft Richelieu. Bardzo jestem Asi wdzięczna za to wielkanocne jajo. I za pożyczenie drumka też.
Kurz: Der geliehene von Asia Drum carder  ist schon bei mir zu Hause. Heute werde ich ihn genauer kennenlernen. Im Karton habe ich auch ein wunderschönes Geschenk gefunden - das Osterei. Es ist gross, ich meine, dass es Gänseei ist. Asia hat im vorigen Jahr auch durchaus schöne, Richelieustickerei ähnliche Ostereier gemacht - man kann sie hier sehen. Ich bin Asia sehr dankbar, sowohl für das Ei, als auch für den Drum carder.

niedziela, 17 czerwca 2012

Herdwick, czyli jeden lubi ogórki...

... drugi ogrodnika córki.
Kiedy byłam dwa miesiące temu u mamy, wpadła do nas daleka ciocia. Ciocia ma 92 lata i jest bardzo dobrym człowiekiem, który całe życie wszystkim pomagał w najtrudniejszych sytuacjach. Niekoniecznie z wzajemnością. Ja właśnie robiłam na drutach.
- A ty plączesz i plączesz - zagadnęła mnie ciocia.
- Plączę, to dziedziczne - odparłam.
Ciocia zeznała, że ma ostatnio kłopot ze stawamit. Znad drutów więc wzrok podniosłam i padł on na cioci nogi i skarpety. Pocerowane.
- A ciocia już nie robi na drutach? - pytam.
- A już mi się i nie chce - powiada ciocia.
- To ja cioci nowe skarpety zrobię, nawet przy sobie mam trochę wełny - i rzuciłam się do swojej torby podróżnej po alpakę, BFL i Shropshire, uprzędzione, milutkie, mięciutkie, kolorowe.
Ciocia wzięła do ręki i powiada uprzejmie:
- Ładne, ale to nie wełna.
- Jak nie wełna? Wełna! Najczystsza! - aż się we mnie zagotowało.
- No, nie wełna, mówię ci, nie gryzie. I niemocna - zaprotestowała ciocia.
Już chciałam wygłosić wykład na temat, ale ugryzłam się w język. Zamiast tego upewniłam się:
- To ciocia potrzebuje takie skarpety, żeby gryzły. Wełna ostra ma być?
- No, tak - wyjaśniła ciocia. - Inaczej nie grzeje.
- To ja cioci takie z górskich owiec zrobię.
- Nooo... - zastanowiła się chwilę. - Jak tak, to dobrze.
Żeby cioci dogodzić, zaczęłam szukać najbardziej górskiej z górskich owiec na świecie (alpaki nie wchodziły w rachubę). W Polsce nie znam miejsca, gdzie można kupić na przykład 20 deko upranej wełny z górskiej owcy. Znalazłam więc brytyjskie owieczki rasy Herdwick. Gdy zobaczyłam taką na zdjęciu, zakochałam się natychmiast.
Zdjęcie: hollidaypics
Barany są rogate. A jagniątka takie:
Zdjęcie: Adam Jennison

 Rodzą się czarne, po roku jaśnieją i stają się ciemnobrązowe, a po pierwszej strzyży szarzeją i są coraz jaśniejsze. Są najbardziej wytrzymałymi z brytyjskich owiec górskich, pasą się też powyżej 1000 metrów, zimą mogą zostać na pastwiskach, w dodatku niewielkich. Ich domek to Lake District w Cumbrii w północno zachodniej Anglii, niemal wszystkie mieszkają właśnie tam. Wełny, ze względu na to, że gruba i nie najmiększa, używa się raczej na dywany (albo izolację do poddaszy, co za marnotrastwo) niż do dziergania. Ale, jak wiadomo, jeden lubi ogórki...
Kupiłam więc dziesięć deko, żeby sprawdzić, a nie przesadzić. W taśmie, żeby się nie narobić.


Włókienka w istocie grube
I nieprzesadnie długie

Przędły się miło, ale mimo że dla większej kontroli podzieliłam taśmę na sześć pasm, trochę mi się przy przędzeniu kudełki w garści "rozsypywały". O cieniutką niteczkę nie walczyłam, bo nie potrzebowałam, ale przy tak grubych i właściwie dość śliskich włókienkach bardzo trudno byłoby mi z tego zrobić lace. Włókienka się łamią podczas przędzenia, więc albo fartuszek na kolana, albo się nie przejmujemy tym, że włoski są wszędzie. Spod kołowrotka zebrałam sporą kupkę.


I po skręceniu w 2 nitki mam moteczek mniej więcej dwustumetrowy, czyli taki, jakiego potrzebowałam.


Jest szorstka, ale szorstka przyjemnie, gruba i ciepła, podwójnie skręcona (choć nieprzesadnie mocno), w kolorze neutralnym, według mnie bardzo ładnym - na grube, mocne, ciepłe skarpety w sam raz, ciocia powinna być zadowolona. A mi się tak bardzo ta wełna podoba, że chyba dokupię na sweter dla siebie, ale tym razem prosto od hodowcy. Jeśli to zrobię, to jednak niteczkę ukręcę cieńszą i skręcę metodą navajo, bo w podwójnym skręcie na sweter ta jest trochę zbyt rustykalna.