Dwa światy...

Bardzo Ważni Goście

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wrzosowisko.... Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wrzosowisko.... Pokaż wszystkie posty

wtorek, 14 października 2025

Tak się Dziadkowie bawili...

 Zarzekała się baba: "Nigdy więcej !! Ni hu hu !!", 

bo po tarmoszeniu drzwi długo brakowało tchu,

i choć słowna z niej istota, a drzwi świetnie spasowały...


Znów pojawił się Pan Kurier, a pakunek nie był mały.

Paczka ?? Pikuś !! - "Pół Gordyjki" - można dźwigać,

ale wtaszczyć to na "piętro" ?? Przed tym można się już dygać !!

Delikatne toto, kruche, niczym chińska porcelana,

choć to Ślubny dźwigał więcej, czuła że to dźwiga sama.

Znów Fizyka się kłaniała i architektoniczne cuda,

nawet trochę telepatii, bo może tak się to uda...

Jakim cudem się udało ?? Tego pojąć nie jest w stanie,

i choć odrobinę krzywo, jak zaległo - tak zostanie...;o)


"Nigdy więcej" - baba myśli, lecz już głośno nic nie gada, 

bo plan cały nie skończony i się na nic to nie nada.

Ledwie pot troszeczkę przeschnął, krzyż i barki odetchnęły,

przyszedł dzień, że dla rozumu, nie ma żadnej już nadziei...

Paka ?? Kolos !! Ten rodyjski !! Nawet obejść trudna sprawa...

I choć cel był bardzo jasny...Trudna czekała zabawa...

Po kawałku dwóch Wariatów, zasuwało do Stodoły,

trochę pchając, trochę ciągnąc, przez kamienie i wądoły...

Czy tym razem bez Fizyki i konstrukcji się obejdzie ??

Wszystko przecież przemyśleli, rozejrzeli się też wszędzie...

I jak obuch w nich walnęła bardzo jasna ta przyczyna...

Jeśli chcą pokonać progi, to nie wpuści ich futryna...;o)

Jak mierzyli i sprawdzali, drzwi nie były zmontowane, 

sami sobie zgotowali to wyzwanie doskonałe...

I choć trudno w to uwierzyć, mierząc siły, widząc ciało,

jakimś niewyobrażalnym cudem, Waryjatom się udało !!


Tak właśnie, Fizyka i człek,

wprowadzili na Wrzosowisku XXI wiek...;o)

wtorek, 7 października 2025

Kwartalna zajawka wrzosowiskowa...

      Wrzosowisko posmutniało...

     Lucky przez trzy dni odsypiał, chrapiąc niemiłosiernie...;o)

A Dziadkowie ??

No cóż...

     Matka Natura nie miała nad nami litości...Wrzosowisko rodziło jak oszalałe, a my to zbieraliśmy, obrabialiśmy, i pot nam po poopach spływał...;o)

     Nasza maleńka "Genowefa Pigwa" (1,4 m), obsypana była "bez pojęcia", a owoce były wielgachne i tak pachnące...

     Głogu zebrałam maleńką część, bo na koniec sezonu ręce odmawiają posłuszeństwa...

     To był wyjątkowo obfity rok...;o) Wszystkiego otrzymaliśmy "po kokardy"...;o) Słoików deficyt...Miejsca w piwnicy brak...;o)

Gordyjka uchachana ponad miarę...;o)))

     I powoli przyszła pora kończyć wrzosowiskową zabawę...

     Na pierwszy ogień poszedł "ludziowy" basen...(Mieliśmy też psi basen i ptasi basen)...

     Lucky jak tylko zauważył co się szykuje, szybko przybiegł i zajął miejscówkę w swoim basenie..."Mojego nie ruszaj !!"...Pamiętacie jak trudno było go przekonać do basenu ??

W tym roku miłość do basenu rozgorzała !! Ależ on kochał ten basenik !! ;o)

     Jak bardzo ??

Tak !!

     Wymyty basenik suszył się zawieszony na kopule, a Sierściuch leżał pod nim i pilnował !! Nie mógł zrozumieć procesu sprzątania basenu...Rozpacz wypisana była na psim pysku...

     "Dlaczego ?? Po co ?? Zrobiłem coś złego ?? Nie kochasz mnie ?? "...

A mnie się serducho krajało...:o(

Po dwóch tygodniach jeszcze zagląda, czy się basenik nie pojawił...:o(

Z resztą...

     Lucky w tym roku bardzo się zmienił (rozwinął ??), co składamy na karb pobytu z Dzieciakami...Obserwował i mimowolnie przyswajał...Może kiedyś opiszę jak nam psisko "sczłowieczało" ??

     Póki co wracam do mielenia pigwy...;o)

sobota, 13 września 2025

Powrót do przeszłości...

     Zegar tyka i tyka, i tadamm...Wrzesień...Ale jaja...

     Właściwie, gdyby nie zdjęcia, to już bym miała problem z ogarnięciem tej czasoprzestrzeni...

     I jak zacząć, po tak długim "pit-stopie" ??

Chyba chronologicznie będzie najrozsądniej...

     No to "powrót do przeszłości"...Czerwiec...

     Zdemolowany "Misiowy Domek" spowodował rozpoczęcie wakacji naszych Wnuków sporo wcześniej, a my cieszyliśmy się z tego niemiłosiernie...;o)

     Będzie krótko, żeby nie przynudzać...;o)

     Pierwszym znakiem, że rozpoczynają się wspólne wakacje jest zmiana miejscówki dla Luckiego...Jazda z przodu jest rewelacyjna !! ;o)

     W sadzie pojawiła się "kopuła", a Dzieciaki nie wahały się jej używać...;o)


     A w Stodole udało się zagospodarować kawałek podłogi i urządzić "sypialkę"...;o)
     Że Dzieciaki wcinają popcorn w łóżkach ??
Hmmm...

      Bo to kino na leżąco było...;o) Pokemony rządziły przez wiele wieczorów...;o)


     Tygrysek nauczył się jeździć na rowerku...;o)


     Babcina jajecznica uzyskała tytuł "Najlepsza Jajecznica na Świecie"...;o)

     I nadeszło pierwsze pożegnanie...


Ale smuteczków nie było...
Bo za parę dni, za dni parę...;o)

niedziela, 1 czerwca 2025

WWW...

     Maj kręcił nami niemiłosiernie...

     Na Wrzosowisku: zakryj - odkryj, posadź - posiej, wytnij - wypiel...Ręce pełne roboty...;o)

     W Zaścianku: kup - przygotuj, spakuj - rozpakuj, wypierz - sprzątnij...Ręce pełne roboty...;o)

     Odpoczniemy w okolicach września...Trochę...;o)

     A wszystko przez czekający nas nowy projekt "WWW"...I nie o stronę internetową chodzi...

     Ale oprócz zajęć standardowych, trzeba ogarnąć "projekty w trakcie"...

No to Dziadkowie, w tak zwanym "międzyczasie", przymierzali, obcinali, przykręcali, i...

Wiecha !!

Boazeria na ścianach położona !! :o)

W Stodole zrobiło się milusio, cieplusio i cichusio...;o)

     Ale zanim Pan N. przykręcił ostatnią deseczkę, na Wrzosowisko dotarła tajemnicza przesyłka: 

Bardzo tajemnicza i bardzo ciężka...;o)

     I chociaż byliśmy przekonani, że apogeum głupoty osiągnęliśmy już dawno, ta przesyłka nam udowodniła, że z wiekiem głupota ewaluuje i pęcznieje w stopniu niewyobrażalnym...

Dwójka Emerytów postanowiła przetransportować ją, techniką egipską, na rolkach - samodzielnie...

Co nastąpiło później, nie nadaje się do publikacji...;o)

     Wysiłek mięśni był oczywisty, ale to nasze szare komórki przeszły test trudniejszy niż Mensa...

Dlaczego ??

     Bo gdzie sił brakuje (baba 50 kilo to nie jest dobry tragarz), albo ruszysz mózgownicą, albo polegniesz...;o)

Nie polegliśmy !!

Drzwi dotarły szczęśliwie (i w całości) przed stodołę...Ufff

     - Tu już mogą zostać...- wymruczał Pan N. ... - Żaden złodziej ich nie ruszy...

Nie odpowiedziałam, bo ledwie łapałam oddech...;o)

Wiedziałam jedno...Dwa takie Uparciuchy w życiu nie zostawią tych drzwi pod Stodołą, mając zaledwie kilka metrów do celu...

     Został "pryszczyk"...

     Odwrócić te drzwi "w szerz" i przejść przez otwór drzwiowy...W powietrzu...;o)

I tu należą się wielkie podziękowania Pani Fizyce...

     Kiedy drzwi stanęły na swoim miejscu, byliśmy z siebie bardzo dumni, byliśmy szczęśliwi i niewyobrażalnie zmęczeni (fizycznie i psychicznie)...

     Ale przed nami "WWW" !!

     Zegar tyka, Dziadkowie się sprężają...Marzenia trzeba realizować...;o)

sobota, 17 maja 2025

A co u bocianów ??

     Właściwie nudy...Siedzą...Siedzą...Wysiadują...;o)

     Do gniazda nie zgłosiły się jedynie Pawełki, chociaż akurat im się nie dziwię...

     Posesja, na której miały gniazdo, przeszła od zeszłego roku prawdziwą rewolucję...Chociaż przyznać trzeba, że Właściciele odczekali na ich odlot do cieplejszych krain...A potem ?? Spychacze...Kopary...Totalna zadyma...Wyrównano teren, pogłębiono stawy...Wystawiono wiatę...I przycięto konary "bocianiego" drzewa (zgodnie z upodobaniami człowieków)...

No cóż...

     Co podoba się człowiekom, niekoniecznie podoba się bocianom...Gniazdo puste...

Ale...

     Pod koniec kwietnia jedziemy na Wrzosowisko, a na słupie stoi bociek...

     Na drugi dzień jedziemy na Wrzosowisko, a na słupie stoją dwa boćki...

     Stoją i nic...Jakby je myślenica dopadła: budować gniazdo, czy nie budować ?? Oto jest pytanie...

     Potem nam Matka Natura zafundowała trzy dni wolnego, bo musiała podlać co Gordyjka posadziła...;o)

     Jedziemy na Wrzosowisko, a na słupie jest gniazdo...Tfu, tfu...Gniazdeczko...Trzy patyki na krzyż i bocian w środku, wysiaduje...

     Jakim cudem się na tych patykach trzymał ??

Nie mam pojęcia !!

     Patyków przybywało powoli, ale właściwie stan gniazda się nie zmienia...Deweloperska bieda z nędzą, jak te osławione kawalerki w Wawce...;o) Jeden bocian się mieści...;o) Jeśli mają więcej niż jedno jajo, to nie ma opcji, żeby te dzieciaki bezpiecznie się odchowały...Echhh...

     Może to wygnane Pawełki ??

Hmmm...

     Skoro teraz są sąsiadami Natki i Wawrzka, to pora na nowe imiona...Mistrzem ceremonii był Pan N. ...

     Bocianki z M2, to Nadar i Nadarka...;o)

     Teraz pozostaje trzymać kciuki i liczyć wystające łepetynki...Już niedługo...;o)

niedziela, 11 maja 2025

Zajawki kwietniowo - majowe...

        Jaka jest jedynie słuszna prawda (nie ta góralska) ??

     Emeryci na nic czasu nie mają !!

Co ewidentnie widać na gordyjskim blogu...;o)

     Od grudnia jesteśmy zakręceni jak słoik korniszonów na zimę...Niby pośpiechu nie ma (bo pośpiech jest wskazany przy łapaniu pcheł), ale w terminarz trudno się wbić...

     Jakby Matka Natura czasem nie zawirowała w pogodzie, to zapomnielibyśmy co znaczy "poleniuchować"...Chociaż i z tym bywa różnie, bo zawsze coś nam się z nagła "urodzi"...;o)

No to czas na zajawki...

     1. Święta były spokojne i radosne zarazem, bo...

     Gościliśmy Misiową Rodzinkę, a krótki spacer z Luckim zmienił się w wielką leśną wyprawę...Wnuki postanowiły zrobić sobie sesję zdjęciową na każdym powalonym pniu...;o)

     2. Skrzydlaci przyjaciele...

     - Kiedy odpalam kamerkę, mam dziwne wrażenie, że któregoś dnia zobaczę wścibski dziób "Brygadzisty"...- rzuciłam pewnego dnia...

Pan N. zamilkł, a po chwili zapytał:

     - Może być taki ??


Ło Matko i Córko !!

     Przedstawiam naszego Brygadzistę...Kosa Rezydenta...

     To on rządzi w starym sadzie...To on asystuje Panu N. przy koszeniu trawników...To on podgląda nas zaciekawiony , przysiadając na daszkach i wyśpiewując hymny na cześć Matki Natury...To on buduje na Wrzosowisku pierwszy gniazdo...

     Podobno kosy żyją średni 2,5 roku, ale bywają osobniki, które dożywają dwudziestu lat...Sądząc po nawykach, ten jest z nami od początku...;o)

     3. Olimpiada w Zaścianku...


Na miejsca...

Gotów...

Start !!

     Pełna oprawa !! Fotoreporter uwieczniał zmagania...Kibice (niezależni) dopingowali...

Miejsce I: Princeska (z dwustumetrową przewagą),

Miejsce II : Tygrysek (czterysta metrów biegu to ogromny dystans dla czterolatka),

Miejsce III : Babcia (przeżyła !!)...;o)

     4. Wspinaczka wysokogórska...

Ponoć Babie na drabinie niepolitycznie...;o)

     A że polityka jest ostatnią rzeczą jaką bym się przejmowała, więc mam drabinę i nie waham się jej użyć...;o)

     5. Z sierściuchami zawsze jest dobra zabawa...

Pies Podorzechowy...

Kot nadrzewny...

Kabareciarze w akcji...;o)

     6. Miała Baba koguta...

Właściwie ma...;o)

     7. Trele morele...

     Lubię morele...Jak ja lubię morele !!

     Nie trudno zgadnąć, że bez morelek Wrzosowisko byłoby niepełne...

     Jedną z nich poprzednia fala mrozów przemroziła bardzo...Żal straszny, bo kwitła pięknie i można się było spodziewać pierwszych zbiorów...Echhh...

Druga...

Są !!

     Jakby co, to zinwentaryzowane i pilnowane !! ;o)

     Tylko niech się już te mrozy skończą !!

Zośka !! Do ciebie mówię !! ;o)

czwartek, 8 maja 2025

Cena życia...

     Pan N. zgłosił się na ochotnika do "pokolacyjnego" ogarnięcia Wrzosowiska...Gordyjka z Luckim wybierali się na spacer...Hmmm...

     Do dzisiaj nie wyjaśniliśmy psiej tajemnicy...Czym różni się chodzenie po Wrzosowisku bez hasła "idziemy na spacerek", a chodzenie po Wrzosowisku z hasłem "idziemy na spacerek"...Tylko Lucki umie to rozróżnić...

     Zbliżamy się do obrzeży starego sadu...Lucki jak szczeniaczek obwąchuje każde źdźbło trawy...

     - Nie mogę zejść !! - słyszę nagle donośny komunikat Ślubnego...

Ki czort ??

Kończyny Mu zanikły z przepracowania ??

Patrzę na Ślubnego jak sroka w gnat, i nijak nie ogarniam komunikatu...

Piwniczki nie zasypało...Na osy i szerszenie za późno...Lęk klaustrofobiczny dopadł Biedaka z nagła ??

Myślenicę przerywa kolejny komunikat...

     - Zawołaj Luckiego...Mamy zająca...

Ufff...

Zając nie dzik, wyprosić łatwiej...;o)

Zamieniamy się rolami...

     Pan N. z Luckim wycofują się do kuchni...Gordyjka rusza do walki z sierściuchem...

Co na to Lucki ??

Totalne oburzenie !!

On szedł na spacerek !! Spacerki są fajne !! Co to za nowe dziwactwa ??

     Pan N. wykazuje się wielką inwencją, żeby psisko porzuciło Gordyjkę samotną...;o)

A Gordyjka ??

     Rozgląda się po terenie...Pod drzwiami siedzi bieda...Tfu tfu...Zając...

     Maleństwo...Chudzina...Mokry i przerażony...

     Na gordyjskie kroki (maksymalnie wyciszone), zwierzak reaguje totalną paniką i usiłuje kruchym ciałkiem przebić stalowe drzwi, albo przebić ziemną skarpę...

     "Zając ze strachu może dostać zawału serca" - tak mówił Bieszczadzki Dziadek...

     Gordyjka susem dopada zwierzaka, mocno łapie garstkę kości w dwie ręce (w rękawicach) i...

Ło Matko i Córko !!

Ależ on wrzeszczał !!

     W życiu się nie spodziewałam, że w takim maleńkim ciałku drzemie taki wrzask...A jak łapkami przebierał, żeby się odbić "od powietrza" i zwiać w nieznane...

     "Cichutko maluchu"...- szeptała Gordyjka...- "Jeszcze moment i będziesz wolny"...

     A zając darł się, jakby obdzierali go żywcem ze skóry...;o)

     Przełożenie dłoni przez płotek, rozluźnienie uchwytu i...Sierściuch znikał w wysokiej trawie dzikiej ścieżki...

     - Już...- Gordyjka zakomunikowała zakończenie akcji Panu N. ...

     - Dałem mu dwie kostki i skórkę z boczku...- Pan N. robi rachunek psiego sumienia...

     I Gordyjka, strażniczka psiej diety, musi łyknąć to bez popitki...

     Cóż znaczą dwie kostki i skórka z boczku, wobec zagrożenia zajęczego życia ??

     Pan N. wrócił do przerwanego "okrzątania", a Gordyjka z Luckim wrócili na "spacer"...

     Psisko prostą drogą pokazało którędy zając wszedł, którędy wyszedł i gdzie ruszył w zajęczy szlak...A Gordyjka starała się usunąć z wyobraźni wizję maleńkiego zajęczaka w psiej paszczy...Ot, dwie kostki i skórka...;o) 

niedziela, 6 kwietnia 2025

Te babskie kaprysy...

Na Wrzosowisku rozległ się straszliwy wrzask Gordyjki...

     - Ślubny !! Ślubny !!

Jakby ją ktoś ze skóry obdzierał...

     Na komunikat pierwszy zareagował Lucky pędząc z zabójczą prędkością...Wiadomo...Co cztery łapy, to nie dwie nogi...;o)

Wkrótce rozległo się...

Tadammm...Tadammm...

To pędził Ślubny...

Kapelusz na bakier...Obłęd w oczach...

     - Patrz !! - rzuciła Gordyjka, wskazując odpowiedni kierunek łapkami...A szczęśliwa była ponad miarę...

     - Myślałem, że coś Ci się stało...- wydusił z siebie zdyszany Ślubny...

     - Stało się !! Nie mogłeś tego przegapić...- gordyjska radość dźwięczała w każdym słowie...

     Lucky siadł między nami i przekrzywiając łebek uważnie słuchał, co też tak ważnego się działo...

     A nad Wrzosowiskiem krążyło osiem bocianów...OSIEM BOCIANÓW !!

     Pan N. pokiwał głową nad rozsądkiem żony...Lucky wrócił pilnować jaszczurek w rosarium...Gordyjka stała i gapiła się jak zaczarowana...Na górze działo się coś dziwnego...

     Siedem bocianów było jednakowych rozmiarów i krążyło wkoło ósmego...Małego, chudego, ewidentnie wyczerpanego podróżą...Bociany "wisiały" nad Wrzosowiskiem jakby miały "pit-stopa"...

Po kilku minutach siódemka ruszyła dziarsko przed siebie, a ten chudzielec walczył z przestrzenią...Wolno...Wolniuśko...Ale do przodu...

Kiedy odległość między bocianami stawała się za duża, jeden z nich zawracał do chudzielca i "podciągał" go, tak jak maratończycy "podciągają" osłabionego kumpla z drużyny...Chudzielec odzyskiwał rytm...Asysta wracała do stada...By po kilku minutach kolejny bocian służył wsparciem...

Ten spektakl trwał dokąd nie zniknęły Gordyjce z oczu...

Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie i westchnęła...

     - Trzymaj się Mały...Już niedaleko...

     Miała nadzieję, że to bociany z "bocianiego szlaku"...Do tej pory dotarła tylko Sławka...Trzy gniazda dalej puste...Wojtusie też jeszcze w podróży...

     Chyba wyczuły, że Pani Wiosna będzie nam kaprysić...


P.S. Trzymajcie kciuki za nasze mirabelki i morelki, pięknie rozkwiecone znowu dostaną od mrozu...Śledzenie prognoz staje się naszą obsesją...;o(

poniedziałek, 24 marca 2025

Wiosna przyleciała bocianem...

     Lubię bociany...Hmmmm...A kto bocianów nie lubi ?? ;o)

     Ze smutkiem spoglądam na opuszczone gniazda i odliczam tygodnie do ich powrotu...

     W tym roku było mi lżej, bo na FB jedna z Grup ekologicznych udostępniała zdjęcia i filmy z pobytu "naszych" bocianów w Afryce...A teraz skrupulatnie znakują trasy ich powrotu do gniazd...Tęsknotka była odrobinę mniejsza...;o)

I...

     21 marca, dokładnie w pierwszy dzień Wiosny (który uczciliśmy kiełbaską z ogniska), nad "bocianim szlakiem" pojawił się Pierwszy Bocian (!!)...

Ależ była radocha w samochodzie...;o)) Szczególnie, że bociek chyba naszą tęsknotę wyczuł i długo leciał nad "Ickiem" prezentując się pięknie...Chociaż umęczony i wychudzony...

     24 marca już wiemy które gniazdo jest jego, a właściwie ich, bo dzisiaj już była parka: Michał i Michalina...(Postanowiłam oznakować jakoś te "nasze" bociany...Imiona nadałam od nazw Miejscowości, w których są gniazda)...

Drugie gniazdo: Paweł i Paula (puste)...

Trzecie gniazdo: Sławek i Sławka...Sławek rozpoczął porządki...

Czwarte gniazdo: Wawrzek i Natka (puste)...

Piąte gniazdo: Piotrek i Pietruszka (puste)...

     Szóste gniazdo nie należy do "bocianiego szlaku", więc nie wiem czy lokatorzy wrócili, ale imiona mają już od kilku lat: Wojtek i Wojtaszka...

     Teraz już będę dokładnie monitorować stan rodzinny...;o)

Na pohybel !! Koniec "bezbocianiego" czasu !!

Pani Wiosna szaleje !! ;o)) A my z Nią !! ;o))

środa, 12 marca 2025

Cudnie !!

     Żyjemy !! ;o)

     Po kołobrzeskim maratonie ruszyliśmy na południe, sprawdzić czy nam ktoś Gór nie zaiwanił...;o)

No dobra...Na hydromasaże żeśmy pojechali...;o)

A później ??

     W drodze kupna nabyliśmy odpowiednią ilość specyfików przeciwbólowych i ogłosiliśmy wielkie otwarcie sezonu wrzosowiskowego, a że Matka Natura łaskawa...

Ło Matko i Córko...I Córko i Matko...

     Przynajmniej nie musimy siedzieć nad terminarzem i analizować wszystkiego do obłędu...Fantazja niesie Seniorów...;o) (Chachamy się z tego przez cały czas - może nam kiedyś przejdzie)...;o)

Czas nabrał innego wymiaru !!

No to szalejemy, jakby jutra miało nie być...

     A nowości ??

Misiowi Rodzice obchodzili okrąglutkie urodziny...

Misiową Rodzinkę dopadła zaraza, która całą Małopolskę wycięła z obiegu (leków brakowało nawet w ościennych województwach)...

Nasz Sierściuch otrzymał logistyczne wsparcie...

     Wsiadanie do samochodu stało się udręką, bo dusza wskakiwała, a poopa przyziemiała...Wnoszenie 20 kilogramów (kołobrzeskie goferki długo się nam będą w życiorysie plątać) było zagrożeniem dla naszych kręgosłupów...

Dwa lata szukaliśmy odpowiedniego podestu, który spełniałby wszystkie nasze oczekiwania...Echhh...

     A kilka sekund po zrobieniu tego zdjęcia zauważyłam, że jeden z nitów się rozsypał...

Nerwy ??

W życiu !!

     Kupując ten podest, wiedzieliśmy, że będzie wymagał "przerobienia po naszemu", bo wykonawca nie do końca przemyślał rozwiązanie...;o)

     Coś na poprawę nastroju, żeby się nam awaria podestu po głowach nie plątała ??

     Proszę bardzo:


Kolorowe krokusiki też powoli wyglądają...;o)

     A my sprzątany, grabimy, kopiemy, sadzimy...I jest nam cudnie !!

     Czego i Wam życzymy...♥

czwartek, 27 lutego 2025

środa, 8 stycznia 2025

Emerytalne odpoczywanie...

     Równiutko trzydzieści dni po Gordyjce, do grona szanownych Seniorów - Emerytów dołączył Pan N. ...;o)

     Spoglądamy na siebie i chichoczemy...;o) Seniorzy !! Emeryci !! ;o)))

     Skoro więc, obowiązków nam ubyło, to czemu Gordyjka zniknęła z neta, a jeśli się pojawia, to niczym fantom ??

Po pierwsze primo...

     Jeśli temperatura jest łaskawa (+5), to tniemy na Wrzosowisko, żeby z satysfakcją odliczać wstecznie...Do położenia mamy jeszcze 45 desek...;o)

Idzie nam tak dobrze, że aż trudno uwierzyć (sami nie wierzymy)...;o)

A że boazeria i ocieplenie były w planach na jesień`25, to radocha ma solidne podłoże...

Po drugie primo...

     Ferie świąteczne też zobowiązują...;o) Szczególnie, że Starszaki bardzo czekały na dziadkową emeryturę i możliwość "wpadania według zapotrzebowania"...;o) Zapotrzebowanie było od razu...Trzeciego stycznia...;o)

No to Dziadkowie akumulatory ładowali...

     Tak żeśmy poszaleli, że następnego dnia, było tylko króciutkie "sankowanie"...

     Nawet Babcia się załapała na jeden zjazd...;o)

     A że czasem Seniorzy muszą odpocząć, więc po wyjeździe Nielotów, ruszyliśmy na hydromasaże do...

Może dzisiaj Góry będą bardziej łaskawe...


Nadzieja umiera ostatnia...

Zaraz wszystko będzie jasne (albo ciemne)...;o)

I lipa...

Ośnieżone szczyty wbiły się w chmury...

Oczka widziały...Aparat nie dał rady...

Termy widać...;o)
     Bukowina Tatrzańska była pochmurna i deszczowa, ale na termach to nie przeszkadza...;o) Plan masaży zrealizowany...Kosteczki pobolewają należycie...;o)
     Można przystąpić do realizacji kolejnych punktów "emerytalnego odpoczywania"...;o)

poniedziałek, 9 grudnia 2024

Odwołuję święta Bożego Narodzenia...

     Okna pomyte ?? NIE !!

     Porządki świąteczne zrobione ?? NIE !!

     Zakupy ogarnięte ?? NIE !!

Szczerze mówiąc, nawet menu świąteczne w niebycie...

     To cóż takiego robi Gordyjka z Panem N. ??

Hmmm...

     Zły nas opętał !! A wygórowane oczekiwania Wnucząt dodają niesamowitej energii...;o)

Teraz już pewnie się domyślacie...Opętało nas Wrzosowisko !!

     Po dziesięciu latach różnych perypetii pogodowych...Po ekspresowym pakowaniu bagaży, bo niespodziewanie zmienił się front pogodowy i nocne temperatury zapowiadały Arktykę...Po weekendowych wypadach i przerwanych wyjazdach wakacyjnych (ileż łez przez to spłynęło), bo: ulewy, burze i "rzucanie żabami"...Dziadkowie ogłosili pełną mobilizację !!

Cztery ręce i cztery łapy na pokład i do dzieła...

     Pan N. zabezpieczył nam front robót, rozpoczynając od nabycia piecyka ("Kacperek dobry duszek") i lamp akumulatorowych ("kaganki oświaty"), a potem to już było z górki...

Najpierw na różowo...


 Potem na żółto...


     A kiedy większość rozpoczynała planowanie Świąt (niektórzy już mieli nawet ubrane choinki)...Gordyjka nieopatrznie rzuciła...

     - Może zerkniemy do tych tartaków, żeby jakieś rozeznanie mieć...- Pan N. tylko na to czekał...

     "Zaglądanie" skończyło się tak...

     No i jak myśleć o myciu okien ?? O sprzątaniu ?? O świątecznym menu ??

Nie da się !!

Deski wołają z całych swoich drewnianych sił:

     "Połóżcie nas !! Połóżcie !! Chociaż kawałeczek...Pół ściany...Kilka desek..."

Echhh...

No to kładziemy...;o)

I cieszymy się jak waryjaty !! ;o)

     Lucki też się cieszy...Wrzosowisko ma pod kontrolą, a "Kacperek" spisuje się wyśmienicie, więc może drzemać do woli...;o)

     Sezon 2024 nie został zamknięty, a za trzy tygodnie zaczniemy 2025...Hmmm...

     Może by jednak te Święta odwołać ?? ;o)

piątek, 1 listopada 2024

Wrzosowisko - wysoko zawieszona poprzeczka...

     Tak się zakręciłam tym imprezowaniem, że o mało nie zapomniałam na jament...

Wrzosowisko !!

Pod koniec października Wrzosowisku stuknęło 10 lat !!

Ło Matko i Córko...;o)

     Mogłabym napisać: I kiedy to zleciało ??

     Ale nie zapytam...Bo dobrze wiem kiedy zleciało, jak zleciało i co możemy świętować...

     Niewiele będzie dzisiaj do czytania...;o)

Sąsiedzi nam pomagali udrożnić wjazd...

I chętnie nas odwiedzali...

Teraz parkingu strzegą białe róże...

Nawet łuski od pocisków wykopywałam...

W tym miejscu "wyrósł" Orzeszek...

I Rosarium, w którym już właściwie nie ma róż...

Sad, który rodził bez sensu, bo owoców nikt nie zbierał...

Powoli staje się ogrodem...

To nie był radosny spacerek...

Teraz to jedno z ulubionych miejsc...Pachnie różami...


     Dwadzieścia arów ornego pola na zdjęciu wygląda zachęcająco...Kiedy przyjechaliśmy pierwszy raz po zakupie działki, na środku leżała ogromna sterta gnijących ogórków...To był rok nadprodukcji...Zgodnie z dyrektywami UE, żeby dostać rekompensaty trzeba się było ich pozbyć...Lasy, pola, łąki...Wszystko było "w ogórkach"...;o)
     Sąsiad nie miał pojęcia, że Wrzosowisko zostało sprzedane, więc wywali przyczepę ogórców...
Jakie z tego korzyści ??
     1. Przeorał nam całe orne na ochotnika...
     2. Nie siałam, a zebrałam spory plon z nasion, które przetrwały...
Teraz w tym miejscu mamy maliniak...


     Za owoce, warzywa, zioła i kwiaty płacimy potem i bólem w krzyżach...Za grzyby też...Ale na nie mamy niewielki wpływ...Robią co chcą i gdzie są...Pieczarki i opieńki wysiewa Matka Natura...My stawiamy poprzeczkę wyżej...


     Tego "jubileuszu" nie świętujemy...Wzdychamy z ulgą, że tyle już zrobione...I snujemy plany...
     Nasz "kawałek podłogi"...