Pokazywanie postów oznaczonych etykietą płaszcz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą płaszcz. Pokaż wszystkie posty

2015/03/11

Po-wietrze


Przewietrzona uszyłam płaszcz. Najpierw szukałam wełny, która by pasowała, w końcu zrobiło się ciepło i wykorzystałam to co miałam, czyli super dzianinę. Tą od sukienki wizytówki. Dokupiłam w Ikea bawełnianą tkaninę na podszewkę i wzięłam się do roboty. Wykrój zrobiłam sama wzorując się na wełnianym płaszczu pudełkowym Vila (był np tu). Ten nowy miał go zastąpić. Ale użyłam innych materiałów, a dzięki samodzielnemu szyciu wyprofilowany jest bardziej indywidualnie, więc ostatecznie to inny płaszcz.
To było wyzwanie dla siebie samej, pierwsza rzecz uszyta z podszewką. Zmierzyłam się z czymś nowym, musiałam wymyślić, jak to wszystko ogarnąć. Krój jest dość prosty i swobodny, nie ma zaszewek modelujących, następnym razem je dodam. Nie robiłam guzików, bo nie przepadam za nimi. 2 zatrzaski po starym płaszczu doskonale wystarczą, ale po kilku dniach testów zamierzam je przenieś w inne miejsca, żeby trochę zaakcentować talię w tym worku jednak.
I wiecie co? Nie taki płaszcz straszny. Ciekawe gdzie teraz wiatr zawieje?


+ + + + + + + + + +


2014/12/28

Elegancja


Zebrałam w tym jednym wpisie żakardową spódnicę ołówkową, angielski vintage'owy płaszcz z czystej wełny, etolę z futra perliczki, a wszystko z zamkiem znad Loary gołuchowskim w tle.

Spódnicę ołówkową za kolano uszyłam sobie ze srebrno-szarego żakardu kupionego w tym celu ho ho ho.. na wakacjach. Ma jeden szew główny czyli tylni, cztery zaszewki na górze oraz zamek woskowany, rockowy, który też swoje odleżał. Jest jeszcze rozporek. Żakard na bazie bawełny jest dość sztywny i lekko elastyczny, wygląda jak woskowany czy skóropodobny. Jako materiał na spódnicę się sprawdził.

Płaszcz znalazłam w sh. Co tu dużo mówić - ten granatowy szlafrokowy płaszcz z dzianiny 100% wełnianej od angielskiego projektanta jest dla mnie płaszczem idealnym na większe wyjścia.

Etolę z futra (sic!) perliczki uszyłam, w zasadzie wykroiłam odpowiedni kształt i podwinęłam ręcznie brzeg. Wspominałam ostatnio o upodobaniu do umaszczenia perliczek, dlatego kiedy szukając w necie skóry na torbę zobaczyłam to niby-futro zapomniałam na chwilę co znaczy korzystny zakup i kupiłam od razu ;) Ale nie żałuję w ogóle - sztuczne futro, czyli po prostu cudna dzianina, która na drugiej stronie ma kropeczki, jest ciepłe i miękkie, a spód jest grubszy i myślę, że długo mi posłuży.

Na koniec - plener czyli zamek w Gołuchowie. Wszystko o nim znajdziecie w internetach, ja wspomnę tylko, że wystąpił także w ekranizacji Akademii Pana Kleksa, a niedaleko znajduje się pokazowa zagroda z żubrami i inną zwierzyną. Świetne miejsce na wypad, nie tylko, z dziećmi. 
My trafiliśmy na słoneczną pogodę, choć był mróz i spadł pierwszy śnieg i zrobiliśmy tam zdjęcia w drugi dzień świąt. Zamek doskonale się wkomponował w bezpretensjonalną elegancję tego posta :)



2014/11/07

Szara eminencja


Płaszczyk jaki chciałam mieć! W końcu go uszyłam. Najpierw długo szukałam takiej bukli, choć na brak melanżu nie narzekałam, aż na wakacjach trafiłam na piękną i ciepłą mieszankę alpaki z wełną merino w świetnej cenie. Nic dziwnego, że tak szybko znikała z allegro i kupiłam tylko 1m. Kiedy wreszcie mogłam wziąć się za krojenie wg swojego wykroju płaszczyka zrobionego dla panny młodej, wiedziałam już na pewno, że nie wystarczy mi na rękawy i muszę coś wykombinować. Natychmiast. Przypomniało mi się, że na maleńkim stoisku z materiałami widziałam coś podobnego. Okazało się, że była to dzianina wełniana z jednej strony bardzo podobna do mojej bukli, z drugiej gładka, czarna, trochę cieńsza, dlatego w sam raz na rękawy. Wydałam majątek na końcówkę beli, którą pani akurat miała i mogłam szyć. Potem nosiłam przez kilka dni i zastanawiałam się co ulepszyć, żeby było fajnie. Podcinałam kilka razy poły początkowo prosto zakończone i szersze, bo chciałam nadać ciężkiej ciepłej tkaninie lekkości. Z tego powodu dałam też 2 zaszewki piersiowe. Są też kieszenie (kto by pomyślał ;) z resztek czarnej dzianiny i pasek z melanżowej taśmy poleconej przez panią z pasmanterii. Brzeg kołnierza, żeby był sztywniejszy i lepiej się układał, podwinęłam, a dół musiałam wykończyć bawełnianą taśmą, żeby nie falował i ostatecznie jestem bardzo zadowolona.
Szara eminencja pozbawiła mnie dylematów w co się ubrać o tej porze roku. Taki niepoważny płaszczyk z aspiracjami na eleganta i czuję się w nim doskonale, niezależnie, gdzie akurat idę. Na potwierdzenie wagi moich słów będą zdjęcia z tam i tu :) Druga część zdjęć powstała w Russowie, gdzie pojechaliśmy zobaczyć zrekonstruowany dworek rodziny Marii Dąbrowskiej i Muzeum Ziemi Kaliskiej.




2014/10/31

Misz masz


Czego tu dziś nie będzie! Na pierwszym planie zaprezentują się: sztaluga, skrzynka na jabłka, fotele, rolę szarego charakteru zagra płaszczyk, przewinie się kilku statystów.
Ja tylko szybciutko ich przedstawię. Lubię taki misz-masz gatunkowy, więc będą tu starsi i młodsi, ci bardziej eleganccy i tacy spod strzechy. Połączyła ich biała bejca prosto na gołe drewno. 
Sztaluga niejedno już w życiu widziała, wiele lat służyła studentom na ASP, później trafiła do mnie i kontynuowałyśmy tę tradycję. Miała czarny płaszczyk, ale okazało się, że pod spodem jest i czerwona sukienka, biała halka i różnokolorowe momenty. Wszystko to skrupulatnie usuwałam szlifierką zmontowaną z wkrętarki. Zmieniałam papier na delikatniejszy i w końcu pobielałam. Aż wróciła odmieniona. Sztaluga długo czekała na swój czas, zaczęłam ją rozbierać jeszcze 3 lata temu, kiedy na warsztacie miałam 2 fotele. 35-letnie z cudownego kompletu kupionego po ślubie przez moich rodziców. Dobrze zainwestowali, bo dębowe fotele ze Swarzędza są nie do zdarcia, a ich prosta forma obroni się zawsze. Ja pozbawiłam je brązowego lakieru, co zajęło mi jakieś 2 miesiące i ubieram w białe pokrowce. Bardzo je cenię. Najmłodsza stażem z tej moje menażerii jest autentyczna skrzynka na jabłka, nie postarzana, tylko stara, styrana, wyciągnięta od teściowej (apococitotostareibrzydkie ;), ona żadnego lakieru nie widziała i piła bejcę zachłannie. Dałam jej odpocząć w otoczeniu ciekawej lektury i wózeczek na kółkach, by łatwo się mogła przemieszczać, łapiąc promienie słońca relaksować przy domowej oranżerii i spoglądać w stronę nowego starego czarnego fotela.
Chyłkiem przemyka i zapowiada swoje występy szary płaszczyk. Trochę się czai, bo jeszcze nie wykuł roli na blachę, ale niedługo pokaże na co go stać :)

aha, mam jeszcze nowe ryby. w akwarium, tutaj na blogu i można je karmić :)