Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Anna McPartlin. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Anna McPartlin. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 10 lipca 2017

To, co nas dzieli - Anna McPartlin

Autor – Anna McPartlin
Tytuł – To, co nas dzieli
Tytuł oryginału –
Przekład – Małgorzata Hesko-Kołodzińska
Wydawnictwo HarperCollins
ISBN 978-83-276-2838-1

Gdybym wiedziała, że wkrótce mam opuścić ten świat, zrobiłabym wszystko inaczej?
Anna McPartlin jest irlandzką powieściopisarką, która zadebiutowała w 2006 roku powieścią Pack up the moon. Każda z jej książek stała się międzynarodowym bestsellerem. Jej największą inspiracją są jej przyjaciele i rodzina, a powieści w dużej mierze są odbiciem jej osobistych doświadczeń. To, co nas dzieli to moje trzecie spotkanie z twórczością McPartlin, po Ostatnich dniach Królika i Gdzieś tam w szczęśliwym miejscu.
Eve Hayes i Lily Brennan były nierozłączne, ale gdy miały osiemnaście lat, podczas wakacji wydarzyło się cos, co skutecznie je rozdzieliło i zniszczyło ich przyjaźń. Po dwudziestu latach Eve, znana projektantka biżuterii, wraca na stałe do Dublina. Stara się odszukać dawna przyjaciółkę, ale nie może trafić na żaden jej ślad, nawet w internecie. Pewnej nocy Eve ulega poważnemu wypadkowi. W szpitalu ze zdumieniem odkrywa, że Lily pracuje tam jako pielęgniarka. Dawne przyjaciółki mają szansę wyjaśnić to, co między nimi zaszło, odbudować bliskie relacje, a przede wszystkim pomóc sobie nawzajem.
Jak więc widzicie, mamy tutaj historię dwóch kobiet, która została zainspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Historię, która została ubrana w dużą dawkę emocji. Głównymi bohaterkami najnowszej opowieści McPartlin są oczywiście Lily i Eve, ale pojawia się dość duża ilość postaci drugoplanowych – czynni uczestnicy rozgrywanych wydarzeń, które jednak mają wpływ na przebieg akcji.

To, co nas dzieli to następna powieść irlandzkiej pisarki, która mnie nie zawiodła. Uważam, że książka, tak jak wcześniejsze jest napisana całkiem przyzwoicie i na pewno znajdzie stałe miejsce na półce, obok swoich poprzedniczek. Można było tę książkę bardzo łatwo popsuć, bo przecież tyle jest na rynku historii o przyjaźni, ale Annie McPartlin znów się udało.

To, co nas dzieli to powieść obyczajowa, którą swobodniemogą przeczytać tak kobiety, jak i mężczyźni. Ktoś mógłby pomyśleć, że to jakieś kolejne romansidło. Nic z tych rzeczy. Żadna książka McPartlin, z którą do tej pory miałam styczność romansem nie była i mam nadzieję, że żadna z kolejnych też nie będzie. McPartlin pisze dobrze na ważne tematy, jednak bez zadęcia i pretensjonalności. Jej opowieści są poruszające, mądre, wzruszające.

Anna McPartlin wie jak stopniować napięcie i stworzyć ciekawą historię. Pisze lekko i bardzo przyjemnie się czyta jej książki. Lektura pobudza do refleksji nad życiem i śmiercią i ciężko przejść obok niej obojętnie. Powieść o przyjaźni, tajemnicach i o tym, że nawet po wielu latach warto, a nawet trzeba naprawiać błędy.

Nie pozostaje mi nic innego jak serdecznie polecić To, co nas dzieli oraz wcześniejsze utwory McPartlin. Uważam, że czas spędzony z jej książkami nie będzie czasem straconym. Ja natomiast będę czekać na kolejną powieść Irlandki.

Dziękuję


Książka bierze udział w wyzwaniach:

Czytamy powieści obyczajowe, Czytelnicze igrzyska 2017, Dziecięce poczytania, Grunt to okładka, Olimpiada czytelnicza, Przeczytam 52 książki w 2017 roku – 101/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 2,9 = 18,2 cm, W 200 książek dookoła świata – Irlandia, Wyzwanie Czytamy nowości, Zatytułuj się - T

środa, 14 września 2016

Gdzieś tam w szczęśliwym miejscu - Anna McPartlin

Autor – Anna McPartlin
Tytuł – Gdzieś tam w szczęśliwym miejscu
Tytuł oryginału – Somewhere Inside of Happy
Przekład –Maria Zalewska
Wydawnictwo HarperCollins Polska
ISBN 978-83-276-2071-2
Zerkam niespokojnie na widownię. Czy znajdę dość sił, by opowiedzieć ludziom o moim synu? Jeremy był dobrym, wrażliwym chłopcem, kochałam go tak, jak potrafią tylko matki. Mam poczucie winy, bo daleko mi do ideału.
Za długo tkwiłam w związku z jego ojcem-katem, który terroryzował mnie przez lata. Nie zawsze ogarniałam rzeczywistość, czasami przytłaczała mnie proza życia. Nie było łatwo mi pracować na dwa etaty, opiekować się chora matką, która przestała być sobą, i znosić zmienne nastroje nastoletniej córki. Ból po stracie syna nigdy nie zelżeje, ale wciąż mam dla kogo żyć. Co cię nie zabije, to cie wzmocni…

Mój syn umarł 1 stycznia 1995 roku. Minęło dwadzieścia lat, a ja stoję przed grupą obcych ludzi, by im o nim opowiedzieć. Głęboki wdech. Zaczynajmy.
Anna McPartlin zainteresowała mnie w momencie mojego pierwszego spotkania z jej twórczością. Po przeczytaniu Ostatnich dni Królika ani na moment nie zawahałam się, aby poświęcić trochę czasu na jej kolejną książkę. I nie pomyliłam się, gdyż powieść Gdzieś tam w szczęśliwym miejscu robi niesamowite wrażenie, to historia, obok której nie da się przejść obojętnie.

Maise Bean – matka, Jeremi – syn, Valerie – córka i Bridie – babcia, to główni bohaterowie tej opowieści. Maise ciągle zapracowana, samotnie wychowująca dwójkę nastolatków i opiekująca się chorą na demencję matką. Kobieta, która przeszła w życiu tak wiele złego, że spokojnie mogłaby obdzielić nim kilka osób. Traktowana jak worek treningowy przez męża, w końcu znajduje w sobie dość siły aby go zostawić. Dwunastoletnia Valerie, trochę krnąbrna dziewczynka, mająca zawsze własne zdanie, słuchająca zbyt głośno muzyki i ubierająca się w czarne ciuchy. Trochę trudna w obyciu nastolatka. Szesnastoletni Jeremi, stanowiący całkowite przeciwieństwo swojej siostry. Mądry, odpowiedzialny, chłopak, na którego zawsze, w każdej sytuacji liczyć. Babcia, która jest ogólnie złotą osobą, poza coraz liczniejszymi momentami, gdy zamyka się  w swoim własnym świecie, nie poznając najbliższego otoczenia i rodziny.
Co ze mnie za matka. Maisie przez całe życie sobie coś wyrzucała. O wszystko się obwiniała, wszystkiego się wstydziła. Valerie i Jeremy nie mieli ojca i to ona musiała zadbać o to, żeby nie wyrośli na "typowe dzieci z rozbitego domu". Wiele o tym czytała i wiedziała, że panuje powszechna zgoda co do jednego: rozbity dom oznacza rozbite dzieci (...) Zbierało jej się na płacz, ale nie mogła dać nic po sobie poznać.
Jak widzicie sytuacja tej rodziny nie jest do pozazdroszczenia. A wszystko staje na głowie, gdy pewnej styczniowej nocy zaginął Jeremi. Ten odpowiedzialny chłopiec znika razem ze swoim najlepszym przyjacielem Rave’em. Nikt nie ma pojęcia dokąd mogli się udać w środku nocy dwaj nastolatkowie. Czas upływa i jest go coraz mniej. Czy to możliwe, żeby chłopcy uciekli, a może stało się coś innego, gorszego? W tym czasie Maisie zaczęła układać sobie życie na nowo. Czy to nie mógł być mniej sprzyjający moment?

Anna McPartlin potrafi prowadzić czytelnika po stworzonym przez siebie świecie. Nic w jej książkach nie jest idealne, zawsze coś zgrzyta. Jak nie choroba głównej bohaterki [Ostatnie dni Królika], to demencja, kłopoty z przystosowaniem, przemoc w rodzinie i ciągle nurtujący i wstydliwy temat odmienności seksualnej. McPartlin wie, jak napisać, aby było mądrze, interesująco, intrygująco, czasem bardzo poważnie, a chwilami śmiesznie.
Maisie nic nie mówiła. Czuła teraz tylko strach, który bulgotał jej w głowie. Na pewno został porwany przez jakiegoś psychopatę. Albo wpadł do rzeki. Uciekł dlatego, że poszłam na randkę z Fredem. A jeśli jest ranny i nie może wrócić do domu? O Boże, pewnie przetrzymuje go ojciec!
Otrzymując Gdzieś w szczęśliwym miejscu wiedzcie, że dostajecie w swoje ręce naprawdę kawał przyzwoitej literatury przy której bardzo miło upływa czas. To nie jest książka z tych, których akcja gna naprzód, na łeb na szyję; nikt nie goni postaci z wycelowanym w głowę pistoletem. Jednak akcja powieści, mimo iż jest prowadzona może trochę sennie, porywa i trzyma w niepewności. Gdybym mogła wyrazić życzenie, to tego typu książki chciałabym czytać częściej. W mój gust literacki wpisuje się doskonale i w moją subtelność i wrażliwość.

Jak w przypadku pierwszej powieści McPartlin, tak i w tej dużą rolę odrywa miłość i jak sobie z nią radzić. Nie jest to książka dla każdego, ale uważam, że zmiękczy niejednego twardziela i poruszy najgłębiej skrywane pokłady naszej wrażliwości. Dajcie szansę tej powieści. Spróbujcie zrozumieć i odczuwać emocje kierujące bohaterami. Ponieście się niepokojowi, napięciu i strachowi. Ja rekomenduję tę książkę każdemu – Polecam gorąco i życzę miłej lektury.
Śmierć mojego syna była straszliwym wypadkiem, ale do tego wypadku doprowadziło wielu ludzi. Ludzi takich jak ja albo niektórzy z was.(...) Ludzi, którzy współczują homoseksualisto, strasznego życia - ale to straszne  życie wynika właśnie z tego, że ktoś im współczuje (...) Nikt nie powinien być obywatelem drugiej kategorii ze względu na swoją płeć albo orientację seksualną. Homoseksualiści nie mogą budzić w nas strachu. Właśnie stad bierze się cały ten ból. Właśnie tak rodzi się piekło.
Dziękuję



Książka bierze udział w wyzwaniach:

52/2016 – 130/52, Cztery pory roku, Grunt to okładka, Historia z trupem, Olimpiada czytelnicza, Kiedyś przeczytam 2016, Motyw zdrady w literaturze, Pod hasłem 2016, Przeczytam 100 książek w 2016 roku – 130/100. Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 2,6 = 9,7 cm, Reading Challenge 2016, W 200 książek dookoła świata - Irlandia