Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Maybelline. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Maybelline. Pokaż wszystkie posty

sobota, 20 lutego 2016

Makijaż: Chocolate

Witam,

Jakiś czas temu pokazałam Wam na facebook'u propozycję makijażu w iście czekoladowym odcieniu. Dziś przybliżę Wam nieco ten makijaż. Co prawda miał być tutorail, ale z powodu problemów technicznych przepraszam niestety...

Generalnie rzecz biorąc aby makijaż lepiej się trzymał na ruchomą powiekę nałożyłam jako bazę pomadę Anastasia Beverly Hills w odcieniu Dark Brown, której na co dzień używam do podkreślania moich brwi.

Krawędzie roztarłam delikatnie ku górze, tak aby tworzyły mgiełkę koloru a następnie nałożyłam cień transferowy aby wszystko wyglądało jeszcze spójniej. 

Wewnętrzny kącik to kombinacja sypkiego pigmentu KOBO - Sea Shell i cienia Makeup Geek duochrome w odcieniu I'm Peachless.

Dolna powieka to cień w odcieniu złota a następnie nałożony i delikatnie roztarty złoty brokat. Ten sam brokat "pociągłam" aż do zakończenia mojej kreski na górnej powiece. To optycznie podnosi kreskę i daje jeszcze więcej błysku. Oczywiście linia wodna zaznaczona jest cielistą kredką co również optycznie otwiera oko i nie sprawia że cały makijaż jest ciężki i przytłaczający.





Poniżej jak zawsze lista kosmetyków jakich użyłam do wykonania tego makijażu oka oraz fotka.


  • Pomada do brwi - Anastasia Beverly Hills - Dark Brown
  • Eyeliner w żelu - Maybelline - czarny
  • Cienie Inglot 390, 326
  • Cienie Makeup Geek - I'm Peachlesss, Barcelona Beach, Vanilla Bean
  • Cielista kredka My Secret
  • Brokat w żelu - Collection
Mam nadzieje, że makijaż przypadł Wam do gustu.

Pozdrawiam i do następnego...

Dominika

poniedziałek, 5 października 2015

Matowe Cienie w kremie Maybelline Color Tattoo Creamy Mattes

Witam,

Jakiś czas temu firma Maybelline wypuściła na rynek kolejną serię osławionych już cieni w kremie Color Tattoo, ale tym razem postanowili wprowadzić na rynek serie matową. Na wielu blogach bądź też kanałach Youtube'owych znajdziecie już recenzję tych produktów. Ja również postanowiłam wtrącić moje trzy grosze. Co prawda zajęło mi to chwilkę, ponieważ nie będę ukrywać, ciężko było je dostać w moich lokalnych drogeriach.


To bardzo dobry krok do przodu, że firma postanowiła wypuścić na rynek cienie matowe cieliste-nude bo takich brakowało w ich ofercie, a ponieważ jestem posiadaczką wcześniejszych wersji kolorystycznych i bardzo je lubię za trwałość skusiłam się również i na te.



Kupiłam dwa odcienie ( bo tylko te byłam w stanie "dorwać" w Boots'ie i Superdrug'u ) Creme De Nude 93 oraz Creme De Rose 91 i zdecydowanie te dwa w zupełności mi wystarczą jako że jestem fanką delikatnego makijażu na co dzień, ale to już wiecie :)


Creme De Nude nr 93 - to bardzo jasny beżowy kolor, na powiece do zmylenia przypomina bazę pod cienie wyrównująca koloryt skóry. Generalnie jeśli lubicie mieć jasną powiekę Cereme De Nude może stanowić cień sam w sobie, ale jeśli wolicie coś mocniejszego na oku będzie to świetna baza do której przykleją się zwykłe cienie prasowane bądź też sypkie oraz która zdecydowanie przedłuży żywotność makijażu. Jest to kolor bardziej pasujący osobą o ciepłym typie urody lub neutralnym. Osoby o zimnym typie mogą nie wyglądać zbyt korzystnie. Bardzo ładnie będzie wyglądał w makijażach o ciepłej czy neutralnej tonacji, jak również w makijażach ślubnych o tonacji brzoskwiniowej czy też w brązach. 


Creme De Rose nr 91 - jest bardziej w tonacji różowej, ale również dość neutralny i bardzo ładnie wygląda na powiece. Świetnie się sprawdzi dla osób z neutralna lub zimną karnacją. Niestety u osób o ciepłej karnacji może wyglądać dość niekorzystnie we ze względu na lekko szarawe tony, które mogą wyglądać na coś brudnego na powiece. Bardzo ładnie będzie pasował do makijaży ślubnych w chłodnych odcieniach róży i fioletów.


Podsumowując trwałość cieni jest bardzo dobra. Fajnie podbijają pigment cieni sypkich czy prasowanych. Jedyny minus jaki znalazłam to taki, że nałożone zbyt grubą warstwą będą się rolować i zbierać w załamaniu, tak wiec z tym trzeba nieco uważać. Pigmentacja również bardzo dobra, umiejętnie nałożone po zaschnięciu wytrzymają bardzo dużo, tarcie powieki, upały itp.

Myślę, że z pośród 4 odcieni, każda kobieta znajdzie coś dla siebie. Jak już wcześniej wspomniałam, kupiłam je w Boots'ie i Superdrug w cenie £4.99 za sztukę. Niestety nie wiem ile kosztują one w Polsce, ale zapewne Wy jesteście bardziej zorientowane niż ja :)

Na dziś to tyle, pięknie dziękuje Wam za Wasz czas i do następnego...

Dominika

środa, 18 lutego 2015

Recenzja: Benefit Roller Lash Maskara

Witam,

Po kolejnej dłuższej nieobecności przychodzie do Was z recenzją ostatniej z nowości firmy Benefit, a mianowicie nowej masakry Roller Lash.


Chciałam podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami i powiedzieć czy warta jest swoich pieniędzy czy też nie.

Według producenta maskara ma unosić i w seksowny sposób rozdzielać rzęsy. Kosmetyk ma być innowacyjny, wszystko dzięki szczoteczce, która ma specjalnie opatentowane "haczyki". Tusz ma trafić do sprzedaży już w marcu i będzie kosztował ( bagatela ) 125zł, natomiast w Wielkiej Brytanii widziałam go za  £19,50.

Czy tak jest w rzeczywistości, czy jest aż tak innowacyjny jak obiecuje producent? Jeśli chcecie poznać moją opinię czytajcie dalej.

Ja swoją Roller Lash mam w formie mini maskary o pojemności 3 gram. W Wielkiej Brytanii dostępna jest z marcowym magazynem Elle. Koszt to £4, dlatego myślę że warto kupić magazyn, choćby nawet po to aby ją wypróbować.



Szczoteczkę ma silikonowa z "włoskami" po jednej stronie dłuższymi a po drugiej krótszymi. Jest również nieco wygięta co teoretycznie powinno nam pomóc wywinąć rzęsy i nadać im efekt podkręcenia - sprawić aby oko było bardziej otwarte.



Czy tak jest w rzeczywistości? Hm... przyznam Wam szczerze, że ja nie zauważyłam jakiejś spektakularnej różnicy.

W/g mnie masakra cudów nie zdziałała a podobny efekt, jak nie lepszy uzyskałam masakrą Maybelline One by One. Gdybym miała wydać £19,50 to dwa razy zastanowiłabym się zanim bym to zrobiła.


Tusz, co prawda nie uczyła i nie osypuje się. Nie pozostawia również odbitych śladów na górnej czy dolnej powiece co na pewno jest dużym plusem. 

Na rzęsach pozostaje przez cały dzień i jak już wcześniej wspomniałam nie osypuje się, równie dobrze się zmywa przy użyciu płynu micelarnego. Testowałam go delikatnie pocierając powiekę waz z rzęsami i nawet przy takim teście tusz pozostawała na swoim miejscu.

Poniżej chciałam Wam pokazać jaki jest rezultat przed i po nałożeniu tuszu Benefit, a także porównać go z moim ulubionym tuszem firmy Maybelline One by One.

Rzęsy przed nałożeniem jakiegokolwiek tuszu

Rzęsy po nałożeniu maskary Benefit - Roller Lash

Rzęsy po nałożeniu maskary Maybelline - One by One 

Jak widzicie, różnicy zbytniej nie ma. Powiedziałabym, że Roller Lash nieco bardziej skleił moje rzęsy tuż przy wewnętrznym kąciku, a nakładałam go dokładnie tak samo jak One by One. Powiem tak... ja nie widzę sensu przepłacania za coś co nie robi Bóg wie jakiego spektakularnego efektu. Oczywiście to wszystko jest bardzo indywidualną sprawą, ale na mnie maskara nie zrobiła wielkiego WOW.

Fajnie było przetestować, coś co jest z wyższej półki, ale to tyle.



Mam nadzieję, że post okazał się przydatny i jeśli ktoś miał dylemat czy kupić czy też nie - to rozwiałam jego wątpliwości.

Piszcie w komentarzach, czy miałyście już ta maskarę i jak się u Was spisywała. Byłyście zadowolone czy też tak jak u mnie większego szału nie było.

Tymczasem do następnego...

Dominika
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...