Autor: Tarryn Fisher
Tytuł: Margo
Wydawnictwo: SQN
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 320
Gatunek: literatura młodzieżowa
Jedna dziewczyna i całe mnóstwo mroku. I smutne
miasteczko. I brak perspektyw. I czające się w kątach zło.
„Margo” to powieść, po którą zapragnęłam sięgnąć
popychana w dużej mierze zachwyconymi recenzjami czytelników. Z drugiej zaś
strony w okładkowym streszczeniu doszukałam się historii odpowiedniej dla mnie-
niepokojącej i przedstawiającej mroki ludzkiego umysłu. Jednym słowem nie
mogłam przejść obok niej obojętnie!
Szybko zatraciłam się w rzeczywistości Margo. Duszny
klimat maleńkiego miasteczka, smutne cienie przemykających chyłkiem
mieszkańców, czające się w zaułkach zło i najgorsze instynkty, których nikt nie
stara się przesadnie ukryć. Kolejne strony szybko uświadomiły mi, że to tylko
kwestia czasu, kiedy dojdzie do tragedii, że to zupełnie nieuniknione i
nieuchronne. I tej tragedii wyczekiwałam, lubując się w powieściowej ciemności,
melancholii i tęsknocie za lepszym jutrem. A autorka nie próbowała na siłę
przedłużać, nie rozwlekała akcji, nie doszukiwała się zbędnych wątków.
Nieuniknione nadeszło.
Dosyć ciężko w to uwierzyć, ale to powieść
młodzieżowa. To także jeden z elementów najmocniej mnie kuszących, bowiem
literaturę dla nastolatków zazwyczaj spotyka się w innej formie. Bardziej
błahej, zdecydowanie lżejszej, usiłującej rozbawić, wzruszyć czy przyczynić się
do kilku sympatycznych godzin z książką w charakterze dobrego kompana. Tymczasem
„Margo” zdecydowanie wymyka się tym schematom, i tematem, i bohaterką, i
zakończeniem.
Tytułowa bohaterka to dziewczyna, której ciężko
zazdrościć. Dojrzewa w sennym miasteczku, u boku matki nieinteresującej się jej
losem, niewiele ma nadziei na przyszłość. I musi sobie radzić z otaczającym ją
złem i beznadzieją. Czy może zatem dziwić, że jest specyficzna, wycofana,
zakompleksiona ale także nieco chłodna i zobojętniała? Czy fakt, że staje się
aniołem zemsty i próbuje wywalczyć trochę dobra dla innych wciąż szokuje? Bo ja
absolutnie nie mam do niej pretensji i gorąco wspierałam ją w tej jej osobistej
wendecie.
Historię Margo poznaje się z nieco mieszanymi
uczuciami, a przynajmniej tak powinno być. Zabija i być może jest to w dużym
stopniu usprawiedliwione, dla jednak zabójstwo wciąż pozostaje zabójstwem, a
rzeczy trzeba nazywać po imieniu. Ja osobiście nie obwiniałam jej. Wręcz
przeciwnie. W pewien sposób byłam tą bohaterką zafascynowana i nawet nieco
podziwiałam jej odwagę i chęć uporządkowania tej chorej rzeczywistości. Uporządkowanie
brzmi bardzo grzecznie i ładnie, prawda? Dobrze tuszuje krew i ofiary.
A tych ofiar kilka się pojawia. Bywa ciekawie, niepokojąco,
finezyjnie. Za każdym razem inaczej. Margo walczy, ze światem, ale także ze
sobą. Czuje potrzebę, by coś zrobić i choć można nie do końca poprawnie obrała
kierunek, nie miałam jej tego za złe. Naprawdę dobrze odnalazłam się w jej
świecie i chętnie za nią podążałam ścieżką zbrodni. I szło mi to niesamowicie
szybko. Bo Fisher pisze lekko, na temat, z dużym sensem i wyraźną
przyjemnością, a także z istotnym doświadczeniem. Można by odnieść wrażenie, że
ta książka to pewne wyzwanie, rozliczenie, pojedynek. I ja w takiej formie to
jak najbardziej kupuję.
Przychylam się do każdej pozytywnej opinii o tej
powieści, bo na mnie również wywarła pozytywne wrażenie. Nie mogłam się od niej
oderwać i chętnie polecałam ją bliskim. Świetnie czułam się w świecie Margo i
tym mrocznym klimacie. Z wielką sympatią przyglądałam się poczynaniom bohaterki
i brałam udział w zwrotach akcji, pozwalając się zupełnie zaskoczyć i
zaszokować. Dla mnie ta książka to strzał w dziesiątkę. To literatura
młodzieżowa wysokich lotów.