Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pascal. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pascal. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 16 października 2023

Monika Daniellson "Kryminalna Skandynawia"

 


Autor
: Monika Danielsson

Tytuł: Kryminalna Skandynawia

Wydawnictwo: Pascal

Rok wydania: 2023

Liczba stron: 352

Gatunek: literatura faktu




Nie słucham podcastów. Obcy jest mi taki sposób wyrażania siebie i przekazywania informacji. Monika Daniellson to twórczyni jednego z nich. Autorka opowiada o wydarzeniach, które wstrząsnęły Szwecją- morderstwach, napaściach i intrygach. Część z nich postanowiła przedstawić na stronach książki. W takiej sytuacji nie mogłabym powiedzieć temu tytułowi „nie”.

“Kryminalna Skandynawia” to niezwykłe połączenie elementów, które w literaturze cenię i lubię. Z jednej strony bowiem książka ma niezwykły, mroczny i niepokojący klimat, a przedstawione w niej wydarzenia idealnie wpisują się w kryminalny schemat. Każdy rozdział publikacji dotyczy innej sprawy i jest na niej bardzo dobrze skoncentrowany, przedstawiając czytelnikom najważniejsze aspekty- przebieg wydarzeń, profil sprawcy i ofiary, klimat miejsca. Podczas lektury miałam wrażenie, jakbym czytała dobry kryminał. Na stronach „Kryminalnej Skandynawii” znalazłam bowiem dokładnie to, czego zawsze szukam w swoim ulubionym gatunku. Książki kryminały od lat są u mnie na pierwszym miejscu.

Z drugiej zaś strony „Kryminalna Skandynawia” to przede wszystkim reportaż, a pod tym względem wypada jeszcze lepiej, korzystniej i bardziej przekonująco. Daniellson opowiada zachęcająco, umiejętnie przyciągając uwagę czytelnika i sprawiając, że łatwo zaangażować się w lekturę, stać się uczestnikiem opisywanych wydarzeń i w czasie czytania doświadczać żywych emocji. Dobry reportaż powinien ukazywać wybrany temat z wielu perspektyw, być dopracowany i szczegółowy oraz wykorzystywać dostępne materiały. „Kryminalna Skandynawia” zdecydowanie zalicza się do ważnych pozycji wśród publikacji należących do literatury faktu.

Tym, co zwróciło moją uwagę podczas lektury, jest bardzo dobry styl Daniellson. Autorka opowiada w taki sposób, że przekazuje istotne informacje i opisuje trudne wydarzenia, ale nie męczy przy tym i nie nudzi. Pozwala, by wyobraźnia czytelnika pracowała, a zmysły stały się wyostrzone. Daniellson miała świetny pomysł, by wykorzystać odniesienia do polskiego systemu karnego, porównując jak wyglądają różnice w przepisach, klasyfikacji przestępstw czy nawet nazewnictwie między Polską i Szwecją, co uprościło i nieco złagodziło ciężką lekturę.

Podczas czytania zauważyłam duże przygotowanie autorki, wysiłek, czas i zaangażowanie, które w takim połączeniu przełożyły się na powstanie znakomitego tytułu. Daniellson wykorzystała materiały źródłowe, przedstawiając imponującą bibliografię. Każda opisana sprawa została także udokumentowana i pogłębiona poprzez opublikowanie fotografii ukazujących miejsca i bohaterów z książkowych historii.

Moim zdaniem nie można było zrobić tego lepiej. Publikacja jest interesująca, cenna i dobrze napisana. „Kryminalna Skandynawia” przypadnie do gustu zarówno pasjonatom kryminałów, jak i osobom ceniącym literaturę faktu. Bardzo polecam.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję księgarni internetowej selkar.pl.  

niedziela, 2 grudnia 2018

Magdalena Majcher "Cud grudniowej nocy"




Autor: Magdalena Majcher
Tytuł: Cud grudniowej nocy
Wydawnictwo: Pascal
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 400
Gatunek: literatura współczesna 







Pięć kobiet. Więzy rodzinne. Przykre wspomnienia. Boże Narodzenie. Czy z tej wybuchowej mieszanki może powstać coś dobrego?

Zazwyczaj nie czytam książek o tematyce świątecznej. Choć uwielbiam ten czas i niezmiernie się cieszę, kiedy nadchodzi, to jednak historie z nim związane zwyczajnie mnie nie interesują. „Cud grudniowej nocy” to jedyny tytuł, na jaki zdecydowałam się do tej pory. Może trochę z przekory, a może ze względu na fakt, że z twórczością Magdaleny Majcher jestem już zaznajomiona.

Najnowsza powieść autorki bynajmniej nie należy do lekkich i ckliwych opowieści. Od samego początku książka została utrzymana w tonie dość poważnym, bardzo refleksyjnym i nieco melancholijnym. A to wszystko za sprawą dramatów, które w tym okresie świątecznym przydarzyły bądź dopiero przydarzają się bohaterkom powieści. Bo to, że zbliżają się święta, wcale nie oznacza, że musi być miło i przyjemnie, ten okres niekoniecznie wiąże się z taryfą ulgową, o czym przekonujemy się podążając śladem kolejnych postaci.


Kilkakrotnie zdążyłam się już przekonać, że Majcher znakomicie radzi sobie z budowaniem sylwetek bohaterów. Ci, którzy w jej historiach biorą udział, odznaczają się mocnymi charakterami, dużą dawką realizmu i konsekwencją w dążeniu do celu. Tym razem nie mogło być inaczej. Książkowe kobiety (bo to na nich się skupiamy) zaskoczyły mnie nie raz i nie dwa. Odwagą, podejmowanymi decyzjami, dziwnymi zwrotami życiowej akcji. Ale właściwie za każdym razem robiły to w sposób pozytywny, udowadniając, że mimo przeciwności losu, warto podnieść wysoko głowę i dać sobie jeszcze jedną szansę.

Bo o tym w dużej mierze jest ta powieść. O kolejnych próbach i nowych szansach. O nieśmiałych uśmiechach i słońcu, które w końcu musi wyjrzeć zza chmur. O wzlotach i upadkach, które często występują w złym miejscy i złym czasie. O nas samych i o życiu. A może o wszystkim po trochę? Autorka bowiem potrafi łączyć tematy bardzo sprawnie, manewrując między kwestiami aktualnymi, ważnymi, trudnymi. Nie boi się wyzwań, realizuje się poprzez takie skomplikowane sprawy, wysoko stawia sobie poprzeczkę. I bez wątpienia stała się ekspertką w sprawie literatury kobiecej.

Jak już wspomniałam, Majcher utrzymała swą opowieść w tonie dość poważnym, choć nie zabrakło nutki nadziei i optymizmu. Powracanie do minionych wydarzeń, konsekwencje podejmowanych decyzji, ciężkie wybory i przykre wspomnienia- te elementy sprawiają, że przedświąteczny okres bohaterek nie kojarzy im się najlepiej, a często także ciąży na sercu. Dzięki temu książkowa atmosfera wypełniona została emocjami, wzruszeniami, refleksjami. Skłania do przemyśleń, postawienia się na miejscu opisywanych postaci. Pozwala spojrzeć na ten czas w inny sposób, w innym świetle.



Majcher pisze lekko. Świetnie radzi sobie zarówno z budowaniem dialogów, jak i tworzeniem opisów. Najlepiej jednak wychodzi jej bazowanie na ludzkich odczuciach. Płynnie, na temat, szybko i zwinnie porusza się między kolejnymi bohaterkami, w prostych słowach pisząc o kwestiach wcale nie takich prostych. Potraf zrównoważyć trudne sprawy lekkim piórem.





„Cud grudniowej nocy” to książka dająca do myślenia i melancholijna, podkreślająca jednak, jak ważnym okresem w naszym życiu są święta. I pokazująca czytelnikowi, jak wiele wówczas może się wydarzyć. 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Autorce i Wydawnictwu Pascal. 

wtorek, 14 sierpnia 2018

Magdalena Majcher "W cieniu tamtych dni"




Autor: Magdalena Majcher
Tytuł: W cieniu tamtych dnia
Wydawnictwo: Pascal
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 368
Gatunek: literatura współczesna







Mikołaja wychowała babcia Emilia. Staruszka troszczyła się o niego najlepiej jak umiała, starając się, by chłopcu niczego nie zabrakło. Kiedy Mikołaj odkrywa starą szkatułkę i garść listów, przekonuje się, jak niewiele o swej babci wiedział. Nigdy by nie pomyślał, że sercem Emilii targają wspomnienia, w krwawa przeszłość raz po raz się o nią upomina.


Twórczość Magdaleny Majcher zaskakuje mnie raz po raz. Każde kolejne spotkanie z tą autorką stanowi dla mnie niespodziankę, a każda możliwość poznania jej następnej powieści budzi entuzjazm. Majcher dała się poznać jako pisarka z dobrym warsztatem i jeszcze lepszą wyobraźnią. Jej powieści budzą emocje, wywołują refleksje, oferują nam wiedzę. Tym razem jednak autorka wycelowała w temat zgoła odmienny. Czy jej wybór okazał się trafiony?



Co szczególnie zaintrygowało mnie w „Cieniu tamtych dni”? Nawiązanie do Powstania Warszawskiego. Historie odnoszące się do tematyki wojennej zawsze robią na mnie duże wrażenie, a czytam je chętnie, kierując się potrzebą poszerzenia wiedzy i głosem serca, który wskazuje, że trzeba wiedzieć i pamiętać. Majcher pokazała nam Powstanie Warszawskie z perspektywy młodej kobiety. Osoby mającej całe życie przed sobą, ale będącej w stanie odłożyć na bok plany i marzenia, by walczyć o swoją ojczyznę i zmierzyć się z oprawcą.

Ten obraz, te wspomnienia, ten czas- wstrząsa człowiekiem mocno i porusza dogłębnie, ale opisany okiem Emilii staje się dosadny i niezapomniany. I bez wątpienia to głównie z nim będę tę powieść kojarzyła. Z krwią płynącą ulicami, fragmentami ludzkich ciał, wszechobecnym głodem i ciężarem toczącej miasto choroby. Majcher pisze bardzo realistycznie, szczerze, na temat. Jej słowa przywołują przed oczy czytelnika obrazy, których nie sposób zapomnieć. To coś, co może zostać w nas na całe życie. Bo przecież tak właśnie stało się z jej Emilią…

Choć nieszczególnie cenię sobie historie miłosne, to wątki poprowadzone przez autorkę bardzo przypadły mi do gustu. Dlaczego? Ponieważ potrafi ona o miłości pisać pięknie, szczerze i mądrze. Spod jej pióra wywodzą się uczucia tak gorące, przepełniające nadzieją i zwyczajnie ludzkie, że nie sposób ich nie docenić czy nie próbować zrozumieć. Miłość widziana jej oczami to czyste i godne pozazdroszczenia emocje, o których po prostu nie można zapomnieć. Szczególnie w tej scenerii, gdzie wszystko się wali i pali. Klimat iście słodko- gorzki.

Majcher umiejętnie łączy na stronach powieści przeszłość i teraźniejszość, wciąż dowodząc, że to, co już było, niekoniecznie minęło. Wciąż trwa w naszym umyśle, żyje w naszych sercach. Wpływa na decyzje, zatrzymuje w miejscu, a czasem niesie myśl, że wszystko się już skończyło. Autorka wraca do czasów trudnych, a jednak ubiera je w pozytywne barwy, nieco odciążając pięknymi ideami, jak patriotyzm, lojalność, przyjaźń. W jej książce przeszłość igra z teraźniejszością, a młodość ze starością, tworząc bardzo wybuchową mieszankę.


Magdalena Majcher pisze lekko, z wielkim szacunkiem dla dawnych czasów i historii, które już przeminęły. Kolejny raz udowadnia, że nie wystarczy jedynie dobre pióro, przykuwająca uwagę narracja czy znakomity pomysł. Jedną z cech charakterystycznych dla jej powieści jest wspaniałe przygotowanie, zagłębienie się w temat, przekazanie czytelnikowi zdobytej wiedzy, za co zasługuje na duże uznanie.

„W cieniu tamtych dni” to ujmująca, wielobarwna i wypełniona emocjami opowieść, obok której nie sposób przejść obojętnie. Nie można jej zapomnieć, podobnie jak wyrzucić z pamięci odważnej i oddanej sprawie Emilii. Powiem krótko- powinniście przeczytać.

Za możliwość poznania powieści dziękuję Wydawnictwu Pascal.

sobota, 5 maja 2018

Magdalena Majcher "Wszystkie pory uczuć. Lato" [recenzja przedpremierowa]




Autor: Magdalena Majcher
Tytuł: Wszystkie pory uczuć. Lato
Wydawnictwo: Pascal
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 368
Gatunek: literatura współczesna 







Joanna pragnęła zostać matką od wielu lat. Rodzicielstwo okazało się jednak zupełnie inne, niż się spodziewała. Wiecznie niezadowolony Antoś coraz częściej budzi w niej negatywne emocje, sprawiając, że na myśl przychodzą jej pomysły, o których istnienie nigdy by się nie podejrzewała- posiadanie dziecka oddziałuje na najmroczniejsze zakamarki jej duszy.


Każda kolejna część serii „Wszystkie pory uczuć” okazywała się bardziej zaskakująca od swojej poprzedniczki. W każdej Majcher zamknęła głębię emocji i wielobarwną codzienność, które świetnie pasowały do przewodniego, trudnego tematu. Nie inaczej miało być tym razem. Lato widziane oczami tej autorki to szalenie przejmująca i uczuciowa pora roku, choć czasami przeważają w nim dni pełne goryczy i smutku. Na kartach powieści czeka na nas niejedna burza…



Nie posiadam dzieci i nie planuję ich mieć w najbliższej przyszłości. Niemniej, tematy związane z rodzicielstwem nieustannie przykuwają moją uwagę, szczególnie jednak, gdy przybrane zostają w dramatyczne barwy. Kojarzą mi się z tematem dającym do myślenia, czasem na refleksje, a przede wszystkim z emocjonalnym tornado. Kwestia depresji poporodowej to coś, o czym zupełnie nie mam, a raczej nie miałam, pojęcia. Tym razem Majcher zdecydowała się opowiedzieć właśnie o niej.

Zagłębiając się w kolejne rozdziały powieści, poznajemy rodzinną historię, której nie sposób jednoznacznie ocenić. Dobrze wiedziałam, że dla autorki żaden kobiecy temat nie jest czarno- biały, a stawiana wysoko poprzeczka to już jej znak charakterystyczny, jednak tym razem całość okazała się dla mnie bardziej wstrząsająca i poruszająca, niż zazwyczaj. Całą historię odebrałam bardzo osobiście, zastanawiając się, co ja zrobiłabym na miejscu głównej bohaterki. Mimo że niewiele mam wspólnego z tematami rodzicielskimi, to Majcher zasiała we mnie nutę niepewności, lęku i strachu. Zawsze wydaje mi się rzeczą niezwykłą, kiedy autor w taki sposób potrafi zintegrować czytelnika z książkową postacią, nakłonić, by postawił się on na jej miejscu i przez te kilka godzin żył jej życiem.

Zastanawiając się, co zrobiłabym na miejscu Joanny, szybko pokonywałam kolejne rozdziały. To, że z wielu rzeczy nie zdawałam sobie sprawy to jedno, ale inne zupełnie nie przyszłyby mi do głowy. Depresja poporodowa kojarzyła mi się negatywnie, przywołując na myśl skrajne przypadki, kiedy to kobiety robiły krzywdę swojemu dziecku. Zawsze kojarzyło mi się to z sytuacją negatywną, której przyczyny wydawały mi się w pewien sposób oczywiste. Tymczasem Majcher udowadnia, że warto popatrzeć na taką matkę inaczej, zastanowić się nad towarzyszącymi jej emocjami, nad tym, co kryje się w jej głowie. Przecież w tym wszystkim nie chodzi jedynie o uczucia żywione do dziecka, ale także te pojawiające się w stosunku do siebie. Interesujące, prawda?

Nie sposób pozostać obojętnym wobec tej historii. Niełatwo również patrzeć na jej bohaterów poprzez czarno-biały filtr. Ta opowieść mnie przeraziła, jednak w żadnym momencie nie czułam negatywnych emocji względem Joanny, która zasłużyła na miejsce pierwszoplanowe. Bohaterka wydała mi się niezwykle ludzka, a jej problemy rzeczywiste i prawdziwe. Realizm i życiowość przypisane jej osobie zrobiły na mnie duże wrażenie. Może to dzięki nim spojrzałam na nią inaczej, przypominając sobie przy okazji podobne historie?

Autorka pisze ciekawie i zajmująco. Ciężki temat idzie w parze z lekkim stylem. Takie połączenie sprawia, że lekturę poznaje się w błyskawicznym tempie, nie robiąc tego jednak bezrefleksyjnie.

Lato okazało się ważne tematycznie i interesujące niemniej od poprzednich opowieści. Napisane zgrabnie, dopracowane treściowo, tematycznie przejmujące. To świetny pomysł na zakończenie serii.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję jej Autorce.


piątek, 9 marca 2018

Magdalena Majcher "Wszystkie pory uczuć. Wiosna" [recenzja przedpremierowa]




Autor: Magdalena Majcher
Tytuł: Wszystkie pory uczuć. Wiosna
Wydawnictwo: Pascal
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 400
Gatunek: literatura współczesna







Ewelina bardzo chciała zostać matką, jednak los pozbawił jej wszelkiej nadziei. Jedyną szansę stanowi dla niej adopcja. Pewnego dnia w jej życiu pojawia się dziewięcioletni chłopiec, który cierpi na FAS. Czy kobieta podoła takiemu wyzwaniu? Czy przybranego syna pokocha jak własne dziecko?   

„Wszystkie pory czuć. Wiosna” to już trzecia część niezwykle emocjonalnej serii autorstwa Magdaleny Majcher. Bardzo polubiłam jej wcześniejsze utwory, ale to w tej książce pokazała tak naprawdę, na co ją stać. To piękne połączenie wypracowanego stylu, świetnego tematu i realistycznych bohaterów.

Jesień, zima, a następnie wiosna. Z każdą kolejną częścią serii Majcher zaskakuje. Pierwsza powieść była istotna, druga mnie poruszyła, ale tą trzecią poczułam się po prostu zauroczona. Przede wszystkim za sprawą fabuły zbudowanej wokół tematu, z jakim nie miałam nigdy wcześniej do czynienia. Kto z Was wie czym jest FAS? Ja nie miałam bladego pojęcia na temat alkoholowego zespołu płodowego. Oczywiście, sama nazwa kojarzy się bardzo negatywnie, ale w moim przypadku nie nasuwają się żadne inne wnioski czy refleksje. A raczej nie występowały one wcześniej, bo śmiało mogę powiedzieć, że po tej lekturze jestem bardziej świadoma.

Mocno na mnie podziałał obraz osłabionej przez FAS rodziny. Chłopiec, który urodził się z tą chorobą w związku z kiepskimi decyzjami swej biologicznej matki i przybrani rodzice zmuszeni każdego dnia pokonywać pojawiające się na ich drodze trudności. Majcher przedstawiła całą sytuację niezwykle życiowo i realistycznie. Wykreowała przepełniony emocjami świat, wobec którego nie sposób przejść obojętnie. Głębia i uczuciowość tej historii poruszą nawet najzimniejsze serca i podziałają na wyobraźnię tych najbardziej opornych. Jestem pod dużym wrażeniem pracy włożonej przez autorkę w stworzenie tej powieści. Nie tylko zgromadzonej wiedzy, ale umiejętności przelania jej na papier, zainteresowania czytelnika i podjętej próby nauczenia go czegoś.

Bardzo polubiłam bohaterów tego niezwykłego przedstawienia. Adoptowany Piotruś, jego przybrani rodzice, ich bliscy i przyjaciele. Ciężko było tych postaci nie obdarzyć cieplejszymi uczuciami. Oni rozczulali, skłaniali do refleksji, zachęcali do kibicowania im na różnych etapach tej wspólnej podróży. Szczególnie zaś polubiłam moją imienniczkę, Ewelinę. Tę bohaterkę wspominam szczególnie. Sama nie posiadam jeszcze dzieci, ale lubię czasami o matkach i dzieciach poczytać, a ona okazała się matką zaskakującą, troskliwą, silną. Warto ją poznać, poświęcić jej zmaganiom te kilka godzin tych chłodnych jeszcze popołudni i wieczorów.

Majcher stworzyła przyjemny, niemalże domowy klimat. Po części wiąże się to z realistyczną codziennością bohaterów- przeplataną emocjami, wzlotami i upadkami, wyzwaniami oraz niespodziankami od losu. Z drugiej strony Wiosna została połączona z Zimą i Jesienią. Autorka nawiązała do poprzednich książek, na chwilę przywróciła wcześniejszych bohaterów, przypomniała poprzednią tematykę. Domowo nie zawsze oznacza jednak sielsko, bo choć przytulnie, to nie zawsze łatwo. Już na pierwszy rzut oka widać, że Majcher czuje się dobrze w takich ważnych, życiowych tematach. W każdej powieści odwołuje się do istotnych zagadnień, stawia na realizm. W mądry sposób łączy dobro i zło, wygrane i porażki, ciepło i chłód, oferując czytelnikowi prawdziwą głębię kolejnych pór roku.

Autorka bardzo postarała się także, w jak najciekawszy sposób przedstawić tę historię. Poznajemy ją z aż trzech perspektyw czasowych, co wcale nie jest przecież zadaniem łatwym. A jednak wszystko zostało zaplanowane i zrealizowane bez zarzutu. Takie przeplatanie się bieżących wydarzeń i przeszłości to świetny sposób, by przyciągnąć czytelnika, zyskać jego uwagę, zatrzymać go przy książce. A także, by lepiej poznać bohaterów, bardziej wniknąć w nich świat, emocjonalniej podejść do ich historii.



Moim zdaniem „Wiosna” to najlepsza część tej serii. Dobrze napisana, interesująca fabularnie, pozwalająca się zapamiętać. Ciekawe, czym zaskoczy nas lato.

Za możliwość poznania tej urokliwej historii dziękuję jej Autorce.


poniedziałek, 8 stycznia 2018

Magdalena Majcher "Wszystkie pory uczuć. Zima" [recenzja przedpremierowa]




Autor: Magdalena Majcher
Tytuł: Wszystkie pory uczuć. Zima
Wydawnictwo: Pascal
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 368
Gatunek: literatura współczesna







Róża poświęciła swoje życie dla dobra siostry. Latami dzieliły sekret dotyczący sylwestrowej nocy, która zakończyła się tragicznie dla przyjaciółki kobiety. Róża nigdy nie dowiedziała się, co dokładnie się wówczas wydarzyło. Bo nigdy nie zadała odpowiednich pytań. Czy po latach nabierze odwagi, by rozliczyć się z przeszłością i najbliższymi?


Z Magdaleną Majcher spotkałam się już kilkakrotnie, za sprawą jej twórczości, którą ciężko opisać jest jednym słowem. Obyczajowa? Kobieca? Społeczna? Tematyka powieści świetnie wpisuje się w każde z tych określeń, za każdym razem wywołując u czytelnika nastrój zadumy, mnogość refleksji i konieczność postawienia się w sytuacji bohaterów. Możliwość poznania najnowszego tytułu wzbudziła moją ciekawość i niecierpliwość. Jakie emocje autorka wywołała we mnie tym razem?


Przyznam szczerze, że choć od początku czytało mi się świetnie, to nie od początku poczułam klimat tej historii. Nie potrafiłam utożsamić się ze starszą bohaterką, której życiowe wybory i decyzje skazały ją na długie życie w samotności. Mimo że jeszcze nie znałam rodzinnych tajemnic pętających jej serce, to i tak nie umiałam zrozumieć, jak ktoś może tak po prostu zrezygnować z siebie. Czytałam szybko, a jednak trochę tak bez serca. Do czasu, kiedy Majcher zaoferowała mi niezwykła podróż w przeszłość.

Bardzo lubię historie opowiedziane poprzez połączenie przeszłości z teraźniejszością. Przenikanie się dwóch czasowych perspektyw zawsze sprawia, że czyta mi się lepiej, fabuła mocniej mnie intryguje, a całość sprawia, że faktycznie mam chęć w tę opowieść się zaangażować. W tym przypadku autorka wykorzystała bardzo ciekawy zabieg- bieżące wydarzenia zastąpiła na pewien czas opowieścią sprzed lat, by na koniec znowu powrócić do teraźniejszości. Taki manewr zupełnie mnie oczarował. To dzięki niemu bardziej doceniłam najnowszą książkę Majcher i zrozumiałam wybory Róży.

Warto dodać, że ta wycieczka do przeszłości udała się autorce wybornie. Z wielkim zaangażowaniem, odpowiednią dozą ciekawości i charakterystyczna wnikliwością zabrała nas w podróż szlakiem PRL-u. Choć temat ten wydaje mi się interesujący, nie jest to mimo wszystko kwestia, której chciałabym poświęcić maksimum swojej uwagi. Dlatego też podoba mi się, jak zrobiła to Majcher- intrygując tematem, ale nie zamęczając mnogością informacji i szczegółów, wskazując na najważniejsze elementy kojarzące się z tamtym czasem, a jednak nie zagłębiając się w tę tematykę przesadnie. Balansując w taki sposób znajduje złoty środek w tym, co może zaoferować poszczególnym pokoleniom.

Jak już wspomniałam, opowieści Majcher są bardzo kobiece- opowiadające o kobietach i do nich przede wszystkim skierowane. Co ciekawe jednak tym razem autorka w dużej mierze skupiła się na tematach uniwersalnych. Na kwestiach, które mogą wzruszyć i roztopić damskie serca, a jednak nie muszą dotyczyć wyłącznie płci pięknej. Uwielbiam sekrety w każdej formie, a hasło „rodzinne tajemnice” z miejsca pobudza moją wyobraźnię. Obietnica, że takowych doczekam się w książce sprawiła, że kolejne strony pokonywałam szybko i niecierpliwie. I muszę przyznać, że tymi powieściowymi sekretami czuję się usatysfakcjonowana. Z pewnością warto było czekać.

Majcher pisze lekko. Sprawnie radzi sobie z opisem miejsc, świetnie układa dialogi. Historie opowiada z wyczuciem, subtelnie, zwinnie prowadzi nas od jednego rozdziału do następnego. Sprawia, że czerpiemy autentyczną przyjemność z lektury, mamy ochotę rozsiąść się wygodnie w fotelu i zagościć w świecie jej bohaterów.

To nie jest książka, w której akcja biegnie na złamanie karku. Nie szokuje nas również na każdym kroku. Ale zaskakuje, skłania do refleksji, wymaga zajęcia stanowiska wobec wyborów poszczególnych postaci. Moim zdaniem to świetny wybór- na długi zimowy wieczór, na prezent dla mamy, na chwilę relaksu. 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Autorce.

sobota, 21 października 2017

Natasza Socha "Dwanaście niedokończonych snów" [recenzja przedpremierowa]




Autor: Natasza Socha
Tytuł: Dwanaście niedokończonych snów
Wydawnictwo: Pascal
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 304
Gatunek: literatura współczesna






Momo ma swoje poukładane, pudełkowe życie. Praca i dom, sztuka i bliscy. Wszystko stonowane, zachowawcze, ostrożne. Ona nie lubi zmian, nie potrzebuje nowości, nie czeka na niespodzianki od losu. A jednak te przychodzą do niej za sprawą snów. Nie do końca zrozumiałych, czasem dziwnych. Co znaczą dla kobiety? Czy coś zmienią w jej życiu?



Za sprawą „Dwunastu niedokończonych snów” spotkałam się z Nataszą Sochą po raz pierwszy. Popularne nazwisko autorki sprawiło, że nieco się tego spotkania obawiałam, stresując się, że może akurat mnie jej styl czy wyobraźnia nie przypadną do gustu. A jak było? Przekonajcie się sami.







Styl Sochy zwyczajnie trzeba pochwalić. Niezwykle lekkie pióro sprawia, że opowieść jest subtelna, delikatna i klimatyczna. Autorka snuje ją powoli, pozwalając czytelnikowi wczuć się w książkową atmosferę, zacząć cenić bohaterów i na czas poznawania powieści przenieść się do ich świata. Można by odnieść wrażenie, że ta książka czyta się sama, po tym, jak sama się napisała. Bo ciężko uwierzyć, by ktoś rzeczywiście pisał w ten sposób. Z taką gracją, nutką wesołości, podmuchem refleksji, garścią życiowego doświadczenia, a przede wszystkim umiejętnie osnuwając całość sympatyczną ironią. Wraz z upływem kolejnych stron przekonywałam się, że autorka ma swój własny styl, że nie próbuje pisać na siłę, a składanie słów w zdania, a zdań w historię, to coś, w czym po prostu jest dobra.

Książkę czyta się szybko i sprawnie. Z jednej strony, jak już wspomniałam, umożliwia nam to swobodny i przyjacielski styl narracji, z drugiej zaś lekkość i klimatyczność przedstawionej opowieści. Socha zaprasza nas do grudnia, który kusi atmosferą świątecznych przygotowań, pierwszym śniegiem i urokiem charakterystycznym dla tych szczególnych dni w każdym roku. Za sprawą tego niezwykłego okresu powieść staje się przyjazna, swojska, poruszająca, a także magiczna. W tym czasie wszystko może się zdarzyć, a ta lektura uświadamia nam, że nie są to w żadnym wypadku słowa rzucane na wiatr.

Autorka proponuje czytelnikowi plejadę zaskakujących bohaterów, którzy łączą się i pasują do siebie w sposób dość zaskakujący. Każdy z nich jednak świetnie sprawdza się w roli postaci pierwszoplanowej. Mogłoby się wydawać, że to kobiety wiodą tutaj prym, że to na nich powinniśmy się skupić. I rzeczywiście zostały one wykreowane w sposób nietuzinkowy, co więcej- zmieniają się one na naszych oczach. Dojrzewają, rozkwitają, nabierają blasku, pozwalają sobie na zmiany. Nie sposób ich nie polubić. A jednak i męscy bohaterzy świetnie się Sosze udali, stanowiąc przyjemną przeciwwagę dla charakternych i mocnych akcentów w postaci kobiecej.

Ta powieść to interesujące połączenie znanych i lubianych tematów, a choć ich połączenie nie zaskakuje, to sposób przedstawienia już tak. Tytułowe sny wprowadzają pewien chaos, nutkę magii, potrzebę zastanowienia się nad pewnymi sprawami, a co najważniejsze zmysłową tajemniczość, która sprawia, że nie jesteśmy pewni, w jakim kierunku zmierza akcja. Przez cały czas czujemy, że coś się musi wydarzyć, właściwie jesteśmy pewni, że wiemy, co autorka miała na myśli, ale zakończenie może zaskoczyć, roztkliwić, wywołać uśmiech. Za sprawą tych snów Socha nieco z nami igra, sprawia, że granice między jawą, a snem zaczynają tracić na ostrości i wyrazistości, a książkowy klimat nabiera subtelnie baśniowego charakteru. Co ciekawe, w czasie, kiedy zaznajamiałam się z powieścią, ja również śniłam, co dawno mi się nie zdarzyło. Autorce udało się chyba coś we mnie obudzić, swą powieścią skłonić do refleksji i pewnych tęsknot, które znalazły ujście, przestając być głęboko skrytymi.

Socha oferuje czytelnikowi powieść lekką, choć pod tą lekkością znajdziemy cenne rady, piękne wspomnienia, okruchy przeszłości i fragmenty dojrzałości. To opowieść idealna na piękne jesienne wieczory i czas zbliżających się świąt. I książka, która sprawi, że nabierzemy ochoty na więcej.   

Za możliwość przeczytania powieści dziękuję Autorce. 
  
  

środa, 13 września 2017

Magdalena Majcher "Wszystkie pory uczuć" [recenzja przedpremierowa]




Autor: Magdalena Majcher
Tytuł: Wszystkie pory uczuć. Jesień
Wydawnictwo: Pascal
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 384
Gatunek: literatura współczesna 







Hania wychowała się w domu dziecka. Nigdy nie poznała ciepła rodzinnego ogniska ani dotyku matki. Małżeństwo z zamożnym wdowcem miało odmienić jej los. Dziś, wiele lat po ślubie, zdaje sobie sprawę, że nie tak to powinno wyglądać. Kobieta postanawia zmienić swoje życie i zaczyna niełatwą walkę o lepsze jutro.



Magdalena Majcher snuje swą opowieść z rozsypanych fragmentów codzienności. Rzeczywistość jej bohaterów przypomina naszą. Czasami jest lepiej, czasami gorzej. Monotonia urozmaicana jest małymi niespodziankami losu, niespodziewanymi wydarzeniami, porywami serca. Ta opowieść odzwierciedla samo życie, a może to samo życie ją napisało?





Majcher bardzo umiejętnie, ciekawie i dojrzale łączy ze sobą różnorodne tematy, co jednak najważniejsze- tematy pozornie zupełnie do siebie niepasujące. Kilkakrotnie, podczas lektury, czułam się zaskoczona tym niecodziennym zestawieniem wątków, będącym w moim odczuciu dużym wyzwaniem i wysokim ustawieniem sobie poprzeczki przez autorkę. Majcher udowodniła w ten sposób, że nie warto się zamykać na tematyczną różnorodność i podkreśliła, że jej umiejętności jeszcze nie raz nas zadziwią.

Bardzo podoba mi się, że książkowa fabuła skupia się na wątkach istotnych i jakby nie patrzeć, aktualnych. „Wszystkie pory uczuć” charakteryzują się niezwykłym realizmem. Można by odnieść wrażenie, że autorka opowiada o wydarzeniach z życia jej bliskich lub opowieściach zasłyszanych od znajomych. Na kolejnych stronach powieści pojawiają się kwestie dobrze znane, miłość igra z zazdrością i związkowymi nieporozumieniami, przyjaźń otula swym ciepłem i wspomnieniem wspólnie spędzonych chwil, nastolatki zaskakują wyobraźnią, a kobieca strona życia sprawia, że czytelniczka czuje się pewnie i znajomo.  

Powieść czyta się bardzo dobrze przede wszystkim ze względu na fakt, że łatwo zrozumieć bohaterki i wczuć się w ich sytuację. Majcher wykreowała postacie przypominające nas same oraz ludzi z naszego otoczenia. Każda z nich budzi emocje, przypominając sytuacje, które nie są nam obce. Nie sposób przejść obok nich obojętnie, ich zaskakujące dylematy, niespodziewane problemy, źle podjęte decyzje i trudne wybory stają się również naszym udziałem. Tą powieścią autorka podkreśla jednak siłę kobiet, pokazuje, że potrafią zaskoczyć siłą i determinacją. Na naszych oczach bohaterki przechodzą wewnętrzne przemiany, zaczynają walczyć o siebie i rozumieć, że nikt za nie życia nie przeżyje. Podoba mi się, w jakim kierunku została poprowadzona ta historia i w jaki sposób ewoluowały powieściowe postacie.


Majcher pisze lekko, operując słowem w sposób przemyślany i dojrzały. Jej opowieść jest dopracowana, skupiona na rzeczach ważnych, zrealizowana na bazie konkretnego pomysłu. Tutaj nie ma miejsca na improwizację, widać, że autorka zadbała o każdy szczegół. Z jednej strony to powieść lekka i przyjemna, odpowiednia na tę porę roku, podkreślająca jej uroki, zapewniająca odpowiednia dawkę rozrywki. Z drugiej to książka skłaniająca do refleksji, ukazująca różne aspekty życia, trudy każdego dnia, konieczność podejmowania decyzji i walki o lepsze jutro. Bardzo podoba mi się takie połączenie. „Wszystkie pory uczuć” przeczytałam bardzo szybko. I była to naprawdę ładna historia. 

Za możliwość przeczytania książki przedpremierowo dziękuję Autorce i Wydawnictwu Pascal.

niedziela, 18 czerwca 2017

Co 20 minut




Autor: Joanna Nowicka, Małgorzata Łupina
Tytuł: Indie. Trzy na godzinę
Wydawnictwo: Pascal
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 288
Gatunek: literatura faktu





Co dwadzieścia minut w Indiach gwałcona jest kobieta. Napaści stają się coraz bardziej brutalne i okrutne. Czy można temu zapobiec? Dlaczego do gwałtów dochodzi tak często?



Gwałt to jedno z tych zjawisk, o których można mówić dużo i często, ale i tak ich natura nie zostanie nigdy zrozumiana i wyjaśniona. W Indiach dochodzi do niego o wiele częściej niż w innych częściach świata. Autorki tej publikacji próbują przybliżyć nam kwestie popychające mężczyzn do tego okropnego czynu.







Wielokrotnie opowieść ta przejmowała mnie smutkiem, poczuciem niesprawiedliwości, złością. Czasami też w trakcie lektury szkliły mi się oczy. Bo ja tak można? Jakim prawem niszczy się życie kobiet w ten sposób? Co jednak zabolało mnie najbardziej? Świadomość, że za gwałt obwinia się kobiety.

Bo wychodzą same po zmroku…

Bo nieodpowiednio się ubierają…

Bo mężczyznom brakuje partnerek…

„To one prowokują mężczyzn. Gdyby gwałt przytrafił się mojej córce, osobiście oblałbym ją benzyną i podpalił”.

Los kobiet w Indiach wydaje się dawno przesądzony. Większość rodziców nie chce mieć córek. Bo córka to tylko problem. Nie zaopiekuje się rodzicami na starość (bo przenosi się do domu męża), nie wykonuje produktywnej pracy (jedynie zajmuje się domem), trzeba za nią zapłacić posag (prawo dawno zabroniło kontynuowania tej tradycji, a jednak dalej się ją praktykuje). Te elementy prowadzą do tego, że wiele kobiet pozbywa się ciąży, wiedząc, że urodzą dziewczynkę. A te, którym życie nie zostało odebrane, często i tak kończą na ulicy. W indyjskim społeczeństwie kobiet jest coraz mniej. Dla wielu mężczyzn brakuje kandydatek na żonę. Narasta w nich gniew, frustracja. Gwałcą. Błędne koło.

Czytałam, żałowałam, a czasami w kieszenie nóż mi się otwierał. Nie mogłam zrozumieć. Ciężko było mi się z tym pogodzić. Na niewesołą sytuację kobiet dawno zwrócono już uwagę. Próbowano im pomóc zmieniając prawo. Ale przepisy okazują się bezsilne wobec tradycji i kultury. Przepisy są również niewystarczające wobec męskich popędów.



Coraz częściej na rynku pojawiają się gadżety mające chronić kobiety. Biustonosze rażące prądem, zębate majtki. Ale one ich nie chcą. Te wynalazki budzą w nich złość. Bo dlaczego to one muszą bronić się w ten sposób? Dlaczego walka z napastnikiem musi odbywać się na takich warunkach?







To książka niezwykła. Wywołująca wiele emocji. Wzruszająca do głębi. Pozostawiająca z pytaniami.

To smutny portret wielobarwnych Indii, w których nic nie jest oczywiste.

Szczególnie przemówiły do mnie zdjęcia skrzywdzonych dziewczynek. Czasami kilkuletnich… 

sobota, 13 maja 2017

Magdalena Majcher "Matka mojej córki" [recenzja przedpremierowa]





Autor: Magdalena Majcher
Tytuł: Matka mojej córki
Wydawnictwo: Pascal
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 384
Gatunek: literatura współczesna






Przed laty nie miała dość odwagi, by być matką dla swojego dziecka. Wydawało się jej, że w innych ramionach będzie mu lepiej. Czy dziś wciąż jest to dla niej tak oczywiste? Czy znajdzie siłę, by zmierzyć się z przeszłością?



Do autorów polskich wciąż podchodzę z dużym dystansem, choć coraz częściej otrzymują z mojej strony kredyt zaufania (choć trzeba przyznać, że ograniczony). Co więcej nie przepadam za typowo kobiecą literaturą. Dlatego też, mimo że Magdalena Majcher mnie zainteresowała, to jej powieści podchodziłam z dużą ostrożnością. Czy warto było się obawiać?





Tym, co w pierwszej kolejności muszę pochwalić w tej powieści, jest sposób opowiadania historii. Autorka bardzo płynnie przechodzi od przeszłości do teraźniejszości, prowadząc akcję dwutorowo. To, co dzieje się u bohaterki obecnie zostaje uzupełniane przeszłymi wydarzeniami, dzięki czemu stopniowo dowiadujemy się, jak wygląda życie Niny, poznajemy trudne relacje z rodziną, powody niepowodzeń z mężczyznami, skrzętnie ukrywane sekrety. Majcher zdradza nam wszystko powoli, niespiesznie. W ten sposób rozbudza naszą ciekawość i buduje intrygujące napięcie, popychając nas nieustannie do przodu. W stronę zrozumienia wszystkich sekretów i niedomówień.

A że takowych nie zabraknie jesteśmy przekonani niemalże od początku. Choć niełatwo jest poskładać całą tę historię samodzielnie, a także zrozumieć wszystkie powody, dla których książkowi bohaterzy podjęli takie, a nie inne decyzje. Czytałam szybko, pochłaniając powieść z zawrotną prędkością. Wydawało mi się, że wiem, jak potoczyła się historia Niny, a jednak wciąż coś mi umykało. Cały czas brakowało mi szczegółów, które autorka sprytnie i przemyślanie dawkowała, rozbudzając mój czytelniczy apetyt.


Jeśli chodzi o postać Niny, muszę szczerze przyznać, że momentami ciężko było mi ją zrozumieć, a nawet zaakceptować jej wybory. Ale ja nigdy nie znalazłam się w takiej sytuacji. Jej postać została bardzo dobrze skonstruowana, wady i zalety niezwykle dopracowane, a historia wyjaśniająca nam, dlaczego jest taką a nie inną osobą mądrze rozpisana. Majcher w żaden sposób nie zachęca nas do polubienia bohaterki, bo nie na tym to polega. Ona wprowadza nas w niepokojący świat rodzinnych sekretów, skrzętnych manipulacji, skomplikowanych relacji międzyludzkich. A w tym wszystkim nie brakuje realizmu.

„Tego, co tak zręcznie udało się pominąć w rodzinnym albumie, nie sposób było wyrzucić z pamięci, chociaż Nina od wielu lat podejmowała w tym kierunku usilne starania”.

Ta historia mogłaby faktycznie się wydarzyć, choć czasami wydaje się dość absurdalna. Nie zmienia to jednak faktu, że nie brakuje jej znamion realizmu, pozwalających czytelnikowi głębiej i bardziej emocjonalne się w nią zaangażować, zrozumieć bohaterów, podjąć ich decyzje po swojemu, wysnuć garść refleksji, przywołać nieco wspomnień. Momentami miałam wrażenie, jakby Nina była rzeczywistą osobą, której historię przeniesiono na karty powieści. I bardzo mi się to podobało.



Majcher pisze lekko, widać, że sprawia jej to dużą przyjemność i że dokładnie tym chce się zajmować. Nie ma w tym żadnego wymuszenia, nic nie dodano na siłę. Jej słowa pięknie się układają, zachęcając sensem, mądrością, a także doświadczeniem. Ona jest w miejscu, w którym chciała się znaleźć i to się czuje. Widać w tej powieści pasję i zaangażowanie.

Autorka udowodniła mi, że polskie powieści nie muszą być o niczym, a książki kobiece niekoniecznie powinny skupiać się na płytkich miłościach i banalnych romansach. Ona potrafi przelewać swoje pomysły na papier, a pomysły te są wartościowe i wnoszą pewien powiew świeżości na rynku takich samych książek z różnorodnych okładkach. Nie wciska nam szczęścia na siłę, nie przesadza z serią happy endów, ale zostawia nas z pewną dozą optymizmu i refleksji. I to mi w zupełności odpowiada.   

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Autorce.