Witajcie!
Foamiranowe kwiatuszki z poprzedniego posta były zapowiedzią dzisiejszej pracy, czyli obrazka na sześćdziesiąte urodziny.
Robiłam już parę takich obrazków, ale tym razem na życzenie zamawiającej miały być banknoty 20-złotowe i kolorystyka różowo-szaro-srebrna.
Jestem zadowolona z efektu, mam nadzieję że jubilatka również.
Wybaczcie, nie mam dziś weny do pisania...
Dziękuję Wam za odwiedziny i wszystkie komentarze:) Pozdrawiam cieplutko:)
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą foamiran. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą foamiran. Pokaż wszystkie posty
poniedziałek, 18 maja 2020
niedziela, 17 maja 2020
Poranny alarm
Witajcie!
Osoby, które od dawna śledzą mojego bloga, pewnie pamiętają Kajtka, bociana, którego mój zięć wychował od pisklaka. Dużo o nim pisałam, nie będę Wam linkować wszystkich postów, ale tutaj są jego początki, a tutaj o nim - dorosłym bocianie. Jeśli macie ochotę na więcej, możecie wejść w etykietę "bocian".
Kajtek, mając przeszło dwa lata zaginął. Wszyscy to strasznie przeżywali, oczywiście najbardziej Damian, który jeździł po okolicy i wciąż go szukał. Niestety, ślad po nim zaginął:( Widziano go obok dużego sklepu sieciowego, gdzie często przyfruwał za Damiana mamą, ludzie robili sobie z nim zdjęcia, był lokalną atrakcją. Często Andżela jeździła, by "odholować" go do domu, tzn. ona jechała, a on podfruwał za nią;)
Nie wiedzieliśmy co myśleć, ale wciąż wierzyliśmy że wróci. Niestety, poszukiwania nie przyniosły efektów.
Nie pamiętam dokładnie, ale chyba po paru miesiącach (może dwóch - trzech) do Damiana zadzwonili z łódzkiego Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt. Okazało się, że trafił do nich bocian, a ponieważ miał obrączkę z imieniem i numerem telefonu, wiedzieli kogo powiadomić. To był Kajtek, znalazł się ponad 100 km od domu. Wszyscy byli szczęśliwi że żyje, jednak nie było możliwe by do nas wrócił, został tam, gdzie wierzymy, że też będzie mu dobrze:(
Parę dni temu Andżela trafiła na artykuł z 2017 roku, o bocianie, który zaatakował dziecko. Okazało się, że to nasz Kajtek(poznaliśmy po obrączce, którą Damian mu założył), tym razem uciekł z wyżej wymienionego ośrodka!
https://expressilustrowany.pl/bocian-zaatakowal-dziecko-spacerowal-miejskimi-chodnikami/ar/12443880
Kajtek atakujący dziecko?! Nigdy w to nie uwierzymy. Tutaj dzieci mogły biegać obok niego, robić zdjęcia i żadnego nawet nie postraszył. Jestem pewna, że to dzieci atakowały jego, on się po prostu bronił. Zdenerwowało nas też nierzetelne przedstawienie faktów przez autora artykułu, dokładnie słowa, że "został porzucony przez człowieka". Wkurzają mnie osoby, które tak nieprofesjonalnie podchodzą do swojej pracy, za którą przecież biorą pieniądze! Wystarczyło, by autor podjął minimalny wysiłek, porozmawiał w ośrodku, oni znają historię Kajtka! Czy ptak porzucony przez człowieka ma na nodze jego numer telefonu? Może autor artykułu nie lubi zwierząt, ale dla nas, a szczególnie dla Damiana i jego bliskich, Kajtek był członkiem rodziny.
Zaczęłam o Kajtku, ale dzisiejszy post jest raczej o jego gnieździe, które Damian zrobił specjalnie dla niego, bo bociany z rodzinnego gniazda wciąż go przeganiały. Teraz stało niepotrzebne, dlatego jesienią Damian przywiózł je z nadzieją, że kiedyś osiedlą się tu inne bociany. Miejsce jest dobre: mini rzeczka, staw, łąki i pola. Niestety, na razie żadna para nie osiedliła się.
Parę dni temu budzi mnie telefon - to Damian, który był już w pracy. Zaaferowany krzyczy, że podobno na gnieździe siedzi bocian (sąsiedzi do niego dzwonili), prosił bym zrobiła zdjęcie i mu przysłała;)
Podnoszę roletę - rzeczywiście, siedzi!
Zrobiłam mu całą sesję fotograficzną, niestety nie chciał się osiedlić, pewnie tylko przysiadł na odpoczynek, zresztą już chyba za późno na zakładanie gniazda. Mimo wszystko sprawił nam i sąsiadom mnóstwo radości, wierzymy że za rok może jakaś para się tu osiedli;)
Po odpoczynku i toalecie odleciał, gniazdo znowu jest puste.
Widzimy jednak, że bociany chętnie szukają pożywienia na okolicznych polach, więc wierzymy że kiedyś i tutaj się osiedlą;)
Dziś był post przyrodniczy, ale w następnym pokażę na co potrzebne były mi foamiranowe kwiatki, które tworzyłam ;)
Dziękuję Wam za odwiedziny i wszystkie komentarze:) Pozdrawiam cieplutko:)
Osoby, które od dawna śledzą mojego bloga, pewnie pamiętają Kajtka, bociana, którego mój zięć wychował od pisklaka. Dużo o nim pisałam, nie będę Wam linkować wszystkich postów, ale tutaj są jego początki, a tutaj o nim - dorosłym bocianie. Jeśli macie ochotę na więcej, możecie wejść w etykietę "bocian".
Kajtek, mając przeszło dwa lata zaginął. Wszyscy to strasznie przeżywali, oczywiście najbardziej Damian, który jeździł po okolicy i wciąż go szukał. Niestety, ślad po nim zaginął:( Widziano go obok dużego sklepu sieciowego, gdzie często przyfruwał za Damiana mamą, ludzie robili sobie z nim zdjęcia, był lokalną atrakcją. Często Andżela jeździła, by "odholować" go do domu, tzn. ona jechała, a on podfruwał za nią;)
Nie wiedzieliśmy co myśleć, ale wciąż wierzyliśmy że wróci. Niestety, poszukiwania nie przyniosły efektów.
Nie pamiętam dokładnie, ale chyba po paru miesiącach (może dwóch - trzech) do Damiana zadzwonili z łódzkiego Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt. Okazało się, że trafił do nich bocian, a ponieważ miał obrączkę z imieniem i numerem telefonu, wiedzieli kogo powiadomić. To był Kajtek, znalazł się ponad 100 km od domu. Wszyscy byli szczęśliwi że żyje, jednak nie było możliwe by do nas wrócił, został tam, gdzie wierzymy, że też będzie mu dobrze:(
Parę dni temu Andżela trafiła na artykuł z 2017 roku, o bocianie, który zaatakował dziecko. Okazało się, że to nasz Kajtek(poznaliśmy po obrączce, którą Damian mu założył), tym razem uciekł z wyżej wymienionego ośrodka!
https://expressilustrowany.pl/bocian-zaatakowal-dziecko-spacerowal-miejskimi-chodnikami/ar/12443880
Kajtek atakujący dziecko?! Nigdy w to nie uwierzymy. Tutaj dzieci mogły biegać obok niego, robić zdjęcia i żadnego nawet nie postraszył. Jestem pewna, że to dzieci atakowały jego, on się po prostu bronił. Zdenerwowało nas też nierzetelne przedstawienie faktów przez autora artykułu, dokładnie słowa, że "został porzucony przez człowieka". Wkurzają mnie osoby, które tak nieprofesjonalnie podchodzą do swojej pracy, za którą przecież biorą pieniądze! Wystarczyło, by autor podjął minimalny wysiłek, porozmawiał w ośrodku, oni znają historię Kajtka! Czy ptak porzucony przez człowieka ma na nodze jego numer telefonu? Może autor artykułu nie lubi zwierząt, ale dla nas, a szczególnie dla Damiana i jego bliskich, Kajtek był członkiem rodziny.
Zaczęłam o Kajtku, ale dzisiejszy post jest raczej o jego gnieździe, które Damian zrobił specjalnie dla niego, bo bociany z rodzinnego gniazda wciąż go przeganiały. Teraz stało niepotrzebne, dlatego jesienią Damian przywiózł je z nadzieją, że kiedyś osiedlą się tu inne bociany. Miejsce jest dobre: mini rzeczka, staw, łąki i pola. Niestety, na razie żadna para nie osiedliła się.
Parę dni temu budzi mnie telefon - to Damian, który był już w pracy. Zaaferowany krzyczy, że podobno na gnieździe siedzi bocian (sąsiedzi do niego dzwonili), prosił bym zrobiła zdjęcie i mu przysłała;)
Podnoszę roletę - rzeczywiście, siedzi!
Zrobiłam mu całą sesję fotograficzną, niestety nie chciał się osiedlić, pewnie tylko przysiadł na odpoczynek, zresztą już chyba za późno na zakładanie gniazda. Mimo wszystko sprawił nam i sąsiadom mnóstwo radości, wierzymy że za rok może jakaś para się tu osiedli;)
Po odpoczynku i toalecie odleciał, gniazdo znowu jest puste.
Widzimy jednak, że bociany chętnie szukają pożywienia na okolicznych polach, więc wierzymy że kiedyś i tutaj się osiedlą;)
Dziś był post przyrodniczy, ale w następnym pokażę na co potrzebne były mi foamiranowe kwiatki, które tworzyłam ;)
Dziękuję Wam za odwiedziny i wszystkie komentarze:) Pozdrawiam cieplutko:)
niedziela, 23 lutego 2020
Obrazek na urodziny
Witajcie!
Dziś chciałam Wam pokazać obrazek, który już parę razy robiłam, (zresztą motyw pieniężny znany jest z sieci), ale nigdy nie robiłam z monetą. No cóż, zawsze musi być ten pierwszy raz;)
Jak widać, obrazek był na 45 urodziny Lidki.
Dziękuję Wam za odwiedziny i komentarze i życzę wspaniałego, niedzielnego wypoczynku:)
Dziś chciałam Wam pokazać obrazek, który już parę razy robiłam, (zresztą motyw pieniężny znany jest z sieci), ale nigdy nie robiłam z monetą. No cóż, zawsze musi być ten pierwszy raz;)
Jak widać, obrazek był na 45 urodziny Lidki.
Dziękuję Wam za odwiedziny i komentarze i życzę wspaniałego, niedzielnego wypoczynku:)
piątek, 29 września 2017
Wyzwanie kolorystyczne u Danutki
Na wrzesień Danusia zaproponowała
Mamy do wyboru jedną z czterech kolorowych rybek...
Już na początku września zaczęłam pewną pracę, ale poległam, dlatego dziś na szybciora zrobiłam karteczkę w kolorystyce pierwszej rybeńki;)
O ile uwielbiam niebieski to nie cierpię żółtego, ale żaden z pozostałych zestawów też mi nie pasował, więc jest co jest;)
Teraz mogę się przyznać że uczyłam się dziergać skarpety na drutach z żyłką... o matko, idzie mi to jak krew z nosa;) To raczej nie moja bajka;)
Zdjęcie robione przy sztucznym swietle, ale kolorystyka włóczek podobna jak na kartce.
Pozdrawiam ciepluteńko i życzę by w weekend czas upływał Wam w żółwim tempie:)
Mamy do wyboru jedną z czterech kolorowych rybek...
Już na początku września zaczęłam pewną pracę, ale poległam, dlatego dziś na szybciora zrobiłam karteczkę w kolorystyce pierwszej rybeńki;)
O ile uwielbiam niebieski to nie cierpię żółtego, ale żaden z pozostałych zestawów też mi nie pasował, więc jest co jest;)
Teraz mogę się przyznać że uczyłam się dziergać skarpety na drutach z żyłką... o matko, idzie mi to jak krew z nosa;) To raczej nie moja bajka;)
Zdjęcie robione przy sztucznym swietle, ale kolorystyka włóczek podobna jak na kartce.
Pozdrawiam ciepluteńko i życzę by w weekend czas upływał Wam w żółwim tempie:)
niedziela, 10 września 2017
Dla sześćdziesięciolatki
W pierwszym zamyśle miała być duża kartka, ale plany uległy zmianom, myślę że dobrze, bo obraz będzie pamiątką na lata.
Tego typu praca nie jest moim pomysłem, napisałam o tym tutaj, jeśli gdzieś uda mi się trafić na autorkę/autora pomysłu na pewno podlinkuję.
Obraz jest od dzieci i ich rodzin, a od męża karteczka...
Wczoraj szalałam w ogrodzie, później w papierach. O ile pierwsze było przyjemnością, to papierów, w moim mniemaniu bezsensownych, nie cierpię:( Najgorsze jest to, że przynajmniej w mojej szkole, są nie do przerobienia, mnożą się jak grzyby po deszczu, tym bardziej teraz - po reformie, ale przejdę do przyjemniejszych tematów...
W ogrodzie przede wszystkim skosiłam trawniki, bo po deszczach trawa rosła jak na drożdżach.
Będzie dużo zdjęć, ale i tak wybrałam kilka, pozostałe może pokażę w osobnym poście.
Zaczyna dojrzewać winogron. Przy każdym przejściu skubniemy kuleczkę;) Mam dwie odmiany, właściwie trzy, ale trzecia jest najnowszym zakupem i jeszcze nie owocuje.
Rozpoczynają kwitnienie rozchodniki okazałe, astry i chryzantemy.
Dziękuję za Wasze odwiedziny i komentarze i życzę wspaniałego tygodnia:)
Tego typu praca nie jest moim pomysłem, napisałam o tym tutaj, jeśli gdzieś uda mi się trafić na autorkę/autora pomysłu na pewno podlinkuję.
Obraz jest od dzieci i ich rodzin, a od męża karteczka...
Wczoraj szalałam w ogrodzie, później w papierach. O ile pierwsze było przyjemnością, to papierów, w moim mniemaniu bezsensownych, nie cierpię:( Najgorsze jest to, że przynajmniej w mojej szkole, są nie do przerobienia, mnożą się jak grzyby po deszczu, tym bardziej teraz - po reformie, ale przejdę do przyjemniejszych tematów...
W ogrodzie przede wszystkim skosiłam trawniki, bo po deszczach trawa rosła jak na drożdżach.
Będzie dużo zdjęć, ale i tak wybrałam kilka, pozostałe może pokażę w osobnym poście.
Zaczyna dojrzewać winogron. Przy każdym przejściu skubniemy kuleczkę;) Mam dwie odmiany, właściwie trzy, ale trzecia jest najnowszym zakupem i jeszcze nie owocuje.
Dziękuję za Wasze odwiedziny i komentarze i życzę wspaniałego tygodnia:)
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)