środa, 19 listopada 2025

Kolacja à la Graeme Macrae Burnet

Oczywiście przegapiłam kolację, którą w naszym domu serwuje się o szóstej. Pani Llewelyn bez słowa postawiła przede mną talerz, a potem stała oparta tyłkiem o komodę i patrzyła, jak jem. Nie zadała sobie trudu odgrzania zupy. Starała się mnie sprowokować, ale wygarnęłam wszystko teraz, do ostatniej kropli. Odczekała jeszcze chwilę, potem zabrała pusty talerz, a za moment wróciła z drugim daniem: pieczenią wieprzową, która nie wystygła, bo czekała na mnie w piecu. Trzy różyczki brokułu — warzywa, którego nie trzeba mi dodatkowo obrzydzać — miały odcień szpitalnej lamperii. Ścięty sos przypominał zaschniętą krew na prześcieradle. Na szczęście pani Llewelyn tym razem nie stała nade mną. Przeżułam kilka kęsów pieczeni, a resztę schowałam do torebki. Zamierzałam to później spuścić w ubikacji. Kiedy pani Llewelyn wróciła, nie mogła ukryć zdziwienia, że uporałam się z tak nieapetycznym daniem. Odniosłam zwycięstwo. Nagrodą była miseczka blamanżu z mandarynkami z puszki. Blamanż to moje ulubione danie. Nie trzeba go przeżuwać. Biorę porcyjkę na język i trzymam ją tam przez chwilę, po czym zsuwam do gardła, wyobrażając sobie, że to mały okręt,  który wypływa z bezpiecznej przystani na otwarte morze. Cząstki mandarynki pozostawiłam nietknięte, bo ich kształt i faktura miały w sobie coś obrzydliwego.

Graeme Macrae Burnet, Studium przypadku; przełożył Łukasz Witczak, Wyd. Czarne 2025, s. 60

czwartek, 13 listopada 2025

Studium przypadku

Studium przypadku to powieść znakomicie udająca literaturę faktu. Pamiętnik młodej kobiety oraz biografia niesławnego brytyjskiego psychoterapeuty podparte przedmową sugerują, że mamy do czynienia z prawdziwą historią. Nic bardziej mylnego. Zapiski głównej bohaterki, która udaje pacjentkę, wcielając się w tym celu w wykreowaną przez siebie Rebekę, w połączeniu z biografią fikcyjnego psychiatry, który nawet nie był psychiatrą, dają fantastyczne (sic) spiętrzenie fikcji udającej prawdę. Co więcej, wszystko jest świetnie osadzone w epoce (lata 60-te ubiegłego stulecia), cytuje się autentycznych naukowców i autentyczne publikacje, a sugestie Burneta, że wynurzenia kobiety nie są do końca wiarygodne, tym bardziej uwiarygodniają jego samego.