Ostatnio dzięki podcastowi Okuniewskiej odkryłam Marcina z lasu i jego filmiki przyrodnicze na YT. Nie wiem, jak to się stało, że wcześniej nie wiedziałam o jego istnieniu :-) Obie z córką stałyśmy się fankami, oglądamy chętnie rano przy śniadaniu, żeby się naładować pozytywną energią.
Serdecznie polecam - nie tylko na niedzielę - bo gdzie indziej zobaczycie sikającego rysia, kąpiące się jelenie, czy dokazujące młode wilki?
A to wszystko w polskich lasach, okraszone głosem i uśmiechem prawdziwego pasjonata.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą przyroda. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą przyroda. Pokaż wszystkie posty
25 gru 2018
4 lut 2018
Co dobrego #8
1. Strona dla miłośników kolorów - Regionalna grupa barw
Doceniam pomysł zebrania połączeń kolorystycznych i opisanie ich kodami użytecznymi dla każdego grafika czy webmajstera.
To jest na przykład zieleń wiatrowa.
"Projekt RGB Regionalna Grupa Barw realizowany przez Fundację Tres, dotyczy dokumentacji, archiwizacji i udostępniania unikalnych zjawisk z zakresu ludowego nazewnictwa kolorów, które pod koniec XIX wieku weszły, w bardzo ściśle określonej palecie, do użycia w stroju ludowym kilku regionów Centralnej Polski (m.in. opoczyńskie, rawskie, łowickie). Kolory te przeszły drogę od barwienia naturalnego do chemicznego, pokazując jak tradycja oswaja współczesność, szukając dla nowych kolorów nazw istniejących w bliskim otoczeniu. Wiejska paleta barw i przypisane im nazwy, np. w opoczyńskim: wiatrowy, ponsowy, ogniowy, koci, lekstryczny, rawskim: modry, kapuściany, zgniły, olejowy, wściekły, bledziutki, łowickim: gąsiackowy, mechowiutki, dubeltowy, niebowy, besowiutki, ceglaty, sannicki były jak współczesne wzorniki kolorów: Pantone, CMYK, HSB czy RGB, umieszczone na tkaninach wełnianych i lnianych. Z tego ostatniego (RGB – red, green, blue) wywodzi się nasza inspiracja do odtworzenia Regionalnych Grup Barw." (stąd)
Oprócz zalet wizuanych znaleźć tu też można informacje o farbowaniu i farbiarzach - fachu, który odchodzi w zapomnienie.
Oraz cudowna linkownia dla wszystkich folklorofilów - np. Cyfrowa etnografia - można wsiąknąć na długie godziny...
2. Motyle Polski - Natura2000
Kolejny projekt, który warto wydobyć z otchłani internetu.
Znajdziecie tu filmy o poszczególnych gatunkach, publikacje, galerię zdjęć oraz mapkę tablic edukacyjnych.
3. Karty autorefleksji - wydane przez Polską Akcję Humanitarną
Można sobie pobrać, wydrukować i rozkminiać.
4. Nowa fitnessowa moda ze Szwecji - plogging - czyli jogging połączony ze zbieraniem śmieci
Plogging zyskuje sobie coraz więcej zwolenników, oby i w Polsce :-)
5.Coś dla kobitek - Moon Mandala
Do wydrukowania i prowadzenia obserwacji własnego cyklu w korelacji z fazami księżyca.
Doceniam pomysł zebrania połączeń kolorystycznych i opisanie ich kodami użytecznymi dla każdego grafika czy webmajstera.
To jest na przykład zieleń wiatrowa.
"Projekt RGB Regionalna Grupa Barw realizowany przez Fundację Tres, dotyczy dokumentacji, archiwizacji i udostępniania unikalnych zjawisk z zakresu ludowego nazewnictwa kolorów, które pod koniec XIX wieku weszły, w bardzo ściśle określonej palecie, do użycia w stroju ludowym kilku regionów Centralnej Polski (m.in. opoczyńskie, rawskie, łowickie). Kolory te przeszły drogę od barwienia naturalnego do chemicznego, pokazując jak tradycja oswaja współczesność, szukając dla nowych kolorów nazw istniejących w bliskim otoczeniu. Wiejska paleta barw i przypisane im nazwy, np. w opoczyńskim: wiatrowy, ponsowy, ogniowy, koci, lekstryczny, rawskim: modry, kapuściany, zgniły, olejowy, wściekły, bledziutki, łowickim: gąsiackowy, mechowiutki, dubeltowy, niebowy, besowiutki, ceglaty, sannicki były jak współczesne wzorniki kolorów: Pantone, CMYK, HSB czy RGB, umieszczone na tkaninach wełnianych i lnianych. Z tego ostatniego (RGB – red, green, blue) wywodzi się nasza inspiracja do odtworzenia Regionalnych Grup Barw." (stąd)
Oprócz zalet wizuanych znaleźć tu też można informacje o farbowaniu i farbiarzach - fachu, który odchodzi w zapomnienie.
Oraz cudowna linkownia dla wszystkich folklorofilów - np. Cyfrowa etnografia - można wsiąknąć na długie godziny...
2. Motyle Polski - Natura2000
Kolejny projekt, który warto wydobyć z otchłani internetu.
Znajdziecie tu filmy o poszczególnych gatunkach, publikacje, galerię zdjęć oraz mapkę tablic edukacyjnych.
3. Karty autorefleksji - wydane przez Polską Akcję Humanitarną
Narzędzie pracy dla edukatorów/ek, społeczników/czek, aktywistów/ek - "mają
posłużyć jako pomoc i wsparcie w Twoim procesie autorefleksji oraz
w przygotowywaniu i prowadzeniu działań z zakresu edukacji
globalnej. Karty podzielone są na trzy grupy: wymiar kognitywny,
wymiar społeczno-emocjonalny oraz wymiar behawioralny - każda grupa
kart ma swój określony kod graficzny. Sam/a decydujesz w jaki
sposób chcesz ich używać - indywidualnie czy w grupie. Karty
zawierają pytania do refleksji, ćwiczenia i zadania, jak również
przekazują informacje, które pomogą Ci w pracy edukatorskiej.
Dzięki nim możesz rozwinąć swoje umiejętności krytycznego
myślenia, poddać krytycznej refleksji swoją pracę czy codzienne
działania, szukać źródeł wiedzy."
4. Nowa fitnessowa moda ze Szwecji - plogging - czyli jogging połączony ze zbieraniem śmieci
Plogging zyskuje sobie coraz więcej zwolenników, oby i w Polsce :-)
5.Coś dla kobitek - Moon Mandala
Do wydrukowania i prowadzenia obserwacji własnego cyklu w korelacji z fazami księżyca.
2 paź 2017
Darmowe e-booki i publikacje na jesień
Nie miałam ostatnio czasu na bloga - po wakacjach nagromadziło się tyle akcji i atrakcji, że zanim się zorientowałam, to okazało się, że pierwszy wolny weekend mam w listopadzie... Warsztaty stolarskie, rozpoczęcie kursu Zielarz -Fitoterapeuta w Katowicach, Baśnie Ludów Ziemi, warsztaty układowych tańców tradycyjnych, warsztaty z samoobrony dla kobiet, tańce w kręgu, spacer roślinny, warsztaty herstoryczne + krótka wizyta w szpitalu - i to wszystko (wierzcie mi lub nie) - wydarzyło się we wrześniu.
Październik wcale nie będzie spokojniejszy, ale obiecuję przynajmniej recenzję książki Bei Johnson - Pokochaj swój dom. Zero Waste Home, czyli jak pozbyć się śmieci, a w zamian zyskać szczęście, pieniądze i czas, która ukazała się niedawno w Polsce ku uciesze rosnącej społeczności rodzimych "bezśmieciowców".
A póki co kilka linków dla miłośników bezpłatnych e-booków i publikacji:
1. Wydany przez IKEA e-book dla wegan: Dla planety - Vege guide
(ilustracja z fp IKEA)
2. Dla fanów kartonu i DIY - instrukcja, jak zrobić pufę z tektury: kratownica by Desing Di Nova
Info z fp:
Pomiędzy kształcącymi podróżami, spotkaniami z twórcami i kreatywnymi zleceniami, designdinova wciąż działa w temacie promocji trendu zero-waste w Polsce.
"KOSTKA" rozpoczyna serię podręczników, w których w przystępny sposób wyjaśniam, jak samodzielnie wykonać masę pożytecznych i estetycznych przedmiotów przy użyciu materiałów pochodzących z recyklingu. Polska wersja jest już dostępna do pobrania tutaj:
https://designdinova.files.wordpress.com/…/kartonowa_kratow…
E-book w formacie .pdf jest dostępny na bazie licencji Creative Commons -- można go więc swobodnie powielać i udostępniać, z uznaniem autorstwa i wyłącznie w celach niekomercyjnych.
Pobierajcie, Dzielcie się, Twórzcie!
3. No, i cała masa publikacji z Radzionkowa - o drzewach i krzewach, roślinach leczniczych, zwierzętach, porach roku. Zeszyty edukacyjne ze Śląskiego Ogrodu Botanicznego - bierzcie i korzystajcie z tego wszyscy :-)
Polecam też zajrzeć na podstronę mojego bloga z linkami do wszelakich ekopublikacji - jestem pewna, że coś dla siebie wybierzecie. Możecie też podsyłać wasze znaleziska!
Październik wcale nie będzie spokojniejszy, ale obiecuję przynajmniej recenzję książki Bei Johnson - Pokochaj swój dom. Zero Waste Home, czyli jak pozbyć się śmieci, a w zamian zyskać szczęście, pieniądze i czas, która ukazała się niedawno w Polsce ku uciesze rosnącej społeczności rodzimych "bezśmieciowców".
A póki co kilka linków dla miłośników bezpłatnych e-booków i publikacji:
1. Wydany przez IKEA e-book dla wegan: Dla planety - Vege guide
(ilustracja z fp IKEA)
2. Dla fanów kartonu i DIY - instrukcja, jak zrobić pufę z tektury: kratownica by Desing Di Nova
Info z fp:
Pomiędzy kształcącymi podróżami, spotkaniami z twórcami i kreatywnymi zleceniami, designdinova wciąż działa w temacie promocji trendu zero-waste w Polsce.
"KOSTKA" rozpoczyna serię podręczników, w których w przystępny sposób wyjaśniam, jak samodzielnie wykonać masę pożytecznych i estetycznych przedmiotów przy użyciu materiałów pochodzących z recyklingu. Polska wersja jest już dostępna do pobrania tutaj:
https://designdinova.files.wordpress.com/…/kartonowa_kratow…
E-book w formacie .pdf jest dostępny na bazie licencji Creative Commons -- można go więc swobodnie powielać i udostępniać, z uznaniem autorstwa i wyłącznie w celach niekomercyjnych.
Pobierajcie, Dzielcie się, Twórzcie!
3. No, i cała masa publikacji z Radzionkowa - o drzewach i krzewach, roślinach leczniczych, zwierzętach, porach roku. Zeszyty edukacyjne ze Śląskiego Ogrodu Botanicznego - bierzcie i korzystajcie z tego wszyscy :-)
Polecam też zajrzeć na podstronę mojego bloga z linkami do wszelakich ekopublikacji - jestem pewna, że coś dla siebie wybierzecie. Możecie też podsyłać wasze znaleziska!
15 sie 2017
Wypisy i ilustracye z historyi naturalney
Uwielbiam internet! Wystarczy kilka kliknięć i można zapisać się na bezpłatny kurs rysunku przyrodniczego Drawing Nature, Science and Culture: Natural History Illustration 101 (zapisałam się, a jakże).
O co chodzi z historią naturalną? Kopiuję wyjaśnienie ze strony HistoriaNaturalis.pl
(must visit!):
Rysowanie z natury to niełatwa sprawa (utknęłam przy muszelce) i żeby osiągnąć poziom mistrzowski nie wystarczy miesięczny kurs w internetach. Oczywiście w pewnym momencie człowiek zadaje sobie pytanie - po co się szkolić w sztuce kopiowania natury w czasach aparatów fotorgaficznych, kamer i dronów, które zarejestrują wszystko i wszędzie?
No cóż, a jeśli nastąpi blackout i zabraknie internetów? Wtedy realistyczne rysunki wrócą do łask (na równi z umiejętnościami bushcraftu, survivalu i kooperacji). Ma też ilustracja naturalna inne zalety - uczy obserwacji, dostrzegania szczegółów, proporcji, perspektywy. Prawie jak medytacja. Poza tym inwestycja w szkicownik, kilka ołówków, cyrkiel, lupę i linijkę nie nadwyręży budżetu tak jak digitalne elektrogadżety.
Pierwsze zadanie domowe z kursu to, oprócz skompletowania przyborów rysunkowych, wyszukiwanie lokalnego ilustratora/ilustratorki historii naturalnej, znalezienie linku do jego/jej strony i podzielenie się z pozostałymi słuchaczami kursu.
Podeszłam do sprawy metodycznie, czyli wpisałam w Google: polska ilustracja przyrodnicza. No, i co? Dostałam linka do pracy Jakuba Jakubowskiego pt. Dawna polska ilustrowana książka przyrodnicza (XVII–XIX wiek). Z naukowego wywodu można wyłuskać, że w tym czasie pojawiło się sporo publikacji dotyczących historii naturalnej o smakowitych tytułach typu Historya naturalna krótko zebrana dla młodocianego wieku (Warszawa 1869). Było kilku znaczących polskich wydawców i ilustratorów (czasem w jednej osobie). Ich prace graficzne powielano dzięki miedziorytom (linoryt pojawił się później). I to musiało wystarczyć ówczesnym ludziom żądnym wiedzy o historii naturalnej i przyrodzie.
Więcej smaczków: Między autorem a drukarzem. Dobór ilustracji w Historia naturalis Jana Jonstona
Przyrodnicza książka ilustrowana
Jeśli chodzi o dawne wieki, to nie natknęłam się na żadną ilustratorkę, choć ponoć kobiety często pomagały w tej kwestii. przyrodnicy tworzyli wokół siebie artystyczny krąg, do którego niejednokrotnie należały związane z nimi kobiety *(na przykład córki J.T. Kleina) lub obdarzeni zaufaniem ilustratorzy, z którymi współpracowano zwykle na przestrzeni wielu lat (choćby A. Stech w przypadku J. Breynego; J.F. Mylius i P. Böse w przypadku J.T. Kleina).
* Było to zjawisko rozpowszechnione w całej Europie epoki oświecenia, aż po wiek XIX. O roli kobiet ilustratorek w rozwoju botaniki epoki wiktoriańskiej por. J. Endersby, Seeing, [w:] Imperial Nature: Joseph Hooker and the Practices of Victorian Science, Chicago-London 2008, s. 120–121.
Natomiast po linkach do kłębka natrafilam na wzmiankę, że w 2009 roku polska briolożka doc. dr hab. Halina Bednarek-Ochyra z Instytutu Botaniki PAN im. Władysława Szafera w Krakowie otrzymała nagrodę im. Jill Smythies przyzwaną przez angielskie Towarzystwo Linneuszowski za najlepszą ilustrację botaniczną (via Nauka w Polsce).
Popularnym ilustratorem jest Robert J. Dzwonkowski - nie ma chyba własnej strony, ale jego rysunki znajdziecie w wielu książkach (m.in. Młody obserwowator przyrody, Znajdź nas! Woda, łąka, las., 1001 faktów o roślinach, Poznajemy owady. Przyroda polska. Przewodnik).
Warto przy okazji wspomnieć o dwóch książkach czerpiących z tej tradycji, które zostały pięknie wydane w Polsce przez Wydawnictwo Dwie Siostry.
Animalium. Muzeum zwierząt i Botanicum. Muzeum roślin
Przyciąga także oko zakamarkowa seria "ilustrowany inwentarz", póki co w trzech częściach - drzew, zwierząt i ptaków
Obie serie ilustrowane przez kobiety :-)
Gdzie jeszcze szukać starych rycin?
Np. tu: Botanical.illustrated
lub tu: www.laminerva.pl
Lub wskazówek, jak rysować przyrodę: Natural History Illustration 101
O co chodzi z historią naturalną? Kopiuję wyjaśnienie ze strony HistoriaNaturalis.pl
(must visit!):
'Pod takim tytułem znane było dzieło życia Gaiusa Pliniusa Secundusa
(23 r n.e. – 79 r. n.e.), rzymskiego pisarza i historyka (zwanego Pliniuszem Starszym), będące pierwowzorem systematycznej encyklopedii. Pliniuszowa Naturalis Historia zawierała kompletny wykład ówczesnego stanu wiedzy z takich dziedzin jak kosmologia, botanika, zoologia, farmakologia, mineralogia i metalurgia. Dzieło składało się z XXXVII ksiąg, zawierających w sumie 2493 paragrafów. Źródła, z których korzystał Pliniusz, obejmowały teksty blisko 500 autorów. Praca Pliniusza stała się punktem odniesienia dla kolejnych pokoleń przyrodników piszących własne „historie naturalne” i przez ponad półtora tysiąca lat funkcjonowała jako źródło pewnej wiedzy o świecie przyrody – np. pierwszy wybitny polski zoolog, Jan Jonston z Szamotuł (Jonstonus) w dziele nie przez przypadek zatytułowanym Historia Naturalis (Frankfurt, Amsterdam 1650-1653) - podobnie jak inni przyrodnicy tamtego okresu - twierdził, że zamierza jedynie przedstawić całość świata zwierzęcego w oparciu o najznakomitszych uczonych starożytności – Arystotelesa i Pliniusza. Tytułowanie prac przyrodniczych „historiami naturalnymi” było popularne aż do drugiej połowy XIX wieku."
Dotychczas ilustracja przyrodnicza kojarzyła mi się wyłącznie z tablicami edukacyjnymi w sali biologii lub na ścieżkach dydaktycznych oraz z fanpage'ami Stare obrazki ze zwierzętami (koniecznie!) i Stare obrazki z roślinami.(23 r n.e. – 79 r. n.e.), rzymskiego pisarza i historyka (zwanego Pliniuszem Starszym), będące pierwowzorem systematycznej encyklopedii. Pliniuszowa Naturalis Historia zawierała kompletny wykład ówczesnego stanu wiedzy z takich dziedzin jak kosmologia, botanika, zoologia, farmakologia, mineralogia i metalurgia. Dzieło składało się z XXXVII ksiąg, zawierających w sumie 2493 paragrafów. Źródła, z których korzystał Pliniusz, obejmowały teksty blisko 500 autorów. Praca Pliniusza stała się punktem odniesienia dla kolejnych pokoleń przyrodników piszących własne „historie naturalne” i przez ponad półtora tysiąca lat funkcjonowała jako źródło pewnej wiedzy o świecie przyrody – np. pierwszy wybitny polski zoolog, Jan Jonston z Szamotuł (Jonstonus) w dziele nie przez przypadek zatytułowanym Historia Naturalis (Frankfurt, Amsterdam 1650-1653) - podobnie jak inni przyrodnicy tamtego okresu - twierdził, że zamierza jedynie przedstawić całość świata zwierzęcego w oparciu o najznakomitszych uczonych starożytności – Arystotelesa i Pliniusza. Tytułowanie prac przyrodniczych „historiami naturalnymi” było popularne aż do drugiej połowy XIX wieku."
Rysowanie z natury to niełatwa sprawa (utknęłam przy muszelce) i żeby osiągnąć poziom mistrzowski nie wystarczy miesięczny kurs w internetach. Oczywiście w pewnym momencie człowiek zadaje sobie pytanie - po co się szkolić w sztuce kopiowania natury w czasach aparatów fotorgaficznych, kamer i dronów, które zarejestrują wszystko i wszędzie?
No cóż, a jeśli nastąpi blackout i zabraknie internetów? Wtedy realistyczne rysunki wrócą do łask (na równi z umiejętnościami bushcraftu, survivalu i kooperacji). Ma też ilustracja naturalna inne zalety - uczy obserwacji, dostrzegania szczegółów, proporcji, perspektywy. Prawie jak medytacja. Poza tym inwestycja w szkicownik, kilka ołówków, cyrkiel, lupę i linijkę nie nadwyręży budżetu tak jak digitalne elektrogadżety.
Pierwsze zadanie domowe z kursu to, oprócz skompletowania przyborów rysunkowych, wyszukiwanie lokalnego ilustratora/ilustratorki historii naturalnej, znalezienie linku do jego/jej strony i podzielenie się z pozostałymi słuchaczami kursu.
Podeszłam do sprawy metodycznie, czyli wpisałam w Google: polska ilustracja przyrodnicza. No, i co? Dostałam linka do pracy Jakuba Jakubowskiego pt. Dawna polska ilustrowana książka przyrodnicza (XVII–XIX wiek). Z naukowego wywodu można wyłuskać, że w tym czasie pojawiło się sporo publikacji dotyczących historii naturalnej o smakowitych tytułach typu Historya naturalna krótko zebrana dla młodocianego wieku (Warszawa 1869). Było kilku znaczących polskich wydawców i ilustratorów (czasem w jednej osobie). Ich prace graficzne powielano dzięki miedziorytom (linoryt pojawił się później). I to musiało wystarczyć ówczesnym ludziom żądnym wiedzy o historii naturalnej i przyrodzie.
Więcej smaczków: Między autorem a drukarzem. Dobór ilustracji w Historia naturalis Jana Jonstona
Przyrodnicza książka ilustrowana
Jeśli chodzi o dawne wieki, to nie natknęłam się na żadną ilustratorkę, choć ponoć kobiety często pomagały w tej kwestii. przyrodnicy tworzyli wokół siebie artystyczny krąg, do którego niejednokrotnie należały związane z nimi kobiety *(na przykład córki J.T. Kleina) lub obdarzeni zaufaniem ilustratorzy, z którymi współpracowano zwykle na przestrzeni wielu lat (choćby A. Stech w przypadku J. Breynego; J.F. Mylius i P. Böse w przypadku J.T. Kleina).
* Było to zjawisko rozpowszechnione w całej Europie epoki oświecenia, aż po wiek XIX. O roli kobiet ilustratorek w rozwoju botaniki epoki wiktoriańskiej por. J. Endersby, Seeing, [w:] Imperial Nature: Joseph Hooker and the Practices of Victorian Science, Chicago-London 2008, s. 120–121.
Natomiast po linkach do kłębka natrafilam na wzmiankę, że w 2009 roku polska briolożka doc. dr hab. Halina Bednarek-Ochyra z Instytutu Botaniki PAN im. Władysława Szafera w Krakowie otrzymała nagrodę im. Jill Smythies przyzwaną przez angielskie Towarzystwo Linneuszowski za najlepszą ilustrację botaniczną (via Nauka w Polsce).
Popularnym ilustratorem jest Robert J. Dzwonkowski - nie ma chyba własnej strony, ale jego rysunki znajdziecie w wielu książkach (m.in. Młody obserwowator przyrody, Znajdź nas! Woda, łąka, las., 1001 faktów o roślinach, Poznajemy owady. Przyroda polska. Przewodnik).
Warto przy okazji wspomnieć o dwóch książkach czerpiących z tej tradycji, które zostały pięknie wydane w Polsce przez Wydawnictwo Dwie Siostry.
Animalium. Muzeum zwierząt i Botanicum. Muzeum roślin
Przyciąga także oko zakamarkowa seria "ilustrowany inwentarz", póki co w trzech częściach - drzew, zwierząt i ptaków
Obie serie ilustrowane przez kobiety :-)
Gdzie jeszcze szukać starych rycin?
Np. tu: Botanical.illustrated
lub tu: www.laminerva.pl
Lub wskazówek, jak rysować przyrodę: Natural History Illustration 101
24 cze 2017
Film na niedzielę - "NaturePlay - Take Childhood Back" (Zielona szkoła - edukacja po duńsku)
Ten film polecam zwłaszcza rodzicom, jako uzupełnienie "Ostatniego dziecka lasu" i "Witaminy N". Zresztą Richard Louv jest w tym dokumencie często cytowany.
Rodzice cierpiący na kleszczofobię raczej będą się wzdrygać, oglądając ujęcia z leśnych przedszkoli, ale poza tym obejrzenie tego filmu nie grozi niczym więcej niż ochotą na wyjście do lasu :-)
Film z polskim lektorem można zobaczyć np. na efilmy.tv.
Moją uwagę przyciągnęła część poświęcona naturalnym i przygodowym placom zabaw - piękna sprawa. Przy okazji w ciemno polecam nowość książkową "Ścieżka bosych stóp". W ciemno, bo jeszcze nie czytałam, ale osoba autorki jest gwarancją, że to musi być dobre (tu: mój wywiad z Anną Komorowską na Ulicy Ekologicznej).
A skoro już o ścieżce bosych stóp, to łapcie krótką instrukcję - zarówno w wersji domowej jak i plenerowej (frajdap.blogspot.com).
A jeśli ktoś się wybiera do Czech/Austrii, to na pograniczu, w Valticach jest 5kilometrowa ścieżka bosych stóp z 11 przystankami. Ponoć w Niemczech takie bose szlaki to całkiem popularne atrakcje turstyczne, może i my kiedyś doczekamy :-)
W Czechach jest takich ścieżek już kilkadziesiąt + portal dla tych, którzy lubią chodzić boso: www.zijnaboso.cz. U sąsiadów działa też stowarzyszenie Bosa Turystyka, które działa m.in. na rzecz tworzenia bosych ścieżek (i doradza, jak na to zebrac fundusze). Piękna sprawa.
W Polsce natomiast działa Stowarzyszenie Warmińskich Chłopów Bosych, którzy w zeszłym roku ogranizowali 3-dniową imprezę Bosowisko (z tego roku wieści brak), zapraszają też do odwiedzenia Bosego Labiryntu (250m, otwartego cały rok, 12 godzin dziennie).
A dlaczego warto chodzić boso? Oprócz korzyści fizycznych i zdrowotnych, znalazłam też takie new age wyjaśnienie: Uziemiony znaczy zdrowy.
A zatem uziemiajmy się!
Rodzice cierpiący na kleszczofobię raczej będą się wzdrygać, oglądając ujęcia z leśnych przedszkoli, ale poza tym obejrzenie tego filmu nie grozi niczym więcej niż ochotą na wyjście do lasu :-)
Film z polskim lektorem można zobaczyć np. na efilmy.tv.
Moją uwagę przyciągnęła część poświęcona naturalnym i przygodowym placom zabaw - piękna sprawa. Przy okazji w ciemno polecam nowość książkową "Ścieżka bosych stóp". W ciemno, bo jeszcze nie czytałam, ale osoba autorki jest gwarancją, że to musi być dobre (tu: mój wywiad z Anną Komorowską na Ulicy Ekologicznej).
A skoro już o ścieżce bosych stóp, to łapcie krótką instrukcję - zarówno w wersji domowej jak i plenerowej (frajdap.blogspot.com).
A jeśli ktoś się wybiera do Czech/Austrii, to na pograniczu, w Valticach jest 5kilometrowa ścieżka bosych stóp z 11 przystankami. Ponoć w Niemczech takie bose szlaki to całkiem popularne atrakcje turstyczne, może i my kiedyś doczekamy :-)
W Czechach jest takich ścieżek już kilkadziesiąt + portal dla tych, którzy lubią chodzić boso: www.zijnaboso.cz. U sąsiadów działa też stowarzyszenie Bosa Turystyka, które działa m.in. na rzecz tworzenia bosych ścieżek (i doradza, jak na to zebrac fundusze). Piękna sprawa.
W Polsce natomiast działa Stowarzyszenie Warmińskich Chłopów Bosych, którzy w zeszłym roku ogranizowali 3-dniową imprezę Bosowisko (z tego roku wieści brak), zapraszają też do odwiedzenia Bosego Labiryntu (250m, otwartego cały rok, 12 godzin dziennie).
A dlaczego warto chodzić boso? Oprócz korzyści fizycznych i zdrowotnych, znalazłam też takie new age wyjaśnienie: Uziemiony znaczy zdrowy.
A zatem uziemiajmy się!
23 kwi 2017
Film na niedzielę - Królestwo
Były filmy na grypę, jest film na niedzielę. Właśnie wróciłam z bezpłatnego seansu filmu "Królestwo" w ramach akcji "Odpowiedzialni za ziemię". Jeśli szukacie pomysłu na familijne spędzenie czasu albo po prostu dobrego filmu przyrodniczego - voila.
"Królestwo zamyka słynny dokumentalno-przyrodniczy cykl Mikrokosmos (1996), Makrokosmos (2001) i Oceany (2009). Tym razem twórcy skoncentrowali się na zwierzętach lądowych, zabierając widza w cudowną podróż przez tysiące lat, aby oczami zwierząt na nowo odkryć dobrze nam znane europejskie terytoria i opowiedzieć historię natury, naszego kontynentu i człowieka od epoki lodowcowej do czasów współczesnych." Wiele z tych ujęć nakręcono w Puszczy Białowieskiej. Zdaje się, że Francuzi mają dar do przyrodniczo-edukacyjnych dokumentów, bo przecież Był sobie las, to także produkcja francuska.
Film jest dostępny w internetach, ale warto obejrzeć na dużym ekranie, tak tylko mówię :-)
"Królestwo zamyka słynny dokumentalno-przyrodniczy cykl Mikrokosmos (1996), Makrokosmos (2001) i Oceany (2009). Tym razem twórcy skoncentrowali się na zwierzętach lądowych, zabierając widza w cudowną podróż przez tysiące lat, aby oczami zwierząt na nowo odkryć dobrze nam znane europejskie terytoria i opowiedzieć historię natury, naszego kontynentu i człowieka od epoki lodowcowej do czasów współczesnych." Wiele z tych ujęć nakręcono w Puszczy Białowieskiej. Zdaje się, że Francuzi mają dar do przyrodniczo-edukacyjnych dokumentów, bo przecież Był sobie las, to także produkcja francuska.
Film jest dostępny w internetach, ale warto obejrzeć na dużym ekranie, tak tylko mówię :-)
12 lip 2016
Z głową w chmurach - zostań cloudspotterem lub Dyzio Marzycielem
Czytam sobie ostatnio "Witaminę N" i dlatego częściej niż zazwyczaj zwracam uwagę na zjawiska przyrodnicze, konkretnie chmury :-) Jest w obłokach coś magicznego i ulotnego, świetnie rozumiem ludzi, którzy poświęcają życie fotografowaniu chmur (i tu polecam fp Bogusia "Niebo nad Opolem") lub tylko ich kontemplacji (Cloud Appreciation Society). A w lataniu samolotem nie ma nic lepszego niż obserwowanie chmur, kiedy leci się nad nimi :-)
(fotki by Natalia, na trasie Dublin- Wrocław)
Co do "Witaminy N", to jest to praktyczny przewodnik dla rodziców/opiekunów pomagający rozwijać kontakt z przyrodą i zapobiegać deficytowi natury (zdiagnozowanemu przez Richard Louv'a we wcześniejszej książce "Ostatnie dziecko lasu"). Witamina N to pomysły, które można wykorzystać na dworze. Jeden z nich brzmi: "Stwórz listę fotek na fotograficzne podchody (...) Każdego dnia z tego samego miejsca róbcie zdjęcia nieba i stwórzcie kolaż."
Gapienie się w niebo może być dobrym punktem wyjścia do bardziej zaawansowanych obserwacji meteorologicznych.
Zacząć można od zrobienia identyfikatora chmur, czyli przyrządu ułatwiającego rozpoznawanie rodzajów obłoków.
Identyfikator można ściągnąć z netu (jest kilka wersji), ale można też zrobić samemu, przedłużając zabawę o fotografowanie chmur i ich rozpoznawanie. Podstawowe rodzaje znają pewnie wszyscy: kłębiaste, warstwowe i pierzaste. Ale czy wiecie, że istnieją także mammatusy, chmury falowe albo formacja występująca w Alpach i znana jako Wąż Maloja? O tym ostatnim dowiedziałam się z filmu Sils Anna w ramach niedawnej projekcji kina letniego w GSW :-)
Wąż Maloja wygląda tak:
Aby przejść na wyższy poziom chmurologii, można też skorzystać z aplikacji Cloud Spotter (jak już sprawię sobie smartfona, to na pewno zainstaluję).
A dla miłośników DIY - lampa-chmura (stąd):
(fotki by Natalia, na trasie Dublin- Wrocław)
Co do "Witaminy N", to jest to praktyczny przewodnik dla rodziców/opiekunów pomagający rozwijać kontakt z przyrodą i zapobiegać deficytowi natury (zdiagnozowanemu przez Richard Louv'a we wcześniejszej książce "Ostatnie dziecko lasu"). Witamina N to pomysły, które można wykorzystać na dworze. Jeden z nich brzmi: "Stwórz listę fotek na fotograficzne podchody (...) Każdego dnia z tego samego miejsca róbcie zdjęcia nieba i stwórzcie kolaż."
Gapienie się w niebo może być dobrym punktem wyjścia do bardziej zaawansowanych obserwacji meteorologicznych.
Zacząć można od zrobienia identyfikatora chmur, czyli przyrządu ułatwiającego rozpoznawanie rodzajów obłoków.
Identyfikator można ściągnąć z netu (jest kilka wersji), ale można też zrobić samemu, przedłużając zabawę o fotografowanie chmur i ich rozpoznawanie. Podstawowe rodzaje znają pewnie wszyscy: kłębiaste, warstwowe i pierzaste. Ale czy wiecie, że istnieją także mammatusy, chmury falowe albo formacja występująca w Alpach i znana jako Wąż Maloja? O tym ostatnim dowiedziałam się z filmu Sils Anna w ramach niedawnej projekcji kina letniego w GSW :-)
Wąż Maloja wygląda tak:
Aby przejść na wyższy poziom chmurologii, można też skorzystać z aplikacji Cloud Spotter (jak już sprawię sobie smartfona, to na pewno zainstaluję).
A dla miłośników DIY - lampa-chmura (stąd):
19 maj 2016
Człowiek uczy się przez całe życie, czyli warsztatów Moc
Ach, gdybym miała więcej pieniędzy, czasu i była bardziej mobilna... Zaraz bym pojechała na warsztaty łażenia po drzewach, które organizują Wystraszeni :-) Albo zapisała się na Kurs Pedagogiki Dzikiej Przyrody dla nauczycieli (żadna już ze mnie nauczycielka, ale temat mnie interesuje, bo po lesie - jeśli już chodze, to chodzę bezmyślnie). Nęcą mnie także kobiece warsztaty dla Dzikich Bab. Póki co jednak się nie wybieram, bo albo za daleko albo za drogo, ale może wy skorzystacie:
1. Wolna Szkoła Gospodarstwa Wiejskiego w Kosieczynie, u Kury z doktoratem. Dla wszystkich, którzy chcą posmakować życia na wsi, pogrzebać w ziemi, pozbierać zioła, pokosić, popielić itp. Najbliższy zjazd już za tydzień, czyli Boże Ciało i okolice (24-27.05). Można tez wpadać w dni powszednie, ale najpierw napiszcie do Marty: martasitak@gmail.com
2. Kurs wspinaczki dla drzewnej dla początkujących lub zaawansowanych. Z profesjonalistami! Gratuluję pomysłu :-)
3 dni, start 17 czerwca, koszt 600zł. Więcej informacji: mapaho.pl lub wystraszeni.pl
3. Dzikie Baby - organizują cykliczne warsztaty weekendowe, z łażeniem po lesie i spaniem w tipi (ach). Najbliższe startują 17 czerwca. Koszt 210zł. Info: fb
4. Wióry lecą, czyli warsztaty stolarki dla kobiet. Generalnie w stolicy, ale bywają wyjazdowe, a w czasie wakacji wióry lecą na Podlasiu (turnus tygodniowy 1150zł, weekend - 490, pojedynczy dzień 150zł)
5. Dzikie Studia, czyli edukacja leśna na Warmii - ruszyły zapisy na rok 2017-2018. To nie jest kurs surwiwalowy! Główne zagadnienia:
• Umiejętność życia i przetrwania w dzikiej przyrodzie,
• Rozpoznawanie naturalnych zagrożeń,
• Wiedza o ssakach, sztuka czytania tropów i śladów zwierzęcych,
• Rozpoznawanie i zastosowanie dzikich roślin,
• Podstawy orientacji w terenie,
• Świadomość bogactwa powiazań w przyrodzie,
• Mowa ptaków,
• Trening uważności i zmysłów,
• Prymitywne techniki przetrwania w dzikiej przyrodzie,
• Metodyka Naturmentoring
• Coyote Teaching
6 zjazdów, koszt 1700zł za całość.
A może i w waszych stronach dzieją się równie niesamowite rzeczy? Podzielcie się linkami, nadal szukam inspiracji na wakacje :-)
1. Wolna Szkoła Gospodarstwa Wiejskiego w Kosieczynie, u Kury z doktoratem. Dla wszystkich, którzy chcą posmakować życia na wsi, pogrzebać w ziemi, pozbierać zioła, pokosić, popielić itp. Najbliższy zjazd już za tydzień, czyli Boże Ciało i okolice (24-27.05). Można tez wpadać w dni powszednie, ale najpierw napiszcie do Marty: martasitak@gmail.com
2. Kurs wspinaczki dla drzewnej dla początkujących lub zaawansowanych. Z profesjonalistami! Gratuluję pomysłu :-)
3 dni, start 17 czerwca, koszt 600zł. Więcej informacji: mapaho.pl lub wystraszeni.pl
3. Dzikie Baby - organizują cykliczne warsztaty weekendowe, z łażeniem po lesie i spaniem w tipi (ach). Najbliższe startują 17 czerwca. Koszt 210zł. Info: fb
4. Wióry lecą, czyli warsztaty stolarki dla kobiet. Generalnie w stolicy, ale bywają wyjazdowe, a w czasie wakacji wióry lecą na Podlasiu (turnus tygodniowy 1150zł, weekend - 490, pojedynczy dzień 150zł)
5. Dzikie Studia, czyli edukacja leśna na Warmii - ruszyły zapisy na rok 2017-2018. To nie jest kurs surwiwalowy! Główne zagadnienia:
• Umiejętność życia i przetrwania w dzikiej przyrodzie,
• Rozpoznawanie naturalnych zagrożeń,
• Wiedza o ssakach, sztuka czytania tropów i śladów zwierzęcych,
• Rozpoznawanie i zastosowanie dzikich roślin,
• Podstawy orientacji w terenie,
• Świadomość bogactwa powiazań w przyrodzie,
• Mowa ptaków,
• Trening uważności i zmysłów,
• Prymitywne techniki przetrwania w dzikiej przyrodzie,
• Metodyka Naturmentoring
• Coyote Teaching
6 zjazdów, koszt 1700zł za całość.
A może i w waszych stronach dzieją się równie niesamowite rzeczy? Podzielcie się linkami, nadal szukam inspiracji na wakacje :-)
19 mar 2016
Godzina dla Ziemi, godzina dla wilków
W tym roku akcja Godzina dla Ziemi, (co do której mam dość mieszane uczucia) dedykowana jest kwestii wilków. Otóż w wyniku kolejnej "dobrej zmiany" grozi im odstrzał w ramach polowań. Tymczasem (via WWF) "Obecnie Polska jest jednym z niewielu krajów Unii Europejskiej, który
możemy nazwać wilczą ostoją. Pojawiają się jednak głosy ludzi, którzy
chcą zgodzić się na odstrzał wilków w Polsce. Wilki polują na duże
zwierzęta leśne i dokonują ich selekcji. Stają się konkurencją dla
niektórych myśliwych, którzy traktują lasy jak hodowlę zwierząt. Las nie
potrzebuje tej ingerencji, kiedy mieszkają w nim wilki." Więc dziś o 20.30 możemy zamanfestować 2w1: zgasić światło dla Ziemi i zawyć dla wilka.
Osobiście nie zrobię ani jednego, ani drugiego, bo jakoś niejasne jest dla mnie przesłanie tej akcji (mowa o "Dołącz do watahy"). Niby można podpisac petycję, sprzeciwiając się planom polowań na wilki. Ale tekstu tej petycji jakoś na stronie nie dostrzegłam. Wygląda to więc bardziej na akcję promocyjną WWFu w celu zgarnięcia ilości fanów do newslettera/potencjalnych darczyńców, niż na rzeczywiste działania na rzecz wilków.
Generalnie nie mam nic przeciwko działaniom marketingowym NGO-sów, ale tutaj mam za mało konkretów, a kolejnego newslettera w skrzynce mailowej nie potrzebuję...
Natomiast co do Godziny dla Ziemi, to chociaż zostala obśmiana jako bezsensowna, to WWF na zarzuty odpowiada tak:
"sama akcja to symboliczne gaszenie światła, zbędnego, w domu, oświetlenia zewnętrznego budynków, po to, żeby przypomnieć - zastanów się nad tym co robisz, żyj ekologicznie, przez cały rok, nie tylko przez godzinę. Nie gasną uliczne światła, nie wyłączamy sieci, nie zachęcamy do wyłączania z prądu pralek i lodówek, nie prosimy nawet o wyłączenie telewizorów czy komputerów. Nie! Gaszenie świata podczas Godziny dla Ziemi jest symboliczne. I nie zwalnia z troski o środowisko, wręcz przeciwnie – akcja WWF ma na celu przypomnienie, że nasze codzienne wybory mają wpływ na stan środowiska naturalnego."
Ale ponieważ to właśnie robię od kilku ładnych lat, więc już nie zamierzam dodatkowo świętować dzisiaj. Poza tym nie przemawia do mnie połączenie tych dwóch tematów - bo w jaki sposób symboliczne wyłączenie światła może realnie pomóc wilkom?
Natomiast osoby rzeczywiście zainteresowane sprawą ostatnich przypadków kłusownictwa wobec wilków, odsyłam na stronę Dzikiego Życia (i do ich newslettera również). Polecam także portal korytarze.pl, gdzie można zobaczyć między innymi taki filmik z monitoringu:
Inne filmiki z życia wilków dostępne są także na kanale Wigierskiego Parku Narodowego.
Osobiście nie zrobię ani jednego, ani drugiego, bo jakoś niejasne jest dla mnie przesłanie tej akcji (mowa o "Dołącz do watahy"). Niby można podpisac petycję, sprzeciwiając się planom polowań na wilki. Ale tekstu tej petycji jakoś na stronie nie dostrzegłam. Wygląda to więc bardziej na akcję promocyjną WWFu w celu zgarnięcia ilości fanów do newslettera/potencjalnych darczyńców, niż na rzeczywiste działania na rzecz wilków.
Generalnie nie mam nic przeciwko działaniom marketingowym NGO-sów, ale tutaj mam za mało konkretów, a kolejnego newslettera w skrzynce mailowej nie potrzebuję...
Natomiast co do Godziny dla Ziemi, to chociaż zostala obśmiana jako bezsensowna, to WWF na zarzuty odpowiada tak:
"sama akcja to symboliczne gaszenie światła, zbędnego, w domu, oświetlenia zewnętrznego budynków, po to, żeby przypomnieć - zastanów się nad tym co robisz, żyj ekologicznie, przez cały rok, nie tylko przez godzinę. Nie gasną uliczne światła, nie wyłączamy sieci, nie zachęcamy do wyłączania z prądu pralek i lodówek, nie prosimy nawet o wyłączenie telewizorów czy komputerów. Nie! Gaszenie świata podczas Godziny dla Ziemi jest symboliczne. I nie zwalnia z troski o środowisko, wręcz przeciwnie – akcja WWF ma na celu przypomnienie, że nasze codzienne wybory mają wpływ na stan środowiska naturalnego."
Ale ponieważ to właśnie robię od kilku ładnych lat, więc już nie zamierzam dodatkowo świętować dzisiaj. Poza tym nie przemawia do mnie połączenie tych dwóch tematów - bo w jaki sposób symboliczne wyłączenie światła może realnie pomóc wilkom?
Natomiast osoby rzeczywiście zainteresowane sprawą ostatnich przypadków kłusownictwa wobec wilków, odsyłam na stronę Dzikiego Życia (i do ich newslettera również). Polecam także portal korytarze.pl, gdzie można zobaczyć między innymi taki filmik z monitoringu:
Inne filmiki z życia wilków dostępne są także na kanale Wigierskiego Parku Narodowego.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)