Krzyczcie na mnie, stawiajcie jedynki i wręczajcie nagany! Na blogu ostatnio prawie nic się nie pojawia i nie jest to kwestia braku czasu czy braku natchnienia (choć z tym drugim od pewnego czasu mam znaczący problem). Dlatego należy mi się od Was porządna bura. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.
Dzisiejszy post jest o szyciu. Na początek chcę się pochwalić, że umiem już obsługiwać maszynę do szycia - zarówno stębnówkę, jak i owerlok. Od dawna miałam w planach opanowanie tej umiejętności, ale jakoś nie mogłam się do tego zabrać. Przyznam się, że bodajże w lutym zakupiłam z mamą owerlok i od tamtego czasu stał sobie nieużywany, a nawet nie przetestowany czy działa. Za to stębnówkę miałam w domu już od dawna. W sumie to niezła staruszka, bo maszyna ma minimum 25 lat i nadal działa bez zarzutu (moja mama stwierdziła, że maszyna była już w domu, gdy się urodziłam, a ja całkiem niedawno skończyłam 25 lat). W ubiegłym tygodniu nie miałam już wyjścia, bo trzeba było na szybko zwęzić bluzkę na owerloku. Mama nie bardzo sobie radziła z nowoczesną maszyną (przesiadła się z tej "25-cio latki"), więc do akcji wkroczyłam ja rzucając się od razu na głęboką wodę - ścieg 4-nitkowy. Po dwóch godzinach walki z naprężaniem nitek uświadomiłam sobie dwie rzeczy:
1. należy pamiętać o opuszczaniu stopki,
2. trzeba dokładnie wkładać nitkę pomiędzy talerzyki znajdujące się przy pokrętle do ustawiania naprężania.
Resztę robiłam dobrze. Głupie błędy - prawda? Sama się z siebie śmiałam.
Dalej poszło już łatwiej (bluzkę oczywiście udało się zwęzić):
ścieg 3-nitkowy - łatwizna, opanowany!
25-cio letnia stębnówka - opanowana!
Przede mną jeszcze ścieg rolujący na owerloku, ale tą sztukę zostawiam sobie na później.
Posiadając nowe umiejętności w międzyczasie zabrałam się za szycie spodni. Tak to wygląda przy pracy na owerloku:
| Niestety zdjęcie kiepskiej jakości, ciemne, bo tymczasowo maszynę ustawiłam na stole w jadalni i jak widać z tyłu jest okno. |
| A tutaj nasz zabytek. Jest strasznie ciężka i trudno ją gdziekolwiek przenieść, więc do zdjęcia zapozowała w domowej graciarni. |
Już niewiele mi brakuje do skończenia spodni. Muszę tylko wszyć zamek oraz podwinąć nogawki i moje ukochane spodnie typu palazzo będą gotowe.
Mam nadzieję, że lubicie takie "warsztatowe posty", bo po prostu musiałam się pochwalić tym, że zaczynam moją szyciową przygodę.