A przynajmniej tak twierdzi napis na opakowaniu ;P
Lakier kupiła mi moja blogowa Sis - Chilli :*
I choć marzyłam o nim, moje pierwsze spotkanie zniechęciło do niego i na długo odsunęłam go w kąt.
Dziś jednak przybywam z krótką recenzją :)
Srebrny holoś. Cóż więcej można rzec? A no na przykład, że bardzo wymagający i kapryśny. Podobno potrzeba pod niego wodnej bazy. Ja takowej nie mam więc nie wiem, jak się na niej zachowuje. Wiem natomiast, że na zwykłej odżywce to istny koszmar.
Dziś nałożyłam go prosto na płytkę paznokcia (tzw. "gołą") i nie miałam żadnych problemów.
Pędzelek wygodny, dobrze się nim operuje przy skórkach. Emalia ładnie rozprowadza się po paznokciu.
Dla pewności wolałam ograniczyć się do minimum jeśli chodzi o mazianie po paznokciu i każdy pokrywałam lakierem w trzech ruchach. Dzięki temu zauważyłam jedynie maleńkie prześwity przy pierwszej warstwie. Druga natomiast wszystko wyrównała. Żadnych bąbelków.
Lakier bez topu schnął w przyzwoitym czasie. Mam jednak wrażenie, że pierwsza warstwa dawała silniejszy holo efekt. Druga jakby ją przyćmiła. Ale może tylko mi się tak wydaje?
Aparat totalnie zeżarł błysk holo. Jestem bardzo rozczarowana bo w ogóle nie widać błysku, który cieszył mnie na żywo! Do tego dziś jest pochmurno i nieprzyjemnie i nici ze zdjęć w świetle słonecznym. Ja to mam pecha :(
Użyłam:
2 warstwy Gosh nr549 "holographic hero"
Pamięta ktoś go jeszcze?
Ostatnio widziałam go u siebie w nowo otwartym Hebe (gdzie jeszcze nie kupiłam ani jednego lakieru).
Mnie się bardzo spodobał :D
Buziaki!