Pokazywanie postów oznaczonych etykietą winogrona. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą winogrona. Pokaż wszystkie posty

7 października 2009

Dzień taki ładny

Papryczki ozdobne
Pelargonie na ganku

Dunia


Szkaradziej

Dzień rozpoczął się niezbyt przyjemnie. O wpół do dziewiątej, kiedy zwierzaki już dawno były na dworze, z piwnicy jakieś wrzaski zaczęły dochodzić. Serce momentalnie skoczyło mi do gardła. - Co się znów dzieje? - myślałam. Gubiąc nogi po schodach popędziłam na dól, szarpnęłam drzwi do piwnicy, a stamtąd, jak z procy, Felusia wyskoczyła.

Po Felę dwa razy w nocy schodziłam, bo zimno było i przez parę godzin padało, więc szkoda mi było, aby mokła na dworze. Tym bardziej, że wszyscy pozostali z kociej ferajny zameldowali się wieczorem w domu. Ale Felki ani śladu. Jasne, skoro w piwnicy siedziała!
Ale jak to możliwe, jeśli kocica do piwnicy nigdy nie chodzi? Doszliśmy do wniosku, że musiała wejść przez jedno z piwnicznych okienek, które mój mąż w ciągu dnia otworzył, a potem, wieczorem zamknął, nie wiedząc, że kotka w jakimś kącie siedzi.
- Za dużo tych kotów jest, nic dziwnego, że wszystkich dopilnować nie sposób - stwierdził mąż filozoficznie, gdy już szykowałam się do nie za krótkiej tyrady na tematy związane z brakiem odpowiedzialności, wyobraźni, etc.
- Biedna Bela (ksywka Feli), ale musiała zmarznąć, ale się wybrudzić - użalałam się nad kotem, nie chcąc pamiętać o tym, ile to razy tego roku "biedna Belunia" nocami po dworze się szwendała, nie wiedzieć gdzie, z kim i po co.

A na dworze cieplutko, 21 stopni, choć niebo lekko zachmurzone się robi, więc pewnie znowu padać będzie. Pelargonie, papryczki i agawa na ganku w całej krasie jeszcze stoją, brzozy wciąż zielone,no może takie żółtozielone, i tylko na południowej ścianie dzikie wino powoli zaczyna się przebarwiać.

Ławeczkę Rudolf ze Szkaradziejem okupują, więc nie ma co na trzeciego, z komputerem w dodatku, się pchać. A niech sobie siedzą starzyki, niech drzemią.


Wczoraj jeszcze wisielczy miałam nastrój, po części pewnie tym zimnem i deszczem spowodowany, i czarne myśli w głowie.
A dziś proszę; słupek rtęci w górę, kilka promyków słoneczka, i człowiek już, jak ten kot, miejsca zacisznego sobie szuka, oczy przymyka, minę błogą robi, i absolutnie nie przejmuje się tymi okrzykami, dobiegającymi od strony drabiny opartej o daszek komórki: - Popatrz, popatrz, znów te wstrętne ptaszyska wszystkie winogrona mi zeżarły!