Pokazywanie postów oznaczonych etykietą drutami robione. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą drutami robione. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 21 września 2023

Sukienki i kamizelka dla Tosi


 W ostatnim czasie ogarnął mnie szał szyciowy i drutowy, mogę tak to określić, bo dawno, bardzo dawno nie szyłam ciuchów i nie robiłam na drutach. Wiecie, w tamtym stuleciu umiejętność szycia i robienia na drutach ratowało życie, zwłaszcza jak się miało małe dzieci, a w sklepach zdobywało się z wielkim trudem dla mich ubranka . Potem się nie opłacało, potem nie miałam czasu i tak minęły lata.

Myślę, że teraz to nie mus mnie popchnął w tym kierunku, ale chęć zmiany w robótkach, chęć stworzenia czegoś swoimi rękoma. Ale całym motorem, który wzbudził moją wenę była moja córcia, która zaczęła szyć sobie ciuszki i przyszła do mnie abym podpowiedziała jej jak uszyć kołnierz w marynarce. O ja cię, myślę sobie, jestem z niej dumna.

 I w tym momencie mnie olśniło, przecież u mnie leży w szufladzie moja nieskończona sukienka,szyłam ją jeszcze w Przemyślu, może by ją ukończyć ? Przeleżała sobie chyba z dziewięć lat, czy ja się jeszcze w nią zmieszczę? Ha, zmieściłam się, a jakże, - patrzę, a ja mam tylko przyszyć rękawy i podłożyć i zrobiłam to. Wiecie tak to jest jak człowiek coś odłoży,  trudno do tego wrócić, a może to tylko ja tak mam?

Zaraz po tym odwiedziła mnie Ula i przywiozła z Australii kupony bawełny w tym kupon dla Tosi. Wpadłam jak śliwka w kompot, koniecznie chciałam uszyć sukienkę dla mojej wnusi. Bałam się trochę pociąć tak piękny materiał, więc wyciągnęłam z przydasiów materiał w kwiaty, znalazłam wykrój w niezawodnej Burdzie i uszyłam prototyp ( zdjęcie powyżej).

 
To natomiast jest sukienka z bawełny od Uli i moja modelka.Sukienka luźna niekrępująca ruchów, duże kieszenie, rękawek 3/4 wg modelu z Burdy poniżej.
 


Kupon bawełny przedstawiający małe ludziki mieszkające na eukaliptusie z australijskiej bajki na różowym tle. 
 
Do sukienek dorobiłam różową kamizelkę, zapinaną na trzy guziczki. Nie wiedziałam, że będę miała znowu wielką przyjemność w przerabianiu oczek, aż mnie ręce swędzą by popełnić jakiś sweter? 
 
 
Dodam tylko, że uszyłam sobie jeszcze spodnie i bluzkę, a w kolejce czeka śliwkowa sukienka.Tylko muszę się zdobyć na sesję aby się pochwalić.
 
Pozdrawiam cieplutko 
Jasmin

środa, 7 listopada 2012

Przemyślenia jesienne przy robótce


 Przemyślenia jesienne przy robótce, która nie chce się szybko zrobić; 

Wstaję rano, a właściwie ściągam swoje zwłoki z łóżka, doprowadzam je do porządku, czeka mnie ciężki dzień, więc proszę Pana Boga o to by dał mi go jakoś przeżyć i Pan Bóg w swojej dobroci spełnia moje życzenie . Wieczorem cieszę się ,że zaraz dotrę do domku , złożę swą zmęczoną głowę na swojej podusi i odlecę w sen. Rano scenariusz się powtarza i znowu się cieszę że przeżyłam szybko trudny dzień i nagle konsternacja..........a właściwie czemu ty durna babo się tak cieszysz? czy czasami nie powinnaś poprosić Pana Boga o jak najdłuższy dzień, aby trwał i trwał? Ciągle na coś czekamy z niecierpliwością, a to na kolejne Święta , a to na urlop, a to żeby dzieci szybko urosły, szybko i szybko przetrwać. Nagle się oglądamy za siebie a tu tyle Świąt za nami, dzieci szybko urosły i pustka, i tak życie szybko przeżyliśmy że nie zdążyliśmy naprawdę żyć. 


Miękka wełna , przyjemna w dotyku, pozwala uwalniać myśli ,które płyną swoimi torami. Ciepła herbata , aromatyczna, pachnąca owocami lata koi duszę. Bardzo ulotne chwile, powolne, bardzo powolne i za krótkie. 

I tak to się u mnie kończą przemyślenia i robótki wszelakie , zmęczenie jesienne wzięło górę , na razie nie radzę sobie z nim. Więc dobranoc wszystkim , może się w końcu ocknę to będzie więcej wpisów.

piątek, 31 grudnia 2010

Odkurzone druty



Zagoniona, zapracowana ale szczęśliwa postanowiłam czas świąteczny poleniuchować. Posprzątane, nagotowane , napieczone, wolne w pracy aż siedem dni z przerwą na nocny dyżur w Boże Narodzenie, żyć nie umierać. Pomyślałam - ponacieram się Sudokremem ( dla niewtajemniczonych to cudkrem od odleżyn) co by mi się odleżyny nie zrobiły od leżakowania przed telewizorem, Renigast pod ręką w razie odczuwania zgagi po obżarstwie ciasteczkami, nic nie będę robiła. W końcu znajdę czas na lenistwo, raz w roku mi się należy.I broń Boże igły do haftu w zasięgu wzroku. Koniec z nałogiem. Postanowienie wdrożyłam w życie, udało się.
Trzy dni wytrzymałam a jakże, tyle tylko że po trzech dniach miałam wszystkie objawy odstawienia nałogu; pocenie się, drażliwość, gonitwa myśli, ręce moje własne zaczęły mi przeszkadzać itc.Wróciłam pokonana do swoich robótek, zasiadłam w poniedziałek do maszyny do szycia , ponaprawiałam spodnie starszemu dziecku i zapakowałam go w drogę. W oczy rzuciła mi się czapka mojego młodszego dziecięcia , jakaś taka zmechacona mi się wydała, więc posłałam owe dziecię po włóczkę do sklepu. Odkurzyłam moje druty które światło dzienne widzą co kilka lat właśnie z okazji odnawiania garderoby zimowej mojej córci. Zamachałam drutami, etam, tego się nie zapomina jak jazdy na rowerze, choć jeżeli chodzi o rower to nie byłabym tego taka pewna, od dawna nie jeżdżę. Zanim powróciłam do pracy czapka była gotowa.
Czapka zwana przeze mnie "tutką", prosta do wykonania, ścieg ryżowy , prostokąt i ściągnięta na koniec zebranymi oczkami, zszycie i gotowa.
Ale igły do haftu w ręku nie miałam, dotrzymałam słowa. A że co innego w zamian mi się samo wcisło do ręki, hmm.......zakręceni ludzie tak już mają. Nie mówiąc ile pomysłów urodziło się w mojej głowie podczas plątania nitek. I wiecie co? nawet miałam ciepłe uczucia do drucików, czyżby budziła się na nowo stara miłość?