Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Beret. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Beret. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 1 listopada 2010

Obiecanki i ... spełnianki, czyli melanżyk

No to jam ci już dzisiaj opstrykana, fotografowi mojemu serdecznie dziękuję (choć tu nie zagląda:), pyszczycho wycałowałam i kawkę na to konto pyszną wypiliśmy wespół wzespół. Fotograf mój-ci-on dobry jest i maszynę ma dobrą, a na samiuśkim dole umieściłam link do różnistych jego fotografii. A ładnie pstryka, lubię oglądać jego zdjęcia:) I jeszcze szkolenie w gimpie mi maluśkie zrobił, obróbka zdjęć (zmniejszanie rozdzielczości, reszty nie ruszałam, ma być czysta prawda:) zatem poszła migiem.

Koniec gadania, gadanie będzie na czacie, wstawiam zdjęcia:

Poncho:


Beretka:


Mitenki:


I kilka ujęć całego kompletu - takie:

I takie:


   I jeszcze takie:



To teraz dziewiarskie szczegóły:
  1. Projekt poncza oparty na tym samym modelu, co wielbłąd, beretka z głowy, mitenki takoż, najprostsze z możliwych.
  2. Włóczka - rozetti landscapes, dostępna tutaj, wełna 100%, 100 gram 200 metrów. Nitka skręcona, ile-ply nie wiem, nie napisali:) Wełna z gatunku bardziej zgrzebnych, dobrej jakości, lekko podgryzająca, bez włoska, gładka. Na gołe ciało nie polecam, na swetry, rękawiczki i inne różności jak najbardziej.
  3. Druty - 4 mm, Knitt-pro.
  4. Ilość włóczki - na wszystko razem około 7 motków. Tym razem dziergałam nitką pojedynczą:)
  5. Efekt - ciepła dzianina, bardzo dobrze się nosi.
  6. Uwagi i ostrzeżenia - właściwie brak. Prać oczywiście ręcznie, wydeptać w ręczniku, suszyć rozłożone. Jak będzie za duży wyrób można go świadomie zmniejszyć filcując - ja tak zrobiłam z beretką, nie zaszkodziło jej filcowanie zupełnie.
  7. Uwagi eksploatacyjne - nie mam żadnych negatywnych. To mój ulubiony zestaw pracowy (no bez beretki, umówmy się:), z mitenkami da się śmigać po klawiaturze, a ja u siebie w pracy zimno mam. Komplet nosi się fantastycznie, nie gniecie, nie sprawia żadnych kłopotów. No i grzeje - nie tak jak wielbłąd czy merynos, ale naprawdę grzeje. Mnie, zmarzluchowi należy wierzyć bezwzględnie i absolutnie:)
I to będzie na razie chyba koniec szaleństwa z postami, bo jutro już do pracy trza iść.
Chociaż... kto to wie! A może wpadłam w ciąg i dopiero się okaże, że nie mogę przestać?:)
Jak znam życie to ono mnie otrzeźwi. Ale ciąg dalszy nastąpi z pewnością - mam jeszcze parę zamierzchłych (nieco) wynalazków do pokazania i przystojnego Włocha na drutach. Się dzieje, proszę państwa, się dzieje!:)))