Witajcie w ten leniwy letni czas. Wróciłam z wakacji i jakoś jeszcze nie zabrałam się za haftowanie.
Na waszych blogach też widzę zastój, więc do blogowego życia mi się nie śpieszy. Dlatego przygotowałam teraz post z podróży, ale oczywiście jak to u mnie, nie mam zamiaru was zamęczać widoczkami lub opisami w końcu nawet na lotnisku nie wiedzieli co to za czort ten Biszkek (stolica Kirgistanu).
Poza filcem trafiłam tym razem też na lokalne malarstwo. Obrazy były przeróżne, w tym takie, których pełno
na każdej szerokości geograficznej. Mnie jednak zainteresowały przede
wszystkie te, które mówiły o kulturze i tradycjach Kirgistanu, wskazując
na elementy koczowniczego trybu życia. Załapało się też parę takich,
które mi się po prostu spodobały lub zainteresowały.
Zdjęcia zrobiłam w alejce artystów w Biszkeku: