Obserwatorzy

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kwiaty. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kwiaty. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 24 lipca 2016

Dom to żywe miejsce

Pałac, dom, czy mieszkanko w bloku, gabaryty i miejsce nie są najistotniejsze. Ilość pokoi i metrów jest zdecydowanie drugorzędną sprawą, bo przede wszystkim liczy się ciepełko i poczucie bezpiecznego dachu nad głową.Niezależnie od nakładów finansowych wspomniane ciepełko zależy od ludzi, którzy te metry zamieszkują i wypełniają swoją własną, wewnętrzną energią.
Można wydać fortunę na markowe mebelki, dodatki z najwyższej półki i ustawić wszystko według zasad feng shui, czy też pod dyktando i wzór wnętrzarskich pism i projektantów. Nadal najważniejszym czynnikiem pozostaje człowiek i to jakich ludzi do siebie i tego domu przyciąga.


Mój własny dom, a właściwie małe mieszkanko w bloku, nigdy żurnalowe nie było.
Walcząc z rzeczywistością samotnej matki cieszyłam się tzw. darami losu.Meblościanka po cioci (dość mocno rozkolibana), tapczan w kolorze wściekłej pomarańczy, któremu sama zmieniałam tapicerkę na jakiś bardziej strawny odcień, czy też zestaw mebli kuchennych z wyprzedaży w Castoramie, bo nic sensownie ustawnego nie mogłam znaleźć do mojej małej kuchni/klitki, a sprzęt na zamówienie był poza zasięgiem finansowym. Wszystko składało się jednak na mój własny, przytulny kąt, do którego z radością wracałam.
Czasem w kwestii ogarnięcia tych moich paru metrów ograniczał mnie czas, a w zasadzie jego brak. Praca, bywało że po 12h na dobę, ciagła gonitwa za własnym ogonkiem, żeby związać koniec miesiąca z początkiem. Wystrój nie zajmował mojej głowy, jak to, żeby mieć gdzie zjeść, gdzie się wykąpać i gdzie położyć na parę godzin snu.
Teraz tym bardziej radość sprawia mi możliwość pracy w domu i poznawanie dogłębne jego kątów. Teraz widzę co i jak chciałabym zmienić, przerobić, przemeblować. Codziennie mogę poświęcić chwil parę na przemyślenia odnośnie kolorów i materiałów, jakimi chcę się otoczyć, gdzie ma stanąć fotel, gdzie położyć poduszki. Zaczynam bawić się w dom :)

Duża poduszka  w kratę: IKEA
Miętowa poduszka w biały wzór: PEPCO
Szara lniana podszuka z napisem: COTTONI


Aktualnie jestem na etapie bieli i pasteli. Nie toleruję też w domu poliestrów i innych sztuczności. Bawełna, len i wełna, to są moje tkaniny.

Słój i butla z barwonego szkła: znaleziska/starocie
Mocno barwne akcenty zaczęły mnie męczyć. Dowód na to, że dom zmienia się, żyje wraz z człowiekiem. Pozbywam się nadmiaru rzeczy, chętniej na swoich półkach widzę umiarkowany minimalizm, niż bogactwo kształtów i kolorów. Do zbliżającej się wielkimi krokami czterdziestki planuję uporządkować wszystko zgodnie z moim wewnętrznym głosem i duchową potrzebą spokoju i harmonii.
Stopniowo wrzucać tu będę rzeczy, z którymi chętnie się rozstanę. Może przydadzą się komuś z Was. 
Rzeczy dostępne będą o tu: KLIK
Mam też trochę tkanin, których z pewnością nie wykorzystam, a mogą przydać się np. do nauki szycia.Tkaniny znajdziecie o tutaj: KLIK



Wianek pleciony z naturalnego lnu: COTTONI


Specem od dekoracji wnętrz nie jestem i do tytułu dekoratora nawet nie zamierzam pretendować. Mam jednak ogromną radość z dopieszczania metra po metrze. Pracy czeka mnie jeszcze dużo. Mój I. dzielnie maluje meble zamieniając ciemną zieleń na biel, ja doszywam powoli poduchi, siedziska i sasłonki. Będzie pięknie, bo po naszemu. Bez przepychu i nadęcia. Ciepełko jest już od dawna, resztę się doszlifuje ;)

Na tym koniec zwiedzania naszych czterech kątów. Mam nadzieję, że choć troszkę Wam się podobało.

Ściskam mocno dziękując za Waszą obecność
Wasza A.

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Wiosna... czas coś zmienić


Robi się pięknie... Sporo gałązek ukwieconych, zieleń w najświeższym z odcieni przedziera się w tło z każdej strony. Dzisiaj może cudnie wiosennie nie jest, bo czymś paskudnym znów sypnęło z nieba i wieje tak, że łeb urywa...  Wczoraj jednak było pięknie, więc w magiczny zawilcowy zakątek wybrałyśmy się z dziecięciem moim. Kilka obrazków zachowamy na dni mniej pogodne, żeby oczy cieszyły, a parę chyba w ramki włożę i na półeczkę ustawię :)


Taki dywan to marzenie. Jestem typem antydywanowym i antyfirankowym i wolę deptać nagie, najlepiej skrzypiące podłogi i patrzeć przez okna daleko, bez zasłaniania ich poliestrowymi zwisami, ale taki dywanik mogłabym mieć pod stopami całorocznie.






Nauka fotografii idzie mi powoli, ale sprawia wielką frajdę. Czasu na malowanie obrazów brak, a takie łapanie kadrów jest trochę jak zastępstwo za tworzenie pędzlem na płótnie. Płócien krycie zostawiam więc takim artystom, jak moja mamcia, której prace wkrótce Wam zaprezentuję. Ja pozostaję wierna nitce z igłą i mojemu magicznemu szkiełku, przez które trochę tego mojego świata mogę Wam pokazać.
Najchętniej dzisiaj legła bym sobie na takie zielone dywany, ale pracy tyle, że kichnąć nie ma kiedy. Chwilami dół mnie dopada, bo ciągle z czymś nie wyrabiam czasowo, ale każdy dzień jest tak wypchany po brzegi, że rozdwajam się i roztrajam, żeby wszystko jakoś takoś ogarnąć. Na tyle kawałków podzielona padam wieczorem, żeby przez krótki sen mogły się znów posklejać w jedną całość. Czasem jednak rzucając krótkie spojrzenie w stronę lustra widzę, że z upływem lat ta składanka sklejanka przypominać zaczyna z lekka portrety Picassa :P  Dlatego też swoimi własnymi zdjęciami raczyć Was nie będę zbyt często. 
Dzisiaj zarządzam sobie dzień porządkowy, bo w tym ciągłym biegu sieję po całym domu szmatkami, wykrojami i całą resztą rekwizytów mojej codzienności.  Czas ogarnąć ten cyrk. Z wiosną więcej powietrza się chce. Więcej tlenu zaserwuję więc dzisiaj swojej domowej przestrzeni, szafom i szafeczkom. Mam nadzieję, że kontener pod domem zdoła ogarnąć temat ;) Żeby  proces twórczy mógł trwać w stanie niezakłóconym muszę się odgruzować troszeczkę. Chaos dookoła jest powodem chaosu w głowie, a wtedy ani myszy, ani miśki szyć się nie chcą takie, jak lubię. 




Żegnam się dzisiaj z Wami nowym misiem błękitkiem, podciągam rękawy i zabieram się za pracę.
Miłego tygodnia
Wasza A.

niedziela, 8 marca 2015

Ósmy cud świata

Podobno Międzynarodowy Dzień Kobiet przypada właśnie 8 marca, bo kobiety to ósmy cud świata... Tego się trzymajmy dziewczyny ;)
Wszystkiego najlepszego Wam życzę!!!
Codziennie biegamy jak w ukropie, dzieci, praca, dom... dzisiaj leżymy i pachniemy :)
Codziennie jesteśmy superbohaterkami swojego małego świata, dzisiaj przypominamy sobie jak być zwiewną, eteryczną, łagodną i subtelną niewiastą. To dla nas kiedyś pisano poezję, świewano serenady pod balkonami, to za mami wzdychano i walczono o nasze dobre imię.Chętnie wróciłabym do tych czasów, kiedy kobieta była kobietą, a nie walecznym wampem w porywach do wampirzyska...


Dostałam piękny bukiet goździków ( bo lubię), w zestawie z rajstopkami mam więc klasyczne święto polskich kobiet :)


Idę wystawiać łapki do głaskania i całowania... dzisiaj się należy jak nie wiem co ;)

Miłej niedzieli Kochani!
Wasza A.