Obserwatorzy

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pszczółki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pszczółki. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 13 czerwca 2013

Pluć pestkami siedząc na gałęzi...

Stary dom, pruskie mury i piaskowiec.
Niezbyt duży, ale ze stodołą i małym sadem.
Przed domem ławka.
Żadne cudo, parę desek pachnących słońcem i deszczem.
Za domem trochę drzew, jabłonki i grusza.
Pod gruszą stół.
Drewniany stół na toczonych nogach.
Blat ma duży, żeby pomieścić paru zacnych gości.
Na stole puchata, pachnąca drożdżówka,
do której osy lecą jak zaklęte... wiedzą co dobre;)
Pranie suszy się na sznurkach rozciągniętych między drzewami
Pościel dosycha kołysząc się lekko. Będzie nas usypiać tym wiatrem.
Z rosnącej parę metrów dalej czereśni zwisają dwie nogi... bose nogi.
Patrząc za dyndającymi beztrosko nogami, spomiędzy gałęzi wyłania się... Ania.
Ania, czyli ja, zwana też Anką, Andzią a przez pana I.- jego Anulką :)
W dłoniach książka, ale nie byle jaka książka...
"Dzieci z Bullerbyn" :)
I co z tego, że wiosen już 35 zaliczyłam?
Ktoś ma z tym jakiś problem?!
Mój sad i moje decyzje.
"Dzieci z Bullerbyn" uwielbiam i nikomu nic do tego.
Nareszcie mam czas na czytanie.
Siedzę więc na tej gałęzi połykając strona po stronie.
Połykam też czereśnie, bo drzewo tego roku wyjątkowo obrodziło
i czerwone kuleczki kuszą z każdej strony.
Połykam i beztrosko pluję pestkami prosto z drzewa na zielony dywan.
Nie wypada?
No i co?
Jestem szczęśliwa.
Dyndam więc nogami (słowo dyndam jakoś właśnie wyjątkowo przypadlo mi do gustu;),
pluję na boki i pozwalam sobie cieszyć się, że żyję.
Tutaj oddycha się głębiej, tu wszystko ma smak i zapach.
Tu uśmiecham się do życia całym garniturem zębów.
Mój kawałek świata.
Prosty, daleki od luksusu i przepychu.
Dany na chwilę od losu, bo życie pędzi jak wariat.
Nie obchodzi mnie, czy komuś się taka podobam,
bosa, z drzewa dyndająca i bezczelnie szczęśliwa,
Nie ważne czy jestem wyczesana zgodnie z aktualnymi trendami,
czy bluzka z dołem gra, czy gryzą się kolorem.
Tu nie ważne czy ktoś mnie taką  lubi, czy nie.
Ważne, że przy tym stole usiądę razem z tymi, którzy mnie kochają
i którzy dla mnie są wszystkim.
Napchamy policzki drożdżówą i popijemy kompotem z rabarbaru.
I siedzieć będziemy do późnej nocy rozmawiając o tym i owym.
A później wtulę głowę w poduszkę i to ramie, które mnie wspiera
i uśniemy spokojni o jutro...


Ktoś mi dzisiaj powiedział, żebym częsciej mówiła o swoich marzeniach.
Może faktycznie wypowiadanie ich na głos sprawi, że spełnią się szybciej ;)

W poszukiwaniu naszego kawałka świata jedziemy w najbliższą niedzielę:)
Trzymajcie kciuki :)

Dam znać oczywiście jeśli coś znajdziemy.
Ciężar betonu otaczającego nas w Legnicy ze wszech stron, przygniata co raz bardziej.
Lubię to miasto, ale nie chcę poświęcić mu życia.


Niektórzy marzą o karierze, dalekich podróżach, majątku...
Moje marzenia są proste, zawsze były.
Rodzina, mąż-przyjaciel, dzieci, dom, niebieskie niebo nad głową.
Życie jest zbyt fajne, żeby spędzić je na gonitwie za czymść więcej.
Tęskniąc za dalekimi podróżami można przegapić to, co ma się pod samym nosem.


Życie w mieście uwiera mnie w duszę.
Za dużo czasu spędzam w aucie, w drodze gdzieś tam...
Nie chcę dłużej tak biegać.
Nie chcę ciągle wdrapywać się na to czwarte piętro i zamykać jak w klatce.
Chcę usiąść na ławce i niespiesznie strugać gruszkę,  jeść ją smakując powoli ,
gmerać bosą stopą w trawie i czuć, że życie nie ucieka mi między palcami, 
że mam czas poczuć jego smak i zapach.
To właśnie moje marzenie.
Marzenie lepsze o tyle, że podzielone na pół z panem I. :)
Dobrze jest nucić tą samą melodię i iść wspólną dróżką zaplatając się palcami w jedno jabłko...

 Konieczność dopasowywania się do reszty przestanie mnie obchodzić już całkiem
Stworzę własną kolekcję mody sielsko- wiejsko -owocowej;)
ubrana w uśmiech, słońce na skórze, korale z czereśni i coś tam na grzbiecie, żeby golizną nie straszyć;)
powitam Was w naszych progach :)
Zapraszać będzięmy tych, którzy myślą i czują,
tych z ogromnymi sercami i głowami pełnymi pomysłów.
Tych, którzy z pozoru nie pasują nigdzie indziej :)
Dla nich drożdżówki będę piekła najpyszniejsze, bo dzieląc się szczęściem, można je pomnażać:)
(ot taka ciekawa  matematyka ;)
To sie nagadałam... ,czereśnie zjedzone (zostaly mi tylko kolczyki ;)
czas zabrać się za pracę twórczą.
Zostawiam Was zatem miłego wieczoru życząc


Pozdrawiam i ściskam czereśniowo:)

Wasza A.






piątek, 18 stycznia 2013

CANDY WALENTYNKOWE!!!

WALENTYNKI
 
Święty Walenty- patron ludzi chorych na epilepsję, jednocześnie patronuje ludziom zakochanym...
Hmm, jedno z drugim trochę ma wspólnego,
bo człowiek w stanie zadużenia w drugim człowieku, też nie do końca panuje
nad sobą i swoim ciałem..
Walentynki  w naszym kraju przyjęły się tak gładko, że już nawet nie pamiętam
kiedy wsiąkliśmy w tą tradycję.
Jest jednak tak przyjemna, że nie ma się co nad tym dłużej zastanawiać.
 
Ja, myśląc nad obiecanym Candy Walentynkowym zastanawiałam się jeno, czym Was obdarować.
Po dłuższym zastanowieniu musiał to być jeden z moich bzyczków.
Dlaczego?
Już się tłumaczę
Grubcio ten- pszczoła miodna- kojarzy się tak słodko i radośnie,
że świetnie nadaje się do miłosnego przekazu
Miłość uskrzydla, a bzyku szkrzydła ma całkiem konkretne.
Usmiech na twarzy wywołuje natychmiast, dokładnie jak w stanie zakochania :)
W serduszkowej kieszonce ma liścik o treści:
"Jesteś jak miód na moje serce!"
ale możecie wpisać własny ;)
Tak więc bzyku w roli donosiciela miłosnych liścików,
osłodzi komuś to radosne święto.
A że bzyki świetne są w zapylaniu i bzykać lubią...
Hmm, może na tym skończę ciąg myślowy, a resztę dośpiewacie sobie sami ;)
 
Do kompletu dorzucam trzy truskawki- breloczki w ślicznym słoiczku.
Breloczki są trzy, więc można się podzielić z kimś, kogo bardzo lubimy.
A truskawki słodkie, bo w Walentynki wszystko musi być jak lukrowane i mniamuśno-całuśne :)
 
 
Na Candy zapisujemy się do 09 lutego. 10 w niedzielę ogłoszę wyniki i jak ktoś się pospieszy i dośle adres, to upominki dotrą idealnie na czas :)
 
Zasady jak poprzednio:
 
1. Bardzo proszę o pozostawienie po sobie śladu pod tym postem w formie komentarza.

2. Podlinkowanie zdjęcia poniżej i wklejenie go na swoim blogu

3. Osoby ,które nie blogują mogą wkleić informacje o CANDY na facebook'a, lub pozostawić swój adres mailowy

4. Jeśli dodacie się do listy Obserwatorów mojego bloga, będzie to dla mnie wielki zaszczyt i radość.
Zatem powodzenia! :)
 
Wasza A.


poniedziałek, 7 stycznia 2013

Grunt to dobre towarzystwo

 
Widzę, że wszyscy zączęli już blogerski Nowy Rok.
Ja musiałam złapać oddech.
Nie to, żebym siedziała dotychczas bezczynnie, nie nie...
Jakoś tak tylko musiałam parę spraw przemyśleć, do pewnych nabrać dystansu, poczynić plany...
Pomysłów na moją działalność rękodzielniczą jest kilka. Wdrażać będę stopniowo,a jak nadejdzie czas właściwy zaprezentuję zdjęcia. Na ten moment nie chcę wdawać się w szczegóły,bo mogłoby okazać się, że moje pomysły zrealizował ktoś szybciej, a mnie zostałby wtedy tylko żal do samej siebie za zbyt długi język.
Nie myślcie proszę,że to jakaś osobista wycieczka do Was, że nie ufam lub myślę źle.
Niestety, ostatnie doświadczenia Piecyka  pokazały, że trzeba zachować czujność. Dlatego też liczę na Wasze zrozumienie i cierpliwość.
Nowy rok zaczynam zdecydowanymi zmianami.
Wszystko, co złe wydażyło się w minionym roku zapominam, lub traktuję jako naukę.
Szukam nowego, lepszego wszystkiego.
Mimo, że niektórzy boją się trzynastki, ja zerkam w najbliższą przyszłość z optymistycznym nastawieniem.
Grunt, że towarzystwo jest właściwe. Kiedy ma się obok siebie  życzliwych ludzi, nawet najbardziej kręte drogi same sie prostują.
Wiem czego oczekuję od tego roku, przede wszystkim jednak czego oczekuję od siebie.
Wszak nasze szczęście leży w naszych własnych rękach;)
Z tym nastawieniem pozdrawiam Was noworocznie i życzę wielu sukcesów!
Póki co wykańczam prace zaczęte w 2012, żeby zrobić miejsce na nowe.

Styczeń witam   bardzo wiosennymi pszczółkami w pastelowych kolorach.
RADOSNE WIOSNY OCZEKIWANIE OGŁASZAM ZA OTWARTE!!! ;)
 

  

 A na koniec mały drobiazg dla małego Mikusia- nowego członka naszej familii :)
 


środa, 19 grudnia 2012

Komunikat, klimacik świąteczny i miś z Ukrainy

A więc...
A więc dwója bęc!- tak mówiła moja pani polinistka z podstawówki kiedy nie docierało do nas, że zdania od "A więc..." się nie zaczyna ;)
 Zaczynam zatem od początku...
KOMUNIKAT!
 
Zwyciężczyni nagrody głównej mojego CANDY nie zgłosiła się po cukierasy, dlatego też nastąpiło losowanie powtórne. Filmiku już nie kręciłam, bo zbyt stresujące to dla mnie przedsięwzięcie (oj gwiazdą telewizji to ja z pewnością nie będę ;)
Musicie mi niestety uwierzyć na słowo, że losowanie zostało przeprowadzone rzetelnie.
Ponownym zwycięzcą zostały
MIMOWOLNE ZAUROCZENIA
 
Gratuluje i proszę o kontakt
Może tym razem moje "dzieciątka" znajdą swój kąt...
 
Klimacik świąteczny tworzy się u nas małymi kroczkami. Jest betlejemska, może niezbyt okazała, ale czerwona jak lubię.Jest i miś świąteczny i jest coś jeszcze, ale zdjęcia niegotowe :) Dostałam wczoraj przesyłkę z moją wygraną. Jakbym mogła dziewczyny z DEKODOMU i Asię z GREEN CANOE wycałowałabym w oba policzki. Wszystko jest piękne i postaram się szybciutko zainstalować te dzieła w mojej przestrzeni kuchennej.




Ostatnie dni walczyłam jeszcze z małym pszczelim rojem na specjalne zamówienie, ale zanim pszółki moje w świat pofruną uwieczniłam je sobie na zdjęciach:
 
 
No i czas najwyższy pochwalić się czymś, co przyjechało do mnie z Ukrainy :) Cudeńko prawdziwe, które od paru dni obracam z podziwem w dłoniach wydając z siebie same ochy i achy...
Sami zobaczcie:

Miś jest naprawdę przepiekny, maleńki, delikatny i cudownie postarzany. To cudo stworzyła Julia Tokarenko. Możecie ją znaleźć wśród moich obserwujących i na Facebook'u wśród znajomych.. Szczerze polecam prace Julii. Każdy miś ma certyfikat  z dokładną informacją o uzytych materiałach i przede wszystkim o ilości egzemplarzy w jakiej został wykonany. Mój jest jeden jedyny :) i zajął szczególne miejsce w naszych sercach i domu. Powiem Wa też, że od jakiegoś czasu śledze twórczość rosyjskich i ukraińskich rękodzielniczek i to, co miałam okazję już zobaczyć zapiera mi dech.
Kiedy mieszkałam we Włoszech odwiedzałam targi rękodzieła. Sporo zobaczyłam, wiele się nauczyłam, ale powiem szczerze dziewczyny zza wschodniej granicy WYMIATAJĄ!!!
Wielki ukłon zatem czynię w ich stronę, a Was Kochani pozdrawiam serdecznie!
A.

piątek, 10 sierpnia 2012

Pszczółek rój

Pędzi leci pszczół rój cały
zrobi miodek doskonały,
żeby łatwiej zimę znieść
i śniadanka pyszne jeść.

Szanuj pszczoły drogie dziecię
bo gdy pszczoła w niebo wzleci
nam na pewno tu nie braknie
czego ciało wiecznie łaknie.

Dzięki nim owoce rosną,
zapylają kwiecie wiosną,
więc o pszczółki dobrze dbaj
to na ziemi będzie raj!





Tak mnie wzięło na wierszowanie, jak już wydziubałam moje pszczele stadko. Więcej wierszy dla dzieci można znaleźć na moim drugim blogu www.anna-poreda.blogspot.com  Tam jednak pisanie idzie mi nieco wolniej. W czasie urlopu trochę naskrobałam, ale jeszcze nie było kiedy wklepać do komputera. Obiecuję jednak to nadrobić w czasie najbliższym  lub w tzw. międzyczasie ;)
                                                                                                  



Pszczółki pochłonęły sporo czasu, ale warto było, bo są naprawdę słodkie. Jeśli wcześniej nie trafią w czyjeś ręce, to pojadą ze mną na Jarmark Tkaczy Śląskich do Chełmska. Przede mną jeszcze sporo przygotowań, a czasu niewiele. Jarmark odbędzie się już 25 sierpnia. Mam nadzieję, że uda mi się zrealizować całość projektu i stoisko przyciągnie sporo zainteresowanych osób.

Jest jeszcze pszczoła Camilla w nieco innych kolorkach:

Pszczółki moje, pszczółki złote
znów na miodek mam ochotę!



wtorek, 17 lipca 2012

Bzz bzz bzz

Bzz bzz bzz pszczółki trzy... chwilowo tylko jedna, ale reszta roju jest w fazie przygotowań. Przygotowuję się do Jarmarku Tkaczy Śląskich w Chełmsku i staram się uatrakcyjnić swoje stoisko. Oby pogoda dopisała, bo jak na razie jest mocno niepewna. Dzisiaj znowu niebo zaciągnięte chmurami jak ja kołdrą po sam czubek głowy. W taką pogodę pieruńsko trudno podnieść się z łóżka. Próbuję wtedy oszukać jeszcze troszkę czas przesuwając budzik o kolejne 10 minut. Nic to jednak, bo tak czy tak wstać trzeba... Do zrobienia sporo, a doba nieubłagalnie i niezmiennie króciutka.

Cukierkowo pastelowa pszczółka ZUZANKA


...dedykowana kochanej Zuzi-mojej bratanicy, która za cukier puder i cukier w kostkach dałaby się poćwiartować ;)