Drogi Pamiętniku! Dzisiaj handel mi nie poszedł. Na targu jakieś restrykcje, w dodatku niemiłosierny upał, klienci wpadali tylko po najpotrzebniejsze zakupy i uciekali do zacienionych domów, więc pozostawały całe kosze ryb i naręcza owoców. Żeby się to wszystko nie zmarnowało, zaprosiłem pomocników na wieczerzę, a że w sprawach takich imprez chłopaki rozumieją się bez słów, już tam każdy ten przysłowiowy kieliszek chleba niósł za pazuchą, tyle że z punktualnością mieli problem. Jak nad nimi nie stoisz, to jeden się pospieszy, a drugi guzdrać zacznie. Złazili się chyba ze dwie godziny, to sam rozumiesz..., karniaczki, przypijanie, coraz nowe toasty, a z żarciem czekać trzeba, bo jak się rzucą na darmowe, to w pół godziny zniknie. Wreszcie..., już jak się ściemniać zaczęło, doliczyłem się wszystkich i do stołowego proszę. Najpierw sobie takie selfi za stołem strzeliliśmy, trzynastu chłopa i fura żarcia, no i do roboty. Już miałem dać sygnał do rozpoczęcia, alem pomyślał, że coś tu nie p...