W ogrodzie panuje względna
cisza. Wilgi od czasu do czasu przylatywały i śpiewały, ale od paru dni nie
widziałam ich w koronach brzóz. To pora, kiedy odlatują. Podobno wilgi
wyczuwają zwiększanie się wilgotności w powietrzu i wtedy samica skrzeczy, a
potem pojawiają się opady. Na razie skrzeku nie słychać, za to upał z dnia na dzień
wzmaga się. Właśnie zaczął padać deszcz bez wilgowych zapowiedzi. Chyba odleciały.
Uaktywniły się dzięcioły.
Swoim chichotem przyprawiają o dreszcze. Jest ich tu parę pstrych oraz jeden wielki dzięcioł zielony.
Na tego zielonego poluję od
dawna. Niesamowicie jest czujny i płochliwy. W końcu udało mi się go
namierzyć na trawie za morwą. Zrobiłam jedno (trochę niewyraźne) zdjęcie- stał
spokojnie. Przymierzyłam się do nakręcenia filmu i nagle aparat zakomunikował,
że bateria padła. A dzięcioł spokojnie sobie pofrunął na brzozę.
Uszate sówki, po tygodniu
popiskiwania, prawie obok okna sypialni (nie macie pojęcia, jak silne mają sówki
głosy), przeniosły się w głąb ogrodu. Stare sowy- samiec i samica- karmią młode
uszatki około dwóch miesięcy. Potem sówki muszą sobie same radzić. Nasze już
fruwają, dlatego jest nadzieja, że jeszcze tydzień, dwa i zamilkną. Jest
nadzieja, ponieważ ich silne popiskiwania, takie jęczące, nie dość, że budzą we
mnie niepokój, to jeszcze nie dają spać.
Stara jaszczurka wygrzewająca się na chodniku przed domem.
A młode jaszczurki śmigają po
trawie spod nóg. W tym roku jest na nie urodzaj. Z drugiej strony zastanawia
mnie spora ilość tych maleńkich gadów- oznacza to, że nie ma ich kto zjadać.
Wniosek- zaskrońce wyniosły się z ogrodu, ptaki (kosy) mają nadmiar innego
żarcia, jeże, o ile są w ogrodzie, żerują w jego leśnej części.
Do ogrodu zawitał zając. Wczoraj zauważył go Jaskół, ale nie zdążył zobaczyć, czy to stary kicak, czy
młody, bo sierściuch dał dyla w krzaki. A ja dzisiaj niemal go podeptałam-
przycupnął na grządkach kwiatowych, robiłam tam zdjęcia, nie widziałam go.
Prysnął spod nóg i pognał niczym strzała do lasku. To młody zając. Nie martwię
się o niego- jak zechce wyjść z ogrodu- wykopie sobie jamę pod płotem.
Zastanawiam się, jaki zwierz będzie następnym gościem w naszym ogrodzie- sarna?
Dzik? Borsuk? A może mamut?
Na wieczornym spacerze Beza
wyczuła intruza i prawie 20 minut buszowła w krzakach leśnych. Uszatego dawno w
nich nie było, a biedna Beza dostała zadyszki.
W piwnicy pojawiły się małe
żaby. Jedną wyeksmitowałam w wiaderku, ale druga wielkimi susami zwiała pod
podest z drewnem.
To czerwone to gumowiec- chodzę w nim po piwnicy. A żaba tak
brykała, że bryknęła do innego środka transportu. Zawsze sprawdzam, przed
założeniem, czy nie siedzi w nim robal lub właśnie żaba. Kiedyś Młoda włożyła
nogę do gumiaka i natknęła się na zdechłą żabę. Dobrze, że jeszcze nie w
rozkładzie i dało się ją wytrząsnąć z gumiaka w jednym kawałku. Brrrrrrrr….
Niepokoi mnie morwa. Ma jeszcze mnóstwo owoców, co jest dziwne, bo zazwyczaj w lipcu spadały wszystkie.
Teraz pozostało ich jeszcze dużo na gałęziach i, co dziwne, mało jest
ptaków zainteresowanych nimi. Tylko muchy i pszczoły żerują na owocach. Podobno
drzewa owocują najsilniej wtedy, kiedy czują swój koniec. Nie mam pojęcia, co
musiałoby się z morwą stać, bo nie mam zamiaru jej wycinać.
Pomidorki koktajlowe kończą
się. Zdjęcie jest robione w lipcu. Jeszcze trochę owoców musi dojrzeć i po wszystkim. W tym roku posadziłam do dużych donic 3
krzaki. Jest to odmiana dosyć wysoka. Młoda kupiła odmianę, która tworzy niskie
krzaczki. W przyszłym roku kupię takie- nie trzeba dawać podpór, a owoce są tak
samo smaczne, jak u tych wysokich.
Pierwsze grzyby z naszego
lasku. Rosły pod brzozami. Na zdjęciu jeden z nich. Był jeszcze drugi, a wczoraj znalazłam trzeciego. Na razie więcej nie urosło.
Borówka amerykańska w tym
roku bardzo obficie obrodziła. Mamy różne gatunki, dlatego przez cały lipiec i
do teraz systematycznie obierałyśmy owoce. Młoda borówki zamroziła, ja zrobiłam
z 2 kilogramów galaretki na żelfixie (4 pełne słoiki i trochę wyszło).
Tu dowód, że Jaskółka wie do
czego służy pomieszczenie kuchenne i nie daje Jaskółowi przymierać głodem
Jest jeszcze jeden krzak, na
którym dopiero teraz borówki dojrzewają. Taki późno letni akcent.
I na koniec brzoskwinie.
Niestety, oba drzewka wytniemy. Zainfekowane kędzierzawością nie
do zwalczenia. Co roku pięknie kwitną, potem mają piękne
owoce.
Do czasu, bo te owoce gniją
już na drzewkach. Nie chcę pryskać chemią- szkoda mojej pracy przy nich i
tak nie mieć żadnego dobrego owocu.
Tak wygląda dojrzały owoc
brzoskwini- już go mucha nadgryza, w miejscu gdzie zaczął gnić.
Tak się wybarwiają liście miodunki.
A teraz pomarudzę.
Sierpień, czyli czas
sadzenia, przesadzania- ogród nabiera ostatecznego wyglądu. Powiem Wam, jak kolejny sklep
ogrodniczy uszczęśliwił mnie bonusem. Robiąc w nim zamówienie, napisałam (po
ostatniej przygodzie z cebulkami irysów, co to gladiolami okazały się), żeby mi
nie przysyłano cebulek w bonusie.
Zamówione roślinki (byliny) przyszły
w dobrej kondycji. Wyjmuję doniczki, liczę- jest siedem, miało być sześć.
Patrzę na etykiety na donicach, szukam tej nadplanowej i jest. Czytam- o mało
mnie szlag nie trafił. Owszem, nie było cebul w bonusie, ale dostałam biały
fiołek. Sam fiołek jest śliczny i tworzy piękne białe łany, jednak nie darzę go sympatią.

Dlaczego się wściekłam, choć doceniam, dobre serca i gesty sprzedawców?
No, bo ja z tym białym fiołkiem walczę od 10 lat. On ma takie małe kłącza, a
poza tym rozsiewa się. I to w taki sposób, że wrasta tymi kłączami w środek
rośliny. Tylko nożem można go usunąć, ponieważ trzyma się ziemi i rośliny bardzo
mocno. A że jest bardzo ekspansywny, to zanim się spostrzegłam, cały
ogród kwiatowy mi zachwaścił. Mam dwa miejsca, w których pozwalam mu rosnąc, natomiast
pozostałe młode rośliny bezlitośnie tępię. I dostaję taki kwiatek w bonusie.
Napisałam list, że dziękuję, ale może by jednak zastanowili się z tymi
bonusami, bo mogą narobić tylko kłopotu zamawiającym. Na co dostałam odpowiedź,
że klienci ubiegają się o bonusy, a ten fiołek i Kostrzewa są najbardziej
pożądane. No więc wysyłają. Korespondencja była bardzo miła, wymieniliśmy się
uwagami i tyle. Po prostu trzeba bardzo uważać oraz zaznaczać, iż nie chce się
w ogóle rośliny w bonusie. Ale na myśl mi nie przyszło, iż trzeba to robić. Zamawiam określoną liczbę
roślin- mam tyle miejsca w ogrodzie i takie potrzeby, dostaję zamówione i po
sprawie. A co jak nie mam miejsca, nie mam sił (jak z tymi cebulowymi), nie ma
odpowiednich warunków dla rośliny i całkiem po prostu nie mam ochoty na
dodatkowy kwiatek? Wyrzucić? Nie potrafię wyrzucać roślin, kiedy nie jest to
naprawdę konieczne.
No i wyszło mi wypracowanie "na temat"😁😁😁
Miłego dnia.