„Teraz nie czas myśleć o tym, czego nie masz. Myśl, co potrafisz zrobić z tym, co masz.” – Ernest Hemingway
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wiewiórki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wiewiórki. Pokaż wszystkie posty

20 września 2025

O rzeczach mało i więcej ważnych.

 

Fajny taki sobotni poranek, kiedy widzisz na orzechu, w głębi ogrodu, starą rudą, która szabruje orzechy, a zaraz potem widzisz młodego rudego smarka, siedzącego na czeremsze, tupiącego i fukającego na ciebie z góry. 

 Po śniadaniu obserwuję z tarasu stadko szpaków, debatujących głośno na wielkiej brzozie. 
Musi być na dużym nagłośnieniu, wtedy słychać pogwizdywania i szczebiot szpaków

Na cisach w tym roku mało jagód. 


Parę lat temu stado szpaków zrobiło nalot na te cisy oraz na jagody dojrzewające na bluszczu. Teraz na to się nie zanosi. Cisy i jarząby oblegane są przez kosy. Dla szpaków nie zostanie nic. 

 

No i jeszcze wiewióra, śmigająca z brzozy na orzech, rosnący blisko domu. Przenosisz wzrok na ogród, a tam widok, podświetlonego porannym słońcem, tamaryszka. 

  Wykorzystujemy ostatnie, mocno ciepłe, dni września, robiąc porządki ogrodowe. Jaskół maluje okna i drzwi do sklepu, ja wycinam przekwitłe liliowce, schnące badylki melisy, mięty i w ogóle wszystko, co można ciąć oraz wycinać jesienią. 

Jako ostatnie w tym roku zakwitły zimowity.

 
Właśnie przeleciała grupa motocykli, biorących udział w Rajdzie Śląskim, w ramach którego trasy rajdowe są wyznaczone w sąsiedniej wsi. Huk okropny- przeleciały i na razie cisza, ale zaraz zacznie się rajd i będziemy mieli przez dwa dni trochę odległego hałasu.

Jaskół jedzie juro na spotkanie grupy, która jeździ na maksi skuterach. Oni chyba kończą sezon, Jaskół jeszcze nie. Liczy na to, że będą takie dni, które pozwolą na kilka wycieczek motocyklowych po okolicy. Bardzo żałuję, że nie mogę z nim jeździć. Nie chcę budzić „kręgosłupowego lwa”. Na razie jest ślicznie uśpiony, a bóle pojawiają się tylko, kiedy coś ciężkiego podniosę. Jazda na motocyklu raczej mojemu kręgosłupowi nie służy, ale cieszę się, że Jaskół może jeszcze pojeździć. To jego miłość, pasja i nie wyobrażam sobie, żeby mu stawiać jakieś ograniczenia motocyklowe.

Muszę sprzedać mój strój motocyklowy z Gore- Texu- porządny, chroniący i nie zniszczony. Sprzedam kurtkę oraz spodnie (jakoś dziwnie się przez te lata skurczyły), a zostawię sobie buty oraz kask. Kto wie, może jednak jeszcze trochę pojeżdżę?

Poza tym, buty włożę (ciepłe i nie przemakają- są solidne) do plecaka ewakuacyjnego, który będziemy kompletować. Na razie robimy gruntowne rozeznanie, co w takim plecaku powinno się znaleźć. Są do kupienia gotowce- może takie kupimy i uzupełnimy. Koszt całego zestawu trochę mnie przeraża, a tu trzeba pomnożyć razy 2. No ale.... nie ma żartów, to nie tylko w razie, powiedzmy, ewentualnej wojny jest konieczne, ale w razie każdego kataklizmu może się przydać.

Martwi mnie tylko perspektywa ewentualnego kontrolowania żywności i leków pod kątem ważności terminu ich przydatności. Czas szybko leci, o takich rzeczach często się zapomina, a jak przyjdzie alarm, to może się okazać, że połowa rzeczy jest nieprzydatna na już.

No i trzeba włożyć określone ciuchy do tego plecaka, a tu rozmiary się zmieniają (lepiej trzymać większy niż mniejszy rozmiar- wisieć na człowieku mogą, gorzej jak się nie wejdzie), ciuchy mogą być zleżałe po jakimś czasie, a inne rzeczy mogą się zdezaktualizować- np, numery telefoniczne w podręcznym notesie.

To ewentualne zmartwienia na później, teraz trzeba to wszystko zebrać do kupy i po prostu mieć.

I tak sobie myślę- są różnego rodzaju „braki odpowiedzialności”, ale chyba najgorsze jest to, że człowiek nie bierze odpowiedzialności za siebie samego, za swoje zdrowie, za swoje bezpieczeństwo, a potem budzi się z przysłowiową ręką....W sytuacji ALARMU każda jednostka ma wręcz moralny obowiązek zadbać o siebie i tym samym zwolnić czas służbom, by zajęły się bardziej poszkodowanymi. Bo im więcej ludzi zlekceważy zalecenia, ostrzeżenia, a będzie w nagłej potrzebie- zagrożenie zdrowia czy życia, tym więcej służb swoją osobą zaabsorbuje. Może się zdarzyć, że takie zlekceważenie zaważy o życiu bardziej potrzebującego- no, wiecie- tu u tego lekkomyślnego jest pierdoła, którą mógłby sam ogarnąć, ale nie ma osobistego zestawu ratunkowego, jednak ratownik jest i stara się szybko udzielić pomocy, a tam bardziej potrzebujący umiera. 

Kurcze, najbardziej wkurzają mnie takie wsobne, egoistyczne, olewające osoby- eeeeee.... nie myślę o tym,... co tam takie panikary.... e.... daj spokój, nie przesadzaj.

Przypomina mi to historię z nienoszeniem maseczek oraz nieszczepieniem się w czasie pandemii. Nie założy, bo nie wierzy w żadną "plandemię", a w ogóle to maseczka nie pomoże, a szczepionki to są tylko po to, by naładować kieszenie firmom farmaceutycznym (i wiesz pan, jeden chłop po zaszczepieniu się umarł) i w ten deseń. I nie ruszało matoła, że sobie może szkodzić, ale innym już nie powinien.

No tak, zapachniało smrodkiem dydaktycznym, jednak lata bycia inspektorem BHP, mając za sobą porządne „wojsko” na studiach, z tematem wiodącym obrona cywilna, to nie da się nie myśleć o takich rzeczach. Tym bardziej, że my sobie możemy „lekceważyć” i „nie myśleć”, a "najgorsze" i tak nie będzie się nami przejmowało, tylko uderzy.

Dlatego te plecaki ewakuacyjne znajdą się u nas w schowku.


31 stycznia 2025

Końcówka stycznia, Beza i wściekłe ptaszory.

 Taki cudny zachód był trzy dni temu.

Widok z okna kuchennego.

Widok z dużego tarasu
Widok sprzed bramy na wieś.

Dobrze, że się kończy styczeń i przychodzi Gromniczna. Mam już powyżej uszu ciągłe czytanie na lokalnych portalach- gminny i powiatowy- jak nie o koncertach kolęd, to jasełka jasełkami jasełka  poganiają. Niedobrze się robi. Tu nic tylko kolędy i jasełka, jasełka i kolędy, jakby nic innego w kulturze świeckiej, w powiecie oraz w gminach, nie działo, o innych wydarzeniach oraz ogłoszeniach już nie wspomnę.  

Sąsiedzi wyłączyli świąteczne dekoracje domów- sznury światełek, zamontowane w szczytach dachów oraz wzdłuż balustrad balkonów. Zrobiło się smutnawo, a jednocześnie jakoś normalniej.Nie ma śniegu, nie ma nastroju.

Tyle szumu wokół: „wiosna idzie’, „wiosna już jest”, a ja jakoś sceptycznie do tego ocieplenia podchodzę. No i pogubiłam się zupełnie, co robić z ogrodem- odkrywać hibiskusy z włókniny, czy nie, wygrabić liście pomiędzy kępami śnieżyczek, które mocno wybiły, czy nie, przycinać hortensję już, czy jeszcze poczekać. Ciekawa też jestem, czy wraz z kwiatami śnieżyczek oraz narcyzów, pojawią się hordy małych ślimoli, jak było w zeszłym roku, czy może to był tylko jednoroczny wysyp i się nie pojawią. 

Wiewiórki wróciły na taras. Robią sobie spacerki po nim. Mam nadzieję, że nie wejdą na strych zrobić gniazdo. Tym razem wolę, by ich tam nie było. Uszczelniliśmy wszystkie, według nas, otwory pod więźbą, ale kto je tam wie, którędy jeszcze wejdą?  


Oczar w tym roku nie zakwitnie. Dwie duże gałęzie są suche, drugie dwie kwitły w zeszłym roku i w tym roku są uśpione. Brakuje mi tego oczarowego żółtego akcentu w ogrodzie. Leszczyny też jeszcze mają twarde pączki. Nie, jeszcze nie ma wiosny, idzie luty- ma być cieplejszy i suchy, jednak roślinom bardziej szkodzą zimne wiatry niż mróz, a tych ostatnio nie brakuje.


Jestem niepoprawną zakupoholiczką, ale tylko w jednej dziedzinie- nie potrafię odmówić sobie kupna książek. Ostatnio kupiłam dwie i czekają w kolejce do przeczytania, a kolejka rośnie i rośnie, książek znów przybywa. Zamówiłam wczoraj jeszcze 5 innych, które dotyczą Śląska- 4 są w pakiecie o wiele tańszym niż kupowałabym każdą pojedynczo.

Beza zaczęła 13 rok życia. Jest w dobrej kondycji i staramy się, by jej niczego nie brakowało. Lekarstw oraz suplementów również. Pani weterynarz mówiła, że można Bezie zrobić EKG serca, ale klinika psia jest w Zabrzu no i trzeba mieć skierowanie od weterynarza. A ja się zastanawiam- zrobimy EKG i co dalej? Beza jest delikatna, bardzo szybko się stresuje, EKG to dodatkowy stres. To nie jest młody pies, każdy zabieg to ryzyko, ale chyba za bardzo wybiegam naprzód. Na razie jest  w miarę OK.

 I tkam uparcie gobeliny. Ostatnio utkałam taki. 

 Miały być takie śliczne, takie apetyczne, takie niewinne trzy ptaszki, a wyszły wściekłe ptaszory, prawdziwe Angry Birds. Po raz kolejny przekonałam się, że ramy z nacięciami, na których jest rzadka osnowa, nie nadają się do tkania gobelinów z delikatnymi wzorami, w których występują zaokrąglenia, łuki, małe elementy. Wzory ptaków były wielkie a i tak wyszło, jak wyszło- zupełnie inne "ptaszki".

Oraz… przekonałam się, że wbrew temu, co mówią tkaczki, nie każdą włóczką da się tkać gobeliny na ramach, które wymuszają rzadką osnowę (z nacięciami). Ta, która tworzy tło dla ptaków, to miękka, naciągająca się i rozdwajająca włóczka, której nawet ubijanie nie ujarzmiło. Brzegi wyszły nierówne, choć bardzo pilnowałam, by równo się włóczka na nich układała . 

No cóż, na błędach się uczę i tkam dalej. Testuję ostatnią ramę z nacięciami (niedużą)- wzór jest na bieżąco układany w mojej głowie. Tylko włóczki wybrałam już lepsze.


27 listopada 2024

Rude

 Dzisiaj oddech od myślenia, nawet tego mniej krytycznego. Dzisiaj rude, które znów buszują po ogrodzie. Nie macie pojęcia, jak się cieszę. 

Ostatni rok, tylko z jednym rudasem, pojawiającym się rzadko na dole ogrodu, był smutny. 

Filmy kręciłam przez szybę, dlatego trochę obraz zamglony. Oglądajcie na dużym ekranie, wtedy efekt jest najlepszy.


 


10 października 2023

Ooooooo, ja cierpię dolę, czyli ciągle te kwiatki i kwiatki….*


Pogoda się popsuła radykalnie. Temperatura spadła poniżej 10 stopni i pada deszcz. Mokro, wietrznie, a jednak jakoś tak pięknie nostalgicznie?

Ale ponoć idzie znowu duże ciepło. I jak ma ogród w takich warunkach pogodowych nie sfiksować?

Jest jeszcze zielony ostatnią jesienną soczystością. O tej porze, w poprzednich latach, miałam wszystko ścięte do ziemi, teraz jest tak, jakby późne lato ciągle na grządkach królowało. A potem, jak przyjdzie pierwszy przymrozek, zetnie zieloności, to będzie mało czasu, by doprowadzić grządki do porządku. Staram się nie zostawiać ich w takim stanie, jaki jest obecnie, do wiosny. Później różnie z wolnym czasem bywa.

Jeszcze przepięknie kwitną begonie oraz pelargonie na tarasach, balkonach, przy wejściu do domu oraz wzdłuż chodnika.



A to jakaś osobliwość begoniasta. Jedna roślina i dwa rodzaje kwiatów na niej. Takie
i takie

 Staram się być w życiu konsekwentna i na ogół mi to wychodzi, ale jeżeli chodzi o ogród, to z tą konsekwencją marnie. Na wiosnę przyrzekałam sobie, że już nic nie dosadzam. Uchummmm… posadziłam 8 hibiskusów, prusznik, dwie barbule, dwie azalie i hortensję. A teraz mam zamiar posadzić masę nowych gatunków narcyzów (parę gatunków już posadziłam). 


I żeby dobić moją ogrodową „konsekwencję”, zamówiłam jeszcze dwa ciemierniki i dwie bergenie. Oprócz tego przesadziłam sporo bylin w wolne miejsca po tujach.

Takie są kwiaty barbuli klandońskiej**- w ogrodzie są dwa krzewy, które zasadziłam dwa lata temu. 



Wiewiórki są dwie (gdzie te czasy, kiedy ich 5 na tarasach buszowało)- ruda i brązowa.

Udało mi się nakręcić film z nimi. Ta ruda zbierała materiał do uszczelniania gniazda, ciemna obijała się, skacząc po gałęziach sekwoi.

 

* W którymś poście napisałam- tematy polityczne zostawiam „na po wyborach”. Dzisiaj nie wiem, czy będę w ogóle miała ochotę na poruszanie takich tematów na moim blogu. Prawie przestałam chodzić po blogach, a jak na niektóre wejdę, to w nich ciągle to samo się wałkuje.

Nie bawi mnie, a wręcz już nuży przekonywanie przekonanych, bicie politycznej piany i wynoszenie się w tych tematach na „wysokie poziomy”, chociaż tak naprawdę poziomy intelektualne ciągle znajdują się, tak mniej więcej, w przyziemiu. No i to „walenie się po mordach”  przeciwników w dyskusji, wzajemnie obrażanie, obrzucanie wyzwiskami spod budki z piwem.

Jedni i drudzy wchodzą na blog „przeciwnika politycznego” tylko po to, by go zhejtować po chamsku. Ma to sens? Czy inwektywa, „wrzask”, jest argumentem? Czy ta osoba chce przekonać drugą, że ma rację, czy po prostu wyżyć się (awanturnik, pieniacz, cham), pokazując swoją (w jej mniemaniu) wyższość oraz nieomylność?

Komentowanie wydarzeń politycznych zostawiam analitykom, dziennikarzom, sprawozdawcom i znawcom tematu. Słuchając ich, mam podaną wiedzę przynajmniej w sposób fachowy.

O tym, co się dokładnie (ze szczegółami) dzieje w moim życiu prywatnym, też nie mam ochoty pisać na blogu. Kogo to w końcu obchodzi, czy mam katar, czy inne paskudztwo, jak się czuję, mam deprechę, czy aktualnie poszła się paść, a moi bliscy pożarli się, lub sąsiad zrobił nam kuku. Owszem, napiszę o tym, że sprzedaliśmy motocykl, bo to nie prowokuje nieprzychylnych mi komentarzy. Poza tym, będą posty z rajdów motocyklowych, a sprzedaż motocykla tworzy dla nich klamrę.

Dlatego zamki, wycieczki, rajdy i ogród, ogród, i jeszcze raz ogród, i te kwiatki, w moich postach, mają wiodącą rolę. To tak dla przypomnienia, dlaczego mój blog jest taki, a nie inny.

Tyle.

**„Barbula klandońska (Caryopteris clandonensis) Heavenly Blue to szalenie efektowny o ładnym, kulistym pokroju, niewielki półkrzew (drewnieją tylko dolne części pędów), dorastający do ok. 60-70 cm. Ta ozdobna roślina o pachnących listkach zasługuje na uwagę również ze względu na późny okres kwitnienia. Rozpoczyna kwitnienie w sierpniu i kwitnie do października bardzo obficie kolorze intensywnie niebieskim. Kwiaty nieco przypominają chabry. Liście ma grubopiłkowane, eliptyczne, srebrzyste. Od podstawowego gatunku różni się kolorem liści i kwiatów. Jeśli chodzi o glebę barbula nie ma większych wymagań, ale bujniej rosną na glebach lekkich, zasadowych i raczej suchych. Należy dla niej przewidzieć stanowisko słoneczne i osłonięte. W zimie górne pędy wymarzają, ale odrastają po radykalnym przycięciu. Przycięcie wiosenne gwarantuje również bujne kwitnienie. Na okres zimowy dobrze jest miejsce posadzenia rośliny okopczykować. Późnym latem odwdzięczy nam się jaskrawymi niebieskimi kwiatami, które będą cieszyć oko do późnej jesieni. Warto barbulę posadzić w grupie lub jako niski żywopłot obwódkowy. Ładnie prezentuje się z późno kwitnącymi roślinami, np. astrami lub różami. Warto ubarwić sobie ogród nawet wtedy, gdy inne rośliny ogrodowe już dawno przestały kwitnąć.!!!”

https://funkie.pl/sklep/barbule/barbula-caryopteris-clandonensis-heavenly-blue-sadzonka.html

Ja swoje przykrywam tylko na ziemi, przy łodygach. Wiosną przycinam i równocześnie je formuję. Nie są kłopotliwe w uprawie.

 

02 marca 2023

Dziś banalny tytuł- idzie wiosna

 Udało mi się załapać na drugi seans widowiska na nocnym niebie. Kolejny raz pojawiła się koniunkcja Jowisza i Wenus. Była już wczoraj, ale wyszłam zbyt późno. Dzisiaj Rybka mi uświadomiła, że to zaraz po zachodzie trzeba niebo obserwować.

Zrobiłam trzy fotki 

Mocne przybliżenie

Trochę dalej.


 


I normalny widok.

A teraz na ciemnym niebie pięknie świecą, ale są już niziutko nad zachodnim horyzontem. Jeszcze godzina i znikną.

W ogrodzie rewolucje. Przyjechała zwyżka i pan pięknie obciął czuby tui, które rosną pod przewodami elektrycznymi. 

To jest kolejne urządzenie (po kombajnach), które wprawia mnie w zachwyt. Ramię długie, chodzi góra- dół, na boki, może zrobić okrąg i wysięgnik może się skracać oraz wydłużać, a w dodatku można precyzyjnie ustawić stanowisko tam, gdzie się chce. Obcinanie tui i dwóch jarząbów zajęło półtora godziny (z przestawianiem trzykrotnym samochodu).

Zostały jeszcze cztery- samochód stał już na drodze.


Gotowe. Myślę, że już takie wysokie, jakie były przed przycięciem, nie wyrosną.


Od tygodnia jest u nas słoneczna pogoda. Wprawdzie nocami chwyta lekki mróz, ale czuje się przedwiośnie w powietrzu. 

Śnieżyczki.


Przebiśniegi. 


 

I śnieżyczki, i przebiśniegi każdego ranka, są takie lekko podmarznięte, jednak w ciągu dnia ładnie się podnoszą i kwitną białymi łanami.

Senior ciemiernik szaleje.

A tu jeden z juniorów- roczniak. Ładnie zakwitł.

Ale kwiatki pochylone ma w dół. musiałam się mocno nagimnastykować, by zrobić mu zdjęcie. Jestem zachwycona kolorem kwiatów.

 
Kwitną również rokitniki, ale mniej obficie niż w zeszłym roku.  Nalewka z zeszłorocznych owoców dojrzewa w ciszy i spokoju.



 Trzy lata temu posadziłam wilcze łyko. Była to taka chudziutka sadzonka- odrost. Przyjęła się, rozrosła w mały krzaczek- w tym roku zakwitł.

A tu widać, że wiosna zbliża się wielkimi krokami- leszczyna w ogrodzie opuszczonego domu. Jak zaowocuje, to się rudasy ucieszą. One jednak najbardziej lubią orzechy laskowe.


A jak już o tych rudych, to w ogrodzie są dwie- ruda i ciemnobrązowa.

Niedawno goniły się na pniu świerka. Chciałam nakręcić film, uruchamiam aparat, a tu komunikat- zablokowana karta. Wyjmuję kartę, sprawdzam wkładam,próba filmowania- komunikat "zablokowana karta". a wiewióry uganiają się, a we mnie narasta irytacja, bo koniecznie chciałam je nagrać. Kiedy za trzecim razem pojawił się komunikat, poleciałam po aparat Jaskóła. Włączyłam kręcę film- po minucie komunikat- wyczerpana bateria. Wiewiórki jeszcze chwilę ganiały na pniu po czym poszły w ogród.

Jeden z filmików- ten dłuższy:)
 



 


15 lutego 2023

A tymczasem nie dajmy się oszukiwać.

Połowa lutego za nami. Od początku stycznia wrednie się ułożyło. Najpierw Jaskół potem ja. Wirus sprzedany przez klienta, który prychał, kaszlał- dopiero żona wywaliła go z drzwi, bo on twardo stał przy ladzie  i „częstował” zarazkami.

Jaskół łagodniej, mnie ścięło na amen. Gardło zadarte, przepona obolała, brak tchu i sił. Dwa antybiotyki i teraz, powolutku, podnoszę skrzydła do lotu.

Ogród zastygł w oczekiwaniu wiosny. Jeszcze przed chorobą widziałam narcyzy, które dosyć wysoko wyszły oraz śnieżyczki w pączkach. Takie malutkie przy ziemi, ale już pączki miały.

A dzisiaj wyglądały tak. 

W lasku.

Przed tarasem.

  Narcyzy też są już większe. Te wyszły na trawniku przed laskiem.

 Oczar od stycznia kwitnie, jak oszalały, a kalina pachnąca, która miała teraz zakwitnąć, zakwitła w grudniu i „straciła” wiosenne pączki. Szkoda.


Przez drzwi balkonowe widzę liście ciemierników, podnoszące się, nabierające kolorów po ostatnich mrozach. 

Dzisiaj zrobiłam im zdjęcie. Ten ma bardzo dużo pączków, u innych jeszcze ich nie widać.


Czekamy na drwala- dużo tui do wycięcia, dwie sosny ze złamanymi czubami i kilka grubych gałęzi.

Ma przyjść też inny, który ze zwyżki obetnie czuby tui, rosnących pod drutami elektrycznymi. I co jeszcze? Ano taras, czekający już drugi rok na remont. Trzeci „fachowiec” zdeklarował się do pracy. Czekam na chwilę, kiedy będzie sobie można przebierać w „fachowcach”, a oni staną się obowiązkowi, bo nie będą mieli pracy. Tak, zabrzmiało to obrzydliwie, ale tak niesumiennych ludzi, to w innych zawodach szukać ze świecą.

Orzech w promieniach zachodzącego słońca.

Dzisiaj po raz pierwszy od miesiąca, poszłam z Bezą na spacer po ogrodzie. Było tak fajnie, że nie chciało mi się wracać do domu


Na jednym z modrzewi jest gniazdo wiewiórki.

A to dowód (zwłaszcza dla mnie), że jednak wiewiórka w ogrodzie mieszka. Jedna, a może dwie.
 
Na razie pokazuje się jedna i nie podchodzi już tak blisko domu jak te, które mieszkały na strychu, łaziły po tarasach i balustradach.

A, i jeszcze jedno, może się komuś przydać- zaczęłam kupować „chemię” w internetowym sklepie z chemią niemiecką. Kupowałam wszystko normalnie w tutejszej sieciówce i za każdym razem coś się pogarszało. Wyprane pranie było takie sobie, płyn do płukania, kiedyś gęsty, teraz lał się jak woda i w ogóle nie było znać, że go używałam, gramatura w pojemnikach coraz mniejsza, cena za to coraz wyższa. W dodatku, mimo „mycia’ pralki kąpielami piorącymi w ekstra czyszczącym płynie, pozostawały po każdym praniu jakieś strzępki, brudy, a pralkę było paskudnie czuć starymi szmatami- czyszczone filtry, odpływy i żadnego rezultatu.  Wyprane rzeczy też miały taki zapaszek.

Czytałam kiedyś o tym, że Czesi się zbuntowali i zaskarżyli koncerny chemiczne, iż oszukują- posyłają do ich kraju proszki do prania gorszej jakości. No i wyszła wtedy sprawa chemii dostarczanej do Polski. Niemcy twierdzili, że zrobiono badania rynku i Polki powiedziały, iż wolą ciut gorszy proszek, ale tańszy. To było parę lat temu, ale ja nie narzekałam, trochę się zdziwiłam- tyle.

Teraz jednak przypomniałam sobie o tym i się zbuntowałam. Żadnego wyboru, masz kupować dziadostwo. Nie lubię wyrzucać pieniędzy na buble, a chemię to ja lubię mieć taką, która się sprawdza, a nie udaje, że „czyści”.

 

W grudniu zaryzykowałam i kupiłam pierwsze kapsułki do prania w Internecie- produkt miał info, że pochodzi z Niemiec (są też produkty z innych państw). Tak, oczywiście, było ryzyko, bo jak sprawdzę, że ktoś mnie nie natnie? Nie naciął. Już po otwarciu torby z kapsułkami, było widać różnicę nie tylko w kolorach kapsułek, ale w zapachu (po wypraniu zapach się utrzymywał). Rzeczy teraz piorę w 30 stopniach i są czyste, pachnące. Płyn do płukania jest gęsty, a pralka po wyjęciu prania, jest czysta i pachnie.

Rewelacyjnie sprawdził się płyn do mycia szyb. Wymyłam okna przed świętami, a jeszcze do teraz nie ma na nich kurzu.

Cena? Porównywalna do bubli w sklepach i gramatura, jak przed kombinowaniem- litr, a nie 0,9 w cenie litra.

Opłata za przesyłkę niewysoka i rozkłada się na zamówione produkty. Jeżeli na cały dom zużyłam centymetr płynu w spryskiwaczu, a zapłaciłam tak, jak za płyn kupiony w polskim sklepie, ale tego polskiego wypryskałam przeważnie ćwierć butelki (takiej samej), to o czym my mówimy?

"Post bez Bezy to post stracony"- Beza styczniowa.


Jutro piekę chrust. Nie przepadamy za pączkami, wolimy chrust.

Przepis podałam TU. Ostatnio natknęłam się na filmik, na którym "babcia" (jest taka babcia, która aktywnie doradza starszym paniom, co i jak w różnych tematach- mnie ona nie kręci, nie lubię jej gwiazdorzenia)radziła jak piec faworki. Obejrzałam, posłuchałam, przepis ten sam, ale chrusty robiła wielkie. Nieważne- jedna rzecz mnie zastanowiła i może jutro skorzystam z tej rady. Otóż babcia radzi, by wyrobione ciasto, zamiast walić wałkiem, by je napowietrzyć, należy przepuścić przez maszynkę do mięsa. Przepuściła i faktycznie jej faworki po upieczeniu miały takie powietrzne purchle. Moje też mają, ale mniejsze.  

I jeszcze trochę kolorków.Tak kwitła od października do końca listopada. Teraz "odpoczywa".