Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kulinaria. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kulinaria. Pokaż wszystkie posty

16 września 2013

Nareszcie są :)

Wygląda na to, że coś się ruszyło w lesie, więc w sobotę troszkę się dotleniałam. Mam nadzieję, że to początek a nie koniec sezonu grzybowego. 
Na polu hafciarskim to przez parę dni męczyłam HAED, ale zapał mi już mija i od tygodnia całkowita posucha.






11 października 2012

Grillowanie po ormiańsku

W ramach oddechu od postów o wystawie haftów w Łodzi, całkowita zmiana tematu. Może jeszcze nie wszyscy schowaliście  grilla i wykorzystacie przepis w jakiś ciepły wieczór, tej naszej złotej jesieni.
Tak w fotograficznym skrócie wygląda grillowanie w Armenii.

Bakłażany

nacinanie gęsto ziemniaków z obu stron aż do ostrza

oczywiście trzeba pilnować aby się tak mocno nie przypiekło wszystko tak jak ziemniaki

obrane bakłażany i papryka

Czerwona bazylia, kolendra, koperek, pietruszka, cebula

Obrane i pokrojone: bakłażany, papryka, pomidory oraz zielenina, sól, pieprz

oczywiście trzeba to podgrzać przed jedzeniem

jako dodatek lawasz (rodzaj pieczywa) i wino
Smacznego :)

17 marca 2012

Sposób na kiełki

Podobno jednym z elementów walki z chandrą wiosenną jest dostarczenie organizmowi dużej ilości witamin, najlepiej w formie naturalnej, czyli poprzez kiełki.
Ja najbardziej lubię kiełki rzodkwi, rzodkiewki i brokuła, bo są pikantne oraz łagodniejsze fasolki mung. Z tym, że kiełki brokuła są trochę ciężkie do wyhodowania. Łatwe w hodowli i bardzo zdrowe są też kiełki lucerny (alfalfa), ale dla mnie jakoś zbyt jadą trawą.
Innych kiełków strączkowych: soi, soczewicy itd. nie lubię bo przeszkadzają mi zbyt twarde nasionka po wykiełkowaniu, ale są też bardzo wartościowe.
Zazwyczaj za jednym zamachem robię fasolkę mung i jakieś kiełki pikantne i później mieszam na kanapkach.
Nasiona na kiełki strączkowe najlepiej kupować w spożywczych w większych opakowaniach, bo wychodzą korzystniej cenowo.
Domowy sposób na kiełki:
Potrzebujemy na jedną porcję:
- średni wąski słoik (mały otwór) i nakrętka plastikowa z wypalonym środkiem,
- niski pękaty słoik (duży otwór),
- bandaż,
- nasiona na kiełki.
Nasiona należy wsypać do czystego słoika w takich ilościach, aby przykrywały dno (jak wykiełkują zajmą prawie cały słoik) i zalać na kilka godzin przegotowaną, letnia woda (można zostawić na noc). Słoik nakryć bandażem, założyć odpowiednio wcześniej przygotowaną nakrętkę, nadmiar obciąć przy nakrętce, przepłukać i zlać wodę.
Obrócić do góry dnem i ustawić na drugim słoiku przy ścianie (nadmiar wody spływa do słoika i kiełki nie spleśnieją w trakcie kiełkowania) w ciepłym, nienasłonecznionym miejscu (bezpośrednie światło powoduje, że stają się gorzkie i tracą część właściwości). Przepłukiwać i zlewać wodę co najmniej dwa razy dziennie. Po kilku dniach są gotowe. Należy je przechowywać w lodówce.
Tak wyglądają moje kiełki:
Ja z fasolki mung i rzodkwi usuwam po wykiełkowaniu błonki z nasion. W drobniejszych kiełkach jak rzodkiewka, brokuł i licerna nie są one wyczuwalne.
Jeśli jeszcze nie próbowałyście własnej hodowli to polecam. 
W ten sposób nie można hodować kiełków z nasion, które wydzielają lepki śluz np.: rzeżucha, siemię lniane. One najlepiej wychodzą na legninie, rozłożonej na płaskim talerzu lub styropianowych podkładkach i zwilżane wodą.

20 lutego 2012

Makatki kuchenne

Makatki kuchenne - kiedyś popularne, później wstydliwe a obecnie wystawiane w salach muzealnych dzięki kolekcjonerom. 
Taką właśnie wystawę można obejrzeć w białostockim Ratuszu: "Europejskie makatki kuchenne - kicz, czy sztuka?".
Bez względu na indywidualne odczucia rodzące się na tak postawione pytanie były one elementem dekoracyjnym wnętrza, zazwyczaj kuchennego i występowały powszechnie w wielu krajach europejskich.
Technika:
Wykonywane były zazwyczaj na białym płótnie, które ozdabiano prostym haftem konturowym po uprzednio naniesionych liniach wzoru. W końcowej fazie mody makatkowej, zaczęły pojawiać się też hafty płaskie i krzyżykowe. 
Wyszycia konturowe haftowane były przeważnie sznureczkiem (ściegiem wodnym), a do innych haftów (płaskiego i krzyżykowego) używano ściegów atłaskowych (płaskiego i cieniowanego) oraz krzyżyka równoramiennego
Mi najbardziej kojarzą się hafty w kolorze niebieskim, ale z czasem zaczęły być wykonywane też w innych kolorach.
Nieodzownym elementem wzoru były bardzo często różnorodne haftowane napisy.
Troszkę zdjęć:
- wersja niebieska klasyczna:
 
Tu też z haftem krzyżykowym.
 
 - wersja kolorowa (haft płaski, krzyżykowy):
 
napis: "Nie ma róży bez kolców".
Więcej zdjęć z wystawy umieściłam w galerii: TU
*Nie zgadzam się na wykorzystywanie moich zdjęć do tworzenia postów na innych blogach lub stronach (niestety miało to już miejsce bez mojej zgody i bez podania źródła).
Jeśli kogoś zainteresował temat to można go pogłębić dzięki wydanej do wystawy publikacji :):
Katalog wystawy (wydany przez Muzeum Podlaskie w Białymstoku - nakład wyczerpany) - 40 stron:
Zawiera historię, omówienie rodzajów makatek, techniki tworzenia, przykłady aforyzmów występujących w różnych krajach w podziale na: 
a) kuchnia, gospodarstwo domowe,spożywanie posiłków,
b) wartości ważne w życiu każdego człowieka,
c) przywary mężczyzn,
d) czystość, ład i porządek,
e) miłość,
f) radość powitania i pożegnania dnia,
g) kult ogniska domowego, gościnność, praca i ojczyzna.

13 stycznia 2012

Cukierasy z kokosów i koki

Nie jestem bynajmniej przesadnym koneserem słodyczy, ale doceniam smak naszych rodzimych krówek ciągutek. W swoich podróżach zetknęłam się też z innymi formami tych słodyczy, oczywiście ze składników występujących w danym miejscu masowo, czyli koksów i koki. Nie podam wam jednak przepisu na te frykasy, bo do uzyskania masy na ciągutki z kokosa trzeba specyficznego sprzętu, a  liście koki nie są u nas zbyt legalne.
Gdzie można ich spróbować?
Ciągutek z kokosa próbowałam w Wietnamie, bezpośrednio z „linii produkcyjnej” jeszcze gorące, wtedy właśnie są najlepsze. Robione są w różnych smakach np.: klasycznym (dodatkowo pakowane w jadalny papier ryżowy), imbirowym (dość ostre), czekoladowym (jak to czekolada), durianowym (fuj, to ten śmierdzący owoc, mniej więcej smakuje jak cebula na słodko), z dodatkiem jakiejś trawy (są wtedy zielone). W wersji bez dodatków są takie trochę mdłe, niespecjalnie jakoś przypadły mi do gustu.
Produkcja wygląda dość chałupniczo, nasz sanepid padłby na miejscu. Mnie najbardziej zafascynowało z jaką precyzją (jak ten sławny świstak milki) cukiereczki są zawijane w papierki. Popatrzcie sami:


Cukierki z koką są dostępne w Peru. Liście tej rośliny nie stanowią same w sobie narkotyku, ale mają działanie pobudzające i ze względu na położenie (duże wysokości)  są żute i spożywane w innej formie przez miejscowych oraz turystów w celu uniknięcia lub złagodzenia choroby wysokogórskiej. Suszone całe liście wykorzystywane są do robienia herbatek (coś jak zielona, z wyglądu jak liście laurowe) i stanowią dodatek do słodyczy. Cukierki występują np.: jako karmelki, toffi itd. Sam smak liści koki jest specyficzny i albo się go od razu polubi albo nie. Mi  ten smak zarówno jako herbata, jaki i słodycze podpasował. Samych liści jednak nie żułam i na całe szczęście nie dotknęło mnie jakoś specjalnie choróbsko na wysokościach, chociaż im wyżej to jest się bardziej zmęczonym i trochę przymulonym.
Tak wyglądają karmelki z koką (zielone opakowanie) i cukierki z kokosa w białych papierkach z dodatkowym  papierem ryżowym:

21 lipca 2011

Kuchnia Boliwii

Sezon wakacyjny w pełni to powrzucam troszkę zaległych informacji kulinarno-pamiątkowych. 
Dziś krótko  o boliwijskiej kuchni, bo nie zapadła mi zbytnio w pamięci jako tako. Pewnie dlatego, że jest bardzo podobna do peruwiańskiej, więc taka trochę nijaka (napiszę o niej później). 
Jednak o jednym posiłku muszę wspomnieć, bo jest niepowtarzalny i dostępny tylko w Boliwii. Jest to mianowicie śniadanie tubylców składające się z pastela z gorącym napojem z owoców i przypraw korzennych (api) lub z mąki kukurydzianej (tojori). Pastel to duża empanada (pieróg) z serem w środku (taki nadmuchany), smażony w tłuszczu i akurat mnie to nie powaliło, bo nie lubię sera. Jednak Api jest bardzo smaczne, najlepsze mieszane (mezclado), czuję jego smak do dziś. Bardzo rozgrzewał w zimne wieczory (też można było dostać) i ranki. Indianki ważą oddzielnie mikstury w dużych garach na ulicy lub prowizorycznych kuchniach na bazarach. Do wysokiego kufla nalewają gęstą maź czerwoną i jasno żółtą -  pięknie się to mieszało. Mi wizualnie kojarzyło się to z sokiem jabłkowym i wiśniowym, ale to był inny smak, cierpko-słodko-korzenny. Na zdjęciu jest już tylko połowa kufla, ale widać mieszankę i na pierwszym planie pastel.
Nie mogę też pominąć jedynej ryby jaka w tym rejonie mi naprawdę bardzo smakowała. To pstrąg "Diablo" z jeziora Titicaca o ostrym wyrazistym smak. Wzdłuż jeziora jest pełno budek, gdzie można przysiąść i dostać świeżego pstrąga na kilka sposobów. Przygotowują to właściwie na oczach wygłodniałych klientów. Co ciekawe pstrąg nie występował w tym jeziorze w naturze, ale został wprowadzony jako ryba hodowlana przez Indian, którzy mieszkają na jeziorze na pływających tratwach.

6 września 2010

Weekend grzybowo-miodowy

Sezon grzybowy rozpoczął się w końcu na Podlasiu, nie jest to jeszcze niestety wysyp, chyba że grzybiarzy. Mimo wszystko grzybobranie w sobotę miałam całkiem udane – 70 prawdziwków, ładnych zdrowych i nadających się w większości do suszenia. Innych rodzajów grzybów było mało, ale też trochę się uzbierało do jedzenia i suszenia.
Kiedyś suszyłam grzyby u babci w piecu chlebowym, ale doszliśmy do wniosku, że w wieku 80 kilku lat, należy się trochę babci odpoczynku i opracowałam własną metodę szybkiego suszenia w piekarniku.
Co jest potrzebne:
- piekarnik z wentylatorem – temp. 100 stopni C, dosuszanie 75,  
- folia aluminiowa,
- cienkie gałązki z wiśni lub brzozy (sporo),
- grzyby.
Blachy wykładam folią aluminiową i na nią kilka warstw gałązek. Grzyby układam na gałązkach, aby były częściowo w powietrzu. Wstawiam do piekarnika, następnie w pierwszym etapie jak się grzyby trochę zetną sprawdzam, czy puściły wody. Jeśli tak wylewam, patyczki przytrzymają grzyby. Przewracam w czasie suszenia, a jak są prawie suche zdejmuje z patyczków i dosuszam na folii aluminiowej. Jeszcze jedno przy włączonym wiatraczku nie ma potrzeby suszyć przy otwartym piekarniku.
Grzyby suszę w dość dużych kawałkach (całe kapelusze lub na ćwiartki, korzenie na kilka kawałków), mimo to, proces suszenia nie jest taki długi i wynosi ok. 7-10 godz. Jak pokroi się na mniejsze kawałki czas automatycznie się zmniejsza. W czasie suszenia należy zrobić przerwę np.: 4-5 godz. suszenia, na noc wyłączony, rano dosuszanie 1-2 godz. Jak zaczną grzać kaloryfery to można dosuszać na nich, ale nie suszyć, bo nie są takie fajne jak suszone w piekarniku.
W niedzielę miały być XI Podlaskie Targi Rzeźby Ludowej, Kowalstwa i Tkaniny Dwuosnowowej w Białymstoku i niby były ale bardzo słabiutkie, straszne pustki – dosłownie kilka stoisk. Myślałam, że będzie tak jak w poprzednich latach, ale coś zawiodło i nawet nie było sensu robi zdjęć.
Mimo to udało mi się kupić zapas miodu, bo taki był główny cel. Na targi mieli zawitać pszczelarze nagrodzeni na featynach miodowych jakie miały miejsce w sierpniu w Tykocinie i Kurowie, ale też słabiutko bo chyba 4 stoiska. Kupiłam miodek lipowy i bagno u sprawdzonego producenta. Bagno to miód wielokwiatowy z kwiatów występujących na bagnach, w tym z dodatkiem stulisza. O miód stuliszowy zawsze pytam, bo jest smaczny i świetny na gardło, ale z tym kwiatkiem jest raczej problem, tylko raz był dostępny bez innych kwiatów. 
Kapryśna pogoda wpłynęła na zbiory i miody są w tym roku dość drogie, w zależności od rodzaju od 25-35 zł za duży (litrowy) słoik.
Przepis na piernik z jabłkami z dodatkiem miodu lipowego.
2 szk. mąki pszennej
½ szk. cukru
2 jajka
½ szk. oleju
2 łyżki płynnego miodu lipowego
2 łyżki śmietany
3 łyżeczki przyprawy do piernika
2 łyżeczki proszku do pieczenia (czubate)
½ szk. suszonych śliwek, moreli, rodzynek i skórki pomarańczowej (generalnie kto co lubi)
1 szk. startych kwaśnych jabłek (odciśnięte)
do formy: masło lub margaryna, bułka tarta
Jajka utrzeć z cukrem, miksując dodawać stopniowo: olej, śmietanę, miód, mąkę przesiana z proszkiem do pieczenia i przyprawą do pierników. Dodać bakalie (wcześniej umyć i pokroić w paseczki, przesuszyć i posypać mąką) i na koniec starte  jabłka (dokładnie odciśnięte) – delikatnie wymieszać (nie miksować). Przygotować podłużną formę, przełożyć ciasto i piec ok. 50 min – do 1 godz. w piekarniku nagrzanym do 180 C (sprawdzać patyczkiem). Do ciasta pasuje polewa cytrynowa.

20 sierpnia 2010

Kuba - ciekawostki kulinarne

Wypadałoby trochę powiedzieć o kuchni hmm, ale prawie nie ma o czym niestety. Jedzenie generalnie było drogie, nijakie i bezpłciowe poza rumem oczywiście. Ale zawsze jest jakieś ale…
Zacznę od pięknego widoku, który roztaczał się jak kierowałam się w stronę restauracji. Później rzut oka na żywy jeszcze obiad…i efekt finalny:



Jak taki specjał smakuje? Jak hybryda piersi z kurczaka i filetu z ryby, tak też wygląda w formie surowej.
A teraz czas na fast food w ich wydaniu, typowa przegryzka tubylców dostępna w ich walucie także dla głodnego turysty (bo są dwie waluty- jedna dla turystów – o wartości mniej więcej euro i waluta miejscowa, w której zarabiają - niewiele warta).
To pieczona świnia, rewelacyjna zresztą. Mięso odkrajane jest bezpośrednio ze zwierzaka i wkładane do przeciętej bułki.
  
Na koniec trochę o słodkościach. W Hawanie jest wytwórnia czekolady, gdzie jak ma się trochę cierpliwości i czasu to po odstaniu w długiej kolejce można spróbować jej w dwóch wersjach: na gorąco i zimno.
Ja wybrałam na gorąco: 
Jest to prawdziwa gęsta czekolada, a nie rozrzedzony płyn. Tłusta i strasznie słodka.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

recent posts