Pierwszy raz od wielu lat przespalam jednym ciagiem 5 godzin! Jak popatrzalam na zegar to nie moglam uwierzyc!
Moje noce byly przesypiane do tej pory w interwalach 2-3 godzinnych, przy czym z powtornym zasypianiem nie mam problemow.
Czyli.... mam cicha nadzieje... idzie ku dobremu.... byle nie zapeszyc! :)))
W zwiazku z powyzszym swietowalam poranek dlugo i przyjemnie:
czas poranny, jeszcze w lozku, z kawa, licze przechodniami na ulicy, widze ich przez okno lezac w lozku:
- Wilma, sasiadka z lewej, idzie z kijkami rzeskim krokiem
- sasiadka dalsza, lekko przygarbiona, zaspana wlecze sie za pieskiem
- pan z pieskiem, z sasiedniej ulicy, wyspany, rzeski, rozglada sie dookola, podziwia moj posprzatany przedogrodek! :)
- pani z pieskiem, ne znam jej :(
- auto z listonoszem (bez pieska? :) )
- sasiad z naprzeciwka wsiada w auto, jedzie do pracy
- Wilma juz leci z powrotem, co oznacza, ze minela godzina
- jeszcze Lora z Dingo (wielki, brazowy, stary chart), Lora tez starszawa, ma ponad 80 lat, ale dzieki psu trzyma sie wysmienicie!
No to godzina kawowa minela, trzeba wstawac!!! Do roboty, bo slonce swieci :)))
A jesienne pieski na dodatek :)
"Gdy tylko człowiek staje się w czymś mistrzem, winien zostać uczniem w czymś innym" (Gerhard Hauptmann)
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą jesien. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą jesien. Pokaż wszystkie posty
14 lis 2018
15 paź 2018
Od rana mam dobry humor...
Znacie te piosenke? Znamy, znamy :)))
Ale jak tu nie miec dobrego humoru, gdy rankiem otwierasz zaspane oczeta i widzisz....
... i tu zdradzam tajemnice alkowy :)
Z lozka pol lezac, pol siedzac, pijac pierwsza kawe, widze to:
- z prawej strony jesienno-zloty klon,
- z lewej strony odbicie klonu w otwartym oknie, a dalej po lewej jeszcze odbicie w lustrze szafy!
chaber?
pelargonia, ktora troszke "podrasowalam", bo w ogrodzie az swieci na czerwono, a na zdjeciu jakas taka blada wyszla
nasturcje wytrzymaja do pierwszych mrozow
Uporzadkowalam grzadke przedogrodka, na ktorej wczesniej rosly tuje, posadzilam na brzegu niebieskiego hibiskusa, czteroletniego, wykopalam go ze srodka przedogrodka, bo tam rosl z dwoma innymi i byl malo widoczny,
na grzadce rozrzucilam obciete z innej strony pedy bluszczu, duuuuzo, i przysypalam kamyczkami, zeby je przycisnac:
Podlewam codziennie z nadzieja, ze sie zakorzeni i obrosnie siatke plotu.
A tu historycznie: tak bylo na poczatku, potem tak, a teraz tak:
Nudna jestem, wiem, tylko te kwiatki i roslinki, ale teraz musze sie sprezyc, zeby wreszcie nasz dom mial ladne otoczenie, juz nie mam wymowek :)
I czekam wiosny... jak zakwitnie moje 400 tulipanow.............
Ale jak tu nie miec dobrego humoru, gdy rankiem otwierasz zaspane oczeta i widzisz....
... i tu zdradzam tajemnice alkowy :)
Z lozka pol lezac, pol siedzac, pijac pierwsza kawe, widze to:
- z prawej strony jesienno-zloty klon,
- z lewej strony odbicie klonu w otwartym oknie, a dalej po lewej jeszcze odbicie w lustrze szafy!
W ogrodzie ostatnie jesienne kwiaty: jezowka
niewiemco :)chaber?
pelargonia, ktora troszke "podrasowalam", bo w ogrodzie az swieci na czerwono, a na zdjeciu jakas taka blada wyszla
nasturcje wytrzymaja do pierwszych mrozow
Jeszcze wisi kilka jablek na jablonce, soczyste, kwasno-slodkie, ale twarde! Nie wiem, jaka to odmiana:
Pomidory dopiero teraz maja piekne zdrowe, duze owoce, coz z tego... nie zdaza dojrzec... szkoda :(Uporzadkowalam grzadke przedogrodka, na ktorej wczesniej rosly tuje, posadzilam na brzegu niebieskiego hibiskusa, czteroletniego, wykopalam go ze srodka przedogrodka, bo tam rosl z dwoma innymi i byl malo widoczny,
na grzadce rozrzucilam obciete z innej strony pedy bluszczu, duuuuzo, i przysypalam kamyczkami, zeby je przycisnac:
Podlewam codziennie z nadzieja, ze sie zakorzeni i obrosnie siatke plotu.
A tu historycznie: tak bylo na poczatku, potem tak, a teraz tak:
Nudna jestem, wiem, tylko te kwiatki i roslinki, ale teraz musze sie sprezyc, zeby wreszcie nasz dom mial ladne otoczenie, juz nie mam wymowek :)
I czekam wiosny... jak zakwitnie moje 400 tulipanow.............
30 wrz 2018
Goscie, porzadki i psy
O poranku na tarasie spotkalam wystraszone, miotajace sie zwierze:
Sie goscie zapowiedzieli…
Normalnie: moja corka, jej tesciowa i... przyszla (niedlugo) szwagierka, oraz TRZY PSY!
Czlowiek juz przyzwyczajony, ze co jakis czas banda przyjezdza i robi z domu kociol, ale tym razem dodatkowo szwagierka… ona jeszcze nigdy u nas nie byla, a to moglby byc dla niej szok! :)
Wiec jak zwykle: to co na wierzchu wrzucone do pudel, pudla pod biurko i lozka w sypialni, ogolne zamiatanie podlogi i zakupy. Ok.
Ale na zewnatrz tez chcialam miec ladnie, a ze sobie piekne nozyce elektryczne do zywoplotu kupilam, to zaczelam zywoplocik z czterdziestoletnich tuji przycinac.
Najpierw sprobowalam przed domem, bo tam zywoplot byl najnizszy:
no i niby mi sie udalo, ale… tak przycielam, ze od dolu wyszly na wierzch brazowe suche galezie :(
Poprosilam wiec Najglowniejszego, zeby mi od dolu te galezie sekatorem przycial…
Sprobowal sekatorem - nie bardzo mu szlo, bo galezie grube…
Poszedl do warsztatu i przyniosl pile do ciecia, elektryczna i zaczal od dolu ciac.
Te galezie ciac…
Tak porzadnie, jak tylko on potrafi...
I tak cial i cial, coraz wyzej, bo wszedzie te galezie byly suche.
Jak skonczyl pierwsza tuje, to..... zostala z niej palemka na bezgaleziowym pniu!!!
Hmmm… popatrzylismy, przemyslelismy, decyzja zapadla - scinamy wszystkie tuje od uliczki do naszej bramy, razem 10 sztuk!
Robota straszna, bo najpierw galezie od dolu do gory, potem ciecie dosc grubych pni na wysokosc naszej talii, potem wyrabywanie korzeni i wycinanie pnia najnizej, jak sie da.
Poszla w ruch pila lancuchowa, wielka siekiera, wielki mlot, a ja, biedna sierotka, mialam za zadanie odbierac galezie i skladac na kupe. No i zamiatac, zeby na ulicy smietnika nie zrobic :)
Wczoraj rano wygladalo to tak:
Dzisiaj zostaly juz tylko trzy ostatnie pnie do wyciecia na jutro.
O koniecznosci zlikwidowania calego zywoplotu zdecydowalismy widzac jak wygladaja te drzewa w srodku, czyli suchy susz :) , latwopalny, na dlugosci 30 m! o wysokosci do 4m! a po wierzchu 5 cm zielonego.
Wygladaja tak:
Byla wielka prawie jak moja dlon.
Drzwi i okna pozamykane, nie wiem jak wleciala, chyba lufcik byl niedomkniety…
Ubabrala sie w kurzu i pajeczynach, pootwieralam wszystko na przestrzal i poleciala na wolnosc!
Ale mialo byc o gosciach.
Sie goscie zapowiedzieli…
Normalnie: moja corka, jej tesciowa i... przyszla (niedlugo) szwagierka, oraz TRZY PSY!
Czlowiek juz przyzwyczajony, ze co jakis czas banda przyjezdza i robi z domu kociol, ale tym razem dodatkowo szwagierka… ona jeszcze nigdy u nas nie byla, a to moglby byc dla niej szok! :)
Wiec jak zwykle: to co na wierzchu wrzucone do pudel, pudla pod biurko i lozka w sypialni, ogolne zamiatanie podlogi i zakupy. Ok.
Ale na zewnatrz tez chcialam miec ladnie, a ze sobie piekne nozyce elektryczne do zywoplotu kupilam, to zaczelam zywoplocik z czterdziestoletnich tuji przycinac.
Najpierw sprobowalam przed domem, bo tam zywoplot byl najnizszy:
no i niby mi sie udalo, ale… tak przycielam, ze od dolu wyszly na wierzch brazowe suche galezie :(
Poprosilam wiec Najglowniejszego, zeby mi od dolu te galezie sekatorem przycial…
Sprobowal sekatorem - nie bardzo mu szlo, bo galezie grube…
Poszedl do warsztatu i przyniosl pile do ciecia, elektryczna i zaczal od dolu ciac.
Te galezie ciac…
Tak porzadnie, jak tylko on potrafi...
I tak cial i cial, coraz wyzej, bo wszedzie te galezie byly suche.
Jak skonczyl pierwsza tuje, to..... zostala z niej palemka na bezgaleziowym pniu!!!
Hmmm… popatrzylismy, przemyslelismy, decyzja zapadla - scinamy wszystkie tuje od uliczki do naszej bramy, razem 10 sztuk!
Robota straszna, bo najpierw galezie od dolu do gory, potem ciecie dosc grubych pni na wysokosc naszej talii, potem wyrabywanie korzeni i wycinanie pnia najnizej, jak sie da.
Poszla w ruch pila lancuchowa, wielka siekiera, wielki mlot, a ja, biedna sierotka, mialam za zadanie odbierac galezie i skladac na kupe. No i zamiatac, zeby na ulicy smietnika nie zrobic :)
Wczoraj rano wygladalo to tak:
Dzisiaj zostaly juz tylko trzy ostatnie pnie do wyciecia na jutro.
O koniecznosci zlikwidowania calego zywoplotu zdecydowalismy widzac jak wygladaja te drzewa w srodku, czyli suchy susz :) , latwopalny, na dlugosci 30 m! o wysokosci do 4m! a po wierzchu 5 cm zielonego.
Wygladaja tak:
Zaczelismy tez od drugiej strony ogrodu, wycinajac galezie od dolu na 1m wysokosci, wyglada to niezbyt elegancko, ale jak zaczelismy, musimy skonczyc, zima przed nami, troche sie rozgrzejemy :)))
Pod drzewami lezy jeszcze sucha sciolka, tak ze 20 cm grubosci, tez trzeba ja uprzatnac…
Galezie lezaly na kupie w ogrodzie:
i przed garazem:
przyczepka miala co robic :)
Potem poszlam jeszcze za tuje, zeby przemyslec, jaka kolejnosc sprzatania zastosowac, i jak wyszlam, cos kolo mnie zabzyczalo!!! Dobrze, ze nie na mnie!!!!
Dwa Wielkie Szerszenie chyba sploszylismy i tak sobie wesolutko lataly i bzyczaly!!!!
Brrrr!!! Jak ja sie boje szerszeni! Jeszcze z dziecinstwa pamietam, jak mnie jakis taki dopadl, i jak to bolalo!
Jak przysiadly na bzie, odwazylam sie pstryknac, sa STRASZNE!!!!!
Ewakuowalam sie baaardzo szybko :)))
A potem napadla nas banda dwu- i czworonogow:
Szybko opanowaly ogrod, zamieniajac go w plac zabaw;
Fajne, male pieski, cale szczesliwe, zajmujace sie soba caly czas, pochlaniajace wszystko, nawet rzeczy niejadalne jak: kamyki, kawalki drewna, czy brykiety wegla (gdzie one to znalazly???)
Oczywiscie kopia dziury, rozkopuja gore kompostu, tratuja piwonie, ale i tak sa kochane :)))
4 wrz 2018
Chwilke mnie nie bedzie :)
Szukam po domu roznych rzeczy, ktore mi sie pochowaly, planuje co zabrac, zeby milo spedzic czas, do moich zaprzyjaznionych blogow wpadam na chwilke, cos tam krotko komentuje, ale pewnie bedzie tak, ze wstawie znaczek i znikne :)
Ale wroce, wroce, nie martwcie sie :)))
Ale wroce, wroce, nie martwcie sie :)))
18 gru 2017
Troche jesieni, troche zimy
Przegladam zdjecia, znajduje takie, ktore chcialabym zachowac - krotkie momenty codziennego zycia:
- byla jesien, piekna, dluga, i rosl sobie przy drodze mlody sumak, tez piekny:
- byla jesien, piekna, dluga, i rosl sobie przy drodze mlody sumak, tez piekny:
- znienacka na jeden dzien przyszla zima, postraszyla, poproszyla i... poszla sobie :)
- jak juz sie cieszylam, ze zimy nie bedzie, to wrocila i zasypala nas tym czyms bialym...
(widok przez okno na ulice)
(widok na ogrodek)
Piesel corki jak zobaczyl te "zwaly" sniegu zastrajkowal - chyba mozna z jego miny wynioskowac co mysli: "zwariowala pancia, JA mam po czyms takim chodzic?"
Natomiast piesel naszych przyjaciol patrzal zalosnie: "no wypusc mnie pancia, na dworze tak slicznie, zimno, JA chce! JA chce!"
Zgodnie z kalendarzem zakwitl nasz baaardzo stary kaktus, grudnik, w podziece za piekna nowa komode, ktora dostal w prezencie:
Dostal tez do towarzystwa malutkiego braciszka - bladorozowego :)
Zima przyszla - skarpetki na druty!
Pierwsza skarpetka zakonczyla zycie dosc szybko, wyszla za mala, sprulam, pomimo, ze miala sliczny sciagacz:
Na nastepne wybralam dosc skomplikowany wzorek (chyba lubie sie umartwiac):
Nawet szybko udziubalam, bo staly sie nagle bardzo potrzebne:
Newralgiczne miejsca, czyli pieta i palce robione podwojna nitka, grubo, bo mi najbardziej wlasnie piety marzna!
----------------------------------------------------------
Wielkie wydarzenie kulturalne: wyjscie do kina.
Ale nie do takiego zwyklego kina - to jest kino prywatne, w prywatnym domu, w piwnicy, w sasiedniej wsi.
Niesamowity zapaleniec, milosnik kina, zbieracz wszelkich kinowych gadzetow, zrobil sobie prywatne muzeum-kino.
W kilku pokojach zebral ze dwadziescia starych projektorow, chyba tysiace kilometrow starych tasm, ma stare oryginalne fotele kinowe, pianino, i wiele, wiele innych przedmiotow.
Potrafi godzinami opowiadac o historii kina, zaciekawia wszystkie grupy wiekowe - od przedszkolakow do staruszkow, po prostu czlowiek-kino!
Ma tez mala sale kinowa, na kilkanascie osob - prawdziwe kinowe, pluszowe fotele, scena z kotara, gong, stare kroniki filmowe, nastroj, a potem.... calkiem nowoczena komedia :)
Bylysmy mala grupka siostr spiewajacych i wyszlysmy zachwycone!
Tutaj jeszcze kilka zdjec ze strony tego kina.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na razie tyle, moze jeszcze jakies zdjecia znajde, to je sobie "ku pamieci" wstawie :)
4 paź 2017
Straznik zamka i zimowa spizarnia
Jak jesien, to i zwierzatka szykuja sie do zimy i gromadza zapasy.
Pajak zlapal w swoja siec duza muche i chyba ose, i opakowal je pajeczyna.
Dwie (moze jeszcze zyjace) ofiary wisza na pajeczynie, czekajac az je potwor pozre :(
Te pierwsza ofiare chyba wlasnie napoczal......
Pajak zlapal w swoja siec duza muche i chyba ose, i opakowal je pajeczyna.
Dwie (moze jeszcze zyjace) ofiary wisza na pajeczynie, czekajac az je potwor pozre :(
Te pierwsza ofiare chyba wlasnie napoczal......
Jakas pluskwa mianowala sie straznikiem zamka i tak sobie siedzi i czeka nie wiem na co....
A takie motylki przyfrunely do mnie z Jarmarku Dominikanskiego - laaaadne :)2 paź 2017
Minal sierpien, minal wrzesien....
...juz pazdziernik i ta jesien....
A jak jesien to chryzantemy i "Jesienna dziewczyna" z Kabaretu Starszych Panow:
Jesienia konczyly sie pomidory.... jak w piosence Wieslawa Michnikowskiego - "Addio pomidory" (piosenka zaczyny sie w 4. minucie)
Niestety Wieslaw Michnikowski tez odszedl... smutno mi...
Ogrod pustoszeje, wycinam galezie, przecinam krzewy, czeka trawnik i wsadzanie tulipanow...
Zebralam ostatnie maliny, poziomki, trafila sie nawet truskawka:
sloneczka
i bonzai wystrzyzone z tuji
i robaczki na nasionach hibiskusa, polujace na ostatnie mszyce :)
i rozchodnik czerwony, ktory lubily motyle
Dopisuje o bialej lelui:
roslina z cebulki, dlugo siedzi w donicy po posadzeniu zanim wypusci liscie, a zakwita we wrzesniu:
Ornithogalum saundersiae
A jak jesien to chryzantemy i "Jesienna dziewczyna" z Kabaretu Starszych Panow:
Ogrod pustoszeje, wycinam galezie, przecinam krzewy, czeka trawnik i wsadzanie tulipanow...
Zebralam ostatnie maliny, poziomki, trafila sie nawet truskawka:
Dojrzewaja ostatnie jablka na jablonce:
Jeszcze moge zrywac seler i lubczyk do zupy, szczypiorek czosnkowy zakwitl i uzywam go do przyprawiania miesa, ale to wszystko do pierwszego mrozu.
Drzewko laurowe przetrwa, musze je tylko wsadzic miedzy krzaki, a grzyby... no coz, nie zbieram ich i nie zjadam :) Tak sobie rosna.
Niezawodne kwiatki poprawiaja samopoczucie:
aksamitki
wrzosy
takie fioletowe od sasiadkisloneczka
i takie wysokie, czerwone, co ma potem dziwne, jezowe nasiona:
i takie biale, lelujowate
i bonzai wystrzyzone z tuji
i robaczki na nasionach hibiskusa, polujace na ostatnie mszyce :)
i rozchodnik czerwony, ktory lubily motyle
i "rozlezione" nasturcje :)
Niedziela byla piekna sloneczna, a w miescie byl pchli targ - no to pojechalismy :)
Moje znaleziska:
dwie laleczki - jedni nazywaja je minki, bo lalki maja rozne miny, ja nazywam je krzywusie, bo sie fajnie wykrzywiaja:
i szklany przycisk, idealnie przezroczyste szklo!
i dwie rolki kasowe, do prob z szyciem nowego patchworka.
Naladowalam moje psychiczne akumulatory, powinno na pare dni wystarczyc :)
A na koniec moj jesienny klon przed domem:
roslina z cebulki, dlugo siedzi w donicy po posadzeniu zanim wypusci liscie, a zakwita we wrzesniu:
Ornithogalum saundersiae
Etykiety:
jesien,
kwiatki,
lalki,
o wszystkim i o niczym,
ogródek,
pchli targ
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)