Pokazywanie postów oznaczonych etykietą psy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą psy. Pokaż wszystkie posty

11 lis 2024

Jeszcze nigdy nie było żeby jakoś nie było :)

Końcówka października  i początek listopada był pod hasłem: rety, rety, goście jadą!

Najazd (Hunów) gości przeżyłam, aczkolwiek chwilami było ciężko... 

7 osób i dwa małe psy pod nogami, jedni przyjeżdżali, potem wyjeżdżali, inni siedzieli cały czas, jedni tylko na noc, inni tylko na dzień, jeszcze inni naprzemiennie :)
Ja z córką zajęłyśmy się wspólnie szykowaniem jedzenia, ona jadła przy stole, ja chowałam się w kuchni - nie lubię i nie umiem jeść w takim tłumie. 
Jak zwykle w tym zestawie były trzy języki, niemiecki, angielski i polski, ale jedzenie tylko polskie, bez wyboru i bez wybrzydzania.

Wszystko smakowało, ilości które szykowałyśmy (olbrzymie) znikały w mgnieniu oka!
Jesteśmy z córką dobrymi menedżerami, no i świetnie współpracujemy w kuchni :)
Czterech chłopów jak dęby miało niesamowity apetyt, trzy wiotkie kobiety żywiły się przysłowiowym "listkiem sałaty", psy żebrały od świtu do nocy.

Nie były to jakieś imieniny, urodziny, rocznica, nie, nic takiego. Po prostu zbiegły się dni świąteczne i wakacyjne, i dwie rodziny się spotkały :)

Po gościach został bałagan, zmęczenie, ale też cisza i spokoj.... przerywane tylko szczekaniem podrzutków, które zostały u mnie na dwa tygodnie wakacji. 
No i teraz mam pieskie życie, błoto w domu znoszone z ogrodu na ośmiu łapach bo słota na dworze, piesy całe dni czatują na myszy, kopią dołki, energia je roznosi, a ja nic nie mogę, no bo jak tu normalnie żyć w takich warunkach?

Eksploatuję Netflixa włączonego na próbny miesiąc lub dwa, obejrzalam jeden serial, teraz zaczęłam następny, ale chyba nie będę przedłużać abonamentu... jednak nie jestem fanką filmów...

Jak miał być najazd gości, to szarpnęłam się na kupno dużej frytkownicy beztluszczowej, 
i jestem bardzo zadowolona. Pieklam na przykład na raz dużą paczkę frytek, albo 8 zamrożonych bułek. Dala też radę upiec sznycle w panierce z pół kg schabu.
Moja mała frytkownica wyjechała ode mnie razem z wnukiem McGyvera.
Teraz pomału wymyślam dania dietetyczne dla mnie, bo od 15. listopada startuję z drugą turą odchudzania. Frytkownica ma bowiem także funkcję pieczenia na parze!
Dynie królują, wyszła mi świetna mieszanka dyni z marchewka i papryką 😀, świetne też były frytki z dyni.

Liście z drzew opadły, roboty w ogrodzie masa, ale przy tych dwóch szkodnikach nie mam ani czasu, ani ochoty pracować w ogrodku... znowu z niczym nie zdążę.....

Ale co tam, jeszcze nigdy nie było, żeby jakoś nie było!!! 😀😃🙂

16 cze 2024

Dolce far niente, czyli slodkie lenistwo...

Mało słodkie to życie, bo w lodówce i spiżarni nie ma nic słodkiego, córka dietetuje, ja dietetuję... (nowe słowo wymyśliłam:))) 
Do wyboru mam bialy ser, jajka, kapustę, sałatę, pomidory, paprykę.
Na słodko tylko owoce. 
Do sklepu nie wyjdę, bo mi sie nie chce, leżę na sofie przy oknie i oglądam jak mewy szybują:
.. a piesy mi dzielnie towarzyszą:
Mam przynajmniej czas na napisanie czegoś i poczytanie, w ogródku zielono, oczy odpoczywają, dusza się cieszy :)
Córka zwiedza Pragę, pogodę ma słoneczną, wysyła mnóstwo zdjęć,  niestety tylko dwa dni, jutro już musi do pracy :(
Ja zostaję do wtorku, we wtorek wieczorkiem w pociąg i wiuuuuu do moich pomidorków i cukinii (bo ogorki pewnie zaraza zjadła...

A w parku, gdzie chodzimy z psami żyją papugi!!!



15 cze 2024

Urwałam sie ze smyczy :)

Zostawiłam mojego McGyvera samego w domu, z nakazem podlewania pomidorów, i uciekłam do córki.
No powiedzmy nie uciekłam, tylko pojechalam pociągiem (!) żeby potowarzyszyć jej psom przez dwa dni nieobecności Pańci. 
Ale wyjechałam z domu na tydzień, bo jak już jechać tak daleko to muszę mieć z tego też jakąś przyjemność w rodzaju wyjście na lody, wyjście na targ serowy, przegrzebanie secondhandów itd.
Z psicami-szaleńcami nie wychodzę na spacery, bo urwałyby mi ręce, przez dwa dni przychodzi dwa razy dziennie ekstra "wyprowadzacz". Poza tym jest mały ogrod, jak nie pada, to psy mogą być na dworze.
Czyli pełny luzik :)
A gdzie jestem?
Holenderskie miasteczko Vlaardingen, a właściwie południowy kres Rotterdamu.
Wczoraj wieczorkiem wybrałyśmy się na długi spacer, i fotografowałam po drodze co ładniejsze stare domki i uliczki:










Celem naszej wędrówki była LODZIARNIA z najlepszymi lodami w okolicy!
Od razu rozgrzeszylam się z diety, a co mi tam :) dwie gałki (gały!) lodów i bita smietana:

Lodziarnia mieści się w XVIII-wiecznym budyneczku, który był w dalekiej przeszłości targiem rybnym:



Potem przejście przez park z dziwnym drzewem?

hortensją, której nie znałam (chyba dębolistna?),

ławeczką dla odpoczynku

ì... do domu na zasłużony odpoczynek :))
Cdn... 🙂



14 lut 2024

Trzydziestolatki, trzydziestolatki, to ja!

No po prostu rewelacja :)

Lekarz dostał dziś wyniki mojej krwi, co to mi wyssały pijawki tydzień temu 
i nie mógł uwierzyć, że to moje!
Stwierdził, że takie wyniki mają trzydziestoletnie zdrowe kobiety! Wszystko w normie i nawet poniżej 😳
I jak się tu nie cieszyć? Moja naukowa, matematyczna dieta pokonała moje chorobska., i omlodzila mnie o 42 lata!!! 🤣

Walczę dalej, mam jeszcze dużo tłuszczu do spalenia, musi to potrwać ładnych parę miesięcy.

A dzisiaj, w Walentynki, zgrzeszyłam połową muffinki, teraz pedałuję, bo to było jednak aż 250 kcal, czyli muszę o godzinkę dłużej popedałować!
=============
Zmiana tematu na weselszy, dwa filmiki z psami w roli głównej, najpierw gonitwa po błocie, a potem po praniu szaleńcze suszenie się na paczłorkach 🤣


Dziękuję za wszystkie komentarze, czasami odpowiadam z opóźnieniem,  przepraszam, czas mi się skurczył. 
Spróbuję się poprawić:)
Pozdrawiam walentynkowo 😍❤

1 lip 2023

A u sasiadow wesele!

Dwa dni temu do drzwi zadzwonił młody sąsiad i z góry przeprosił za hałas nocny w czasie łykendu. Bo ma wesele. Bo właśnie wzięli ślub.  Ok, no problem, złożyłam życzenia szczęścia na nowej drodze życia, i zapomnialam o temacie.

A tu jak wczoraj wieczorem łupnęlo wzmacniaczami w okna!!!!!
Laserami w niebo! Migotliwymi światełkami po oczach!
Ha!!! Dobrze, ze zapowiedział, bo już mialam czarne myśli ;)
Potem normalnie, czyli glosno, muzyki nie rozpoznaje, bo się nie znam, ale nie było tego strasznego bum,bum! :)
A zaraz potem zasnęłam i nic nie słyszałam, pomimo otwartego okna w sypialni.
Widok z balkonu (dwa długie namioty, czerwony i niebieski którego nie widac, fioletowe drzewa i zielona szklarnia, z tylu podświetlone wielkie LOVE):

No i niech im się dobrze wiedzie, dom już wcześniej wybudowali, oboje pracuja, a rodzice uprawiają warzywa, źle im nie będzie 💝

A u mnie, jak to u mnie, sezon upraw ogródkowych, roboty huk, a ja jak ta mucha w smole próbuje to wszystko ogarnąć :)

Truskawki w wieżach z doniczek i na podwyższonych grzadkach owocują jako tako, codziennie dwie garści do musli
Borówka amerykańska jeszcze zielona
Pierwsze ogorki zebrane i pożarte na miejscu :)
Brokul... hmmm... dziwny
Pierwszy raz posadzilam arbuza i nawet zawiązuje owocki

Karalepki cudne
Lilie szaleją 
A tu nowość, cebula wędrująca, zamiast kuli kwiatkowej wytwarza nowe cebulki. Robi to piętrowo. Na razie maleństwo, może mi się uda za rok albo dwa, mieć cały zagon? :)))
Co poza ogródkiem?
W domu chaos, balagan, kurz się ściele...
Staram się nie zauważać, bo wieczorem tylko prysznic i spać!
No i złapałam na sobie jednego kleszcza (był mały, ale jak się namydlilam pod prysznicem, to go pod ręką wyczulam), na szczęście jeszcze się nie przyssal.
Teraz zapobiegawczo cale ubranie z ogrodka codziennie wrzucam do pralki, i mam nadzieję, że pralka ewentualnie wypłucze inne?

Moje chorobska nie odpuszczają, ale trzymam je w ryzach, więc żyje bezstresowo, łykając tabletki na to i owo :)

Córka często przyjeżdża z piesami na lykendy, czasem mi je podrzuca, jak wybywa na urlop, i jestem "bardzo" szczęśliwa z tego powodu :))))))

No i pozdrawiam czytaczy, nie martwcie się, że nie piszę. 
Jak odzyskam wenę twórczą, to będę pisać :)

4 lut 2020

Komiks "Siostrzyczki"

"Siostrzyczki"
 

Baw sie ze mna!

Odgryze ci lape!

To ja ci ucho!

Ninio... pobaw sie ze mna!

Odwal sie!!!

Kto, ja? Ja jestem przeciez grzeczna...
(Zdjecia i tekst mojej corki)

25 paź 2019

Zaspokoilam swoja chuc!

Ha! Fajny tytul wymyslilam, chodliwy, prawda?
Zaraz mi wzrosnie ogladalnosc :))))))
Ale o chuci, zaspokojonej, bedzie na koncu :)

A teraz: nie nadazam... 
Oj dzieje sie u mnie, dzieje:
sprawa najwazniejsza to likwidacja 30 metrow zywoplotu z tui (tuj?)
Dlaczego?
Kupilismy dom z calym inwentarzem zywym i martwym, a ten zywy to wlasnie byl zywoplot.
Jak sama nazwa wskazuje - zywoplot jest zywy, czyli rosnie... w gore i wszerz :(
Juz te kilka lat temu byl olbrzymi, bo wlascicielka nie miala ani sily, ani pieniedzy na strzyzenie, a tuje trzeba strzyc kilka razy w roku, zeby je utrzymac w ryzach.
My zlecilismy jeden raz przyciecie firme specjalistycznej, ale bylo to wlasciwie ciecie kosmetyczne, natomiast zaplata za to byla kosmiczna :(
Przez trzy lata udawalismy, ze nie widzimy jak roslinki rosna, cieszac sie z zielonej sciany,  ale ktoregos dnia musielismy przyciac galezie przy wejsciu, bo listonosz nie mogl dojsc do naszych drzwi (no dobra, przesadzam), w kazdym razie sekator poszedl w ruch, galezie sie przycielo i.... ogarnelo mnie przerazenie!
Caly zywoplot w srodku byl suchy, tylko koncowki galazek zielenialy, stwarzajac iluzje pieknej zieleni!!!
Moja wyobraznia natychmiast zaczela pracowac: uliczka waska, auta jezdza metr od zywoplotu... jedzie jakis idiota nalogowy palacz papierosow i bezmyslnie rzuca peta w nasz zywoplot!!!!
Zywoplot jest o dwa metry od domu i ma szerokosc ze trzy metry, wysoki 5-6m, i dlugosc 30 metrow...
A za plecami mamy stacje benzynowa :(
Decyzja zapadla: tniemy!

No i tak sie zabawiamy juz od miesiaca:
- tu widac polowke szerokosci zywizny, bo druga polowka jest po stronie sasiadow:
- obciete galezie ladujemy na przyczepe i wywozimy na wysypisko, czesc rozdrabniam na wiory na sciolke:
Wywiezlismy juz ze dwie tony, a to nawet nie polowa pracy :(

Kawalek kolo domu jest juz oczyszczony, plot sie robi i wyglada tak:
A praca wre, korzenie wredne:
nie ma rady, trzeba robic za Herkulesa:
Nie wiem, kiedy skonczymy, ale juz sie troche uspokoilam, bo najgorszy susz wyciety, kolo domu nie ma zagrozenia, a dalej... pozyjemy, zobaczymy :)
Na razie delektuje sie piekna jesienia.
========================
Temat zalegly:
Zespol Kalinka w ktorym spiewa moja corka (tu pisalam) (i tu tez pisalam) dorobil sie wreszcie profesjonalnej plyty reklamowej, a w tym skrocie jest co ogladac :)
W drugiej minucie filmiku (dokladnie 2:24) jest polski akcent, piosenka "Cyt, cyt" (w srodku moja corka), a zaraz potem taniec krakowiak:
==================
O szyciu tez musze krotko wspomniec:
nastepna kolezanka corki urodzila dziecko, wiec znowu szylysmy quilt dla dziewczynki.
Tym razem poszlysmy na latwizne :)
Wyciagnelam z przepastnej szafy szesc tulipanow uszytych przed chyba 10 laty. Wystarczylo wszyc paski poprzeczne i wzdluzne, podszyc ocieplinka i materialem od spodu i przepikowac.
Szybko nam poszlo, dziecko juz mozna cieplo owijac :)))
(duzy nam wyszedl, ale przeciez dzieci rosna :)))
====================
Oczywiscie nie moze zabraknac piesow, kamera nie nadazala!
==========================
Pogoda naprzemienna, raz cieplo, raz zimno, ale slonce uraczylo mnie znowu wielka tecza, stalam i sie wgapialam i pstrykalam zdjecia, i znowu sie zachwycalam:
Szkoda, ze nie mam lepszego aparatu, filtry by sie przydaly, ale i tak bylo pieknie :)


=============================
Tak bajdurze i bajdurze, a mialo byc o chuci, i to spelnionej! No to jest:

 
Tak, dobrze widzicie! To jest CIASTO, drozdzowe, z kruszonka, ktore wyglada, pachnie i smakuje dokladnie tak, jak ciasto drozdzowe mojej mamy.
I to JA go upieklam, wedlug tego samego przepisu, z ktorego piekla moja mama :)
Tak sie glupio chwale, bo ja NIGDY nie gotowalam i nie pieklam, nie przepadam za kuchnia i gotuje tylko dlatego, ze musze.
Teorie znam i to nawet dobrze, ale praktyki nie nabylam, no bo jak sie ma na stale w domu babcie i mame, to co ja tam moglam robic? Tylko do zagniatania ciasta mnie braly, bo mialam rece jak kowal!
A tu nagle, w moim podeszlym wieku, zaczelam tesknic za ciastem, drozdzowym, puszystym i pachnacym, z kruszonka!
Uzupelnilam wiedze w internecie i... dopiero za trzecim podejsciem udalo mi sie idealnie.
Jest takie dobre, ze... wlasciwie go juz nie ma :)))
Chuc zostala zaspokojona!

A jak juz wpadlam w ten szal kuchenny, to jeszcze sie odwazylam na pieczenie chleba z garnka.
Zapowiada sie ciekawie:
Ale o pieczeniu bedzie w nastepnym poscie :)
Do milego zobaczenia!

Podobne posty

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...