Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pigmeje. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pigmeje. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 6 sierpnia 2019

Łowimy ryby z Pigmejami :-)

Łowimy ryby z Pigmejami :-)
Dobry wieczór
Dzisiaj zapraszam na ostatni odcinek pigmejskich opowieści, w których przybliżę, jak wiele muszą się napracować pigmejskie kobiety, aby przygotować posiłek. Zostaliśmy zaproszeni do wspólnego "łowienia ryb" z Pigmejkami i bardzo chętnie z tego skorzystaliśmy. Sposób w jaki to robiły był dla nas totalnym zaskoczeniem, ale zaczynamy od początku :-)
Do rzeki było około 5 km, więc zaczynamy drogę i opowieść:


Wychodzimy z wioski, zabierając wszystko ze sobą, oczywiście najczęściej w misce na głowie, a maniok w worku :-)




Próbowałam z tą miską iść, ale zdecydowanie nie umiałam. Nawet stojąc spadała mi z głowy, nie mówiąc już o zrobieniu kilku kroków. Cóż, ćwiczenie czyni mistrza, a ja tego od dzieciństwa nie ćwiczyłam. Droga piękna, afrykańska, czyli z czerwoną glebą, piękną zielenią i szarym, lekko zamglonym niebem (zdradliwe słońce, więc dla nas krem z filtrem i czapka zdecydowanie TAK).
Droga daleka więc chwila wypoczynku się należy, usiedliśmy w cieniu drzewa, ale niektórzy wypoczywali na wysokościach :-)


Następna część prowadziła sawanną, dla mnie najfajniejszy kawałek :-)



potem lasem:


a po dojściu na miejsce zdecydowanie należało zacząć od rozpalenia ognia i przebłagania boga lasu, żeby dał dobry połów


i można zaczynać :-)
I tutaj było największe zaskoczenie, bo Kobiety zbudowały tamę na niewielkiej rzeczce



uszczelniły ją patykami i błotem z korzeniami:



a potem za tamą wybrały wodę i w błocie szukały małych rybek, krewetek, krabów:






Napracowały się bardzo, aby następnie z ryb i krabów przyrządzić sos, oczywiście na ognisku:



a z manioku (mączki rzucanej na wodę) zrobić wielkie kluchy:



i tym sposobem po około 4-5 godzinach ciężkiej pracy, można było zjeść posiłek.


Jedzenie polegało na odrywaniu rękami kawałka "kluchy" i maczaniu jej w sosie. Było to smaczne, ale przygotowanie wymagało wielkiego wysiłku, ale także współpracy wszystkich Pań :-)
Przyznam, że pierwszy raz byłam na takich "rybach" ale było to bardzo ciekawe doświadczenie :-)
Teraz jeszcze kilka zdjęć naszych BOHATEREK. Dodam, że przez cały czas było bardzo wesoło, śmiały się, żartowały, ale do zdjęcia zawsze robią się poważne:






Prawda, że są piękne :-) :-) :-)

Na koniec, pozostając w temacie Afryki, jej kolorów, a zwłaszcza soczystej zieleni na tle czerwonej ziemi, skończyłam zaczętą na słoniach serwetkę (wzór Laura Bziukiewicz "Leniwe Lato" LINK). Zrobiłam z niej łapacz snów i wykończyłam właśnie w takich afrykańskich kolorach :-)

będzie mi się tak kojarzył, nawet jak go komuś podaruję :-)
Zobaczcie, jest MEGA kolorowy



i nie wiem, czy sięgnę jeszcze kiedykolwiek po taki zestaw, bo jest dość odważny, ale cóż taką nitkę zapakowałam do walizki, więc robiłam z czego miałam :-)

Myślę, że na tym mogę skończyć wspomnienia urlopowe, chociaż motywy afrykańskie zapewne będą się jeszcze przewijać tu, czy tam :-) 

Bardzo dziękuję Wam, że byliście tam ze mną, wszystkim Osobom, które przyłączyły się do akcji kocykowo-czapeczkowej, wszystkim wspierającym i kibicującym oraz wiernym czytelnikom - DZIĘKUJĘ BARDZO

a teraz już mówię do zobaczenia 

Justyna 

poniedziałek, 22 lipca 2019

Radość :-)

Radość :-)
Witajcie :-)
Spieszę dzisiaj do Was znowu z opisem moich wojaży, czyli co było po Bangi :-)
Po pierwsze - bo obiecałam, po drugie - bo mam trochę kolejnych zdjęć, a po trzecie, bo bardzo mi zależy żebyście nie odnieśli wrażenia, że mój wyjazd to jakieś poświęcenie było. Było super, moc nowych wrażeń, także socjologicznych i w ogóle :-)
Wyjazd do RCA udał się dzięki mojej koleżance, która pracuje tam dla WWF, jeżdżąc mobilnym ambulansem do wiosek, gdzie mieszkają Pigmeje i w ten sposób leczy podstawowe i najczęstsze tam choroby. Średnio w każdej z wiosek jest raz na dwa tygodnie. W ciężkich przypadkach zawozi pacjenta do szpitala publicznego. Usługi medyczne są płatne, nie jest to pełne pokrycie kosztów, ale opłata, która powoduje docenienie tej opieki. Pigmeje płacą połowę ceny za wizytę i mają leki darmowe, pozostali płacą i za wizytę i za leki. Dzień kiedy przyjeżdża lekarz do wioski, to oczywiście wydarzenie, więc z reguły przychodzą wszyscy lub prawie wszyscy. Punkt przyjęć to najczęściej kaplica kościoła katolickiego. Niech Was jednak nie zwiedzie szumna nazwa, bo jest to zwykle wiata pokryta liśćmi palmowymi.


Ambulans, to zwykły samochód terenowy, do którego pakowane  jest kilka walizek z lekami i podstawowymi opatrunkami:


Na miejscu, za biurko najczęściej służy ołtarz:


a ławki (chociaż to duże słowo, jak się popatrzy na te patyki) są poczekalnią i widownią.


Przyjęcia odbywają się na oczach wszystkich, bo nie ma innej możliwości.
Podczas takich wizyt na wioskach rozdawaliśmy Wasze DARY. W sumie dobrze, że część czapeczek była większa, bo pasowała na różne głowy.
Wybaczcie jakość zdjęć, ale są one niepozowane, w różnym oświetleniu robione i zdecydowanie nie mają służyć artystycznym celom :-)







widzicie ten piękny uśmiech :-)








po założeniu opatrunku i bolesnym zastrzyku należy się nagroda :-)


a widzicie tego niesamowicie chudego psa na drugim planie?



no tutaj to był straszny płacz po zastrzyku, więc nagrodą była ośmiorniczka :-)


a i tutaj nie spodobaliśmy się zdecydowanie Maleństwu, więc szybciutko wycofałam się na większą odległość. Zresztą u części dzieci, nasz odmienny wygląd powodował strach i płacz. Na szczęście nie u wszystkich :-)



Część kocyków i czapeczek rozdaliśmy nie tylko pacjentom, ale po prostu mieszkańcom. Tutaj pomagał mi Szef wioski, ale trochę chaosu się wdało, więc zdjęcia chyba jeszcze mniej "artystyczne" :-)
















A tutaj próbowaliśmy ustawić przynajmniej część dzieci do grupowego zdjęcia, ale totalnie się to nie udało, chociaż zdjęcie ma swój urok :-)


To chyba na tyle dzisiaj. Jak Was jeszcze nie zanudziłam, to następnym razem opowiem o łowieniu ryb z Pigmejkami, no niezapomniane przeżycie :-) chyba, że wolicie słonie i goryle? - ok, w sumie będą pewnie dwa posty :-)
A teraz już pozdrawiam Was bardzo serdecznie, jeszcze raz dziękuję za przekazane czapki, kocyki i inne drobiazgi

do zobaczenia

Justyna