Pokazywanie postów oznaczonych etykietą stolik. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą stolik. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 8 czerwca 2017

Mamo, potrzebuję ...

Mamo, potrzebuję ...
Witajcie
Na pewno wiele z Was słyszało, od swoich dzieci takie słowa, jak w tytule i wówczas rzucamy wszystko, bo nasze dziecko potrzebuje i … Mój starszy syn zaczął ostatnio życie na własny rachunek, ale jeszcze bardzo budżetowo, więc Mama ostatnio usłyszała, że potrzebny jest nieduży stolik. Jak trzeba, to trzeba, więc postanowiłam pomóc Młodemu i przy okazji poćwiczyć warsztat w "refreszingu" mebli. Wynalazłam stolik, taki co chyba lata 70te pamięta, zanabyłam za niewielką, wręcz symboliczną sumę i ochoczo wzięłam się do walki.
Na początek stolik przed:



Widać na nim te lata, ma brzydką plamę na dolnej półce, ale mój zapał wcale nie ostygł. A ponieważ nie mam żadnego doświadczenia w  "odświeżaniu", przykopałam zasoby w internecie, zapisałam się do grupy na FB i zaczęłam od …. szlifowania. W garażu wynalazłam szlifierkę mimośrodową - cud maszyna i już po kilku dniach stan stolika zmienił się na taki:




nie jest od idealny, bo miejscami były ubytki i pęknięcia w fornirze, ale jak na swoje lata to stan zupełnie zadowalający:


Potem nastąpił najfajniejszy moment, czyli wykańczanie. Blat i półkę pomalowałam bejcą w kolorze palisander, a nogi potraktowałam woskiem wybielającym:



Efekt całkiem całkiem, ale chyba nie do końca o to mi chodziło. Jak pisałam na początku, miała być to praca warsztatowa i tak jest:




Młody zadowolony, więc i Mama szczęśliwa, że mogła się "wyżyć", poćwiczyć warsztat i jeszcze pomóc :-)
A na koniec zestawienie przed i po:

Różnicę widać, ale teraz jak patrzę na te zdjęcia to chyba najbardziej podoba mi się wersja "jasne drewno", ale z zamówieniem się nie dyskutuje. 
Na tym kończę, pozdrawiam wszystkich zaglądających bardzo serdecznie, obiecuję wkrótce wrócić

do zobaczenia

Justyna

sobota, 20 maja 2017

Wielokolorowo :-)

Wielokolorowo :-)
Witajcie
Nareszcie mamy prawdziwy, piękny, kolorowy i ciepły maj. Przyroda szaleje, że trudno nadążyć - jest super. W takich pięknych okolicznościach przyrody bardzo miło jest usiąść na tarasie, czy w ogrodzie i napić się przepysznej kawy. Uwielbiam takie poranki, gdy mogę się podelektować pięknem chwili. Brakowało mi jednak takiego małego podręcznego stoliczka, czy taboretu gdzie można by taką filiżankę odstawić, będąc w różnych miejscach ogrodu. Nie było więc wyjścia i postanowiłam sobie "coś" przysposobić. Tutaj nastąpił przestój decyzyjny, ale w sumie padło na zwykły, mały stołek z Ikea, który robił za kwietnik w ostatnim pokoju. Nie był niczym pomalowany, więc można się było artystycznie rozwinąć. A ja poleciałam na maksa i ….. chyba zacznę od pokazania, bo aż mnie skręca:




To teraz już wszystko jest wiadome. Model znany i ….
Zadałam sobie dużo trudu, aby mój był inny, bo przecież skoro czekał ładnych kilka lat, to musiałam mu się odwdzięczyć :-) Na początek całość kilkakrotnie pomalowałam bejcą w kolorze palisander. Drewno było bardzo suche, więc warstw było chyba cztery lub pięć. Następnie każdy szczebelek został oddzielnie pomalowany na inny kolor (oczywiście wcześniej zostały rozmontowane). Całość zaczęła wyglądać bardzo dziecinnie, ale kolejnym etapem było bardzo mocne starcie farb. Robiłam to jeszcze jak były nie do końca suche, aby ułatwić sobie pracę. Szczególnie intensywnie wytarłam jasne farby. Potem było najfajniej, bo przecierałam szczeble satynową pastą metaliczną w kolorze złoto-miedzianym, a na koniec trochę wosku w kolorze "rain forest". Dostało się także nóżkom, ale efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Nie wiem, czy udało mi się choć trochę pokazać te refleksy i efekt przenikania się kolorów, ale jestem z mojego "zwyklaczka" bardzo zadowolona :-)




te zielonkawe cienie na brzegach to właśnie wosk, a tak wygląda na nogach:



i siedzisko, a raczej blat:



Całość na koniec została polakierowana satynowym preparatem, bo w końcu w sezonie ma to być mebel zewnętrzny.
A teraz zapraszam na kawę (zdjęcia z dzisiejszego poranka):



Było tak ciepło, że musiałam wyciągnąć parasol i stąd ten cień. Na ostatnim zdjęciu uchylam "rąbka" nowej pracy :-)
Na tym kończę, pozdrawiam wszystkich zaglądających bardzo serdecznie

do zobaczenia

Justyna