Witajcie
Na pewno wiele z Was słyszało, od swoich dzieci takie słowa, jak w tytule i wówczas rzucamy wszystko, bo nasze dziecko potrzebuje i … Mój starszy syn zaczął ostatnio życie na własny rachunek, ale jeszcze bardzo budżetowo, więc Mama ostatnio usłyszała, że potrzebny jest nieduży stolik. Jak trzeba, to trzeba, więc postanowiłam pomóc Młodemu i przy okazji poćwiczyć warsztat w "refreszingu" mebli. Wynalazłam stolik, taki co chyba lata 70te pamięta, zanabyłam za niewielką, wręcz symboliczną sumę i ochoczo wzięłam się do walki.
Na początek stolik przed:
Widać na nim te lata, ma brzydką plamę na dolnej półce, ale mój zapał wcale nie ostygł. A ponieważ nie mam żadnego doświadczenia w "odświeżaniu", przykopałam zasoby w internecie, zapisałam się do grupy na FB i zaczęłam od …. szlifowania. W garażu wynalazłam szlifierkę mimośrodową - cud maszyna i już po kilku dniach stan stolika zmienił się na taki:
nie jest od idealny, bo miejscami były ubytki i pęknięcia w fornirze, ale jak na swoje lata to stan zupełnie zadowalający:
Potem nastąpił najfajniejszy moment, czyli wykańczanie. Blat i półkę pomalowałam bejcą w kolorze palisander, a nogi potraktowałam woskiem wybielającym:
Efekt całkiem całkiem, ale chyba nie do końca o to mi chodziło. Jak pisałam na początku, miała być to praca warsztatowa i tak jest:
Młody zadowolony, więc i Mama szczęśliwa, że mogła się "wyżyć", poćwiczyć warsztat i jeszcze pomóc :-)
A na koniec zestawienie przed i po:
Na pewno wiele z Was słyszało, od swoich dzieci takie słowa, jak w tytule i wówczas rzucamy wszystko, bo nasze dziecko potrzebuje i … Mój starszy syn zaczął ostatnio życie na własny rachunek, ale jeszcze bardzo budżetowo, więc Mama ostatnio usłyszała, że potrzebny jest nieduży stolik. Jak trzeba, to trzeba, więc postanowiłam pomóc Młodemu i przy okazji poćwiczyć warsztat w "refreszingu" mebli. Wynalazłam stolik, taki co chyba lata 70te pamięta, zanabyłam za niewielką, wręcz symboliczną sumę i ochoczo wzięłam się do walki.
Na początek stolik przed:
Widać na nim te lata, ma brzydką plamę na dolnej półce, ale mój zapał wcale nie ostygł. A ponieważ nie mam żadnego doświadczenia w "odświeżaniu", przykopałam zasoby w internecie, zapisałam się do grupy na FB i zaczęłam od …. szlifowania. W garażu wynalazłam szlifierkę mimośrodową - cud maszyna i już po kilku dniach stan stolika zmienił się na taki:
nie jest od idealny, bo miejscami były ubytki i pęknięcia w fornirze, ale jak na swoje lata to stan zupełnie zadowalający:
Potem nastąpił najfajniejszy moment, czyli wykańczanie. Blat i półkę pomalowałam bejcą w kolorze palisander, a nogi potraktowałam woskiem wybielającym:
Efekt całkiem całkiem, ale chyba nie do końca o to mi chodziło. Jak pisałam na początku, miała być to praca warsztatowa i tak jest:
Młody zadowolony, więc i Mama szczęśliwa, że mogła się "wyżyć", poćwiczyć warsztat i jeszcze pomóc :-)
A na koniec zestawienie przed i po:
Różnicę widać, ale teraz jak patrzę na te zdjęcia to chyba najbardziej podoba mi się wersja "jasne drewno", ale z zamówieniem się nie dyskutuje.
Na tym kończę, pozdrawiam wszystkich zaglądających bardzo serdecznie, obiecuję wkrótce wrócić
do zobaczenia
Justyna