Witam!
Weekend już się kończy i jutro trzeba do pracy, ale najpierw chciałabym się z Wami podzielić moimi dzisiejszym przygodami. To, żeby nie przedłużać zacznę od razu i od początku. Wychodzę sobie dzisiaj około południa przynieść drewno, żeby rozpalić w kominku, bo to tak miło jak wesoło trzaskają iskierki, a tu w naszej drewutni leży sobie takie coś, albo COŚ :-)
Podchodzę z drugiej strony i dalej leży.
Czy to białe włochate ma coś z TYM wspólnego,
na pewno nie chce się do tego przyznać.
Jutro będę testować i już nie zamęczam Was zdjęciami.
W tym miejscu chciałam jeszcze powiedzieć, że zgodnie z pytaniem, które zadała Renia na swoim blogu, pytam i ja o chętnych do ewentualnej zabawy w oswajanie decoupage? Serdecznie zapraszamy :-) Wkróte post z objaśnieniami do nowego pomysłu w nowej technice :-)
Na koniec bardzo serdecznie dziękuję za tak miłe słowa o moim matematycznym koszyku. Dzięki, dzięki i jeszcze raz dzięki. Pragnę jednocześnie wyjaśnić, iż wykręcenie rurek z zeszytu, to nie profanacja tej królowej nauk, tylko uratowanie przed wylądowaniem na śmietniku. Przy okazji zapytuję, czy ktoś widział, czy ktoś wie coś o serwetkach z motywami właśnie matematycznymi. Ja jeszcze nigdzie takich nie widziałam, ale może...
Na tym już kończę, bo i tak wielowątkowo mi wyszło, pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia
Justyna
Weekend już się kończy i jutro trzeba do pracy, ale najpierw chciałabym się z Wami podzielić moimi dzisiejszym przygodami. To, żeby nie przedłużać zacznę od razu i od początku. Wychodzę sobie dzisiaj około południa przynieść drewno, żeby rozpalić w kominku, bo to tak miło jak wesoło trzaskają iskierki, a tu w naszej drewutni leży sobie takie coś, albo COŚ :-)
Podchodzę z drugiej strony i dalej leży.
Czy to białe włochate ma coś z TYM wspólnego,
na pewno nie chce się do tego przyznać.
Cóż było robić, podeszłam, dotknęłam - miłe, rozłożyłam, żeby się przekonać co to jest:
a z innych stron wyglądało tak:
a z tyłu jeszcze coś małego leżało
No dobrze, wiem, że wiecie, że nic się samo nie zrobi i że to moja nowa praca. Zajęła mi około półtora tygodnia, ale tak mnie wciągnęła, że dla niej zarzuciłam nawet moje ukochane frywolitki.
A zabrałam się za szydełkowanie mojej chusty i mitenek (będą tylko moje) zupełnie przypadkiem. A mianowicie poszłam do pasmanterii, bo obiecałam koleżance frywolitkową bransoletkę, a miała być może w niebieskim, może w granacie, a że nie miałam granatu, bo różnych błękitów u mnie dostatek, to będąc w okolicy stwierdziłam, że zaglądnę. A tam... kolejka. A na stoisku obok włóczki i leżała taka piękna i oczywiście mnie zaatakowała. Włóczka nazywa się Nako Vals. Musiałam kupić i tak mnie wciągnęło, że dziergałam i dziergałam, aż skończyłam. A zależało mi żeby skończyć i zrobić zdjęcia przy dziennym świetle, i żeby jeszcze trochę ją poużywać, bo przecież wiosna już blisko. Wzór jest taki jak w chuście przygotowanej na moje Candy, według Sylwi z Galeryjki za miastem. Nawet zakończenie wachlarzykowe u Niej podglądnęłam.
To jeszcze kilka zdjęć w ogrodzie, chociaż właśnie jak wyszłam zaczął padać śnieg mimo, że cały ranek świeciło słońce. Taka drobna złośliwość natury :-)
A tutaj krzaczek robił za manekina:
W tym miejscu chciałam jeszcze powiedzieć, że zgodnie z pytaniem, które zadała Renia na swoim blogu, pytam i ja o chętnych do ewentualnej zabawy w oswajanie decoupage? Serdecznie zapraszamy :-) Wkróte post z objaśnieniami do nowego pomysłu w nowej technice :-)
Na koniec bardzo serdecznie dziękuję za tak miłe słowa o moim matematycznym koszyku. Dzięki, dzięki i jeszcze raz dzięki. Pragnę jednocześnie wyjaśnić, iż wykręcenie rurek z zeszytu, to nie profanacja tej królowej nauk, tylko uratowanie przed wylądowaniem na śmietniku. Przy okazji zapytuję, czy ktoś widział, czy ktoś wie coś o serwetkach z motywami właśnie matematycznymi. Ja jeszcze nigdzie takich nie widziałam, ale może...
Na tym już kończę, bo i tak wielowątkowo mi wyszło, pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia
Justyna