Pokazywanie postów oznaczonych etykietą skrzynka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą skrzynka. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 29 czerwca 2017

Jak ustawiam poprzeczkę?

Jak ustawiam poprzeczkę?
Witajcie :-)

Zanim przejdę do tematu dzisiejszego posta muszę Wam bardzo podziękować za to co napisałyście o kartkach prezentowanych w poprzednim poście. Takie słowa jak "każda ma w sobie coś, co mnie zaintrygowało" "każda ma w sobie niepowtarzalny urok" "szalenie pomysłowo, ale z wyczuciem stylu i smaku" są dla mnie bardzo cenne i motywują do dalszych wysiłków. A to co napisała Ania, że "wszystko za co się złapię wychodzi genialnie" jest już zdecydowanie na wyrost. Nie mniej jednak bardzo dziękuję, że tak wspaniale doceniłyście moje prace. Dziękuję, dziękuję, dziękuję.

Dlatego też trochę inaczej chcę napisać tego posta (inaczej niż planowałam). Miało być o tym, że moi chłopcy jak byli mali zarzucali mi, że za wysoko ustawiam im poprzeczkę, gdy chodziło o moje wymagania dotyczące porządku w pokojach. A dotyczyło to tylko wrzucania brudnych rzeczy do kosza na bieliznę, a nie trzymania ich na podłodze - więc nie była za wysoko. Ale zastanawiając się nad sobą, rzeczywiście czasem sama sobie stawiam poprzeczkę niezbyt nisko, ale teraz to Wy podciągacie mi ją coraz wyżej, tak mnie chwaląc, więc nie pozostaje mi nic innego jak się postarać :-) A w czym się tak starałam? w naszej 24 lekcji decu, w temacie który sama wymyśliłam, czyli formy, foremki i odlewy.
Jakoś mój początkowy zapał szybko opadł i odeszła ode mnie wena, więc musiałam ją szybko zmobilizować i spróbowałam zrobić sama foremki, według podanych przepisów i stwierdziłam, że się da. Spróbowałam też różnych wypełniaczy, z różnym efektem, ale o tym napiszę oddzielnego posta, aby podzielić się swoimi doświadczeniami.
Dość powiedzieć, że z masy plastycznej Marthy Stuart (niestety droga),  którą dostałam do przetestowania w zaprzyjaźnionym sklepie Mydecor zrobiłam różyczki z zakupionej foremki silikonowej. Masa bardzo fajna do pracy, lekka i taka pozostaje nawet po wyschnięciu, do końca daje się też lekko formować, czyli odlewy będzie można przykleić także do zaokrąglonej powierzchni jak np bombki. Tym razem różyczki posłużyły za ozdobę podkładki pod kalendarz, taki na codzienne wyrywanie kartek. Zawsze w domu był taki kalendarz, ale przez to, że się poprzednia podkładka zużyła w tym roku nie kupiłam i żałuję. To może pokażę, bo już i tak dużo gadania było:



 Do deseczki przykleiłam (metodą na żelazko) serwetkę z motywem popękanych desek, a różyczki z żółtej masy potraktowałam spękaczem jednoskładnikowym i uzyskałam taki właśnie efekt:



Temat, więc zaliczony, ale ….. miało być o poprzeczce, więc gdzie ona jest?
Na pewno widzieliście takie foremki z wzorem ażurowych serwetek np takie:


oczywiście bardzo mi się podobają, ale jak zrobić taką serwetkę i to jest właśnie ta poprzeczka :-)
Próby użycia gipsu czy pasty strukturalnej kończyły się niepowodzeniem :-( Ale jak to mówią "trzeba rozmawiać" więc po wymianie opinii, właśnie w zaprzyjaźnionym sklepie i przekierowaniu mnie na blog.przyda-sie.pl gdzie znalazłam wpis z czterema sposobami właśnie na takie foremki LINK, udało się :-))))). Na początek sięgnęłam po gesso (miałam firmy renesans) i wyszła piękna serwetka i rzeczywiście jest elastyczna. Następnie znowu poleciałam do sklepu i zakupiłam Pastę Heavy Body Gel za całe 7 złotych i też się udało, no po prostu jest super. Serwetkę trzeba było wykorzystać (tę pierwszą z gesso), więc wzięłam na warsztat już wcześniej ozdobione pudełko na CD. Nie podobało mi się, więc Wam nie pokazywałam. Na wierzchu była serwetka z stylu vintage, na pozostałych ściankach przecierki, ale całość mi nie grała, więc leżało zapomniane. Teraz zostało mocno zeszlifowane, ale nie do czystego drewna, całość przetarłam suchym pędzlem na biało, na to serwetka z gesso. Na koniec najfajniejsze czyli chlapanie, ciapanie i przecieranie (farba kredowa Terrakota - także na wierchu serwetki, potem pasta w kolorze berylu i to co mi wpadło w ręce). Czas na prezentację więc:





Nie wiem, czy udało mi się na zdjęciach oddać urok tej "odlewanej" serwetki i całego pudełka, ale teraz mi się naprawdę podoba. Zdjęcia robione pomiędzy licznymi na Mazowszu burzami (dawno nie widziałam tak dużo i tak gwałtownych burz).


To jak? mogę sobie zaliczyć 24 krok wspólnej nauki decu? myślę, że tak :-)))) więc wstawiam baner :-)


Na tym dzisiaj konczę, chociaż powstaje jeszcze kolejna praca w tym temacie, ale to już pewnie w przyszłym miesiącu pokażę i może napiszę więcej, o moich próbach samodzielnego zrobienia foremek i innych odlewowych doświadczeniach.
Pozdrawiam wszystkich zaglądających bardzo serdecznie, jeszcze raz dziękuję za wszystkie miłe słowa, które zostawiacie pod moimi postami
ściskam mocno


Justyna

niedziela, 7 maja 2017

Postarzanie nie/wymagane

Postarzanie nie/wymagane
Witajcie :-)
Dzisiaj chciałam Wam pokazać coś zupełnie innego, niż delikatne koronki, które ostatnio często goszczą na moim blogu. Praca była dość ciężka i brudna, a zmotywowała mnie do niej Renia, publikując kolejny temat w naszej wspólnej nauce decu. Otóż w 23 lekcji padło hasło - efekt drewna (szczegóły znajdziecie TUTAJ). Efekty mogą być oczywiście różne, ale ja postawiłam na dosłowność. Mam nadzieję, że Renia zaliczy. To do rzeczy. Sięgnęłam w zakamarki swojego garażu i wyciągnęłam stare skrzynki na jabłka. Temat skrzynek we wnętrzach i nie tylko, jest ostatnio bardzo popularny. Ja jednak miałam bardzo stare (mogą mieć około 50 lat) i tzw. prawdziwe, bo robione jeszcze przez mojego Dziadka. Był on stolarzem i miał sad i wielką miłość do jabłek. Pamiętam, jak siadał, brał mały nożyk i obierał jabłka częstując wszystkich, ach … rozmarzyłam się. Mój Dziadek już dawno nie żyje, ale miał zwyczaj podpisywać swoje prace i ja na tych skrzynkach znalazłam jego inicjały. Na początku jest A. bo Dziadek był Aleksander, chociaż dla wszystkich był Dziadkiem Leszkiem. To zacznę może od tych inicjałów:


Skrzynki były bardzo brudne, zniszczone, służyły już różnym celom, a teraz zrobiłam z nich mobilne skrzynko-grządki. Miałam taki plan już od dawna, ale zawsze było coś. Teraz się zmobilizowałam, skrzynki umyłam, oszlifowałam (użyłam bardzo przydatnej maszyny, której nazwy nie znam, ale chyba to rodzaj szlifierki z zakładanym papierem ściernym). Potem pobejcowałam, użyłam koloru "słonecznego" bo zależało mi, żeby nic nie zamaskować, a tylko trochę rozświetlić. Potem warstwa lakieru, bo przecież grządki będą na zewnątrz, kółka i w środku rodzaj agrowłókniny przyszpilonej "zszywaczem" tapicerskim. Specjalnie nie wzięłam foli, żeby nadmiar wody przesiąkał na zewnątrz. To już wszystko jasne i czas na prezentację:




Skrzynki, jak skrzynki (bo są dwie), ale jestem z nich dumna, bo zaznajomiłam się z różnymi narzędziami. Są one z naturalnym efektem "postarzenia" więc już nic nie dodawałam.
Miejscami mocno wyszczerbione:



a nawet "sczerniałe"



można było oczywiście całkowicie "to" wyczyścić, ale nie chciałam.
Nie zrobiłam niestety zdjęcia tych skrzynek przed "obróbką" ale mam jeszcze kilka innych, więc zdjęcia poglądowe zrobione:



Skrzynki-grządki stoją już w miejscu docelowym:



z zasianymi ziołami i rzodkiewkami. Zobaczymy co mi urośnie ? Na zdjęciu tylko jedna zasiedlona:


bo drugą już kończyłam w zasadzie w deszczu, więc sobie zdjęcia darowałam.
To jak, może być chyba i taka praca?
Nie wiem, czy Renia mi zaliczy, bo drewno miało być jeszcze ozdobione, ale może jak ładnie zaargumentuję, że dużo pracy włożyłam w przygotowanie tego drewna i że są naturalne zdobienia itp, chociaż z decu to rzeczywiście nie ma nic wspólnego. Na wszelki wypadek wrzucę jednak baner:


Mogę obiecać, że postaram się jeszcze coś przygotować w tym miesiącu, ale nie wiem czy się uda? Ale za to, jak mi coś urośnie, to jeszcze moje mobilne grządki pokażę.

Na tym kończę, ale koniecznie muszę Wam bardzo serdecznie podziękować za pochwały i "lajki" pod moją "Włocławską" koronką. Bardzo, bardzo dziękuję. Na razie odpuszczam konkurs Royal-Stone, bo mnie to za dużo czasu kosztuje, a mam wiele innych obowiązków. Jest to jednak bardzo fajna motywacja do rozwoju i sięgania dalej i wyżej.
Teraz już jednak mówię, do zobaczenia

Justyna

czwartek, 28 maja 2015

Porządki, transfer i pokrewieństwo dusz :-)

Porządki, transfer i pokrewieństwo dusz :-)
Witam!
Na początek chciałam bardzo podziękować, za wszystkie słowa które napisałyście o mojej lampie. Bardzo mnie to cieszy, tym bardziej że ja też jestem z niej bardzo zadowolona. Podoba się chyba nie tylko mnie, bo mam zamówienie na kolejną. Będzie na pewno, ale musi troszkę poczekać w kolejce. Wam też z przyjemnością ją pokażę :-)
Dzisiaj będzie jak w tytule, między innymi o pokrewieństwie dusz. W naszej zabawie decoupage, którą prowadzimy z Renią, obecnie na tapecie transfer, ale to już na pewno wiecie, bo cały miesiąc to wałkujemy i dobrze. Transfer wielu osobom się spodobał, daje fajne możliwości i nawet jak ktoś go nie pokocha to może wykorzystywać, kiedy chce i kiedy będzie mu to potrzebne do ogólnej koncepcji. A dlaczego pokrewieństwo dusz? Otóż w temacie transferu, najpierw przygotowałam pudełko ozdobione motywem dmuchawca, a Renia już szykowała piękne poduszki, również z takim wzorem, potem Renia pokazała swoje skrzynki z odzysku, a ja już miałam wstępnie takie podobne przygotowane. Dzisiaj chcę je pokazać. I co? czy to nie pokrewieństwo. Naprawdę nie umawiałyśmy się, wyszło samo z siebie, ale fajnie :-)
To teraz o moich skrzynkach. Znalazłam dwie takie po owocach gdzieś w zakamarkach garażu i postanowiłam je troszeczkę zmienić i wykorzystać do uporządkowania moich sprzętów do decoupage. Z jednej strony umiem zrobić koszyki z papierowej wikliny, ozdobić coś decu, a z drugiej przybywa narzędzi i innych "przydasi", więc jakoś to trzeba troszkę ogarnąć.
Skrzynki zostały oczyszczone z nalepek, obdarte z resztek kleju (z niejakim trudem), następnie pomalowane brązową farbą (miało być bejcą, ale nie było), a potem pomalowane białą farbą. Miały być przecierane, ale jak zaczęłam malować to okazało się, że farba niezbyt dokładnie kryje ciemny podkład i wychodzi fajnie, więc przecierania było niewiele. Do tego jedna ze skrzynek została oklejona gazetami, potem transfer, jak w trzecim kroku decu, trochę postarzających kropek (białych i czarnych), na koniec matowy lakier i oto co wyszło:




Zdjęcia oczywiście ogrodowe, bo jakżeby mogło być inaczej. Te niebieskie na pierwszych zdjęciach to brunery, które panoszą się u mnie jak chwasty, ale są urocze. A na ławeczce widać, że nie tylko ja lubię na niej wysiadywać :-)
To jeszcze kilka szczegółów:





 A jak dużo zdjęć, to jeszcze z bzem. Mam taką późniejszą odmianę, która może nie ma wielkich gron, ale za to pachnie nieziemsko :-) Pierwsze pudełko to taki miszmasz, na każdej stronie inny transfer. Są i Beatlesi i napisy i piórka i klucz:



Drugie miało być w klimacie XIX-wiecznej, francuskiej apteki, stąd te banderole. To jest wyklejone na dnie i na krótszych brzegach gazetami



Ja jestem z efektu zadowolona, tym bardziej że na początku było tak:



Skrzynki miały stanąć w domowym garażu i tam są, ale chyba mi ich trochę żal i pomyślę nad zmianą miejsca dla nich na bardziej wyeksponowane. A tak prezentują się z zawartością:


Uff, ale długo mi wyszło. Muszę jednak jeszcze dodać, że praca przy tych skrzynkach sprawiła mi dużą radość i efekt upcyklingu mi się podoba. To na koniec baner naszego 3 kroku:


Pozdrawiam wiosennie, majowo-zielono, cieszę się, że jesteście z nami.  Do zobaczenia. Biegnę szykować nowy temat decu.
Pa, paaaa :-)

pozdrawiam
Justyna

P.S.
Nie zapominajcie o frywolitce, też jeszcze jest dużo do nauczenia :-)