Pokazywanie postów oznaczonych etykietą carpaccio. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą carpaccio. Pokaż wszystkie posty

piątek, 10 marca 2017

Carpaccio z buraków (niskopurynowe)


Właściwie to sałatka, bo carpaccio... jedynie słuszne może być z wołowiny! I to z polędwicy! A z buraków może być co najwyżej "carpaccio". 
Pomysł na takie coś, powstał ponieważ od Mikołaja dostałem taką maszynę, która rozdrabnia na papkę, kroi w kostkę i w plasterki różnej grubości. Od tej pory jemy różniste surówki, humusy, "chipsy" z warzyw i owoców albo po prostu kostkę z marchewki zamiast popcornu czy orzeszków ziemnych. 
Jest jeszcze jeden powód: zdrowotny. Zawsze podkreślałem, że jestem bardzo mięsożerny (chociażby podejście do carpaccio 😉 ) i nie wyobrażam sobie, żeby miało być inaczej. Dowiedziałem się jednak o czymś takim jak puryny i o kwasie moczowym, który z nich powstaje i co taki kwas może. Tak, więc czasem zamiast carpaccio z polędwicy wołowej serwuję "carpaccio" z buraków. Wszystkie składniki tego przepisu są niskopurynowe. Taka dobra zmiana...

Nie podaję ilości składników, żeby każdy mógł zrobić według własnych preferencji.

buraki pieczone (w folii nieduże buraki piekę około godziny, potem obieram)
ser pleśniowy np gorgonzola
pomarańcza okrojona ze skóry
mieszanka sałat
oliwa z oliwek
ocet balsamiczny
pieprz i sól do smaku




Buraki cienko pokroić i ułożyć na talerzu. Pokruszyć na nie ser, pomarańcze pokroić w plastry. Ułożyć na burakach i udekorować sałatą. Lekko skropić oliwą i octem balsamicznym, przyprawić.
Pysze np z bagietką... 

środa, 23 października 2013

Carpaccio... Delicja nad delicjami !

 
Karmienie rodziny nie jest sprawą prostą. Zwłaszcza mojej rodziny... Tęcza jest najwdzięczniejszym obiektem do karmienia ( bo o tym teraz mówimy ), Basia jada większość moich potraw, a Franciszek... No cóż... Tu sprawa jest najtrudniejsza. Wiem, wiem Franek w porównaniu ze swoimi rówieśnikami je całkiem nieźle, ale trochę odstaje ze spożywalnością od reszty rodziny.
No, ale na przykład takie różne kasze, makarony... zero! Albo mięso mielone... Ani Franek, ani Basia... Jest tyle prostych i szybkich dań, które mógłbym im serwować po szkole ( bo w szkołach nic nie nadaje się do spożycia ! )
Ostatnio postanowiłem przekonać ich do kotletów mielonych... Czego ja nie próbowałem? Kotlety mielone z suszonymi pomidorami, z kawałkiem żółtego sera w środku... nic!
Ostatnio wymyśliłem kotlety mielone z parmezanem i drobno siekanymi orzechami włoskimi. No i...? Jedzą ze smakiem? Powiedzmy, że zgadzają się czasem zjeść... Załamka! Jeśli ktoś podeśle mi jakieś pomysły, będę wdzięczny.
Jest jedna potrawa, którą uwielbiamy ( Franek jeszcze nie ) zawsze i wszędzie. Basia wymienia ją na pierwszy miejscu ( tuż przed mulami ). Mowa o carpaccio! To jest zaprawdę delicja nad delicjami!
Carpaccio z polędwicy wołowej.
Polędwicę trzeba lekko zamrozić, wtedy można ją kroić na bardzo cieniutkie plasterki. To jest główna tajemnica sukcesu! Grubość plasterków zależy od gustu konsumującego. Basia np. lubi plasterki jak mgiełka, a ja wolę grubsze.
Polędwicę rozkładam na płaskim talerzu i na niej układam plasterki surowych pieczarek, czosnku, selera naciowego i oczywiście cienko zestrugane listki parmezanu. Odrobina soli do smaku, dużo grubo mielonego pieprzu. Każdy sam, według gustu polewa oliwą ekstra ( najlepiej z chili ), i sokiem z cytryny. Fajnie jak jest przybrane listkami rukoli...
Danie godne najbardziej wymagających podniebień i koronowanych głów ;)

środa, 7 kwietnia 2010

Carpaccio z papryki? A co! ... i błoto.


Oj...! Po tak długiej przerwie (spowodowanej złośliwością rzeczy martwych!), czuję lekką tremę... Będzie o przystawce z pieczonej papryki, ale najpierw...
Na początek dzięki za wszystkie świąteczne życzenia i sorki za brak "eleganckich" życzeń z mojej strony :(
Przed świętami, chociaż nie miałem tego w planach, musiałem pojechać na nawieś "uruchomić" wodę. Woda była "uruchomiona" tylko, że na polu... W dawniejszych komentarzach, ktoś nawiązał do "Rozlewisk..." nie ma czego zazdrościć... po rozlewiskach nie da się jeździć samochodem osobowym! "Do" jakoś przejechałem. Zrobiłem co miałem zrobić, trochę posprzątałem, trochę się ponapawałem... i do Warszawki... Eee! "Wiśta wio! Łatwo powiedzieć..." Przy nawracaniu jak uczniak eLki, za mocno skręciłem koła przy ruszaniu i dziękuję... Jedno koło złapało błoto... Ani delikatnie, ani bujanie. Błoto wszędzie! Co to będzie?! W bagażniku mam zawsze taką fajną łopatkę... (trochę większa od saperki, nad morzem przydaje się do budowy zamków z piasku:)) Zacząłem podkopywać koła. Kiedy już błoto miałem już tak do łokci i kolan... nadjechał sąsiad traktorem... (pracował w sadzie za drogą... za kilka dni Jego sad będzie wyglądał TAK:
)
Wydobył moje autko bardzo delikatnie z błotka, a ja mogłem udać się do dom...
A carpaccio? Carpaccio powstało ostatnio, jest kompilacją naszej od dawien używanej na nawsi sałatki z grillowanej papryki (którą zapodam innym razem) z sałatką z "Lawendowego domu".
Kilka czerwonych papryk (3 - 4 duże) opiekłem w piekarniku, aż sczerniały. Oczyściłem ze skóry i pestek* ( to zazwyczaj robi Basia!), rozłożyłem jednowarstwowo na talerzu ( zawsze mam stresa jak piszę "na talerzu", bo w czasach edukacji napisałem: "natależó" i moja mama długo próbowała rozgryźć o co latorośli chodziło...). Przygotowałem sos z oliwy z octem balsamicznym, czosnkiem (dużo!) cebulkami z dymki, solą, pieprzem... Polałem, posypałem szczypiorkiem z dymki (albo odwrotnie... posypałem i polałem?). Wstawiłem do lodówki i ... trzeba było poczekać z godzinę...
* Po upieczeniu papryki, trzeba ją zapakować w torebkę foliową, zakręcić, potrząsnąć, i trochę tam trzymać... aż przestygnie. Będzie dobrze się obierać!