Śnieżyca za oknem a u mnie znów danie letnie! Pyszne z grilla, ale może być z patelni grillowej (jak poniżej). Pomysł z jakiegoś majówkowego dodatku do GW. Bardzo prosty.
Na "nawsi" serwowany z grzankami z oliwą naziołwaną i naczosnkowaną, i z rukolą z własnego chowu. Tu niestety rukola tylko taka mizerna paczkowana. "Mała" :) dygresja o ulubionej rukoli (jedyne zielsko jadane przez Franka). Kiedyś na wakacjach w Abruzji, w małym rodzinnym warzywniaku, zachwycałem się milionem gatunków pachnących pomidorów i rozglądałem za rukolą... Podszedł do mnie nestor rodu i spytał (jak domniemałem) co potrzebuję. Niepewnie zapytałem: rukola...? A! Si! RUCOLLA!!! i wyciągnął z chłodni pęk zielska, które przypominało pęczek rzodkiewki od którego odcięto rzodkiewkę... spróbowałem... ech... to była RUCOLLA a nie rukola... Kupiłem cztery. Zakumplowałem się w tym warzywniaku. Starszy pan, na przykład polecał mi ,które pomidory wybrać, mówił jak przyrządzić i dawał w prezencie zioła do nich. A witał mnie gromkim: CIAO RUCOLLA!!! Chyba podobało Mu się, że ktoś z dalekiego kraju na północy, tak zachwyca się "zwykłymi" pomidorami...
A co do polędwiczek. Trzeba je namarynować na sucho tymiankiem, oregano i solą z pieprzem.
Po godzinie w lodówce, można grillować (25-30 min). Cały bajer to sos! Sos jest z moreli z syropu (z syropem), imbiru (tartego świerzego lub drobno siekanego kandyzowanego), octu winnego i szczypty tymianku.
Trzeba to zagotować mieszając, żeby się nie przypaliło. Podawać zimny do gorących polędwiczek.
i z morelami (z syropu)...
P.S.
Rukola z "nawsi" jest jak prawdziwa RUCOLLA!