Atmosfera się zagęszcza, ludzie tacy jakby trochę misi dla siebie... No, ale nie "filozuj" Gutek...
Przepis napotkałem w różnych miejscach, w różnych wersjach... Wy musicie zapoznać się z moją...
Kolejne PATE. Dla nas - BOMBA! Przy podziale znów wojna... Robiłem zdjęcia, a rodzina z widelcami w rękach czekała przy stole... chyba znielubią ten mój blog...
Średniego pora po dokładnym myciu pokroiłem na plasterki i zeszkliłem na maśle. Po chwili dodałem dwa ząbki czosnku w plasterkach i jeszcze chwilkę na patelni. Potem musi przestygnąć. 1/2 kg łopatki wieprzowej trzeba zmielić lub zmalakserować. Wymieszać z porami, 3/4 łyżeczki tymianku, odrobiną tartej gałki, cynamonu (tyci), jeden zmielony goździk, trochę pieprzu, trochę mielonego kminku (trochę w tym przypadku to ok 1/8 łyżeczki), odrobiną soli (odrobina to jakaś 1/4 łyżeczki) i jeszcze odrobina grubo mielonego pieprzu. Wymieszać. Potrzebne jest jeszcze 10 plastrów surowego wędzonego boczku. Kilkoma wyłożyłem foremkę (mała keksówka ok 1 l ), resztę posiekałem i wymieszałem z mięsem. Mieszać trzeba nie dokładnie...
Masę przełożyłem do foremki, kilkakrotnie rzucając nią o blat (bez przesady!), żeby "doszło w rogi". Wkleiłem trzy listki laurowe, zawinąłem w folię al , wstawiłem do brytfanki z wodą i wstawiłem do piekarnika nagrzanego do 160 st C. Piec 1 i 1/4 godz. Później pate musi zostać w piekarniku przyciśnięte czymś, aż ostygnie. To jest bardzo trudny moment, bo zapach jest taki, że sąsiedzi mogą próbować rozwalić drzwi wejściowe... Gorzej jest z domownikami, bo oni muszą sforsować tylko drzwi od kuchni... Jak już przestygnie trzeba wstawić do lodówki dla dobrego schłodzenia (tu już spoko, bo jak ostygnie i jest zawinięte w folie to tak nie pachnie).
Jeść najlepiej jutro... z musztardą albo chrzanem, korniszonami, świerzym chlebkiem, czerwonym winem....