Od samjutkiej pracy zgłupiał pan Ignacy
Zorientowałam się niedawno, że nie umiem chyba odpoczywać, bezczynnie siedzieć nie umiem, nosi mnie. Czytanie książki jeśli nie jest to literatura na poziomie Pulitzera jest niewykonalne, muszę coś wykonywać rękami, jakiś materialny wyrób ma być obrabiany bo inaczej zachowuję się jak dziecko z ADHD. No to jak musi to powstaje.
Z czterech motków Holsta Supersoft połączonego z Kid Silkiem Austermanna na drutach 4,5 zrobiłam sobie mięciutki sweter. Ramiona według Cocoknits, wąskie rękawy, serek.
Sweter wyciął mi numer. Robiłam próbkę, rozliczałam go po kolei jak trzeba i zrobił mi zonk. Po upraniu dobre w trakcie roboty rękawy się skurczyły na długość znacznie więcej niż to bywa z innymi włóczkami, serek zrobił się szpiczastym dekolcikiem, a zaszewki na biust podjechały pod obojczyki. I jeszcze po obejrzeniu dziergadła pod światło zauważyłam, że całkiem sporo oczek na przodzie jest zrobionych tylko jedną nitką. Holst uciekł i powstały cienkie kid silkowe oczka. Jak dziury. Z wielkim trudem dało się spruć zakończenie rękawów. Przedłużenie ich poszło bardzo łatwo. Dziury na przodzie, na osobie niewidoczne, wycerowałam, prucie dolnego brzegu było ponad moje siły. Dekoltu się nie da poprawić bo takiej dzianiny nie da się spruć. Zaszewki na szczęście są w tej kosmatej dzianinie niemal niewidoczne. Za to dobrze że są, bo brzeg dołu nie wyje z przodu. Będzie jaki jest. Robiony w kółko w miejscu szwów ma ten sweter ażurek, na rękawach też. I to jest jego jedyna ozdoba. Noszenie go to rozkosz. Próby zastąpienia porządnego kid silka tanim odpowiednikiem bez jedwabiu to proszenie się o gryzący, drapiący wyrób.
Nie jestem drobna jak Japonka, ale japońskie pomysły krawieckie bardzo mi się podobają. Postanowiłam sprawdzić, jak się szyje z prostokątów wedle najnowszych trendów i kupiłam książkę Nani Iro Sewing Studio. I tak się złożyło, że kupiłam również flanelkę tkaną w kratkę Blackwatch. I tak się jedno z drugim zbiegło, że mam długą niemal do pięt, kraciastą sukienkę roboczą. Pasuje mi. Jeżeli nie da się w niej chodzić po świecie to na pewno da się w niej spać.
Japońskie sposoby na różne części odzieży są warte uwagi, ale to czego nauczyła matka Burda warto dalej umieć i stosować. Ta wiedza się nie przedawnia.
Dwa motki nieprodukowanej już alpaki Mirasol dopadłam kiedyś w lumpeksie. Cekiny gęsto upakowane na nitce dopadłam w Biferno. Wydaje mi się, że więcej cekinów wcale by tej czapce nie posłużyło. Część czapki kryjąca uszy jest zrobiona podwójnie, zawinięta i podszyta. Dzięki temu cekiny nie będą gryzły nosiciela w uszy. Koleżance czapka bardzo się podoba.
Mam wielki kłopot z karmieniem moich psów. Frania nie ma szczególnych wrażliwości pokarmowych, ale po zatruciu musi trzymać dietę. Jeszcze nim się rozchorowała obie z Bajką po nieuważnym kupnie nowego worka karmy zaczęły rankami wymiotować. Nie zauważyłam, że kupuję inna karmę niż zwykle bo mają podobne worki, za to całkiem inny skład. Rzekoma dziczyzna była dziczyzną w 17% a reszta to był kurzy MOM i kurzy tłuszcz. Przewód pokarmowy Bajki zareagował biegiem, ruszyła prędko górą i dołem. Zaczęłam im gotować. Najpierw było fajnie, ale chyba podobno niezbędne dodatki do psiej żywności robią moim futrzanym koleżankom krzywdę. Nie wiem czy to kryl czy drożdże browarnicze, bo przecież nie indyk z patatem spowodowały dzisiejszy smutek i odmowę przyjmowania jedzenia. Jak nie zaczną jeść to bieda, jutro ja mam Tour po lekarzach bo na cito tomo głowy muszę zrobić. Tak się skutecznie przewróciłam na lodzie że owa tomografia i dwa rentgeny są ponoć konieczne.
Na zdjęciach jest Bajka. Na pierwszym grzeje mi rano nogi na krześle, na drugim zapoznaje się z karpiami. Jak dzieciak ciekawski.
Mam wyrzut sumienia, że czegoś nie dopilnowałam, że dałam im takie żarcie, ze posmutniały.