Pokazywanie postów oznaczonych etykietą majówka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą majówka. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 3 maja 2020

PRZEPLATANKA!

Ostatni czas jakiś taki dziwny dla mnie był. Nie tylko dlatego, że ten koronawirus grasował, ale także dlatego, że w jakiś sposób próbowałam od niego uciekać! Chyba mi sie to trochę udało, bo co może być lepszego, jak siedzenie na balkonie i upajanie sie różnymi zachodami słońca?


Albo poszukiwania w trakcie wycieczek rowerowych do lasu, które kończyły się znaleziskami  kilkunastu niewielkich poletek niezapominajek? Jedno z nich , oczywiście, przetransportowałam na swoja działeczkę!


Zawilców niestety nie można, bo pod ochroną, a przytuliłabym je jak najbardziej, bo całe moje wczesne dzieciństwo były ze mną!


Mniszki oczywiście w kręgu moich zainteresowań się znalazły, jak zwykle od kilku lat, gdy otworzył mi na nie oczy Partner mej wejherowskiej Przyjaciółki! Zebrałam niezłą ilość, na trzy raty oczywiście, bo 600 kwiatków na raz, to jest jednak niezła liczba, I miałam szczęście, bo w dzień mego trzeciego zbioru, maszyny gminne, porządkujące teren przed majówką, wykosiły niezłe połacie trawników! 


Potem, jak zwykle porozkładałam kwiatki na sicie, aby wyszły z nich różni lokatorzy.


A po trzech godzinach wrzuciłam je do gara, dołożyłam skórkę i albedo z trzech cytryn ( sok zostawiłam na później), zalałam jednym litrem wody i gotowałam przez 15 minut. Po ostudzeniu zawartości wstawiłam gar do lodówki, na 24 godziny.

Potem wycisnęłam zawartość z wywaru, przecedziłam wpierw przez sito, a potem przez gazę do garnka. Dorzuciłam 1 kg cukru, sok z cytryn, i gotowałam  2 godziny. Wyparowało ok. 1/2 pierwotnej zawartości, i tak ma być. Można dłużej odparowywać, ale wtedy dostaje się bardzo gęstą galaretkę, która trudno rozpuszcza się w gorącej herbacie!



A w międzyczasie, po raz trzeci w ciągu pięciu miesięcy - zakwitł mi grudnik. Specjalnie postawiłam go w stokrotkach, plus jeden mniszek po prawej, aby ktoś nie podejrzewał mnie, że ściemniam! ;-))))


Ubiegłe dni, to także robótki ręczne. Dla Córki-Wiewiórki, która jutro obchodzi Imieniny. Średnia torba na zakupy ( bo większą i małą już ma), i realizacja życzenia, bym zrobiła ocieplacz na szyję. Córka bowiem pracuje w zakładzie mięsnym na pakowaniu, i czasem też musi iść na chłodnie, i wtedy taki ocieplacz jak znalazł. Nigdy czegoś takiego nie robiłam, chociaż nie powiem, golf to żaden problem. Na całe szczęście, akurat Ulka97 z bloga "Niesforne druty" podrzuciła mi link do takiego szyjogrzeja. Niestety, ja starej daty jestem, zwłaszcza co do wykonywania oczek prawych i lewych, nie mówiąc o używaniu drutów na żyłce. Dwa dni próbowałam rozkminić problem, zwłaszcza dzielenie robótki na dwie części na żyłkowych drutach, nie dałam rady, naprawdę, widocznie mało kumata jestem. no i ten sposób wykonywania oczek prawych i lewych, masakra!!! Poszukiwania zaczęłam sama, i znalazłam.Na blogu 2owieczki napisano prosto i węzłowato, jak to mówią " coś na moje wykształcenie! ;-)))) I poszło!!! Radość Córci była dzisiaj ogromna, bo świętowaliśmy imieninowo już dziś. Jutro dla Niej druga zmiana wszak!


A to wszystko w przepięknej bieli ogrodowych drzew, wiśni, czereśni, i gdzieniegdzie jabłoni!


Trzymajcie się wszyscy moi Mili Czytelnicy, Komentatorzy i Podglądacze! Niech żadna zaraza Was się nie ima! Nie dajmy się!

poniedziałek, 6 maja 2019

Bardzo krótka majówka!




Moje pierwsze od poczatku istnienia MBD tulipany, tak się opiły deszczu, że aż położyły się na trawniku! Niestety, ulewa była tylko jedna przez cały tydzień, ale za to zimno jest nadal.
W sumie, mnie akurat to nie przeszkadzało, bo miałam malowanie. Zięciaszek pomalował kuchnię, sypialnię i przedpokój z klatką schodową, zaś Pomagier w tym czasie - balkon, ogródek piwny, oraz domek gospodarczy. 
Niespodzianką pewną było to, że niepotrzebnie nastawiałam się na nie wiem jaki bałagan. Prawdopodobnie dlatego, że pamietam to, co było przed wielu laty, gdy przychodziło do zmian barwy ścian w mieszkaniu! Tymczasem wystarczyło przeciągnąć taśmę, na której podklejona była złożona w niewielki pakunek cieniutka folia, rozwinąć i zabrać się za robotę. Na podłodze to samo, potem się tą folię zwijało, i praktycznie można nawet było nie tykać miotły  lub odkurzacza! Poważnie!
Pierwszomajowe popołudnie zaliczyliśmy na działce Córki Wiewiórki szybkiego grilla. W piątek, jedni i drudzy Młodzi wyskoczyli nad morze, a ja szybko szykowałam się na wizytę Wielkopolan, którzy zakochani w Kaszubach, co roku mnie odwiedzają przy okazji rodzinnych wypadów w te strony!  Jak zwykle, były długie pogaduchy przy winku i niezbyt obfitej kolacji, jak zwykle, umówiliśmy się na drugi rok, i jak zwykle wszystko to za krótko było! 
Sobota miała być dniem porządkowym, ale mi się odechciało, i nie zważając na niezbyt ciepłą pogodę, zrobiłam sobie długą, wolną przejażdżkę rowerem, bo od dziś jestem go pozbawiona - odstawiony został do przeglądu i naprawienia przestawiających się co chwilę przerzutek. Prawdziwe lenistwo było wczoraj, bo nie wychodziłam nigdzie, zaczytana w historycznej książce "Bracia Hioba".