Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Gradziuk Krzysztof. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Gradziuk Krzysztof. Pokaż wszystkie posty

środa, 15 maja 2024

S.E.A. Trio - "Inflow"

S.E.A. Trio

Dominik Bukowski – wibrafon/vibraphone
Piotr Lemańczyk – kontrabas/double bass
Krzysztof Gradziuk – perkusja/drums

„Inflow” (2024)

Wydawnictwo: Music Corner Records

Tekst: Renata Rybak

S.E.A. Trio to spotkanie trzech muzycznych osobowości i, jak mówi Dominik Bukowski w wywiadzie dla radiowej Dwójki, formacja bardzo demokratyczna. Jej pomysłodawcą jest Krzysztof Gradziuk, natomiast utwory na płytę zostały skomponowane przez pozostałych członków bandu, Dominika Bukowskiego oraz Piotra Lemańczyka.

Sama nazwa formacji to pochodna pierwszych spotkań muzycznych tych trzech artystów, ich prób, rozmów i pracy z materiałem muzycznym. Ostateczne jej sformalizowanie to dzieło Krzysztofa Gradziuka. Można ją interpretować bezpośrednio, jako morze ze swoją zmiennością, nieokiełznaną naturą, czasem ciszą i spokojem, czasem dynamizmem i nieprzewidywalnością.

Jednak prawdziwy sens tej nazwy to skrót od S jak sonorism, E jak expression, A jak asceticism. I tak naprawdę właśnie ten przekaz słyszymy na tej płycie.

Ascetyzm to było zresztą słowo, które nasunęło mi się jako pierwsze w trakcie słuchania tego albumu, nawet zanim zagłębiłam się w znaczenie nazwy S.E.A. Trio. Nie chodzi tu jednak o muzykę ascetyczną, skąpą w dźwięki. Chodzi o to, że muzycy bardzo świadomie są obecni na tej płycie, precyzyjnie kontrolują ile dźwięku ma się pojawić w utworze i świadomie go dozują. To jest muzyka bardzo przemyślana, kontemplacyjna. Każdy instrument ma konkretną rolę do odegrania i tę rolę świadomie wypełnia.

Formacja jest też w pewnym sensie ascetyczna w zakresie składu, bo jest to trio, jednak mimo to w ramach tej formacji każdy instrument w pełni wykorzystuje swój potencjał i pełni różne role, w zależności od aktualnej potrzeby.

Pomimo ascezy, która jest założeniem tej formacji i muzyki, nie brak tu miejsca na kreację artystyczną, energię i ekspresję, zgodnie ze środkową literą z nazwy. Utwory, które słyszymy na płycie, mają zmienny charakter. Czasem zaczynają się w powolnym tempie, by po chwili się ono zmieniło, a rytmika się zagęściła. Ekspresja utworów realizowana jest też przez harmonię. Słyszymy dużo muzyki atonalnej, jest też duzo operowania półtonami oraz septym, które naturalnie wprowadzają klimat niepokoju i napięcia, by po chwili usłyszeć rozwiązanie na tonalne i harmoniczne akordy.

Zmienny charakter, czyli tonalność i atonalność oraz zmienny rytm, realizują założenia tej płyty jako sea czyli morza. Tak jak morze czasem jest uspokojenie i wyciszenie, a czasem nieokiełznana energia, niepokój i wręcz groza.

I wreszcie S jak sonorism. Fakt, że również ten koncept został wcielony w życie przez S.E.A. Trio, nie powinien być zaskoczeniem. Krzysztof Gradziuk to przecież mistrz poszukiwań nowych brzmień i wielki orędownik tej filozofii. Polega ona na postrzeganiu przestrzeni muzycznej w nowatorski sposób z optyką skupioną na brzmieniu. Może się to przejawiać w kreowaniu nowych, nieoczywistych brzmień, w nowatorskim zestawieniu i wykorzystaniu instrumentów.

A w jaki sposób sonoryzm ma zastosowanie na tej płycie?

Zacznijmy od wibrafonu, który czasem ma rolę wiodącą, jaką w tradycyjnych triach jazzowych pełni fortepian. Prezentuje on linię melodyczną i nakreśla myśl przewodnią kompozycji. Czasem jednak razem z kontrabasem dialogują między sobą po to, by stanowić tło dla perkusji, która w danym momencie jest instrumentem pierwszoplanowym. Podobnie kontrabas, czasem stanowi razem z perkusją sekcję, ramy dla melodycznego wibrafonu, ale często ma też improwizowane solówki lub wespół z wibrafonem tworzy tło dla perkusji. Wreszcie sama perkusja. Ci, którzy znają drogę artystyczną Krzysztofa Gradziuka, nie będą zaskoczeni faktem, że i na tej płycie Krzysztof na nowo definiuje rolę perkusji, co zresztą jest w pełni spójne z duchem sonoryzmu. Perkusja nie tylko nadaje rytm, puls utworu i nie tylko jest tłem dla innych instrumentów, ale zdecydowanie pełni rolę równoprawnego instrumentu, który może oprócz melodyki i harmonii tak samo decyduje o energii i klimacie danego utworu.

Równowaga między instrumentami jest też według mnie cechą charakterystyczną tej płyty. Instrumenty grają razem, ale jakby osobno. Nie oznacza to, że nie są zgrane, nie słuchają się, moim zdaniem wręcz przeciwnie. Oznacza to raczej, że artyści z jednej strony są odrębni i świadomi swojego stylu, ale jednocześnie udowadniają, że ta płyta to ich spotkanie, wspólne zaprezentowanie swojego spojrzenia na muzykę, kreację artystyczną i uniwersalne wartości. Stąd też częste współbrzmienie i dialogowanie między artystami, jednak bez przewagi któregokolwiek z nich. Owszem, jest sporo fragmentów improwizowanych, gdzie siłą rzeczy jeden z instrumentów wybija się na pierwszy plan, jednak ich obecność jest także bardzo demokratyczna i wyważona. Każdy ma momenty solowe, z częstymi atonalnymi i arytmicznymi przebiegami muzycznymi, a w tym czasie pozostałe instrumenty jednoczą się, aby tworzyć ramy muzyczne do tej improwizacji.

Jednym z przejawów sonoryzmu, oprócz nietypowego wykorzystania poszczególnych instumentów, jest też nowatorskie podejście do brzmienia, a w szczególności do stroju wibrafonu i wrażenie obniżenia dźwięku o ćwierć tonu. Efekt ten udało się uzyskać poprzez zastosowanie specjalnej techniki gry na wibrafonie, polegającej na użyciu dodatkowej, specjalnej pałki i takim operowaniem uderzenia nią, żeby nie wytłumić trwającego już brzmienia, a jedynie je załamać, obniżyć.

A skąd wziął się tytuł płyty i czy także ma znaczenie symboliczne? Inflow oznacza przecież, w zależności od kontekstu, przypływ, dopływ, napływ. Czyli z jednej strony kolejny związek z tytułem formacji S.E.A. Trio, ale jednocześnie w znaczeniu przenośnym przypływ nowych pomysłów muzycznych, przepływ dobrej energii między muzykami i ich świetna komunikacja. Wszystko to wysłyszałam na tym albumie.

Myślę, że te piękne zjawiska i wartości będą najlepszą rekomendacją, aby posłuchać tej płyty i osobiście przekonać się jak wszystkie te koncepcje zostały przez artystów wcielone w życie, do czego moich czytelników gorąco zachęcam.


poniedziałek, 8 stycznia 2024

Sonorismo - "Personal Voice"

Sonorismo

Krzysztof Gradziuk - perkusja i zabawki
Łukasz Ojdana - fortepian Fender Rhodes i efekty
Pauli Lyytinen - saxofon tonorowy i elektronika

"Personal Voice"

Wydawnictwo: Music Corner Records/VoiceMusic  (2023)

Autorka tekstu: Hanna Raya

Sonorismo - multi przestrzenna, oniryczna historia opowiedziana perkusjonaliami, frazowaniem saksofonu oraz miękkim brzmieniem fortepianu Fendera. Jestem pewna, że każdy słuchacz tego ”solowego” debiutu Krzysztofa Gradziuka, znanego z tria RGG, bez wahania wykupi nie jeden bilet na koncert tego projektu.

Przenieśmy się w czasie do studia, gdzie w ciągu trzech i pół godziny bardzo doświadczeni muzycy jazzowi, nauczyciele oraz kompozytorzy pod presją uciekającego samolotu nagrali materiał na co najmniej dwie nieprzeciętne płyty.

Muzyka momentami niesie poczucie grozy, które łagodzi subtelny ciepły dźwięk fortepianu - prowadzony przez Łukasza Ojdanę - oraz “zabawki” perkusyjne jak nazywa je Gradziuk. Muzyka jakby malowała pejzaże, gdzie w mroku przenika z oddali strumień światła. Perkusja pewnie i płynnie porusza się między frazami saksofonu Pauli Lyytinen’a, często stając się dominantą wciąż harmonijnej melodii. Można odnieść wrażenie, że jest się uwodzonym spokojem jakieś odległej bajecznej i czasami elektronicznej krainy, który nie trwa długo. Rytmiczny taniec budzi.

Wielowarstwowość tego albumu odnosi się również do pewnego uniwersum, jest on bowiem hołdem złożonym zmarłemu Tacie Pana Krzysztofa. Przyznam się, że w komentarzu na brudno do utworu - ballady - M.01.01.1951-07.10.2022 - napisałam: “chcę aby on nigdy się skończył”.


środa, 30 sierpnia 2023

Piotr Schmidt Quartet feat. Wojciech Niedziela — "Tribute To Tomasz Stańko" (2018)

Piotr Schmidt Quartet feat. Wojciech Niedziela 

Piotr Schmidt – trąbka
Wojciech Niedziela – fortepian
Maciej Garbowski – kontrabas
Krzysztof Gradziuk – perkusja

"Tribute To Tomasz Stańko" (2018)

Wytwórnia: SJRecords

Autor tekstu: Marcin Kaleta

Piotra Schmidta kojarzyłem z okresu Electric. W porządku, materiał dobry, niemniej urzeczenia nie było. Zatem zdystansowałem się wobec kolejnych jego projektów. Przynajmniej do momentu odsłuchania „Tribute to Tomasz Stańko” (2018).

Kwartet, który zarejestrował materiał, współtworzą: lider na trąbce, Wojciech Niedziela na fortepianie oraz sekcja rytmiczna RGG, czyli Maciej Garbowski na kontrabasie i Krzysztof Gradziuk na perkusji. Nagrania poczynili w szczególnym okresie: w czerwcu i październiku 2018 roku. Komu je zadedykowali, wskazuje oczywiście tytuł. Przypomnijmy: adresat zmarł w międzyczasie, dokładnie 29 lipca. „Bardzo przeżyłem jego śmierć” – wyzna Schmidt.

Na płycie znajdziemy dwanaście kompozycji, w większości zespołowych, a także jedną Krzysztofa Komedy („Rosemary's Baby”). To nie są ballady, tylko epitafia. Hołd, wyraz wdzięczności, podziękowanie, pożegnanie, ale i gwarancja pozostawania w kontakcie, na wieczność. Uczestniczymy w cudzie, który umożliwia wyłącznie sztuka: dzięki kolejnej orfickiej opowieści obcujemy z kimś, kto był umarły, a znów ożył.

W najintensywniejszych, najbardziej dramatycznych momentach muzyka emanuje rzewnością, tęsknotą, melancholią, nawet i zrozpaczeniem. Wybrzmiewa z niej wówczas jakieś niby-pytanie: takie zapytanie bez pytania, jakby zawieszone. Pytanie przedostateczne. Niedopytanie. Wniebogłos.

Natomiast w tych spokojniejszych trąbka snuje się między fortepianem, kontrabasem a perkusją, od niechcenia muskając klawisze, potrącając struny, zahaczając o bębny czy talerze. Wykonawcy wydają się nieobecni: jakby wszystko tutaj odbywało się samoistnie lub pod wpływem nieśmiertelnego tchnienia Mistrza. Nie mamy jednak do czynienia z ubezwłasnowolnieniem bądź obezwładnieniem inwencji, lecz z inspiracją. Zachodzi spotęgowanie kreatywności za sprawą owego ducha opiekuńczego, który czuwa, by artyści, oprócz własnego, uwzględnili doświadczenie przodków. Twórczo potraktowali tradycję.

Nie bez powodu Piotr Iwicki informuje: „Lider o jazzowej trąbce wie wszystko (a może i więcej), staje się więc naturalnym kontynuatorem dobrej polskiej szkoły jazzowej tego instrumentu”. Z kolei Dionizy Piątkowski utrzymuje: „Jest w tej muzyce jakiś niewiarygodny powiew jazzu, blask muzyki Stańki, ale nie jest to li tylko owe »tribute«, lecz wyrafinowana estetyka piękna nowoczesnego jazzu”. Stąd i ogromny spokój, niesamowita pewność i moc w każdym dźwięku, również pojedynczym, najskromniejszym. Nierzadko one właśnie dominują.

Przyznam rację fizykowi, prof. Maciejowi Lewensteinowi, także wielkiemu pasjonatowi rodzimego jazzu (jest m.in. autorem kompendium „Polish Jazz Recordings and Beyond”), który stwierdził: „ta płyta […] jest [...] arcydziełem”. I w moim przekonaniu należy do tych pozycji, które powinno się mieć we własnej płytotece obowiązkowo.

Teraz przypominam ją zaś w związku z 5. rocznicą śmierci Tomasza Stańki. Być może nadarzy się okazja, by i jego twórczość tu omówić.


środa, 15 grudnia 2021

Piotr Schmidt Quartet - Saxesful vol. II (2021)

Piotr Schmidt Quartet

Piotr Schmidt - trumpet
Wojciech Niedziela - grand piano
Maciej Garbowski - double bass
Krzysztof Gradziuk - drums

featuring:
Jan Ptaszyn Wróblewski
Zbigniew Namysłowski
Henryk Miśkiewicz
Maciej Sikała
Adam Wendt
Grzech Piotrowski

Saxesful vol. II (2021)

Tekst: Jacek Sołkiewicz

Wyobraźcie sobie gorące popołudnie. Jeden z tych dni, kiedy już nigdzie nie musicie się spieszyć. Zachodzące leniwie słońce faluje na horyzoncie, jest pomarańczowo. P-o-m-a-r-a-ń-c-z-o-w-o. Rynek a wokół niego kamienice ze spalonym upałem tynkiem. Pootwierane okna, delikatnie powiewające zasłony...budzi się ekscytacja nadchodzącym wieczorem. To może być Wasze miasto. To może być dowolne miasto. Przysiadacie na rynkowej ławce i nie spodziewając się niczego stajecie się mimowolnym uczestnikiem niewidzialnego koncertu. Taka okazja zdarza się bardzo rzadko zatem nie otwierajcie oczu i nasłuchujcie.

Pozwólcie by Piotr Schmidt i Jego Znakomici Goście przemówili w sposób w jaki tylko muzyka może przemówić. To ich język. Znany wszystkim od dekad, ale wciąż mówią nim nieliczni. Wyobraźcie sobie, że podczas gdy życie toczy się sielsko na rynku, w jednej z tych kamienic, w pięknej sali spotykają się cztery pokolenia muzyków jazzowych. Codzienność zderza się z niepowtarzalnością. Aż trudno słowami uchwycić romantyzm tego albumu i tej chwili. Jedna sesja a w niej legendy polskiej muzyki jazzowej i ci, którzy mają spore szanse dołączyć do tego znakomitego grona. Utwory znane, ograne, powszechnie uznawane za standardy.

Zatem, czy można było to zagrać tak by rynek stanął w miejscu? Jan ‘Ptaszyn’ Wróblewski, Henryk Miśkiewicz, Zbigniew Namysłowski, Wojciech Niedziela, Krzysztof Gradziuk, Maciej Garbowski i oczywiście spiritus movens projektu, Piotr Schmidt. Jazz All-Stars? Zapewne tak. Jednakże historia zna przypadki gdy takie galaktyczne składy niestety rozpływały się wraz z zadziwiająco rozrzedzonymi dźwiękami. To nie zawsze się udaje. Natomiast udaje się zawsze gdy jest wizja i przede wszystkim pomysł wszystkich muzyków na każdy takt ich obecności w muzyce.

‘Saxesful vol. II’ to modelowy przykład perfekcyjnego wykorzystania talentów wszystkich artystów biorących udział w projekcie. Wszystkie gwiazdy świecą, nie oślepiają i co najważniejsze, żadna z nich nie wchodzi na kurs kolizyjny. Cudowna symbioza rezultatem której są dźwięki docierające bez zbędnego lawirowania prosto do serca słuchacza. To album bezkompromisowy, ale nie w kwestii burzenia porządku jazzowego wszechświata tylko bycia sobą. Bycia tym, kim było się przez całą swoją karierę. To muzyka naznaczona osobowością każdego grającego, wręcz podpisana jego wrażliwością i stylem. Dlatego raz po raz uśmiechamy się do niej, ponieważ momentami z daleka słychać echa dokonań każdego artysty. Ta płyta emanuje niezwykłą emocjonalnością, płynącą do nas szerokim, ciepłym strumieniem z bardzo dalekiej przeszłości. Przeglądamy się w niej niczym w lustrze czasów minionych widząc świetność tych muzyków w całej swej okazałości. Nie dość, że podczas sesji zarejestrowano evergreeny to jeszcze zagrali je ci, którzy mają głośne przyzwolenie na ich dowolną interpretację. I z tego prawa wszyscy skwapliwie skorzystali. Tak oto powstała płyta, której słucha się z zapartym tchem, czekając na kolejny utwór i jego kolejne wcielenie. Jubilerski jazz. 24 karatowy. Muzyczny kruszec, którego wartość nie poddaje się inflacji czasu.

Album składa się z dwóch części - pierwszej, z wybranymi utworami z ‘Saxesful vol I’ i drugiej, ‘właściwej’, z zapisem sesji ‘Saxesful vol. II’. Niewątpliwie bonus w postaci selekcji części pierwszej jest miłym zaskoczeniem a dodatkowo pozwala odczuć różnicę między oboma wydawnictwami. I właśnie, ten ostatni fakt, jest dla mnie największym zaskoczeniem. Zdaję sobie sprawę, że utwory, które pojawiły się na ‘vol. II’ pochodzą z tej samej sesji co ‘vol. I’ a jednak… Możliwe, że to magia osobnych wydawnictw, możliwe, że czas zrobił swoje a możliwe, że…i tak, stawiam na to, dobrano zdecydowanie mocniej rezonujące utwory . Muzycznie, obie części są bardzo udane, ale to ta druga z nich ma w sobie pierwiastek magii.


Jak zwykle, trudno określić to słowami, jednakże aura najnowszej części niesie w sobie tę wspomnianą na początku ekscytację. Te dźwięki wirują wokół nas, zostawiając za sobą błyszczący pył swojego arcymistrzostwa. To ten rodzaj wirtuozerii, który przyciąga i przytrzymuje słuchaczy w bezruchu. 

Kokieteryjna nonszalancja Mistrzów, którzy zawsze grają na swoich zasadach.


Nie ma tu drogi na skróty, która przy tego typu standardach kusi wielu. Każda nuta zagrana jest z niezwykłą gracją i pietyzmem. Ta szczegółowość aranżacyjna zwraca uwagę już od pierwszej sekundy. 
Ornamentowość wykutej w złocie pięciolinii ‘Saxesful vol. II’ to wypadkowa miękkich zderzeń finezji, kunsztu i frywolności. Muzycy, których słyszymy na tym albumie, mogą sobie pozwolić na wiele i niewątpliwie robią to, ale z właściwym dla ikon wdziękiem i umiarem. 

Stąd taki ładunek emocjonalny tej płyty. Czy chcemy tego czy nie, wyobrażenie, że grają między innymi jazzmani tworzący fundamenty Polish Jazz, dominuje odsłuch. To taka piękna chwila, w której nagle wszystko staje się olśniewająco proste i bliskie. Nie ma zbędnych słów, labiryntów myśli…każda sekunda wybrzmiewa w naturalnym dla naszych serc rytmie. Jest galowo, jest wczesnowieczorno, jest cocktailowo, jest nobliwie, jest tak jak chcemy by było. Dzisiaj mało kto potrafi zagrać tak retroautentycznie. Ta sesja to cud pamięci przywołującej czasy, które mało kto wspomina.


Wystarczy posłuchać otwierającego ellingtonowskiego ‘Caravan’. Zwiewność, uniesienie i to wyczucie! 
Ta wersja wieje tak ognistym temperamentem, że trudno usiedzieć przy tym spokojnie w miejscu a jednocześnie zachowuje niesamowicie dystyngowany charakter. Wierzę, że taki perfekcyjny groove mogą osiągać jedynie wybitni muzycy.

Dalej jest niemniej wizytowo…’On the Sunny Side of the Street’ gra niczym soundtrack z naprawdę odległych, przedwojennych czasów i robi się naprawdę bardzo, ale to bardzo nostalgicznie. Bardzo podobnie jest także w ‘Cherokee’, który urzeka swoją niedzisiejszością, ale podaną w tak wyszukany sposób, że żadna z zagranych nut nie pokryła się patyną. To właśnie ogromny atut obu części ‘Saxesful’ - te skrawki historii jazzu zostały opowiedziane językiem teraźniejszości dzięki czemu dotrze ona do wielu.

Nawet wtedy, gdy zacznie grać nieśmiertelne ‘When I Fall in Love’ - cudowna puchowość tego utworu jest ponadczasowa a jednak, w tej wersji zyskuje ona kolejną klasę. Niespieszny, senny klimat azylu dla wszystkich, którzy zdecydowali się przestać biec. Płynne ciepło…stan umysłu zanurzonego w nieskazitelności.

Po czymś takim najlepiej obudzić się zjawiskową wersją ‘Footprints’ Wayne’a Shortera, w której znajdziecie wszystko to co najlepsze w tej genialnej kompozycji, ale, po raz kolejny, wyniesione na inny poziom. Lekkość, niemalże efemeryczność dźwięków zagranych niezwykle przestrzennie daje jakże bezcenne poczucie nieważkości. To moment prawdziwego oderwania na tej płycie. Trudno nie dać się ponieść tak zagranej muzyce.

Wieńczące ‘Ach śpij kochanie’, Henryka Warsa błogo wycisza i uświadamia nam niezliczoność sposobów zagrania tych samych dźwięków, emocji i słów…cóż za wersja! Śpiewali to Mieczysław Fogg, Eugeniusz Bodo, Adolf Dymsza a teraz ten utwór dociera do nas w takiej postaci. Aksamitny magnetyzm na koniec…byśmy nawet nie pomyśleli, że to pierwszy i jedyny raz.


‘Saxesful vol. II’ to spotkanie z muzyką, którego nie wolno przekładać. Nieważne czy to zaskoczy Was w Waszym mieście czy gdziekolwiek indziej…jeśli usłyszycie ją dobiegającą w rynku, z okna kamienicy a może innego miejsca, zatrzymajcie się, ponieważ nieczęsto te sytuacje kończą się tak wzruszająco. Trzeba powiedzieć sobie jasno: instynktownie szukamy takich dźwięków, ale rzadko kiedy znajdujemy coś tak wartościowego. Czar tej płyty pozostanie na zawsze, ale świadomość ulotności chwili, w której została nagrana wprawia w szczerą zadumę. Trudno bowiem momentami oddzielić radość obcowania od kruchości wybrzmiewającego echa. Tym bardziej, iż dobiega ono do nas sprzed prawie 100 lat. Czas płynie, zmieniają się tylko jazzowe sztafety, które przekazują nam tę porcję wyjątkowych wrażeń a skoro obecnie jedna z nich biegnie tuż obok nas, wsłuchajmy się w każdy ich krok.

poniedziałek, 6 grudnia 2021

Piotr Schmidt Quartet - Dark Forecast (2020)

Piotr Schmidt Quartet

Piotr Schmidt - trumpet
Walter Smith III - tenor saxophone (04, 05, 10)
Matthew Stevens - guitar (02, 06, 08)
Wojciech Niedziela - grand piano
Maciej Garbowski - double bass
Krzysztof Gradziuk - drums

Dark Forecast (2020)


Tekst: Jacek Sołkiewicz

Kiedy nagrywa się taki album jak 'Tribute to Stańko' to należy liczyć się z faktem, że wszyscy patrzą na...palce. Patrzą i słuchają co potrafią one zagrać po takiej odsłonie. To swoiste muzyczne 'sprawdzam' nadchodzi wraz z 'Dark Forecast' i jak dla mnie, Piotr Schmidt, razem z pozostałymi muzykami, pokazują, że presja, o ile takową odczuwali, może działać w niezwykle kreatywny sposób.

Podwójny album, pięknie wydany...lśniąca biel winyli wzmacnia doświadczenie całości. A dzieje się tu naprawdę sporo.

Słuchając tej muzyki ma się poczucie dryfowania na bliżej nieokreślonej częstotliwości. Są tu momenty kojące, są też takie, które wzmagają wiatr, ale sporo też w tym wszystkim odrealnienia, które powoduje, że czujemy się jak w obcej pamięci.

Dużo tu taśmy filmowej...i nie tylko z powodu dwóch utworów Krzysztofa Komedy. To jest po prostu tak zagrane, że kadry same pojawiają się przed oczami.Tym razem jednak, wyobraźnia jest ekranem, na którym Piotr Schmidt z Kwartetem wyświetla gotowy scenariusz...choć dla każdego inny, zaręczam.

Nastroje mieszają się tu bardzo delikatnie, ale to wystarczy by ta niezwykle podatna na impulsy dźwiękowe przestrzeń zmieniała co chwilę swoje oblicze. To ogromna zaleta tego albumu - cała opowieść ma doskonale skontrolowany rytm, dzięki któremu mamy czas na kontemplowanie piękna pojedynczych historii.

Nauka niespiesznego oddychania...po to by zanurzyć się bez oglądania za siebie.

Wyczuwam tu ogromny szacunek dla nut, dla każdego zagranego dźwięku. Niezwykła elegancja oplatająca słuchacza jest naturalnym zjawiskiem i należy się temu bezwarunkowo poddać. To cudowne uczucie gdy w powolny, bardzo metodyczny sposób, tracimy kontakt z rzeczywistością na rzecz obcowania z czymś tak dopełniającym naszą wrażliwość. Miękka, aksamitna czeluść. Nie odbija światła przez co przybiera dowolny kształt. Z takich głębin można wrócić tylko bogatszym w piękno, którego na próżno szukać na powierzchni.

Niesamowitość 'Dark Forecast' potęguje sposób w jaki muzycy funkcjonują we wszystkich kompozycjach. Muzycy absolutnie doskonali, dodam. Ani jednego dźwięku, który mógłby zakłócić narrację poszczególnych instrumentów. Taki sposób zgrania pozwala wybrzmieć każdemu dzięki czemu dociera do nas wszystko co ważne. To właśnie dlatego tak świetnie się tego słucha. 

Najnowszy album Piotra Schmidta to muzyka o tak dużej rozdzielczości, że trudno nazwać ją po prostu jazzem. Jazz to początek - im głębiej w dźwięk, tym zdecydowanie więcej płaszczyzn, na których słychać kunszt kompozytorski i horyzonty muzyczne. Niesamowita dojrzałość i zrozumienie sonicznego tętna. Dzięki temu, w trakcie odsłuchu, możemy dosłownie wybierać role w filmie, który nam się wyświetla.

Muzyka zagrana dla nas byśmy mogli grać siebie na wiele sposobów.

czwartek, 25 listopada 2021

Gadt, Chojnacki, Gradziuk - Renaissance Gesualdo (2021)

Gadt, Chojnacki, Gradziuk


Anna Gadt - głos, kompozycje, aranżacje, produkcja
Zbigniew Chojnacki - akordeon, elektronika
Krzysztof Gradziuk - perkusja, instrumenty różne

Renaissance Gesualdo (2021)

Wydawca: FSR Records

Autor: Mateusz Chorążewicz

Sobotni poranek postanowiłem rozpocząć dobrą kawą i albumem Renaissance Gesualdo – najnowszym dziełem Anny Gadt (głos, kompozycje, aranżacje, produkcja), Zbigniewa Chojnackiego (akordeon, elektronika) i Krzysztofa Gradziuka (perkusja,instrumenty różne).

Renaissance Gesualdo to dwupłytowe wydanie dzielące się na dwie odrębne części:
1) Gesualdo – nagrania studyjne z maja 2021
2) Renaissance – nagrania koncertowe z festiwalu muzyki improwizowanej Firmament z 2018 roku.

Pierwsza płyta inspirowana jest muzyką włoskiego kompozytora Carla Gesualdo Da Venosy, którego twórczość przypadała na XVI w. Natomiast druga sięga znacznie szerzej, ponieważ usłyszymy tu również polskie teksty. Całe to dwupłytowe wydanie należy zatem traktować jako próbę przystosowania muzyki renesansowej do współczesnej europejskiej muzyki improwizowanej. Czy próba ta okazała się sukcesem?

Całość przepełniona jest strukturami harmonicznymi dobrze nam znanymi z europejskich dzieł muzyki klasycznej. Europejski zaciąg znakomicie podkreśla także brzmienie akordeonu Zbigniewa Chojnackiego. Elementy te stanowią swoisty fundament dla wszystkiego, co dzieje się wokół nich. Na czele z elektroniką, po którą niezwykle chętnie sięga Chojnacki i która z zaskakującą wręcz łatwością komponuje się z brzmieniem całości.

Przy Zbigniewie Chojnackim chciałbym się przez chwilę zatrzymać. Na płycie wielokrotnie słyszymy rzadko spotykane gdziekolwiek indziej nieszablonowe współbrzmienia. Zaryzykuję stwierdzenie, iż jest to zasługa w głównej mierze właśnie Chojnackiego. Potwierdza to już sam fakt, że akordeon nadal jest instrumentem dość rzadko spotykanym w jazzie (nawet tym europejskim). Do tego dochodzi cały wachlarz brzmień generowanych elektronicznie co powoduje, że takiego instrumentarium i takiego brzmienia całości ze świecą szukać.

Bardzo istotne jest to, że obie płyty, choć nagrywane w odstępie trzech lat, są niezwykle spójne brzmieniowo. Muzycy wyraźnie wiedzą co robią, wiedzą jakie brzmienie chcą osiągnąć i konsekwentnie się tego trzymają. 

Muszę się przyznać, że osobiście mam niezwykłą słabość do muzyki tego rodzaju. Harmonie znane z europejskiej muzyki klasycznej opakowane we współczesne jazzowe brzmienia z akordeonem na czele to miód na me serce. Renaissance Gesualdo uważam za pozycję obowiązkową dla entuzjastów europejskiej sceny jazzowej.

niedziela, 14 listopada 2021

RGG - Mysterious Monuments On The Moon (2021)

RGG

Łukasz Ojdana - piano
Maciej Garbowski - double bass
Krzysztof Gradziuk - drums

Mysterious Monuments On The Moon (2021)





Tekst: Mateusz Chorążewicz

Piątkowe popołudnie postanowiłem spędzić z najnowszym albumem RGG pt. Mysterious Monuments On The Moon wydanym z okazji 20-lecia działalności formacji.

Wstępne oczekiwania? Na pewno skandynawski flow, pewna doza grozy i surowości w brzmieniu, na pewno genialne przygotowanie materiału. Z całą pewnością również wysoki poziom interakcji muzyków współtworzących grupę.

Czy jestem zaskoczony? No nie. Właściwie od pierwszych dźwięków słychać wszystko to, czego oczekiwałem. Wszystko, do czego RGG przyzwyczaiło nas na przestrzeni ostatnich 20 lat działalności znajdziemy na ich najnowszej płycie. Ale czy znajdzie się tutaj coś niespodziewanego? Coś, czego po RGG bym się nie spodziewał?

Trzon albumu stanowi osiem monumentów przeplatanych siedmioma dodatkowymi utworami. Całość składa się na piętnaście kompozycji. Właściwie przez cały album RGG snuje niezwykle spójną, dobrze zakorzenioną w europejskiej tradycji muzyczną opowieść. Muzycy w swoich kompozycjach nader często korzystają z ad libitum co znacznie odróżnia tę płytę od poprzedniej, wydanej w ramach legendarnej serii Polish Jazz. Rzadziej spotykamy tu również dokładnie określone struktury harmoniczne, co także jest odmiennością w stosunku do Memento.

Śmiało mogę stwierdzić, iż właśnie tego oczekiwałem od Mysterious Monuments On The Moon. Wracając pamięcią do albumu Memento, miałem wrażenie, iż jest to płyta dużo bardziej nakierowana na przeciętnego zjadacza jazzowego chleba. Faktem jest, że zespołowi świetnie udało się na niej zachować zdrowy kompromis między własnym DNA, a smakiem muzycznym większości słuchaczy rodzimej sceny jazzowej. Niemniej jednak, słuchając obu albumów ma się wrażenie, jakby na Memento zespół miał nieco skrępowane możliwości wyrazu.

Sam fakt, że zespół nie współpracuje już z legendarną polską wytwórnią był dość zaskakujący. Wydawać by się mogło, że jest to krok wstecz. Ale czy aby na pewno? Droga, którą RGG obecnie obrało, niewątpliwie daje im większą swobodę w doborze środków wyrazu, której zapewne nie mieli przy albumie Memento. Zdecydowanie słychać to na Mysterious Monuments On The Moon.

Na uwagę zasługuje również świetnie brzmienie całości. Jan Smoczyński wykonał kawał dobrej roboty przy Mixie i Masteringu.

Z Mysterious Monuments On The Moon mam pewien dylemat. Z jednej strony, płyta na pewno mnie nie zaskoczyła. Z drugiej jednak, miło jest słyszeć bezkompromisowe podejście do muzyki w porównaniu z Memento. Choć nie jest to album przełomowy ani dla polskiej muzyki improwizowanej ani dla RGG jako formacji, to jednak należy go ocenić jak najbardziej pozytywnie.

Nie ma lepszej metody na świętowanie jubileuszu 20-lecia działalności, niż album taki jak Mysterious Monuments On The Moon. W sposób bezkompromisowy prezentuje on styl, jaki RGG wyrobiło sobie na przestrzeni tych wszystkich lat. Pozycja obowiązkowa zarówno dla fanów zespołu jak również dla wszystkich entuzjastów europejskiej sceny jazzowej.

czwartek, 16 września 2021

RGG - 20-lecie Mysterious Monuments

Formacja RGG uczci jubileusz 20-lecia działalności artystycznej wydaniem nowej płyty. Data oficjalnej premiery albumu "Mysterious Monuments On The Moon" to 24.09. Premiera koncertowa odbędzie się 18.09 podczas trzydniowej rezydencji grupy w klubie Jassmine.

Jubileusz 20 lat działalności artystycznej to poważna rzecz, zasługująca na szczególne celebrowanie, a już na pewno warta odnotowania w wyjątkowy sposób. Tym bardziej, że w przypadku formacji RGG jest co wspominać. To też taki moment, kiedy w naturalny sposób sięga się do początków istnienia, wydobywa z zakamarków pamięci co ważniejsze wyróżnienia i nagrody, ale także próbuje odnaleźć w pierwszych aktywnościach zalążek tego, czym zespół jest dzisiaj.


Wyjątkowe miejsce przy takich okazjach poświęca się zazwyczaj napęczniałemu przez lata dossier. Tym bardziej, gdy lista jest tak imponująca i zawiera nazwiska zarówno artystów z tego samego pokolenia, jak również wielkie gwiazdy tworzące historię muzyki. Niektóre z dokonań RGG, szczególnie albumy nagrane z Vernerim Pohjolą, Samuelem Blaserem, Trevorem Wattsem czy Evanem Parkerem, z pewnością zostaną zapisane złotymi literami w annałach polskiego jazzu, a legendarna, dwuletnia współpraca z ikoną polskiej sceny, Tomaszem Stańką, jeszcze długo będzie pretekstem do snucia rozważań jak bardzo żal, że zabrakło czasu, aby udokumentować ją na płycie, najlepiej w katalogu monachijskiej wytwórni ECM.

W przypadku RGG jest jednak zdecydowanie za wcześnie na czynienie tego rodzaju podsumowań. Tym bardziej w sytuacji, gdy w nasze ręce trafia najnowsze dzieło zatytułowane "Mysterious Monuments on the Moon". Oczywiście można będzie o tym wydawnictwie pisać z perspektywy tajemnic, jakie od dekad owiewają ziemskiego satelitę, i próby artystycznego ujęcia tego, co nieznane i trudne do uchwycenia. Można będzie próbować dopasowywać kolejne osiem Monumentów na płycie do tych, które tropią astronomowie i o których opowiadają najwymyślniejsze historie rzesze fascynatów. Można będzie powiązać księżycowe inspiracje RGG z ogłoszonym rokiem Stanisława Lema, a muzyczną podróż nad księżycowymi monumentami porównać do podróży na księżyc Ijona Tichego. Nic jednak nie zmieni faktu, że wszystko to, to nic więcej niż, w najlepszym przypadku, zwyczajne didaskalia, bez których muzyka na płycie może się doskonale obejść. W swojej surowości, nieoczywistej urodzie czy nieprzewidywalności, RGG wciąż opowiada bez słów być może najważniejszą historię, jaką mogą opowiedzieć twórcy - historię o procesie uzyskiwania muzycznej, a może i nie tylko muzycznej, wolności.


Łukasz Ojdana - przedstawiciel najmłodszej generacji pianistów europejskich. Artysta postrzegający kulturę brzmienia i osobowość twórcy jako nadrzędne elementy budulcowe wyrazistego muzycznego charakteru, w którym inspiracja wyraźnie dystansuje pojęcie naśladownictwa stylu mistrzów. Poszukiwania młodego pianisty rozpościerają się w szerokim zagadnieniu sztuki, dotykając obszarów literatury, filozofii, teatru i duchowości.

Maciej Garbowski - reprezentant polskiej myśli kompozytorskiej, w której wyraźne wpływy technik charakterystycznych dla języka Lutosławskiego czy Pendereckiego syntetyzują z muzyczną erudycją i kontrabasową wirtuozerią. Garbowski zasłuchany w muzyce XX wiecznych twórców eksploruje zagadnienie melodyki i harmoniki, wplatając w nią słowiański liryzm i autorski charakter przepełniony wrażliwością i subtelnością.

Krzysztof Gradziuk - esteta perkusyjnego brzmienia, kolorysta i kreator melodii, artysta bezkompromisowy i poszukujący nowych ścieżek rozwoju w zgodzie z własnym poczuciem artystycznego smaku. Abstrakcyjność perkusyjnej treści w zestawieniu z elastycznością i wirtuozerią potęgują wrażenie niekonwecjonalnej sztuki gry, określając artystę mianem jednego z najbardziej oryginalnych perkusistów współczesnej, europejskiej sceny muzycznej.

Źródło: materiały dostarczone

środa, 15 września 2021

Piotr Schmidt Quartet - Saxesful vol. II (2021)

Piotr Schmidt Quartet

Piotr Schmidt - trumpet
Wojciech Niedziela - grand piano
Maciej Garbowski - double bass
Krzysztof Gradziuk - drums

featuring:
Jan Ptaszyn Wróblewski
Zbigniew Namysłowski
Henryk Miśkiewicz
Maciej Sikała
Adam Wendt
Grzech Piotrowski

Saxesful vol. II (2021)


By Maciej Nowotny

Ta płyta, podobnie jak jej część pierwsza, okaże się niewątpliwie sukcesem. Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości i to co najmniej z trzech powodów. Po pierwsze, obiektywnie rzecz biorąc jest to muzyka zagrana świetnie. Piotrowi Schmidtowi udało się namówić do współpracy jedną z najlepszych sekcji rytmicznych w tym kraju - Macieja Garbowskiego na kontrabasie i Krzysztofa Gradziuka na perkusji - których znamy z jednego z najlepszych i najdłużej grających polskich trio - RGG. Do tego dochodzi Wojtek Niedziela na fortepianie, zero komentarza, nazwisko mówi samo za siebie. To po prostu musiało dobrze zabrzmieć i brzmi, i to jak!

Po drugie, ten genialny w swojej prostocie marketingowy pomysł, aby zebrać saksofonistów o znanych nazwiskach, w wielu przypadkach muzyków otoczonych legendą, zresztą oczywiście świetnych, którzy wiele, niekiedy bardzo wiele zrobili dla polskiego jazzu, w takim czy innym momencie jego historii. Co ważne wszyscy oni aspirują w jakiejś mierze do własnego, indywidualnego dźwięku na saksofonie, a to jak wiadomo zawsze jest w jazzie najwyższą nobilitacją. 

Zatem takiej płyty nikt w Polsce, rozkochanej w benefisach, nie skrytykuje, wręcz przeciwnie. Ponieważ ta płyta jest po prostu świetna w warstwie wykonawczej, to ochom i achom nie będzie końca, i będziemy musieli uważać, żeby z nimi nie przesadzić i zachować miarę w pochwałach (niektórzy nie zachowają): tymczasem płyta ta jest bardzo dobra, ale nic ponadto.

Tylko, że jazzowy obywatel M., nie za bardzo jest zainteresowany czymś "ponadto". I tu dochodzimy do po trzecie: program płyty stanowi garść standardów, świetnie słuchaczom znanych, które słuchali setki razy, zagranych na olśniewającym poziomie, ale bez żadnych zaskoczeń. Płytę testowałem na znajomych. Podoba się po prostu wszystkim!!! Błagano mnie, aby zostawił egzemplarz do posłuchania. A kiedy wracałem to szła ona u niektórych "na okrągło". A zatem sukces!

Sukces? Mimo wszystko tak, ale przynajmniej dla mnie, nie z tych powodów, które wymieniłem powyżej. Niektóre z nich nawet mnie drażnią co jasno jak sądzę widać ze sposobu w jaki o nich opowiadam. Jest to zatem sukces z zupełnie innego powodu. Z powodu Piotra Schmidta. Śledzę jego karierę od samego poczatku. Pierwsze kroki dla mnie osobiście nie były porywające. Krytykowałem go za kurczowe trzymanie się standardów, jazzu traktowanego jak nowa muzyka klasyczna, zastygłego w przepięknej, ale skończonej formie. Nie robił sobie wiele z tej krytki, lecz szedł własną drogą. Dzisiaj jego trąbka brzmi piękniej niż kiedykolwiek. To de facto on trzyma tę płytę, on dominuje i tam, gdzie ma na to przestrzeń okazuje się najbardziej interesującym instrumentalistą ze wszystkich. Do tego objawił się jako lider potrafiący zmontować bardzo silny zespół i sformułować ideę, która przyciągnie publiczność. To olbrzymie osiągnięcie!

Zatem gratulucje. Ze szczerego serca. Ale... ale jak wyda trzecią część Saxesful, to zapowiadam, że nawet jaby się na tej płycie pojawił sam John Coltrane, nic nie powstrzyma mnie przed zaśnięciem.




poniedziałek, 15 marca 2021

The Owl - Improcode (2020)

The Owl

Marcin Hałat - violin
Maciej Garbowski - double bass
Krzysztof Gradziuk - drums
Pablo Held - piano

Improcode

FSR 2020/21



By Adam Baruch

This is the second album by Polish Jazz trio The Owl, comprising of violinist/composer Marcin Hałat, bassist Maciej Garbowski and drummer Krzysztof Gradziuk. On this album they expanded the lineup to a quartet with the addition of German pianist Pablo Held. The album presents nine original compositions, three of which were composed by Hałat and six are group improvisations, credited to all four participants.

The music on this album is split between two almost separate environments, the almost "classic" Jazz on the composed pieces and the completely free spirited improvised pieces, which fit together rather well and provide a much more structured listening ambience than most strictly Improvised Music recordings.

The addition of Held had a major impact on the overall sound and musical approach of the trio in comparison to their debut album recorded almost three years earlier, all for the good of the music. On the three composed pieces Held is able to weave a wonderful melodic layer and on the freely improvised pieces his contributions become a wonderfully expressive and balancing element, full of self confidence and clear musical vision.

Hałat made a significant progress since his early days in the Free Jazz realm (i.e. on the debut album) and managed to embrace the freedom of improvisation without clinging to his Classical background as before, which takes this album another step further towards the bona fide Improvised Music idiom. Of course the rhythm section is feeling like a pair of whales in the ocean, which is hardly surprising considering their long-lasting experience in the field.

Overall this is a most welcome sophomore outing by the trio and a superb collaboration with the guest pianist, combining the best of what these four wonderful musicians have to offer. Considering the exquisite sound quality of this complex music, which enables every detailed nuance to be perfectly audible, this album is a true feast for the ears and surely one of the best Improvised Music albums released in 2020.

One can only hope we won't have to wait for another three years to hear again from The Owl and hopefully to meeting with Held will lead to further future recordings - a trio by Held and the RGG rhythm section sounds salivating. Well done Gentlemen!

czwartek, 24 grudnia 2020

Lyytinen/Garbowski/Gradziuk - Swords (2020)

Lyytinen/Garbowski/Gradziuk

Pauli Lyytinen - tenor saxophone
Maciej Garbowski - double bass
Krzysztof Gradziuk - drums

Swords

FSR 2020/19

This is the debut album by the Improvising Music trio comprising of Finnish saxophonist Pauli Lyytinen and Polish bassist Maciej Garbowski and drummer Krzysztof Gradziuk. The 2CD album was recorded live at one session and presents eleven improvisations (one repeated twice) credited to all three participants.

For Garbowski and Gradziuk this is not the first time they cooperate with a Finnish partner, as documented by the recordings they made with Finnish trumpeter Verneri Pohjola, which of course could not make happier, since my love of Finnish Jazz is second only to that of Polish Jazz. As the music included on this album shows, the cooperation proved to be as fruitful as one might wish for.

Lyytinen is a highly experienced improvising musician and a prolific recording Artist, with a most impressive recorded legacy despite his relative young age (born in 1983), which combines his Finnish influences with exposure to World culture and music. Some of his recordings also involve the a.m. Verneri Pohjola, which connects the dots as far as forming of the trio on this album is concerned.

Despite the spontaneous improvisation process which produced this music, the result is highly melodic, perhaps not in the traditional meaning of the idiom, but definitely very communicative and inviting, which makes listening to this music a truly pleasurable experience, without compromising the aesthetic depth and artistry involved. The rapport between the musicians is obvious and completely honest, which of course is fully reflected in the music itself, radiating relaxed creative forces rather than tension.

For listeners familiar with the work of Garbowski and Gradziuk this album is a natural extension of their earlier recorded legacy and a most welcome addition. Each meeting with brotherly musical souls is a tremendous experience and it is lucky for everybody when such meeting are also documented and available for posterity.

It is also worth mentioning the incredible sound quality this album offers, thanks to Grabowski's recording at the tiny Institute of Music Performance in Katowice, which I know personally of course, and the incredible mix and mastering by Jan Smoczynski at Studio Tokarnia – a magnificent aural experience in addition to the spiritual musical experience, i.e. the best of the two worlds!

wtorek, 22 grudnia 2020

RGG w ramach cyklu koncertowego "Moda na Jazz" - Od Komedy do RGG

 
Kinoteatr Rialto, Katowice, 17.12.2020 r.

Łukasz Ojdana - fortepian
Maciej Garbowski - kontrabas
Krzysztof Gradziuk - perkusja

By Krzysztof Komorek

Rok 2020 sprawił, że powoli zaczęliśmy przyzwyczajać się do innej formy obecności na koncertach. Przed ekranami komputerów, w znacznym oddaleniu od występujących artystów. Można było te "onlajnowe" koncerty nawet polubić, szczególnie że dawały niekiedy możliwość uczestniczenia w wydarzeniach, na które niełatwo byłoby się wybrać. Paradoksalnie zdarzyło mi się jednak obejrzeć koncert, który dobitnie uświadamia, że "żywej" obecności na sali koncertowej, bliskości wykonawców, chłonięcia dźwięków całym sobą nie da się zastąpić.

17 grudnia w katowickim Kinoteatrze Rialto, w ramach cyklu "Moda na Jazz", zagrało trio RGG. Muzycy zaprezentowali w Katowicach program zatytułowany "Od Komedy do RGG" - nazwany zresztą w sposób niezwykle pasujący do autorskiego wykonania komedowskich klasyków. Wcześniej często bardziej słuchałem niż oglądałem koncertowe transmisje, przy okazji zajmując się pracą, ale tutaj klawiatura i myszka szybko poszły w odstawkę. Muzyka i prawdziwie koncertowa atmosfera, znaczona przyćmionymi światłami na scenie i w pokoju oraz czarno-białym obrazem, wypełniła moją pracownię. 

RGG odciska znaczące piętno na interpretowanych utworach. "Od Komedy do RGG" można w tym wypadku rozumieć jako wyjście od oryginalnych kompozycji i podążanie improwizatorskimi ścieżkami ku uniwersum tria. Do muzyki widzianej kalejdoskopem osobowości Łukasza Ojdany, Macieja Garbowskiego i Krzysztofa Gradziuka. W tej godzinnej (z niewielkim okładem) podróży usłyszeliśmy klasyczne "Nighttime, Daytime Requiem" oraz "Litanię" przedzielone improwizowanym fragmentem, który niespodziewanie zabrał nas w stylistyczne rejony amerykańskich standardów. Na bis - bo przecież takowego oczekiwaliśmy zgodnie przed ekranami - wybrzmiał jeszcze "Ballad For Bernt". 

Koncert w Katowicach pokazał jeszcze jedno. Można uprzeć się, że w formule klasycznego tria fortepianowego powiedziano już właściwie wszystko i zostać w "bezpiecznych" rejonach, gdzie swoje miejsca mają ikony - jak Bill Evans czy Oscar Peterson. Sęk w tym, że RGG swoją konsekwentną kreatywnością wytrąca nas z równowagi, powodując, że o wspomnianej koncepcji tria fortepianowego chce się ciągle myśleć jak o czymś otwartym i niejednoznacznym. 

RGG ma w swojej narracji pewien indywidualny, progresywny rys, coś, co powoduje, że ich osadzenie w tradycji w ułamku sekundy zamienia się w idiom charakterystyczny dla europejskiej muzyki improwizowanej, a jedno drugiemu absolutnie nie zaprzecza. Nie ma tutaj dysonansu, nie ma pomieszania kontekstów - to wszystko jest idealnie wyważone. Tak jakby uchwycili jakiś przysłowiowy "złoty środek", sygnowany kompetencją wykonawczą, erudycją i emocjonalnością tworzących, a sam Komeda jest tutaj jedynie pretekstem.

Doświadczyłem wydarzenia bez wątpienia wyjątkowego. Artystycznych wyżyn. Materiał dostępny jest na You Tube, a więc bardzo mocno polecam "uczestnictwo" w koncercie.  Ja sam "byłem" już na nim cztery razy. Pozytywnym wrażeniom sprzyjała znakomita realizacja całości - zarówno jeżeli chodzi o obraz, jak i dźwięk. Nie zawsze jest to standardem w przypadku licznych internetowych prezentacji koncertowych, ale w tym wypadku organizatorzy przedsięwzięcia poziomem wpasowali się w stu procentach w atmosferę i wysoki poziom występu samego tria. 

Autor zdjęć: Jarek Rerych

piątek, 2 października 2020

The Owl feat. Pablo Held - Improcode (2020)

The Owl

Marcin Hałat - violin
Maciej Garbowski - double bass
Krzysztof Gradziuk - drums
Pablo Held - piano

Improcode

FSR 2020/21



By Piotr Wojdat

Do tego, że wszyscy członkowie tria RGG z powodzeniem realizują swoje pomysły poza macierzystą formacją, zdążyliśmy się przyzwyczaić i chyba nic w tej kwestii nas już nie zaskoczy. Należy się z tego cieszyć, bo muzyka w ich wykonaniu, a która szczęśliwie do nas regularnie dociera, z każdym kolejnym wydawnictwem jest coraz bardziej interesująca i zarazem mniej oczywista. Artyści związani z RGG już dawno wykroczyli poza idiom klasycznego fortepianowego tria i choć nie porzucili tych inspiracji, to przede wszystkim w przemyślany sposób podążają własną drogą. Dowodem na to są między innymi płyty z Evanem Parkerem ("Live@Alchemia"), Trevorem Wattsem ("RAFA"), Vernerim Pohjolą i Samuelem Blaserem ("City Of Gardens") czy Anną Gadt ("Mysterium Lunae"). O tym, że Krzysztof Gradziuk i Maciej Garbowski nie zbaczają z obranego kursu oraz dalej się rozwijają, świadczy też najnowsze wydawnictwo grupy The Owl.

Liderem zespołu, który za sprawą Fundacji Słuchaj właśnie wypuścił na światło dzienne swój drugi album, nie jest jednak żaden z członków RGG. Siłą sprawczą projektu jest skrzypek Marcin Hałat, który może pochwalić się dużym doświadczeniem popartym wieloletnią edukacją. Do tej pory współpracował m.in. z Grażyną Auguścik, Piotrem Orzechowskim, Dominikiem Wanią czy Włodzimierzem Nahornym. To jemu przypisuje się autorstwo kilku kompozycji. Tak było na "On The Way" z 2017 roku, tak też jest i w przypadku "Improcode", na którym trio The Owl rozrasta się do kwartetu. Na albumie pojawia się bowiem niemiecki pianista Pablo Held, co znacząco wpływa na charakter zaprezentowanej przez zespół muzyki.

Tak na dobrą sprawę trudno jednak jednoznacznie stwierdzić, kto jest w tym przypadku gospodarzem, a kto gościem. Marcin Hałat to faktyczny lider, ale to Pablo Held zaprosił kolegów do kolońskiego studia Loft, żeby w przeciągu dwóch lutowych dni w 2019 roku zarejestrować materiał na "Improcode". Mamy tu zatem do czynienia z konkretnym podziałem ról, co ma też swoje odzwierciedlenie w muzyce zamieszczonej na omawianym przeze mnie albumie. 

Najnowsza płyta The Owl to wypadkowa dotychczasowych doświadczeń, umiejętności i inspiracji wszystkich członków kwartetu. Znajdziemy na nim trzy kompozycje lidera ("The Land", "Improcode" oraz "Lunatic"), a pozostałe utwory są improwizacjami, których autorstwo przypisuje się całemu zespołowi. Muzyka jest stonowana, a artyści są powściągliwi w epatowaniu emocjami. Aby je poczuć, potrzebne jest wnikliwe słuchanie, wolne od przyzwyczajeń i jakichkolwiek oczekiwań. To właśnie wtedy można sobie uświadomić, że mamy do czynienia z muzyką bogatą w odniesienia, a paleta barw i natężenia poszczególnych dźwięków jest naprawdę szeroka. 

Kunszt wiolinistyczny Marcina Hałata nie sprowadza się do śpiewnych tonów, szlachetnej ekspresji czy przesadnej wirtuozerii. Artyści dają sobie za to dużo swobody i przestrzeni do dialogu na cztery instrumenty. Zazwyczaj na pierwszy plan wybijają się skrzypce lub fortepian, a sekcja rytmiczna za nimi podąża. Nic jednak nie jest na tyle oczywiste, na ile może się wydawać. Kwartet po prostu nie czerpie z gotowych wzorców, starając się dążyć w kierunku poszukiwań autorskich rozwiązań. 

Drugi w dorobku The Owl album potwierdza wysoką klasę wykonawczą artystów. Jeśli traktować tytuł jako wyznacznik tego, co powinno stanowić o wartościowej improwizacji, to mamy tu do czynienia niemal z podręcznikowym przykładem. Hałat, Gradziuk, Garbowski i Held rozumieją się doskonale i z dużą wprawą posługują się własnym muzycznym kodem, którego zgłębianie dostarcza słuchaczowi dużo pozytywnych wrażeń i jest inspirujące. 

środa, 9 września 2020

The Owl feat. Pablo Held - Improcode - premiera nowej płyty w Fundacji Słuchaj


Marcin Hałat - skrzypce
Maciej Garbowski - kontrabas
Krzysztof Gradziuk - perkusja
Pablo Held - fortepian

Marcin Hałat, skrzypek i improwizator, prezentuje kolejny autorski album, który współtworzą czołowi muzycy europejskiej sceny jazzowej. Druga płyta tria The Owl z gościnnym udziałem niemieckiego pianisty Pablo Helda zawiera 9 utworów. Wydawnictwo zatytułowane "Improcode" tworzą: Marcin Hałat, Maciej Garbowski, Krzysztof Gradziuk oraz wspomniany znakomity pianista Pablo Held. Płyta wydana nakładem Fundacji Słuchaj, będzie miała swoją oficjalną premierę w dniu 15.09.2020 r.

"Improcode" to zaskakujący album, w którym splata się wizja muzyki współczesnej w odniesieniu do wysublimowanej formy wiolinistyki. Płyta zawiera wiele różnych koncepcji dialogu i czterostronnych rozmów w obrębie tej stylistyki. Dużo jest w niej wolności i przestrzeni, która charakteryzuje zarówno współczesne idiomy jazzowe, jak i klasyczne. Indywidualny kod The Owl odznacza się niekonwencjonalnym podejściem do muzyki improwizowanej, a kiedy Marcin Hałat staje naprzeciw współgrających indywidualności, muzyka nabiera wyjątkowego znaczenia.


Marcin Hałat - skrzypek, improwizator, poruszający się między muzyką klasyczną, jazzową i improwizowaną. Urodzony w Beskidzie Śląskim w 1981 r. w rodzinie o bogatych tradycjach muzycznych. Jako mały chłopiec dorasta w otoczeniu muzyki ludowej, muzyki Fryderyka Chopina i dobiegających z radia dźwięków amerykańskiego jazzu. W wieku siedmiu lat rozpoczyna naukę w Szkole Muzycznej w Katowicach. Jego talent improwizacyjny odkrywa i zaprasza do współpracy Adam Makowicz. Marcin Hałat wybiera studia na Wydziale Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach pod kierunkiem skrzypka Henryka Gembalskiego oraz na Wydziale Instrumentalnym Akademii Muzycznej w Krakowie w klasie Roberta Kabary. Nawiązuje współpracę z Orkiestrą Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa Sinfonietta Cracovia, z którą bierze udział w licznych krajowych i międzynarodowych nagraniach, koncertach i festiwalach.

Pracuje z najwybitniejszymi dyrygentami, są wśród nich: Krzysztof Penderecki, Jerzy Maksymiuk, Christoph Eschenbach, Lorin Maazel, Valery Gergiev, Lawrence Foster, John Axelrood, Rafael Payare i Jurjen Hempel, oraz nagrywa dla takich wytwórni jak Sony Classical, DUX i Tv Arte. Jednocześnie realizuje wiele własnych projektów muzycznych - od muzyki ludowej, przez muzykę kameralną i muzykę improwizowaną. Współpracował z takimi artystami, jak: Grażyna Auguścik, Dorota Miśkiewicz, Włodzimierz Nahorny, Pianohooligan Piotr Orzechowski, Dominik Wania, Pablo Held, Adzik Sandecki, Joszko Broda i Atom String Quartet.

Jest liderem tria The Owl, które tworzy wraz z Krzysztofem Gradziukiem i Maciejem Garbowskim. W 2017 roku ich debiutancki album "On The Way" został wydany przez Fundację Słuchaj i doceniony zarówno w Polsce, jak i za granicą. Marcin Hałat jest stypendystą Ministra Kultury i Marszałka Województwa Śląskiego. Obecnie pracuje na stanowisku adiunkta w Instytucie Muzyki w Cieszynie Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.

piątek, 4 października 2019

Jesienne koncerty tria RGG


Jedna z najważniejszych polskich formacji jazzowych, trio fortepianowe RGG, zaprasza na jesienne koncerty. Podczas kilkunastu występów grupa zaprezentuje materiał z najnowszej, wydanej w tym roku w legendarnej serii Polish Jazz, płyty "Memento", złoży hołd Krzysztofowi Komedzie, przypominając projekt "Od Komedy do RGG", ale także, w związku z premierą najnowszego filmu Macieja Pieprzycy "Ikar. Legenda Mietka Kosza", odniesie się do twórczości Mieczysława Kosza, tragicznie zmarłego w 1973 roku genialnego polskiego pianisty. 

06.10 - Wrocław, Klub Formaty
08.10 - Katowice, NOSPR
10.10 - Warszawa, FINA, cykl koncertowy "FINA Na Ucho"
11.10 - Skierniewice, Mały Festiwal Filmów Polskich "Tosiek" ("Remembering Kosz")
25.10 - Łomża, MDK-DŚT ("Remembering Kosz")
08.11 - Warszawa, Centrum Nauki Kopernik
10.11 - Katowice, Kinoteatr Rialto ("Remembering Kosz")
11.11 - Niepołomice, Zamek Królewski, Festiwal "Jazz z Wami" ("Od Komedy do RGG")
12.11 - Miechów, Twórcownia

18.11 - Lille, France
24.11 - Warszawa, DK Kadr, cykl koncertowy "Made In Jazz" ("Remembering Kosz")


W palecie kilkunastu rozpoznawalnych w kraju jazzowych triów fortepianowych zespół RGG zajmuje szczególną pozycję. Powstała w 2001 roku formacja od 2013 roku działa w składzie: Łukasz Ojdana (fortepian), Maciej Garbowski (kontrabas), Krzysztof Gradziuk (perkusja). Cała trójka to absolwenci Instytutu Jazzu Akademii Muzycznej w Katowicach. To muzycy o sporym doświadczeniu, z dorobkiem, który potwierdzają nagrody, wyróżnienia i stypendia. Ich zainteresowania sięgają daleko poza jazz i poza muzykę, są artystami o wyjątkowej, rzadko spotykanej świadomości tego, co robią i do jakiego celu dążą. Sytuują się wyraźnie w przestrzeni nie tylko jazzu, ale też współczesnej muzyki improwizowanej o proweniencji europejskiej.

RGG to trio perfekcjonistów, którzy pojedynczy dźwięk, sposób jego wydobycia i jego kontekst brzmieniowy, traktują jako wartość samą w sobie. Muzyka formacji wymyka się klasyfikacjom, bo członkowie zespołu unikają głównego nurtu, łatwych rozwiązań i oczywistego repertuaru. Łukasz Ojdana, Maciej Garbowski i Krzysztof Gradziuk z niespotykaną konsekwencją i uporem tworzą własną wizję przestrzeni muzycznej, która w oczywisty sposób przekracza granice jazzu. Muzycy nie rzucają na szalę wszystkich atutów, nie biorą udziału w jazzowych wyścigach, oczekując od nas, słuchaczy, że całą resztę dopowiemy bądź zinterpretujemy sami.

wtorek, 10 września 2019

Dwa koncerty tria RGG w ramach projektu "Od Komedy do RGG"


12.09.2019 r., Starochorzowski Dom Kultury, Chorzów, godz. 19.00
27.09.2019 r., Galeria Usługa Jazz Bar, Olsztyn, godz. 19.00

RGG, jedna z najważniejszych polskich formacji grających w formule klasycznego tria fortepianowego, wystąpi 12.09 w Starochorzowskim Domu Kultury w Chorzowie oraz 27.09 w Galerii Usługa Jazz Bar w Olsztynie, prezentując projekt koncertowy "Od Komedy do RGG".

"Od Komedy do RGG" obejmuje specjalny program koncertowy poświęcony muzyce Krzysztofa Komedy, jednego z najważniejszych polskich kompozytorów i pianistów jazzowych, twórcy znanych na całym świecie standardów jazzowych i muzyki filmowej. W interpretacjach klasycznych utworów Komedy prezentowanych przez trio RGG w przemyślany i wysmakowany sposób spotyka się jazzowa tradycja i współczesność. Znane tematy stanowią tutaj fundament pod budowę autonomicznej wypowiedzi artystycznej - wymagającej, inteligentnej, pulsującej wielością znaczeń i rozwiązań, na wskroś emocjonalnej i kreatywnej. Nieszablonowe i bardzo precyzyjne rozwiązania aranżacyjne, wykorzystanie melodii i improwizacji jako pretekstu do dalszego rozwijania formy konkretnych utworów, są idealnym przykład artystycznego wyrazu w ramach szeroko rozumianego jazzowego idiomu. W konsekwencji formuła klasycznego tria fortepianowego, która dla RGG stanowi naturalne muzyczne środowisko, nabiera tutaj świeżego znaczenia, gdzie kluczem wydaje się być globalna synteza inspiracji, w tym przypadku związanych ściśle z wielkim Krzysztofem Komedą. 

W palecie kilkunastu rozpoznawalnych w kraju jazzowych triów fortepianowych zespół RGG zajmuje szczególną pozycję. Powstała w 2001 roku formacja od 2013 roku działa w składzie: Łukasz Ojdana (fortepian), Maciej Garbowski (kontrabas), Krzysztof Gradziuk (perkusja). Cała trójka to absolwenci Instytutu Jazzu Akademii Muzycznej w Katowicach. To muzycy o sporym doświadczeniu, z dorobkiem, który potwierdzają nagrody, wyróżnienia i stypendia. Ich zainteresowania sięgają daleko poza jazz i poza muzykę, są artystami o wyjątkowej, rzadko spotykanej świadomości tego, co robią i do jakiego celu dążą. Sytuują się wyraźnie w przestrzeni nie tylko jazzu, ale też współczesnej muzyki improwizowanej o proweniencji europejskiej.

RGG to trio perfekcjonistów, którzy pojedynczy dźwięk, sposób jego wydobycia i jego kontekst brzmieniowy, traktują jako wartość samą w sobie. Muzyka formacji wymyka się klasyfikacjom, bo członkowie zespołu unikają głównego nurtu, łatwych rozwiązań i oczywistego repertuaru. Łukasz Ojdana, Maciej Garbowski i Krzysztof Gradziuk z niespotykaną konsekwencją i uporem tworzą własną wizję przestrzeni muzycznej, która w oczywisty sposób przekracza granice jazzu. Muzycy nie rzucają na szalę wszystkich atutów, nie biorą udziału w jazzowych wyścigach, oczekując od nas, słuchaczy, że całą resztę dopowiemy bądź zinterpretujemy sami. 

niedziela, 14 lipca 2019

RGG - Memento (2019)

RGG

Łukasz Ojdana - piano
Maciej Garbowski - double bass
Krzysztof Gradziuk - drums

Memento

WARNER PN 190295475932




By Adam Baruch

This is the eleventh album by Polish Jazz classic piano trio RGG, which consists of pianist Łukasz Ojdana, bassist Maciej Garbowski and drummer Krzysztof Gradziuk. The album presents twelve relatively short pieces, with Ojdana and Garbowski each contributing four original compositions, one is a standard by Ornette Coleman, two are compositions by contemporary Polish Classical Music composer Henryk Górecki and one is by Polish Liturgical Music composer Jacek Gałuszka. The album was recorded at the famed Studio Tokarnia and engineered by Jan Smoczyński, with the expected wonderful sound quality.

As someone who followed RGG since their inception, listened and reviewed their every album to date, heard them performing numerous times and even enjoyed their company in person, I am probably the least objective person to write about them again, and yet I feel that this somewhat intimate acquaintance with their music gives me a kind of insight that a casual listener might lack. RGG is not only one of the best European piano trios, which by itself is a momentous achievement, but it also is the most dynamic and ever developing musical unit, which is honestly a pretty rare phenomenon. Piano trios in particular have a tendency to keep a certain level of stability, even the best of them, once they reach a certain level of proficiency, which is definitely something RGG eschew. Each and every one of the eleven albums the trio was involved in presents a separate, often radically different musical universe, which is truly amazing.

What is the secret behind this behavioral pattern? Well, in my opinion it is the fact that RGG consists of three diametrically different personalities that are miraculously able to combine their individualisms into a new amalgam that changes constantly like a chameleonic microcosm, captured on each of their albums. Ojdana the romantic warrior, Garbowski the intellectual philosopher and lover of harmony and Avant-Garde as one and Gradziuk the rebellious free spirit with Zen ability to focus have together everything needed to produce an infinite number of intricate meshes, which are "deadly" effective.

"Memento" is perhaps the most introvert album by RGG ever. It is deeply melodic and lyrical spanning a large rainbow of influences and reflections and full of poetic and emotional, even spiritual moods. Clearly reflecting Jazz and Classical Music influences, the music is always very subtly and carefully balanced and aesthetically coherent. In fact it is also perhaps the most accessible album the trio ever recorded, although the full appreciation of the depth and richness of the music requires a trained and sensitive ear.

RGG are the epitome of Polish/European Jazz at its best and their music is the soundtrack of European Culture, which seeks to unite the known and explore the unknown aspects of human tradition, spirituality and ingenuity. This album stands alone perfectly as a symbol of modern Jazz, but it is also a piece of a puzzle, which stands for something much more substantial. Therefore if this is someone's first glimpse of the RGG miraculous universe, it will hopefully prompt to explore their older recordings and keep the eyes (ears) open for future ones, and this is barely the beginning of a beautiful journey. The fact that this album was released as part of the "Polish Jazz" series (see below) is not a distinction for RGG, but rather a distinction for the series.

Side Note

The iconic "Polish Jazz" series of recordings, originally released between 1965 and 1989 by the Polish state owned record company Polskie Nagrania, which used the Muza label as its moniker, consists of seventy six LP albums. It presents the history of Polish Jazz recordings during that period, which includes some of the most important Polish/European modern Jazz milestones and reflects the extraordinary development of Jazz music behind the Iron Curtain. It is one of the most important historic documents of Polish Music and of course Polish Culture in general.

The series had an eminent logo designed by Roslaw Szaybo and the albums were numbered sequentially from Vol.1 to Vol.76 accordingly. The album's artwork was wonderfully stylish and modernist, featuring the brilliant photographs and characteristic design by the legendary Polish Artist Marek Karewicz.

Stylistically the series presented all Jazz genres, from Traditional Jazz to Avant-Garde/Free Jazz, which was extraordinarily liberal considering the cultural censorship imposed by the Socialist Regime. It suffered from some inconsistency, as far as the musical quality and aesthetics were concerned, as well as the internal "politics" of the Polish Jazz scene at the time, but in retrospect it achieved a spectacular overall result, unparalleled as far as consistently documenting a national Jazz scene is concerned.

After the Polskie Nagrania catalogue was bought by Warner Music Poland, the new owner started a reissue process of the Polish Jazz series, carefully remastered, repackaged and including extensive liner notes, which keeps the artwork as close to the original design as possible. So far forty two volumes of the original series were reissued.

In 2006 Warner Music Poland decided to continue the original series by releasing new contemporary Polish Jazz recordings under the same format and even to continue the sequential numbering starting with Vol.77 – a decision I personally consider almost sacrilegious. Some things are simply untouchable, and the "Polish Jazz" series is surely one of those things. If Warner Music Poland wants to produce Jazz albums, which is always more than welcome, they could have started a new series, under a new title, rather than exploiting the reputation of the historic series.

As a result, some artist whose albums are released as part of the new series might be led to expect instant gratification, fame and stardom, just for being an artificial part of a prestigious past, which of course is as bogus as it is sad.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...