Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Topolski Arszyn Krzysztof. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Topolski Arszyn Krzysztof. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 16 stycznia 2024

Woda - Woda (2017)

WODA

Adam Witkowski - guitar, DIY electric rababa,
Krzysztof Topolski - drums, synth, underwater soundscapes

"Woda (2017)

Autorka tekstu: Marta Kazimierczak



Zanurzam się w ciemnej wodzie. Mam na sobie maskę tlenową, skafander nurka. Słyszę szumy głębin i bicie własnego serca. Opuszczam się niżej, w czernio – granat. Przesuwam morską zgniłą roślinność – przepływam w głąb.

A nie, jednak siedzę w aucie i odsłuchuję płytę WODA, Krzysztofa Topolskiego i Adama Witkowskiego. Na zewnątrz zawierucha śnieżna, siedzę bez ogrzewania, żeby akumulator nie siadł. Ale całe szczęście rozgrzewa mnie energetyczny rytm piosenki nr 2, CIERNISKO. Poszłabym w chaotyczne tany z tą monotonną, ale wkręcającą perkusją i trochę nieskładną w 4-tej minucie improwizującą gitarą. Utwór wprowadza mnie, ni to w amok, ni to w medytacje, mimo że nadal siedzę w zimnym aucie. Instrumentalne znane dźwięki przeplatane są z takimi, imitującymi świat wodny. (Niebywałe, ale zabieg artystyczny! Pewnie dlatego płyta nazywa się woda.) Trochę ironizuję, ale faktycznie czuję się jak w mrocznej, podwodnej maszynie i mam wrażenie, że przemierzam oceaniczne przestrzenie, pewnie w jakimś celu.

Hydrozagadka. Trochę orientalny free jazz, zabawa muzyczna.. Ale tu nic nie umiem sobie wyobrazić. Klimat kojarzy mi się z czasami przedpandemicznymi, z szalonymi abstrakcyjnymi jam sessions, w łódzkim klubie Pop’n’Art, kiedy po pracy w biurze szłam pobyć z ludźmi. Nawet nie porozmawiać, ale właśnie po to by wspólnie grać spontanicznie, bez celu i bez nut. W 4-rtej minucie, hydrozagadka mnie do siebie przekonała i czuję jej energię. Ten utwór tak naprawdę jest dla mnie zagadką, czemu właściwie jest na tej płycie. Osobiście nie widzę tu połączenia z wodnym światem. ……. Ale może być, - fajny. Dobre 4 z plusem.

Przechodzimy dalej. Oblężenie Sopotu. Już wróciliśmy pod wodę. Wciskam ważne przyciski w kokpicie. Udaję, że wiem co robię. Jestem znów w łodzi podwodnej, płyniemy. Maszyna rzęzi, elektrony przepływają. Nie słyszę własnych myśli. Próbuję porozmawiać z kapitanem, ale dolatuje do mnie co któreś słowo. O coś się mnie pyta, a ja z uśmiechem potakuję, kompletnie nie wiedząc o czym była mowa.

Plug in the water. Stukające krople deszczu, albo to jest gotująca się w metalowym kubku woda. I zaczyna się free jazzowe, elektryczne szaleństwo, z szumami i przesterami. Niby błędy i wpadki, ale nie. Mają swój charakter i nostalgię za czymś. Pewno za przeszłością. Za orientalnym krajem. Celowałabym w Egipt lub Maroko. Gdzie chodziło się po rozgrzanym targu, zaraz obok pustyni. Oglądało się ręcznie wykonane dywany i ozdoby, próbowało się przepysznych owoców, niesuszonych fig na przykład. Niektórzy sprzedawcy, na wiklinowych talerzach powystawiali owoce morza, krewetki i ośmiornice. Tłum ludzi w burkach otoczył Cię z każdej strony. Przechodnie niecierpliwie lecą ogarnąć sprawunki, przepychają się i trącają ramieniami. Suche powietrze w nozdrzach. Szukasz oazy z wodopojem i palmami. Szukasz cienia, chłodu i odpoczynku. Chcesz się napić słodkiej wody i odetchnąć, pełną piersią tlenu. Powietrze napełnia płuca i głowę. Nie ma Cię.. Jest muzyka.

niedziela, 2 maja 2021

Arszyn - Bop (2021)

Arszyn

Janusz Topolski - saxophone (1)
Michał Zygmunt - guitar (2)
Jan Galbas - guitar (1,6,8)
Maciej Rodakowski - ocarin, udu drum (3)
Krzysztof Topolski - drums percussion, electronics, synth, field recording

Bop

ARSZYN RECORDS 2021

By Jędrzej Janicki

Są takie płyty, które swoimi kompozycjami do czegoś nawiązują, wymagają kontekstowego odczytania, chociażby przez pryzmat skomplikowanego konceptu całego nagrania czy biografii artysty. Umówmy się, stosunkowo rzadko są to albumy ciekawe, a raczej takie, które dla swojego uprawomocnienia poszukują wszystkiego oprócz muzyki. Są jednak wśród nich również takie, które są na tyle mocne i wyraziste, że nie potrzebują jakiegokolwiek dalszego usprawiedliwienia czy uzasadnienia swojej obecności. Takim wydawnictwem niewątpliwie jest "Bop" perkusisty Krzysztofa Topolskiego, który od lat sygnuje swoją działalność artystyczną pseudonimem Arszyn.

Jeśli chcieć opisać "Bop" jednym słowem, to sprawa okazuje się być w miarę oczywista. Tym słowem jest groove. Nie jest to jednak ten organiczny, pierwotny wręcz rytm, tak doskonale uchwytywany chociażby przez basistów związanych z legendarną wytwórnią Motown, lecz raczej specyficzny industrialny "puls miasta". Co więcej, chodzi bardziej o tę fabryczną, industrialną, brudną i ciężką od zanieczyszczeń część miasta. Paradoks polega na tym, że estetycznie takie miejsca potrafią być fascynujące. I właśnie taka jest też muzyka Arszyna.

Zaczyna on od delikatnego, być może nieco nieśmiałego, na wskroś niepokojącego beatu w utworze "Prywatyzacja Kosmosu". A potem płyta staje się coraz gęstsza i bardziej niebezpieczna. Utworowi "Modern Drummer" absolutnie nie brakuje już tak wiele w swojej intensywności do repetytywnych fraz stanowiących o sile muzyki techno. Psychodeliczny i groteskowy "Orchestrion" przełamuje ciągłość tej silnie zrytmizowanej, intensywnej narracji i wprowadza trochę zgoła niespodziewanej atmosfery. Potężne i agresywne "P+A=L+2" oraz nieco lżejsze w odbiorze "Spaceship Earth" nawiązują nieco do muzyki IDM i ogólnie brytyjskiej elektroniki lat dziewięćdziesiątych.

I dokładnie w momencie, gdy wydaje się, że wszystko zostało już powiedziane (a raczej "wystukane" na perkusji), Arszyn szykuje nam cudną niespodziankę. W finałowej kompozycji "Honey Bee" tworzy przestrzenną strukturę perkusyjno-elektroniczną, na tle której po prostu genialną partią gitary popisuje się Jan Galbas - muzyk znany raczej z poruszania się w stylistyce metalowej. Wbrew temu, co uważają niektórzy z nadętych "miłośników" jazzu, artyści rockowi to niejednokrotnie świetni muzycy. Partia Galbasa jest po prostu nie z tej ziemi - gra on prosty riff, który jest jednak tak totalnie (przepraszam, nie jestem w stanie znaleźć innego słowa) osadzony w czasie, że cała kompozycja wrzyna się mózg odbiorcy i sieje w nim niemałe spustoszenie. Drodzy Państwo, po prostu miazga...

Słynny baseballista Ozzie Smith zwykł mówić, że kiedy jest się w groovie, to nie ma miejsca na myślenie, a wszystko po prostu samoistnie się dzieje. I dokładnie tak samo jest z odbiorem płyty "Bop". Ta muzyka się po prostu dzieje, tu i teraz, bez przeszłości i bez przyszłości - po prostu jest i zawłaszcza całą przestrzeń odbioru tylko dla siebie. No cóż, w "Bopie" jestem po prostu zakochany.

piątek, 14 sierpnia 2020

Arszyn/Kołacki - 13 (2020)

Arszyn/Kołacki

Krzysztof Topolski - drums, cymbals, sticks, brushes, claves, cowbells, floor, voice, synth
Rafał Kołacki - gong, rattles, bells, congas, horn, objects, wooden block

13



PRIVATE EDITION

By Andrzej Nowak

Przenosimy się do łódzkiej Fabryki Sztuki, jest wrzesień ubiegłego roku. Zgodnie z tytułem płyty czeka nas odsłuch trzynastu utworów (kompozycji/improwizacji) na miliony przedmiotów, z których tylko niektóre zaliczyć możemy do bardzo szeroko rozumianej kategorii instrumentów perkusyjnych. W roli podmiotów wykonawczych - Rafał Kołacki i Arszyn (Krzysztof Topolski), w roli przedmiotów wykonawczych - gong, grzechotki, dzwonki, konga, rożek, obiekty, drewniany blok (ten pierwszy) oraz perkusja, talerze, patyki, młotki, szczotki, klucze, krowie dzwonki, bęben, głos, syntezator (ten drugi).

Na spektakl opętanych rytmem muzyków przeznaczyć winniśmy sporo ponad godzinę zegarową i być może z punktu widzenia jego walorów artystycznych stanowi to jedyną jego wadę. Trzynaście dramaturgicznych pomysłów na ogół bardzo ciekawie się rozwija, po prawdzie jednak, muzycy nie zawsze znajdują odpowiedni moment, by dany wątek sfinalizować. Dyktat rytmu, owa mantra nieskończoności narracji nadmiernie determinują poczynania artystów. Rzućmy zatem okiem na zawartość i wskażmy szczególnie udane momenty "Trzynastki".

W pierwszym odcinku dominantą zdają się być iberyjskie kastaniety, choć w zestawie przedmiotów wykorzystanych w nagraniu ich nie znajdujemy. W drugim napotykamy na feerię talerzy, które zawłaszczają przestrzeń Fabryki, a w trzecim muzycy czynią ważny krok w kierunku rozwiązań bardziej typowych dla perkusji i instrumentów perkusyjnych. Czwarta część to kolejny etap rosnącej dominacji rytmu, wspomaganej głosami, które dość szybko topią się w formule powtórzeń. W piątej części pojawia się dźwięk dęty, a wszystko wokół zdaje się skwierczeć nieinwazyjną elektroniką. Na tle tego, co dotychczas, ciekawie sytuuje się szósta opowieść - czujemy oddech głuchego kosmosu, słyszymy skromny drumming po krawędziach werbla, a całość nabiera wręcz ezoterycznego posmaku.

Siódmy odcinek stawia na puls jednostajnego rytmu i rozbłyskujące talerze, ósmy zdaje się estetycznie zahaczać o afrykańską polirytmię, a element swobodnej improwizacji staje się na moment udziałem muzyków. Kolejny etap to atak congas, które nie biorą jeńców. W dziesiątej - drobny stopping i kalejdoskop niemal wyłącznie udanych zdarzeń fonicznych - kołatki, błyskotki, coś dmie, coś szeleści małą elektroniką. Dużo emocji, tyleż kreacji i najwyższa ocena recenzenta. W jedenastej i dwunastej części coś mechanicznie szeleści, ale poświata elektroakustyki nie sprzyja łatwym skojarzeniom. Tempo rośnie, talerze hałasują. Wreszcie finał, który tłumi emocje, stawia na rezonans akustycznych przedmiotów, podlewanych cienką strużką syntetyki. Cisza po ostatnim dźwięku pozostawia recenzenta w rozkroku - mnóstwo intrygujących dźwięków nie zawsze spina się w równie wartościową całość.


sobota, 11 lipca 2020

Synchrotrony - Synchrotrony (2020)

Synchrotrony

Maciej Rodakowski - tenor saxophone
Jacek Steinbrich - bass
Krzysztof Topolski - drums

Synchrotrony

GRAM 2003



By Jędrzej Janicki

Wzorki na okładce jak z niektórych prac Jeana Dubuffeta. Nazwa zespołu zaś to jakiś typ akcelatora cyklicznego (czymkolwiek taki akcelator miałby być). Na dodatek dziwaczne tytuły utworów - no bo niby co to w ogóle ma być taki przykładowy "Black Metal Blues" (nie mówiąc już o szczególnie tajemniczych "Fintifluszkach"). Wzorem Kory zapytać można, o co tyle hałasu? Ano o trio Synchrotrony…

Synchrotrony to bardzo prosta konfiguracja - saksofon tenorowy (Maciej Rodakowski) plus sekcja rytmiczna (Jacek Steinbrich - kontrabas i gitara basowa oraz perkusista Krzysztof Topolski). Schemat instrumentalny dobrze znany, ale nadal potrafiący zaskoczyć potęgą swojego brzmienia. Formacji jednak wydaje się być tak samo blisko do muzyki Sonny'ego Rollinsa (mistrza poruszania się w takim składzie), jak i klasycznych powerrockowych trio chociażby spod znaku genialnego Cream. 

Wspomniany już "Black Metal Blues" to kawał rockowego grania, które tak bardzo przypomina mi interpretację bluesowego standardu "Green Onions" z płyty "Solid Bond" Grahama Bonda. Z kolei Utwór "Darmobit" zaczyna się jak niepublikowane wcześniej nagranie dowodzonego przez Jacka White’a zespołu The Raconteurs. Nie popadajmy jednak w jednowymiarowość, wszak Synchrotrony garściami czerpią nie tylko z rockowego źródła. 

Choć struktury poszczególnych utworów pozostają proste w swojej budowie, to przepełnione są jednak freejazzowym duchem i improwizacją, które czynią je wyjątkowo intrygującymi. Debiutancka płyta tria przyciąga dodatkowo uwagę czymś zgoła nieoczekiwanym w jazzowym światku. Mam tutaj na myśli specyficzną transowość, którą ten album tak naprawdę oddycha (na potrzeby recenzenckiej zwady przyjmijmy, że płyty oddychają). Bardzo przypomina ona głębię brzmienia, którą udawało się kreować takim legendom krautrocka jak Can czy Neu!. 

Choć płyta "Synchrotrony" mimo wszystko dość mocno osadzona jest w dobrze znanych jazzowych strukturach, to pozostaje jednak wydawnictwem wyjątkowo świeżym i przekonującym. Synchrotrony są niczym powiew rockowej energii, który nie tyle burzy jazzową tradycję, co dodaje jej nieokrzesanej pikanterii. 

czwartek, 24 października 2019

Arszyn/Gadecki - Choroby Pszczół (2019)

Arszyn/Gadecki

Tomasz Gadecki - tenor saxophone
Krzysztof Topolski - drums, Buchla 200, field recording

Choroby Pszczół

DON'T SIT ON MY VINYL! 2019



By Andrzej Nowak

Odpalamy jedną z 66 sztuk limitowanego winyla - w ramach serii Don't Sit On My Vinyl Wujka Gusstaffa - dwunastocalówkę wyciętą w prędkości 45 obr/min. Zapraszamy na elektroakustyczną podróż w estetyce dość swobodnej improwizacji, która po pewnym czasie zaczyna smakować dobrym, starym free jazzem.

Ruszamy w tę podróż z dobrze rozgrzanym saksofonem tenorowym i perkusją, która zdaje się być nieźle okablowana i połączona z dystrybutorem dźwięków elektronicznych. Rodzaj free jazzu silnie stymulowanego dobrej jakości LSD. Saksofon płynie niezwykle zwinnie, perkusja zaś buduje swój flow, silnie naznaczając go jazzowymi parametrami. Elektronika funkcjonuje tu jakby mimochodem, ale to ona sieje ferment, czasami kreuje dźwiękowy dysonans poznawczy, nie pozwalając przy okazji żywym foniom na choćby moment dramaturgicznej nieuwagi. Gdy w 5 minucie na kilka chwil tuba milknie, syntetyka ciekawie koegzystuje z mocnym, żywym drummingiem. Szybki powrót tenoru otwiera wielką księgę pamięci Johna Coltrane’a – jakże piękny to moment. Ostatnie dwie minuty pieśni otwarcia zostają oddane we władanie elektroniki, co wnikliwy recenzent dość szybko obwieszcza mianem czasu delikatnie straconego w kontekście zawartości całej, krótszej niż 30 minut płyty. 

Druga opowieść toczy się już wyłącznie z wykorzystaniem akustycznych atrybutów tej duetowej improwizacji. Bystrze i stylowo budowana, free jazzowa narracja z nieśpiesznym, ale pewnym oddechem tenoru i niemal hardbopową perkusją. W drugiej części utworu Gadecki płynie wyjątkowo precyzyjnym pasażem dźwięków wyłącznie udanych. Arszyn podażą za nim jak cień, nie umyka mu choćby ćwierćnutka. Płytę kończy krótki encore, gdzie przy dźwiękach tajemniczego głosu z innej rzeczywistości (field recordings), płynie do nas dynamiczny, niemal rockowy drumming. W dalszym tle słychać posuwiste pasaże saksofonu, które z czasem włączają się w główny nurt narracji. Odrobinę zaskakujący finał całkiem ciekawej płyty, której zakończenie niechybnie karze prosić o więcej minut duetu Arszyn/ Gadecki. 

piątek, 2 sierpnia 2019

Wolność - Outlines (2018)

Wolność

Adam Witkowski - guitars, synth
Wojciech Juchniewicz - bass
Krzysztof Topolski - drums, synth
with
Paweł Kulczyński - synth
Tomasz Ziętek - trumpet
DJ Paulo - turntable
Mikołaj Trzaska - bass clarinet
Maciej Bączyk - synth, looper


Outlines

THISISNOTARECORD 2018

By Piotr Wojdat

Poprzedni studyjny album zespołu Wolność został wypuszczony na światło dzienne przez wytwórnię Kilogram Records. Wydawać by się zatem mogło, że pod kuratelą Mikołaja Trzaski o rozgłos będzie dużo łatwiej, a potem to w ogóle będzie już z górki. Niestety, nadzieja prysła jak bańka mydlana. Gdańska grupa nie odniosła na tym polu znaczących sukcesów i nowa zeszłoroczna płyta zatytułowana "Outlines" niewiele w tej sytuacji zmienia. Z Wolnością jest taki problem, że, używając żargonu specjalistów od SEM i SEO, ich muzyka słabo się pozycjonuje. Nie jest skrojona pod gusta konkretnych grup odbiorców i nie wpasowuje się w wąskie szuflady stylistyczne. 

Gdy słucham drugiego albumu Wolności, przypominam sobie o dokonaniach nowojorskich zespołów z końca lat 70. i początku kolejnej dekady, które wychodząc od punk rocka, zainspirowały się free jazzem, elektroniką i funkiem. I właśnie ten undergroundowy sznyt jest wyczuwalny w muzyce gdańskiej formacji od pierwszych taktów "Poollowers". Brudne brzmienie syntezatorów, tnące jak brzytwa dźwięki gitary elektrycznej oraz zdekonstruowany groove są obecne niemal przez cały czas trwania "Outlines".

Za muzykę zawartą na recenzowanej przeze mnie płycie odpowiedzialny jest Adam Witkowski, którego można kojarzyć z zespołu Nagrobki. Z perkusistą Krzysztofem Topolskim, znanym także jako Arszyn, (kto pamięta jego świetny duet z saksofonistą Tomaszem Dudą?) współpracuje też w projekcie Woda. Skład uzupełnia basista Wojtek Juchniewicz realizujący swoje pomysły w zespole Trupa Trupa. 

W kilku utworach towarzyszą im goście. W najdłuższym na płycie "Thom Tom Tohome" i zamykającym "Raport w Founded" słyszymy charakterystyczne dźwięki klarnetu basowego Mikołaja Trzaski. Ukłonem w stronę fanów jazzu jest też udział trębacza Tomasza Ziętka w "Weather Trip". Najbardziej z całego zestawu przekonuje mnie jednak "Wełniacz", gdzie DJ Paulo znakomicie wpasowuje się w koncept z old schoolowymi skreczami na gramofonie.

piątek, 16 lutego 2018

Woda - Woda (2017)

Woda

Adam Witkowski - guitar, DIY electric rababa,
Krzysztof Topolski - drums, synth, underwater soundscapes 

Woda

THISISNOTARECORD 2017



By Bartosz Nowicki

Podczas gdy basista Wojtek Juchniewicz szlifował repertuar czekającej na premierę płyty Trupa Trupa, pozostali muzycy tria Wolność - Krzysztof Topolski i Adam Witkowski - pod jego nieobecność założyli nowy zespół - Woda. Nie wiem, czy członkowie duetu, jako mieszkańcy wybrzeża w swoim życiu zetknęli się bliżej z przemysłem stoczniowym. Czy w dzieciństwie zakradali się do doków, basenów portowych, podglądali pracę w traserni, stalowni, walcowni, gościli w fabrycznych hangarach? Ich płyta wydaje się bowiem zainspirowana dźwiękosferą stoczni. "Woda" pełna jest mechanicznych odgłosów - twardych, ostrych, metalicznych, które rozchodzą się w potężnej przestrzeni akustycznej, generując masywne echa i pogłosy.

Industrialny anturaż stanowi dla Topolskiego i Witkowskiego osnowę wartkiej jazz-rockowej improwizacji, przeplatanej elektroakustycznymi impresjami. Te pierwsze są efektem zorganizowanej i temperamentnej gry Topolskiego (perkusja), której sekunduje Witkowski eksponujący szeroką paletę gitarowych preparacji. Połowa duetu Nagrobki skwapliwie sięga do arsenału przesterów, sprzężeń, zgiełkliwych spiętrzeń ("Ciernisko"), którymi zagęszcza strukturę kompozycji nakreśloną przez dynamiczną perkusję. W momentach swobodniejszych posługuje się zaś figurami z rezerwuaru blues-rockowej improwizacji ("Hydrozabawka"). Wymiennie z gitarą, Witkowski korzysta z własnoręcznie skonstruowanej rababy (arabski instrument strunowy, którego początki sięgają VIII wieku), będącej dla muzyka instrumentem z ujmującą, osobistą historią w tle.

Drugą grupę utworów wyznaczają kompozycje oparte na sonorystycznych eksploracjach ("Za To Ka", "Umm ORB", "Oblężenie Sopotu"). To one w głównej mierze nadają nagraniu industrialnego sznytu, eksponując dźwięki metaliczne, przemysłowe, szumy, stukoty, a także podwodne nagrania terenowe, łącznie ze zmodyfikowanym odgłosem fal morskich ("Ciernisko"). Tam również pierwszoplanową rolę odgrywają warunki akustyczne. Sesja nagraniowa odbyła się co prawda w sopockim teatrze BOTO, jednak pogłos, jaki udało się wygenerować, można uznać za dodatkowy instrument w repertuarze muzyków, z którego ochoczo i umiejętnie korzystają. Narracja kolejnych kompozycji jest gęsta i treściwa w instrumentacje oraz efekty, na tyle, że muzycy nie muszą sięgać po ekspresyjne kulminacje, aby uwydatnić muzyczną dramaturgię.

Duet Topolski - Witkowski nie leje wody. Ich oparta na improwizacji współpraca jest wyrazista i doskonale zorganizowana. Efekt zaś tej współpracy jest przystępny i przekonujący. Woda wrze, buzuje, piętrzy się i faluje. Bije swobodnym strumieniem, a kiedy trzeba skraca nurt, by biec zwartym ciekiem.

środa, 13 kwietnia 2016

Wolność - Wolność (2015)

Wolność

Adam Witkowski - guitar
Wojciech Juchniewicz - bass
Krzysztof Topolski - drums, synthesizers
Olgierd Dokalski - trumpet
M.Bunio - trumpet

Wolność

1KG032

By Bartosz Nowicki

Skąd jeśli nie z Gdańska - kolebki Solidarności - pochodzić ma wolność? Wiadomo przecież nie od dziś, że nowe idzie od morza. Z ożywczą bryzą, bądź sztormową nawałnicą. Legendarne są już opowieści o kulturotwórczej roli marynarzy, którzy krzewili muzyczną edukację rodaków w trakcie komunistycznej izolacji. To na pomorzu kontrkulturowy ferment buzował najintensywniej, stając się zarzewiem kolejnych muzycznych rewolucji, czego dowodem może być choćby świetny dokument Yacha Paszkiewicza i Radka Jachimowicza o gdańskiej scenie alternatywnej. Otwartość na nowe muzyczne zjawiska i naturalność, z jaką nadmorscy artyści łączyli estetyki i dyscypliny, to również fundament trójmiejskiej sceny yassowej, która w latach 90., obok Bydgoszczy, była najważniejszym ośrodkiem niczym nieograniczonej, okołojazzowej improwizacji.

Również z Gdańska pochodzi Wolność, zespół, którego repertuar idealnie wpisuje się we wspomniany yassowy kontekst. Grupę tworzy trójka poszukujących i rozpoznawalnych muzyków: Adam Witkowski (Nagrobki, Gówno, Langfurtka), Wojtek Juchniewicz (Trupa Trupa) i Krzysztof Topolski (Arszyn), którzy zgodnie z yassowym idiomem stricte rockowe instrumentarium (kolejno: gitara, bas, perkusja) wykorzystują do grania jazzu.

Niby wolność, swoboda i improwizacja, a jednak muzyka zespołu jest gęsta, zdyscyplinowana i uporządkowana wedle jasno sprecyzowanych reguł. Gwarantem zwartej struktury nagrań jest dynamiczna sekcja Topolski-Juchniewicz. Ich kontaktowa, bardzo bliska współpraca nadaje nagraniom grupy wyjątkowo motorycznego charakteru. Krótkie, zapętlone frazy basu i rytmiczna perkusja wybrzmiewające z wyrazistym nerwem (w porywach przypominającym współpracę Holgera Czukaya i Jaki Liebzeita z Can), tworzą trwałą konstrukcję, na której Witkowski snuje swoje gitarowe narracje. Niestety, dysponując swobodą improwizacji, korzysta z niej zbyt zachowawczo, poruszając się między bluesowymi i rockowymi konwencjami gitarowego grania. Dopiero inicjatywa zaproszonych gości przenosi ciężar gatunkowy nagrania w jazzowe ramy. Davis'owska artykulacja Michała Bunio Skroka i kIRk'owa narracja Olgierda Dokalskiego ocieplają ten pozbawiony namiętności materiał ciepłymi barwami trąbki.

Jednak z narzekaniem na brak emocji warto wstrzymać się do finału płyty i kompozycji "Na targ", w której gra muzyków nabiera brakującej dotąd żarliwości i swobody. Staje się tak głównie za sprawą Topolskiego, który w kulminacyjnych momentach wychodzi poza swój dotychczasowy perkusyjny sznyt, z rozmachem demonstrując figury rytmiczne wyjęte niemal z muzyki afrykańskiej, smakowicie eksponując przy tym brzmienie werbla, momentami przypominającego swą barwą kongi.

Choć trudno w muzyce Wolności dostrzec jakąkolwiek ironię, zespół z pewnością nie ma powodów do wstydu. Czuć tu nieco zachowawczość i trzymanie na wodzy emocji, jednak potencjał, który tkwi w możliwościach instrumentalistów, daje powody do optymizmu co do dalszych poczynań tria. Ostatni utwór na płycie dowodzi, że porzucając sztywną dyscyplinę, można osiągnąć prawdziwą artystyczną wolność.

środa, 11 marca 2015

Arszyn/Duda - Automata (2015)

Arszyn/Duda

Krzysztof Topolski - no input mixer, electronics, drums, percussion, buchla 200, monotron, field recordings
Tomasz Duda - saxophone
Per-Åke Holmlander - tuba
Johannes Bergmark - objects
Joanna Duda - piano, wurlitzer, voice
Gosia Kęsicka - oboe

Automata

PPT 30

By Bartosz Nowicki

Sentymentalny i świetlisty jest motyw zagrany przez Gosię Kęsicką w finale kompozycji "Podwodne zabawy". Jego delikatne brzmienie i zwiewna melodyjność nasuwa na myśl fletowe koncerty Vivaldiego czy Mozarta. Fragment, o którym tu wspominam, jest też pierwszym i ostatnim tchnieniem klasycznej instrumentacji i szlachetnego brzmienia. Reszta materiału "Automata", nagranego przez Tomasza Dudę, Krzysztofa Topolskiegomoraz zaproszonych przez nich gości (Per-Ake Holmlander, Johannes Bergmark, Gosia Kęsicka, Joanna Duda), to dadaistyczny kolaż improwizowanego jazzu, elektroniki i elektroakustyki.

Jubileuszowe, trzydzieste wydawnictwo Pawlacza Perskiego, jest układanką tysięcy mikroelementów, odgłosów, usterek, przesterów i sygnałów rozpierzchniętych w frenetycznym zgiełku. Nie oznacza to jednak, że mamy do czynienia z noisową estetyką, a raczej z orgiastyczną quasi jazzową improwizacją. Rozszczepieniem muzycznej artykulacji na dźwiękowe atomy.

Otwierający nagranie "Cluster" daje namiastkę obcowania z materiałem intensywnie zdynamizowanym i mocno rozpala wyobraźnię, będąc surrealistyczną hybrydą elektroakustycznej improwizacji z idm. Okaleczony, nierówny rytm, wykreowany przez Arszyna elektrycznymi sprzężeniami no-imput mixera, przekrzykuje się tu ze zdekonstruowanym saksofonem Dudy. Swoją zajadłością i temperamentem przywodzą na myśl odgłosy sąsiedzkiej sprzeczki dochodzącej zza ściany. Sonory, tumulty i elektryczne impulsy odpyskowują sobie wzajemnie, wdając się w dźwiękowe przepychanki i piętrząc pofragmentowane odgłosy w delirycznym szale. Również kolejne kompozycje charakteryzuje opętańczy ruch, intensyfikacja dźwięków, ich imponujące zagęszczenie oraz nieobecność struktur dłuższych niż kilkusekundowe. Momentami muzycy zwalniają jedynie po to, aby wyeksponować matowe faktury szmerów, szelestów i chrobotów. Co ciekawe, mimo nietypowych kompozycji, brzmieniowej destrukcji czy daleko posuniętych ingerencji w instrumentarium, nagranie brzmi zaskakująco selektywnie.

Dźwiękową menażerię "Automaty" tworzą głównie akustyczne instrumenty, poddane radykalnym, sonorystycznym zabiegom, w rezultacie czego ich artykulacja zostaje zminimalizowana do mikroskopijnych dźwiękowych drobinek, tożsamych raczej z lapidarnością sampla niż typową muzyczną ekspresją. Wtórują im urządzenia elektroniczne, sprowadzone do roli obiektów dźwiękowych, których oryginalne zastosowanie zostało wypaczone poprzez eksperymentalne zabiegi. Tak jest z no-input mixerem, pozbawionym zewnętrznych źródeł dźwięku, a generującym jedynie swoje wewnętrzne elektryczne szumy i przestery. Operujący nim Arszyn, z tak spreparowanego urządzenia potrafi wydobyć zjawiskowe i dynamiczne basy, a także całą feerię trzasków i klików zbijających się w chropowate faktury. Źródłem nieokiełznanych, surrealistycznych dźwięków jest też niezwykła platforma Johannesa Bergmarka, szwedzkiego improwizatora, konstruktora eksperymentalnych instrumentów. To dźwiękowe laboratorium zostaje dopełnione m.in., obecnością monstrualnego syntezatora Buchla 200, który wpisując się w pełen paradoksów, groteskowy nastrój nagrania zostaje wykorzystany zaledwie w szczątkowym zakresie, pod postacią kilku szumiących i dronujących wyziewów ("Recorder"). Zwierzęce okrzyki i onomatopeje, które rozlegają się podczas improwizacji, to już właściwie wisienka na torcie tego szalonego eksperymentu. Jedyny instrument, który na tej kasecie brzmi i spełnia swą klasyczną funkcję, to perkusja Topolskiego, która jednak miast układać ten tumult w zwarte przebiegi, swą deliryczną artykulacją jeszcze bardziej podsyca atmosferę twórczej euforii.

Wynikiem nietuzinkowej sesji Dudy i Arszyna jest dźwiękowa wizyta w gabinecie luster, w którym zaburzeniu ulegają proporcje, a kompozycja zostaje wypaczona łobuzerską deformacją. "Automata" to emanacja bezkompromisowości i szaleństwa, zrealizowana za pomocą "zagranych wycinków". Swoboda eksperymentowania oparta na sonorystycznych preparacjach, niekonwencjonalnym wykorzystaniu elektroniki czy organicznych odgłosach tworzy dźwiękowy amalgamat, który jako jedyny zasługuje na ochrzczenie go etykietą "future jazz".

piątek, 19 października 2012

Krzysztof Arszyn Topolski - b (C51) (Sangoplasmo Records, 2012)



By Maciej Nowotny

Krzysztof Topolski is a one of the most interesting experimenters on the field of improvised electronic music in Poland. His last releases "ŚĘ" (2010) and "Polymer" (2012) has made an good impression on connoisseurs as much in Poland as abroad. What was written in insightful reviews of these albums (check links) by Ryan McMichael and Stephan Moore can only be repeated by me here. Once again Topolski proves that electronic sounds may be as much good vehicle of one's individuality as those generated by traditional instruments. His samples breathe, pulse, beat as living creature. They surprise, they refresh, renew listener's connection with our aural common sphere. Once again one may feel as a child who enjoys every sound as if it was heard for the first time. The music was released on tape by Samgoplasmo Records in just 100 copy. 



sobota, 17 marca 2012

Topolski / Szwelnik - Polymer (2012)

Topolski/Szwelnik (duo)

Krzystof Topolski (drums, electronics)
Tomasz Szwelnik (piano, guitar, electronics)

Polymer (Self Produced; 2012)




I stumbled into Krzystof Topolski's work as Arsyn last year thanks to Maciej at the great blog, Polish Jazz. Since then I have been devouring everything I could find with his name on it.

On his latest collaboration, Polymer, he has created another other-worldly concoction of found sounds and beautiful improvisations. Added by the Cage-ian work on keys by Tomasz Szwelnik, the duo set out on a path that is dense and expansive. Their use of space and soft, short notes develops a level of calm in the listeners ears as these two long pieces move through your speakers and your mind.

"Poly I" builds slowly with pops and subtle percussion's and kit brushes until midway where Topolski and Szwelnik deliver an abstract exchange of ideas with broken chord changes and interesting sound effects, leaving you wondering if you are experiencing a performance by The Necks. It's fascinating material that later moves a series of nature sounds aided by some light strumming from Szwelnik on guitar. A quiet yet haunting conclusion to an opening movement.

"Poly II" picks up on the haunting imagery with some echo chamber effects on the drums and stop/start pecking the piano. "Poly II" seems to be the more free formed of the two pieces. Each musician plays off the other uniquely with different instruments and layered effects/loops. Topolski makes great use on found instruments within the opening minutes as his percussion sounds almost like hard pulses on the vibes.

The atmospherics are revved up towards the middle as the sound become more deep and ominous. Almost turning into a groove before leveling off with a melody that emerges by Szwelnik's hands. This carries on for awhile before returning to a bass drum heavy with electro-acoustics and experimentation. The duo battle this theme out to the end wonderfully with chimes and counterpoints from all sides.

Polymer, like many of Krzystof Topolski's other combinations is an acquired taste. And like the chemical definition of the albums title, there are multiple streams occurring throughout this forty minute piece, but if you let your mind wonder through the darkness, you'll find this is yet again an unbelievable journey.




By Stephan Moore

sobota, 10 marca 2012

Topolski / Szwelnik announce new album "Polymer"



Krzysztof Topolski aka Arszyn (check his excellent "ŚĘ" recorded with Tomek Duda) and Tomasz Szwelnik (collaborating for example with Mikołaj Trzaska on soundtrack for "Dom Zły") are among one of the most forward thinking musicians in our country. It is therefore quite exciting that they have just announced new album titled "Polymer" of which two tracks you can listen to on Polish-Jazz blog...


niedziela, 17 kwietnia 2011

Arszyn / Duda - ŚĘ (2010) by Stephan Moore



I have recently read few great reviews of Polish jazz records at JazzWrap and decided to invite their author to publish them on this blog as well. Stephan Moore fortunately agreed and I am happy to present you his first text. Thanks Stephan!

Arszyn/Duda
SE (Lado ABC)
Krzysztof Topolski (drums; percussion)
Tomasz Duda (sax)

First, I must thank fellow jazz blog, Polish Jazz, for turning me on to some great stuff over the last week. One such record is SE by Arszyn/Duda. This piece of incredible improvisation and experimentalism reminds me of the Ken Vandermark duo sessions of the last couple of years (especially Complete Friction) or even Sonore (with Peter Brotzmann). This improvised session was created by two young and talented musicians who have studied under some of the best in Polish improvisational jazz legends.
SE encompasses three lengthy "untitled" tracks that search, examine, devolve and reconstruct sound through fracture chords and manipulated patterns. There are also elements that remind me of the Master Musicians of Joujouku, especially in the first track which moves ever so closely towards a rolling cacophony of sound and tribal drum beats. It's fierce, blistering and sometimes painful when you're listening with headphones but I loved ever ear-splitting second of it. Track one becomes more free and sparse toward the end as Topolski and Duda share almost silent improvising moments before building up momentum into Track two which turns into a mellow yet still experimental affair.
Track two sees Topolski's pulsating drums subtely shifting in and out of range with Duda creating one and two note poems over top. Towards the end, Duda becomes more like Ornette Coleman with some really beautiful tone dialling and phrasing that may stop you in your tracks thinking there's a melody that's about to break out. Ha, Ha, you're wrong!
Track three follows a similar path but the listener experiences every emotion throughout this piece. Beginning with short half notes and periodic squeals, and lower frequency swathes of the brushes and subtle electronics, this piece than gentle brings the listen down for a soft landing after a good sixty minutes of mind blowing soundscape surgery.
Arszyn/Duda have created a real treat for all us improvisation lovers out here. SE is not for faint-at-heart. You will be hit with sound. There will be blood. This is challenging music, folks. But this is why we love jazz!

Stephan Moore
http://jazzwrap.blogspot.com/


wtorek, 5 kwietnia 2011

Arszyn / Duda - ŚĘ (2010) by Ryan McMichael























My goal is to present as many views on Polish jazz as possible, preferably from different countries, not only from Poland where I come from. I am therefore very grateful to Ryan MacMichael for contributing to this project with his text and hope it will be lasting relationship. His first review is about one of the most interesting album of the last year, not yet featured here, which is balancing between avantjazz and freeimprov. 
Please, visit Ryan's website: http://www.laze.net/ to get to know more about his musical and other ramblings...

Lado ABC, 2010

The duo of Arszyn (Krysztof Topolski) (percussion) and Tomasz Duda (sax) joined forces in 2010 to release a powerful 65-minute improvised/free jazz piece titled ŚĘ on Lado ABC. Arszyn is known for his experimental percussion and electroacoustic work. He’s also a member of the Polish Society for Electroacoustic Music. Duda you may recognize for his work with Baaba, Pink Freud, and other well-known names from the Polish jazz underground.
ŚĘ’s intense first six minutes feature Duda’s sax playing the role of a buzzing fly, the rapid, staccato notes flitting around the listener’s head. From there, it transforms into a series of Morse code dots and dashes before returning to insect form with bee-buzz notes held for an almost inhuman length of time. It’s a noteworthy opening to a noteworthy album.
Arszyn’s percussion plays a subtle background role until the sixth minute, where the focus shifts to him. From there, the pair play with sounds, repetition, call-and-response, and barely-controlled chaos. There’s no doubt, it’s not an easy listen. ŚĘ is anything but gentle. Yet, it manages to be screechy and subtle simultaneously. There are moments of intensity that will leave the listener barely able to move punctuated by sections of transitional, subdued squeals and percussive brushwork. Breathing, coughing, snoring, speaker buzzing... it’s all part of the soundscape.
Though it is a challenging listen, ŚĘ is a remarkable piece of work and definitely a worthy addition to both musicians’ discographies.

Ryan MacMichael


Check this site for samples of music from the album: 


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...